piątek, 13 lipca 2018

29. To właśnie jest moja Wola Ognia

                 
 [Sakura. Chwilę po opuszczeniu wioski przez Sasuke]
   No, i wyruszył.
 Oparłam się ramieniem o ścianę i zdmuchnęłam z oka pojedynczy kosmyk włosów. Moje serce biło głośno, policzki oblewały się soczystymi rumieńcami.
 O mój boże.
Spędziłam najlepszą, najcudowniejszą, najwspanialszą noc z Sasuke! Nigdy jej nie zapomnę!
Mocno przycisnęłam splecione dłonie do serca, odtwarzając w głowie wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Z fascynacją przeżywałam to znowu i znowu. Nareszcie!
 Zaśmiałam się perliście i tanecznym krokiem przemierzyłam cały pokój, obracając się i wirując, jakby w tańcu z niewidzialnym partnerem. Gdzieś tam śmignął mi widok rozwichrzonego łóżka.
Oh rety!
Jak wspaniale się czułam!
 Mimo bardzo wczesnej pory wiedziałam, że już nie zasnę. Pognałam do kuchni, żeby wcisnąć w siebie parę szybkich kanapek. Byłam tak rozemocjonowana, że omal nie zadławiłam się pierwszym gryzem. Odetchnęłam, równie naprędce popijając w pośpiechu zrobioną herbatę.
Tak więc ugryzłam się w język, i omal nie poparzyłam gorącym naparem.
 - Sakura, dziewczyno. Wyluzuj - mamrotałam do siebie, całkowicie niepotrzebnie, bo i tak nic nie mogło usadzić mnie w miejscu.
Nigdy, nigdy, nigdy nie byłam tak szczęśliwa!
Mało tego! Nikt nie mógł teraz odwieść mnie od tego uczucia!
  - Sakura, jesteś tutaj? - Rozległo się nagle, gdzieś z wnętrza domu. Był to męski głos, poważny i twardy w wydźwięku.
Drgnęłam, gwałtownie obracając się w stronę progu.
Stał w nim Kakashi, z dziwną nostalgią spoglądając na moją twarz.
Zamarłam w bezruchu.
  - Sensei? Jak się tutaj dostałeś? - W moich słowach odbiła się obawa. Zerknęłam przelotnie w bok, szybko wyceniając swoje szansę podczas ewentualnej pogoni czy też walki. Poza Sasuke i Naruto nikt nie ma możliwości wejścia do tego domu, skąd więc.. Czułam, że może być to jakaś sztuczka, klasyczna pułapka.
Mimowolnie spięłam wszystkie mięśnie
  - Bez obaw Sakura. To naprawdę ja. Moja chakra współuczestniczyła w zakładaniu tej bariery, wolałem mieć pewność, że nic ci nie zagrozi. - Z tymi słowami Hatake westchnął ciężko i bez pardonu opadł na stojące w pobliżu krzesło - Życie jest pełne paradoksów.
Z kamiennym wyrazem twarzy skinął dłonią na miejsce obok siebie. Usiadłam z wahaniem, sztywno prostując plecy.
   - Kakashi, wszystko w porządku? - Zacisnęłam usta, pokrótce zastanawiając się o okolicznościach owego najścia. Stopniowo uchodziła ze mnie rezerwa i nabyta, słuszna zresztą, podejrzliwość. Marazm na twarzy Hokage był jednak szczery i do końca pozbawił mnie złudzeń.
  - Prawdę mówiąc nie, Sakura.
  Przykryłam swoją dłonią jego dłoń, chcąc okazać mu wsparcie. Spojrzał na ten gest i ponownie, dziwnie zmarkotniał.
  - Sensei jest bardzo wcześnie, musi być to więc sprawa niezwykłej rangi skoro przyszedłeś tu do mnie prosić o, jak mniemam, poradę. Więc słucham, postaram się pomóc najlepiej jak potrafię.
Uśmiechnęłam się zachęcająco, co spotkało się z ponurym spojrzeniem, które naraz przepełniło współczucie. Kakashi ciężkim westchnieniem dał upust moim słowom.
   - Nie do końca, moja droga. Ale chciałbym żeby tak właśnie było. - Odczekał chwilę, skrupulatnie uciekając od mojego wzroku - Niestety to wszystko jest trochę bardziej skomplikowane
Przygarbił się i z udręczeniem potarł twarz rękami.
I chodź widziałam go dokładnie tydzień temu, to dziś wydawał mi się człowiekiem o wiele, wiele lat starszym, innym.. Z poszarzałą, suchą skórą i ciemnymi workami pod oczami sprawiał wrażenie osoby zmęczonej, której troski i problemy zbyt mocno wrzynały się w spracowane barki.
Dzisiaj ciężar obaw nieco go przygniatał, co odbijało się nawet w zwierciadle jego oczu.
  Nie rozumiałam tylko, skąd w tym wszystkim tyle bólu. Przez Kakashiego w dużej mierze przemawiała teraz bezradność. A to było przerażające.
Z wahaniem zabrałam dłoń, starając się postawić sprawę bardziej rzeczowo. Odchrząknęłam, i odparłam:
  - Co się wydarzyło?
  - Jeszcze nic, Sakuro. - Cierpienie, niemoc, niechęć, to wszystko igrało w barwie jego głosu.-  Ale wydarzy się niebawem, tego jestem pewien. Sęk w tym, że wszystko zależy od Ciebie. Od tego co zrobisz. Co wybierzesz.
Ciężar jego spojrzenia niemal przybił mnie do ziemi. Zesztywniałam, mocno marszcząc brwi.
  - Ode mnie? Ale jak to? Dlaczego?
Nie mogłam oprzeć się wstrętnemu wrażeniu, że coś niezwykle istotnego właśnie wymyka mi się z rąk.
  - Nie przyszedłem tu pod wpływem chwili, tak samo jak misja Sasuke nie jest tylko zwykłym zbiegiem okoliczności. - Ignorując moje zaskoczenie, kontynuował: - Niefortunnie nadarzyła się okazja na porozmawianie z Tobą sam na sam. Nie chce tej rozmowy, bowiem wiem, jakie będą jej skutki. Znam twój wybór Sakuro, nawet jeśli sama jeszcze nie miałaś okazji go dokonać.
W dezaprobacie pokiwałam głową, powoli się w tym gubiąc. Uciszyłam Hatake gestem ręki i szybko pozbierałam myśli.
  - Nic z tego nie rozumiem, Kakashi. O jakim wyborze mówisz, co chcesz mi przez to powiedzieć? I dlaczego Sasuke nie mogło być przy tej rozmowie? Proszę, powiedz mi wprost o co chodzi. Razem znajdziemy jakieś sensowne wyjście.
Znowu na mnie spojrzał. Znowu w ten sam, zgorzkniały sposób.
Cierpliwie zniosłam ciszę, chodź wydawała mi się ona głośniejsza niż zwykle. I bezgłośnie przełknęłam ślinę.
On jednak postanowił odpowiedzieć na tylko jedno z moich licznych pytań.
   - Jesteśmy o krok od kolejnej wojny. - To zdanie zmroziło mi krew w żyłach. Rozwarłam szeroko oczy, w napięciu czekając na dalsze słowa przywódcy.
Kolejna wojna? Jedna dopiero co się skończyła!
Po za tym mamy przecież dobre relacje z pozostałymi mocarstwami. Od dawien dawna nie słyszałam o chociażby jednym konflikcie.
  Milczałam wstrząśnięta, tymczasem Hatake ciągnął dalej, coraz bardziej ściszając głos:
   - Parę dni temu otrzymałem formalny list od władcy Klanu Utau, Takai’a. Jest to ojciec zmarłej niedawno Yuuki Utau, na pewno kojarzysz ich ród. Bardzo wpływowi ludzie, również niezwykle potężni.
Tępo pokiwałam głową
  - Tak. Dobrze się znamy. Miałam przyjemność zobaczyć ich ostatni raz na Balu w Sunagekure, parę miesięcy temu. I faktycznie, doszły do mnie słuchy o zaginięciu ich pierworodnej, jak i o jej późniejszej śmierci. Padła ofiarą tego porywacza, jeśli mnie pamięć nie myli.
  - Dokładnie. - Na chwilę zawiesił głos, jakby popadając w krótką zadumę - I jeśli chwilę się zastanowisz, na pewno przypomnisz sobie, kto był prowokatorem szczególnych badań przypadku Yuuki, chodź nie różnił się on od innych popełnionych w ten sposób morderstw.
   - Jej ojciec - odparłam bez zastanowienia. Fakt ten był mi dobrze znany.
Jaki lekarz miałam wgląd w pełną dokumentacje medyczną nie tylko Konohy, ale również innych państw. Po Światowej Wojnie Shinobi podobne informacje zostają na bieżąco upubliczniane.
 Hatake pokiwał z uznaniem głową.
   - Po niekorzystnych dla nas wynikach badań, które w sposób nie jednoznaczny wskazywały na Sasuke, Starszyzna naszej wioski, w komitywie z klanem Utau, postanowiła za moimi plecami podjąć decyzję..
 -... skazującą Uchihe na śmierć, za domniemane zabójstwo Yuuki. - dokończyłam, wbijając skupione spojrzenie w blat stołu. - A więc Takai brał w tym udział?
  - Być może to właśnie on przyczynił się do całkowitego uznania Sasuke za winnego, mimo niejasnych i niekompletnych dowodów.
  - Nie miałam pojęcia, że miał na to wpływ ktokolwiek spoza wioski.
  Zmarszczyłam posępnie brwi, usiłując połączyć tą sprawę, z obecną rozterką Kakashiego, która zmusiła go do zjawienia się na moim progu przed 6 rano, chwile wcześniej wysyłając mojego narzeczonego na odległą misję.
Im więcej na ten temat myślałam, tym bardziej ściskało się moje podbrzusze. Powiązanie obu wydarzeń powodowało, że zaczęłam odczuwać swojego rodzaju obawę.
Chodź nic nie zostało jeszcze powiedziane wprost.
   - Ja sam dowiedziałem się tego z listu, który dostałem kilka dni temu. Takai sam się do tego przyznał.
Poczułam ukłucie, gdzieś w środku serca
   - Listu. Ojciec Yuuki. Co właściwie w nim napisał? - wydukałam, podnosząc oczy ku górze. Kakashi nie patrzył w moją stronę. Puste spojrzenie wbite miał w swoje splecione na blacie dłonie.
I mogłabym przysiąc, że w odbiciu jego oka zamajaczyła łza. Nim zdołałam się temu dokładniej przyjrzeć, rozegnał ją mruganiem.
   Odetchnął z udręką, ciężko wyznając:
   - Napisał, że nie uznaje uniewinnienia Sasuke, mimo przedstawionych mu przez Ciebie dowodów.
Mocno zacisnęłam spocone dłonie, nieopatrznie wybijając paznokcie w drewnianą powierzchnię stołu.
   - Co to oznacza? - wyszeptałam, z mocno ściśniętym gardłem. Cud, że w ogóle wydobyłam z siebie głos.
Byłam… rozbita. A zarazem piekielnie przerażona.
   - Żąda jego śmierci, w przeciwnym razie oddziały jego osady jeszcze w tym tygodniu zaatakują naszą wioskę, kończąc tym samym sojusz. Co gorsza, po ich stronie stoi również kilka innych, małych organizacji.
   - Oh nie! - Zawołałam, przyciskając obie dłonie do otwartych z trwogi ust. Byłam o krok od wybuchu płaczem, starałam się tylko przedłużyć ten moment - Nie, nie nie, tylko nie to!
   - Do jutra mam czas na podjęcie decyzji, czy wydajemy im Sasuke, czy sprzeciwiamy się ich woli, jednocześnie meldując swoją gotowość do walki. Z nieoficjalnych statystyk które zebrał dla mnie Shikamaru wynika, że po ich stronie może być nawet do 3 tysięcy żołnierzy. Nie wliczając w to członków Klanu Utau którzy, jak wiadomo, potrafią nie tylko leczyć ale i atakować śpiewem. Mają ogromne pole zasięgu i podejrzewam, że bez problemu wyeliminują większą część naszych ludzi.
  - Nie, to niemożliwe. Błagam powiedz, że to nie prawda. To nie może się tak skończyć.   
  Z rozpaczą schowałam twarz w dłoniach.
Mimo pozornej bezradności, nawet nie dopuszczałam do siebie innej możliwości, jak tylko zadrzeć głowę do góry i stanąć do nierównej walki. Oddanie im Sasuke, a zarazem skazanie go na pewną śmierć… nie. Tego zrobić nie mogłam.
   - Po ostatniej wojnie siły Konohy pozostały bardzo uszczuplone, a ci, którzy przeżyli, do tej pory nie doszli do siebie po poprzednim starciu. Mamy bardzo małe szanse na zwycięstwo, lecz nawet ono nie da nam pewności, że utarczki na życie Sasuke się skończą.
  - Czyli musi uciekać z wioski, tak? Czy dobrze rozumiem? - Wydukałam przez łzy, już nie starając się tamować ich potoku. Co chwilę wycierałam mokre ślady rękami.
Musiałam się uspokoić. Musiałam coś wymyślić.
Przecież właśnie dlatego Kakashi odważył się mnie odwiedzić.
  - Ma prowadzić znowu życie pustelnika, wygnańca? - ciągnęłam bezustannie - Przecież... Przecież on odnalazł się już w wiosce, zyskał zaufanie mieszkańców, zyskał moje zaufanie. Zmienił się. Jest troskliwy, ciepły, do tego… - Zaśmiałam się gorzko - ...do tego, może mi Sensei nie wierzyć, ale ma duże poczucie humoru. Potrafi żartować, śmiać się, nawet uśmiechać.. Ja.. Ja nie mogę. Nie pozwolę, żeby znowu, po tym wszystkim co przeżył, po tym wszystkim co niegdyś zrobiła mu starszyzna.. Ja nie pozwolę, żeby znowu ktoś usiłował zabrać i zniszczyć jego szczęście. Nie zrobicie z niego drugiego Itachiego, nie pozwolę..
  Hatake obserwował mnie, cierpliwie wsłuchując się w niespójną i chaotyczną wypowiedź. Jednocześnie z wolna kiwał głową, i raz po raz również ocierał dyskretnie łzy. Wiedziałam, że mimo wszystko Sasuke wciąż pozostaje jego małym uczniem, że mimo wszystkich potknięć i utarczek, oboje traktują się jak równy z równym, darzą czymś na kształt lojalności i przyjaźni.
Rozemocjonowałam się na dobre, zalewając rzewnymi łzami i kompletnie nic nie mogłam na to poradzić.
Kakashi tymczasem przysunął się ze swoim krzesłem i troskliwie objął mnie ramieniem, przyciskając do swojego boku.
   - Wiem, dzielna wojowniczko, ile poświęciłaś, usiłując zwrócić Sasuke całej Konoszańskiej społeczności. Tylko dzięki Tobie przyjęto go tak dobrze i tylko dzięki Tobie otworzył się na tyle, że znów widzę w nim tego małego chłopaka, którym był jeszcze przed horrorem, jaki rozegrał się wśród murów jego klanu. Postawiłaś tego zagubionego mężczyznę na nogi, dałaś mu nawet nie drugą, ale kolejną szansę. Ja też nie chcę niszczyć tego, co obojgu wam udało się wykreować. Nie chcę skazywać Was, waszego związku, chodź tak nieformalnego na sromotną porażkę.
   - Powiedz mi więc Sensei! - wyszlochałam, gwałtownie podrywając głowę do góry - Co mogę zrobić, żeby temu wszystkiemu zapobiec. Zrobię wszystko, naprawdę wszystko, żeby tylko móc go ocalić. Proszę, błagam. Musi być jakieś inne wyjście!
  Zamiast wzruszenia ramion i tego bezradnego spojrzenia, którego się spodziewałam, Kakashi tylko zawiesił na mnie smutny wzrok i wahając się chwilę, z ogromną niechęcią wyznał:
    - Obawiałem się, że o to zapytasz. Tak, jest coś co mogłabyś zrobić. Dlatego właśnie tutaj jestem.
Szeroko rozwarłam oczy, następnie mocno chwyciłam Hatake za ramiona i nie zważając na to, że jestem w posiadaniu nadludzkiej siły, potrząsnęłam nim tak mocno, że ten niemal stracił rezon, zęby oraz życie.
  - Mów! Mów co mogę zrobić! Zrobię wszystko rozumiesz, wszystko!
Mężczyzna długo milczał, nim finalnie zabrał głos.
  - W liście Takai wspomniał także o trzeciej, ostatniej ewentualności, jeśli chcemy załatwić sprawę jak najmniej krwawo i inwazyjnie.
  - Więc zróbmy tak, Kakashi! Cokolwiek by to było! Gorzej już być nie może, prawda? - Sztuczna nadzieja i entuzjazm w moim głosie, przełożyły się na równie wymuszony uśmiech, którym usiłowałam trochę ocieplić własny, nerwowy nastrój.
Bo czy może być w obecnej sytuacji coś lepszego, niż trzecia opcja, która ratuje życie Sasuke oraz zapobiegnie wybuchowi wojny?
   Hatake poruszył się, kompletnie nie zachęcony moimi słowami. Wręcz przeciwnie, wpadł po nich w bolesną nostalgię, długo przypatrując się pustym wzrokiem w jakiś punkt na mojej twarzy. Zniosłam to cierpliwie.
  - Sęk w tym Sakura, że to wymaga ode mnie, od Sasuke, od nas wszystkich złożenia największej ofiary. Mimo tego, że zachowamy swoje życie oraz wolność. - przyznał po chwili, cicho cedząc słowa przez usta.
Ponownie wyczułam w nim tę bezradność i rozpacz, zupełnie jakby wypowiadane zdanie godziło go, niczym ostre noże.
Ujęłam rękę przywódcy i ścisnęłam ją, okazując mu tym samym swoje dozgonne wsparcie
   - Cokolwiek by to było, damy sobie radę, zaufaj mi!
Nie odpowiedział, jedynie zwieszając na dół głowę.
   - Ja nie dam rady, Sakura. Obawiam się, że tego ruchu mogę nie wybaczyć sobie do końca swoich dni.
  - Podobnie jak wystawienia swoich ludzi na pewną śmierć. - zauważyłam trzeźwo i uśmiechnęłam się pokrzepiająco, starając się, by gest ten wypadł jak najbardziej szczerze.
Ewentualność istnienia 3 opcji natchnęła mnie nową siłą i energią, wiarą w to, że wszystko może się jeszcze dobrze skończyć.
Kakashi jednak nie odczuwał tego w ten sposób. Ciężko nabrał powietrza do płuc, niemal natychmiast wypuszczając go z namacalną udręką.
  - Czego Klan Utau chce w zamian za Sasuke? - zapytałam. Lekki uśmiech wciąż grał na moich wargach, dodając otuchy, pokrzepiając, zachęcając do zwierzeń.
- Ciebie - szepnął
- S-Słucham? - Miałam wrażenie, że się przesłyszałam. Nadstawiłam więc uszu, pochylając się w stronę mężczyzny.  
- Ciebie. - powtórzył głośniej, a ja miałam wrażenie, że jego słowa dochodzą do mnie z bardzo, bardzo daleka. Wbił przy tym wzrok prosto w moje ufne oczy, które rozszerzyły się… a następnie zgasły. - Klan Utau chce w zamian właśnie Ciebie.
Uśmiech zniknął z mojej twarzy.


***
[Sasuke, w tym samym czasie]
 Misja o obfitej treści nakazującej raczej spodziewać się wszystkiego… Przeprawiając się przez gęste lasy kontemplowałem zażarcie na temat problemu, który czeka na mnie wśród osadników w zjednoczonej społeczności. Problemu, z którym nie potrafił poradzić sobie do tej pory nikt inny.  
 Celowo nie błądziłem myślami wokół postaci Sakury, uparcie czepiając się tematu owej trudności, do której zmierzałem chodź, tak właściwie, guzik mnie ona obchodziła. Ale nie mogłem pozwolić sobie na najmniejsze nawet wahanie, to nie było ani profesjonalne ani nawet w moim stylu. Musiałem skupić się na zadaniu, wykonać je i jak najszybciej wrócić. Tak. To był mój cel.
  Po raz pierwszy w życiu coś ciągnęło mnie do domu, miejsca, z którego niegdyś ulatniałem się przy pierwszej nadarzającej się okazji. Nie wiem gdzie podział się ten zew siły i mocy, ale nie dążyłem już do tego, by stać się niepokonanym.
To jakby przestało mieć znaczenie.

                                                                    ***

[Sakura, ciąg dalszy]
   Cały mój świat zatrzymał się w tej jednej, jedynej sekundzie. Bez celowo usiłowałam odszukać w tym stwierdzeniu jakiś inny sens .
  - Mnie? - powtórzyłam głucho, nie zdając sobie sprawy jak słabo zabrzmiał mój głos. - Ale.. Ale po co im ja?
Świdrowałam twarz Kakashiego zaszklonymi oczami, usiłując to wszystko pojąć i zebrać do kupy.
   - Yuuki, na długo przed porwaniem została zaręczona z potomkiem innego klanu. Klanu Yota. I teraz, mimo śmierci przyszłej panny młodej, rodzina tego chłopaka i tak domaga się wywiązania z zawartej umowy. Nie wiem Sakura, dlaczego padło akurat na Ciebie. - Zamilkł, po czym cicho dodał: - Bardzo mi przykro.
   - W porządku - odrzekłam, po czym wstałam i na uginających się nogach podeszłam do kuchennego blatu. Tam duszkiem wypiłam zimną już herbatę. Byłam przy tym mocno zamyślona, a zarazem nieco przybita.
Trudno się dziwić.
Kakashi siedział bez ruchu w tym samym miejscu, jedynie wodząc za mną wzrokiem.
  - Chciałbym, żebyś wiedziała że, gdyby decyzja należała do mnie, nigdzie bym Cię nie puścił.
  - Jesteś Hokage, sensei - upomniałam go, powoli zbierając się w sobie. Otarłam ostatnie krople łez figurujące gdzieś w kącikach oczu i wyprostowałam się - Nie możesz przekładać dobra jednostki, nad dobro ogółu. Nawet, jeśli jest ona twoją uczennicą
Uśmiechnęłam się lekko i obróciłam w jego stronę.
   - Jak zwykle rozsądna - skwitował, rozpogadzając się chyba po raz pierwszy odkąd tutaj zawitał.
   - A więc, jeśli chcemy ocalić wioskę i życie Sasuke, muszę udać się do siedziby rodu Utau i tam wyjść za mąż za ich kandydata? I wtedy nikt nie zginie? Nikt nie zostanie ranny, a sojusz przetrwa?
Hatake skinął głową
   - Ale stanie się to kosztem Ciebie, Sakura, twojego życia, planów i wszystkich marzeń
  - To nie jest istotne - rzuciłam szybko, byleby drżenie głosu nie wdarło się między sylaby - Zrobię to, jasne, że to zrobię. Jeśli chce Was wszystkich ocalić, nie mam innego wyjścia.
Szkoda tylko, że wtedy, w mojej głowie nie pojawiła się żadna czerwona lampka.
Szkoda, że konieczność podjęcia decyzji spadła na mnie tak nagle. Bez ostrzeżenia.
Szkoda, że nie usiadłam, nie zastanowiłam się i nie przemyślałam gruntownie całej sytuacji.
Gdybym to zrobiła, najpewniej przypomniałabym sobie, co wiem o klanie Yota, w który w tamtym momencie zamierzałam się wżenić. I jakie konsekwencje się z tym wiążą.
Na tamtą chwilę byłam jednak zbyt roztrzęsiona i zaaferowana.
Szkoda...
  - Co powiesz Sasuke?
To pytanie zawisło gdzieś między nami, sprawiając, że zamarłam w połowie wykonywanego ruchu.
Spuściłam wzrok, po czym mocno zacisnęłam powieki. Łzy znowu napłynęły mi do oczu.
   - Nic. Nic mu nie powiem - wydusiłam, mimo tego jak boleśnie ściskało się moje gardło oraz serce. Zaszlochałam rozpaczliwie. - Napisze mu list. On… On..- dukałam z ledwością, raz po raz obejmowana gwałtownymi spazmami płaczu - On musi mnie znienawidzić. W przeciwnym razie uda się w ślad za mną. Jestem tego pewna.
   - Chcesz skierować wszystkie jego emocje na siebie? - Hatake wydawał się nieco zaskoczony moją decyzją. - Dlaczego?
Żałośnie otarłam łzy przedramieniem
  - Zdążyłam już trochę go poznać, sensei. Jeśli jego złość skupi się na wiosce, odejdzie, łaknąc zemsty. Jeśli zaś dowie się, że to Klan Utau odpowiada za moje zniknięcie, zabije ich. Zjawi się tam, przyjdzie po mnie i ich zabije. Nie mogę na to pozwolić. To sprawi, że znowu stanie się poszukiwanym przestępcą. A on na to nie zasługuje. - Drżącą dłonią zaczesałam kosmyk włosów za ucho - Nie po tym wszystkim, co przeszedł.
   - Co więc zamierzasz zrobić?
   - Prawdziwy powód mojego odejścia musi być ściśle tajny. Nikt z wioski nie może się o nim dowiedzieć.
   - Masz moje słowo. Na chwilę obecną treść listu znam tylko ja oraz Shikamaru który będzie Cię osobiście eskortował na miejsce. Dopilnuję, aby tak pozostało.
Skinęłam głową
   - Przedstawię Sasuke to wszystko w liście. Napiszę… Napiszę, że odchodzę do innego mężczyzny. Że odchodzę z własnej woli. I żeby mnie nie szukał, bo i tak.. - zamilkłam, jakby to jedne słowo nie chciało przejść przez moje gardło -.. n-nigdy już do niego nie wrócę.
Dając upust myślą, od razu chwyciłam za papier, kreśląc na nim treść wiadomości. Łzy raz po raz skapywały z mojego nosa, mocząc pergamin ale nie przejmowałam się tym.
Musiałam to napisać, nim do końca stracę rozum i resztki rozsądku.
   - To sprawi, że jego negatywne uczucia skupią się tylko i wyłącznie na mnie. To mnie będzie obwiniał, nie Ciebie Kakashi, nie politykę wioski ani nie ród Utau. Wszyscy pozostaną bezpieczni, a on sam będzie mógł zostać w wiosce i ułożyć sobie tutaj życie. - Chlipnęłam żałośnie - Niczego innego bardziej nie pragnę. Tylko, żeby pozostał szczęśliwy.
  Hatake milczał, jedynie przypatrując mi się ze smutkiem. I kiedy już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, weszłam mu w słowo:
   - Poproszę Naruto, aby pozwolił mi wyjść poza obręb bariery.  Przekonam go, jestem tego pewna. Chciałabym tylko móc wyruszyć od razu..
Mężczyzna powoli powstał z zajmowanego miejsca.
   - W takim razie powiem Shikamaru, żeby był gotowy na podróż za 15 minut. Wystarczy, abyś się spakowała?
  Niemrawo skinęłam głową i skierowałam się w stronę sypialni, gdzie znajdowały się wszystkie moje rzeczy.
Uparcie unikałam spoglądania na pozostawioną w nieładzie pościel.
Otworzyłam szafę, tam również próbując nie zwracać uwagi na rzeczy Sasuke. To wszystko było tak bolesne. Uczucie wewnętrznej tragedii niemal rozdzierało mnie od środka.
  Nie mogąc się powstrzymać, delikatnie wysunęłam jedną z koszul Uchihy i umieściłam ją na samym dnie bagażu. Zacisnęłam drżące wargi w wąską linię.
Cały czas czułam na sobie baczne spojrzenie Kakashiego. Stał za moimi plecami.
  - Dalej go kochasz, prawda? Po tych wszystkich latach?
Poderwałam jeden kącik ust do góry, z melancholią zatapiając wzrok w stojącym na komodzie zdjęciu. Przedstawiał drużynę 7, jeszcze zanim wszystko zaczęło być tak okropnie skomplikowane i trudne.   
- Nigdy nie przestałam. - wyznałam, szepcząc.
Serce pękało mi na milion kawałków, gdy powoli pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do niewielkiej torby.
  - I mimo tego dobrowolnie zrzekasz się tej miłości?
  - W imię pokoju i dla jego dobra. Tak. - posłałam Hatake ciepły uśmiech, mimo płynących po policzkach łez - To właśnie jest moja Wola Ognia.


Aut. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. ♥ Napiszcie koniecznie, co myślicie o kontynuacji tego bloga. Co według was będzie dalej, jakie są wasze domysły! Jestem mega ciekawa, jak się na to zaopatrujecie! :)
Pozdrawiam cieplutko. ♥

26 komentarzy:

  1. :OOOOOOO Zbieram szczękę z podłogi! Tego to się w ogóle nie spodziewałam! Ja tu obstawiałam jakieś porwanie, sprzeciwy i jakieś dramaty, a to potoczyło się całkowicie inaczej! Nawet cały czas mam wrażenie, że ten Kakashi to jednak nie był prawdziwy. Nadal nie mogę się pogodzić z faktem, że oni tak krótko mogli się sobą nacieszyć i liczę na to, że Sasuke jej nie uwierzy i coś z tym zrobi. Że już niedługo znowu będą razem i będą szczęśliwi. Jednocześnie też mam nadzieję, że blog tak szybko się nie skończy :D
    Zastanawia mnie to jakie mogą być konsekwencje tego małżeństwa Sakury, o ile w ogóle do niego dojdzie. Do głowy mi przyszły jakieś szalone tradycje klanowe mające na celu skrzywdzić żonę. Chciałabym o nich wiedzieć, ale już nie chce, żeby one doszły do skutku.
    Cieszę się strasznie, że rozdział pojawił się tak szybko i nadal życzę dużo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kakashi, niestety, był zupełnie prawdziwy! :<
      Smuteczek trochę, że was do tego nie przekonałam ale nieopatrznie skupiłam się chyba na wewnętrznej postaci Sakury.
      Prawdę mówiąc stanęłam teraz przed wyzwaniem przeczytania całego swojego bloga od początku i przypomnienia sobie, jakie sekreciki tutaj poukrywałam.
      Niedługo przyjdzie czas, aby stopniowo je rozwiązać.. :)

      Cieszę się ogromnie, że ze mną tutaj jesteś!
      Pozdrawiam!
      Temira

      Usuń
    2. To nie tak, że nas do tego nie przekonałaś, ponieważ są fragmenty, które mówią raczej o jego prawdziwości. Sam fakt, że był raczej przybity i ciężko mu jest w obecnej sytuacji podjąć jakąkolwiek dobrą decyzję, bo jest Hokage, ale z drugiej strony nadal ich przyjacielem. Tutaj raczej chodzi o fakt, że szukam w każdym możliwym miejscu i słowie spisku oraz staram się przewidzieć i wymyślić jakieś teorie teorie spiskowe, bo mnie ciekawość zżera XD
      Jesstem i nigdzie się nie wybieram! :D

      Usuń
  2. Ej no nie rób mi tego! To miał być happy end! Ten Yota to ten od trucizn, a w zasadzie zmian pogody, prawda? Sasuke musi temu zapobiec... Co do domysłów to ciągle mi siedzi z tyłu głowy ten Madara. I też nie spodziewałam się czegoś takiego, myślałam, że to właśnie Madara albo ten z Yota po nią przyjdą i jakoś zagrożą żeby z nimi w miarę dobrowolnie poszła. I jestem dalej ciekawa o co chodzi z tą przepowiednią ducha kobiety o oczach diabła, czy te wszystkie ciąże to sprawka Madary i dlaczego Sakura dawno dawno temu (już nie pamiętam w którym momencie) rozpatrywała dokumentację medyczną Itachiego. Bo że Sasuke to jeszcze zrozumiałe. No właśnie! ITACHI! Czy on żyje? TYLE PYTAŃ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OMG.
      Wprawiłaś mnie w osłupienie, serio!
      Nigdy bym się nie spodziewała, że ktokolwiek z Was aż tak dobrze pamięta poprzednie rozdziały! Ja sama zapomniałam już o połowie wydarzeń, o których teraz muszę tutaj znów napomnieć Haha :D :D
      Szanuje bardzo! I bardzo się cieszę, że ze mną jesteś! ♥
      Wszystko się wyjaśni, już niedługo!

      Pozdrawiam
      Temira

      Usuń
    2. Wiesz, co chwilę czytam od nowa jak mi się nudzi. Jak historia i styl są dobre to można czytać bez przerwy od początku, czekając na kontynuację :D Tak samo mam z "Save me..." Mayako ;D

      Usuń
  3. OMG kolejny niesamowity rozdział. Nie mogę się doczekać ujawnienia całej przeszłości Sakury. Jej tajemniczego kochanka, który zdaje mi się, że jest Itachi i że to właśnie ratując jego, Sakura zapadła w śpiączkę. Uważam też, że Nanami nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i może spiknie się z Madarą, który sądzę, że jest porywaczem. Itachi, na niego jednak czekam najbardziej. Według mnie to on kręci się koło Madary i obserwuje go. No i mam nadzieję, że któryś z Uchiha uratuje Sakurę przed ślubem z tym popaprańcem. A i pozostaje jeszcze kwestia przepowiedni... Jezu na serio nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha o rety!
      Widzę, że na prawdę macie mnóstwo domysłów na temat tego opowiadania. Schlebia mi to bardzo!
      I zarazem postaram się Was nie zawieść, gdy wszystko już sie wyjaśni!
      Pozdrawiam i dziękuję, że ze mną jesteś!
      Temira :)

      Usuń
  4. Mega rozdział. Tego się nie spodziewałam. Na kiedy planujesz kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrzucę, gdy tylko przybędzie trochę więcej komentarzy :)
      Lubię mieć pewność, że jesteście z opowiadaniem na bieżąco ^^

      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Super rozdział.Szczerze również myślałam, że za tym wszystkim stoi Madara, a tu takie zaskoczenie :O
    Pozdrawiam ❤️

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę się doczekać następnego, jedna z niewielu historii która mnie wciągnęła ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepszy fanfic jaki czytałam! Też snuję pewne teorie spiskowe ;) I naszło mnie pytanie, którego chyba nikt jeszcze nie zadał, a mianowicie co z tym dziennikiem babki Uchiha? Sasuke dał go Madarze do przetłumaczenia i słuch po nim zaginął. Bardzo mnie to ciekawi. No nic czekam na następny i mam nadzieję, że pojawi się już niedługo. ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dzienniku również będzie, mimo swojej nieobecności jest on bardzo, bardzo ważny ;) Wszystko się wyjaśni, właściwie, to już niedługo!

      Pozdrawiam
      Temira

      Usuń
  8. Uh Ah
    Twoja historia bardzo mnie wciągnęła. Muszę przyznać, że skończyłam ją kilka dni temu, jednak nadal nie wiem co zamieścić w komentarzu.

    Już miałam nadzieję na happy end, już chciałam wręcz świętować z Sakurą! A tu taka bomba.

    No nic. Czekam na kolejne rozdziały. Mam nadzieję, że będą niedługo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na zakończenie trzeba jeszcze trochę poczekać, ale z pewnością nastąpi ono już niedługo.. Niestety.

      Pozdrawiam!
      Temira

      Usuń
  9. No i nadszedł. Rozdział 29. Pierwszy w którym rzeczywiście się czegoś czepię :P
    Jak zwykle cud, miód i arachidy u Ciebie. Koncept z zabraniem Sakury to, jak mniemam, dość perfidny sposób na zemstę i poukładanie relacji politycznych. Z jednej strony dojebią Saske najbardziej jak się da, a z drugiej umywają rączki, bo jego kara śmierci była ustaleniem między wioskami. Ładnie. Nie ma chyba większego upokorzenia dla faceta.
    Czyta się lekko jak zwykle.
    No ale miałam się czepiać, a nie chwalić.
    Kakashi. Jak mi coś w nim nie pasuje. Nigdy nie wyobrażałam go sobie jako tak bezpośredniego. I dziwię się, że nie przyszedł do Sasuke, a do Sakury. Bądź co bądź to Sasuke zrobił out z wioski i trochę za mało wody upłynęło, żeby Kaszalot stawiał jego życie na równi z życiem Haruno (wiem, że ona u Ciebie też miała epizod ze zdradą Konohy, ale to nadal nie ten format).
    To jedynie moje odczucia. Być może odpowiedź na moje wątpliwości znajduje się w kolejnych rozdziałach, w Twojej główce, na które nadal czekam z niecierpliwością.

    Pozdrawiam,
    Konan ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, jeśli już o tego nieszczesnego Kakahiego chodzi, to sprawa przedstawia się dość trywialne.
      Po prostu musiałam się jakoś Sakury pozbyć xD Natomiast gdyby powiedział to Sasuke, on w życiu by na to nie pozwolił. A to mi nie na rękę, nie nie nie xD
      Choc motyw z zostawieniem wyboru Haruno wydawał mi się dość sprawiedliwy. W końcu gdyby zabili Sasuke, to co ona by ze sobą poczela? Honorowe sepuku, podejrzewam XD

      Nie mniej jednak dziekuje za czujne oko. I jak zwykle komentarz na czas (XD)


      Oczywiście pozdrawiam rowniez
      Temira

      Usuń
    2. "Komentarz na czas" XD

      Usuń
  10. https://78.media.tumblr.com/ca6ca58af1d88d2e98c2e18c115a4eb8/tumblr_pcayf3nZQd1vc6vuyo1_540.jpg

    Musiałam Ci to wstawić. Po protu musiałam XD

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy będzie następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  12. To znowu ja. Czytam. Komentarz z wcześniej dalej aktualny i ten piesek z soczkiem też XD

    OdpowiedzUsuń