środa, 7 listopada 2018

38. Cnotka z piekła rodem



     - Sakura-chan! Nareszcie! - W chwili, gdy drzwi od posiadłości uchyliły się i w progu pojawiła się różowa, lekko potargana głowa Naruto uśmiechnął się od ucha do ucha i podszedł w stronę kobiety, zamykając ją w niedźwiedzim uścisku. - Witaj w domu.
Haruno była tak krucha, że całkowicie zginęła w barczystej postaci przyjaciela. Nie dosłyszałem, czy odpowiedziała w jakikolwiek sposób na jego pytanie, uścisk jednak odwzajemniła. Chuda ręka lekko otoczyła plecy Uzumakiego.
  Stałem, spoglądając na ten ckliwy obrazek ze stosownego oddalenia, bo w drzwiach prowadzących na korytarz. Wypity alkohol zrelaksował mnie do tego stopnia, że teraz prawie w ogóle nie czułem złości na tą małą, pokrętną lisicę.
 Rozum nakazywał mi jednak, bym utrzymywał surową minę. Skrzyżowałem ramiona na piersi.
  Itachi wszedł do pomieszczenia zaraz za Haruno, w jednej z dłoni trzymając dziecięce nosidełko.
  - A tutaj jest zapewne ta twoja córeczka, o którą jest tyle krzyku w zarządzie wioski. - Naruto pochylił się i zajrzał na drzemiące dzieciątko. Wyciągnął rękę, lekko dotykając małej, niemowlęcej rączki - Piękna jak jej mama. Jak się nazywa?
Sakura zarumieniła się i wymieniła krótkie spojrzenie ze swoim milczącym do tej pory partnerem.
  - Na imię jej…Naori. - odchrząknęła cicho - Naori Uchiha.  
  - Sakura chciała usilnie nazwać małą Mikoto, ale w końcu udało mi się przekonać ją, że to imię jest zbyt wrażliwe. Aczkolwiek nie było łatwo. - wtrącił Itachi i choć jego twarz była poważna to jednak w oczach można było dostrzec sympatyczny wyraz. Ciemne tęczówki mężczyzny dojrzały postać sztywno stojącą przy wyjściu z salonu. Innymi słowy: mnie - W tej postawie wyglądasz kropka w kropkę jak nasz ojciec, Sasuke -  zauważył i uśmiechnął się z melancholią - Zdaje się, że on również wiecznie zatrzymywał się w progach pokojów.
W odpowiedzi na tą drobną uwagę, natychmiast rozluźniłem spięte barki, ręce opuszczając wzdłuż ciała
  - Nie porównuj mnie do tego człowieka. - rzekłem surowo - Jego wybory zgubiły cały nasz Klan.
  - Patrząc dziś na Ciebie muszę stwierdzić, że Twoje decyzje są zupełnie odmienne. - Starszy brat spojrzał ku mnie z dumą. Odwróciłem głowę, naraz czując się nieco zażenowany - Postanowiłeś wrócić do wioski i działać w imieniu jej dobra. Czyżbyś aż tak sumiennie zabrał się do wypełniania mojej ostatniej woli?
  - Nie do końca, ale życie zweryfikowało plany.. - Nie mogłem powstrzymać się pokusie wymownego spojrzenia w stronę Sakury. Zawahała się i odsunęła, chroniąc za postacią mojego brata - Tak więc zostałem.
  - Bardzo mnie to cieszy. W końcu to dla tego miejsca poświęciłem tak wiele.
Itachi rozejrzał się z błogością i zamykając za sobą drzwi, postąpił kilka kroków w głąb mieszkania. Haruno trzymała się oczywiście zaraz za nim - Sakura wspominała mi, że zabrałeś się za odbudowywanie naszej starej dzielnicy. Nie sądziłem jednak, że w twojej pamięci pozostało tak wiele szczegółów… Czuję się tak, jakbym właśnie przekraczał granicę naszego poprzedniego domu.
   - Chciałem zatrzymać cząstkę dawnych Uchiha w Wiosce Liścia.
Czarnowłosy nie odpowiedział, wodząc wzrokiem po wszystkich kątach.
  - Chciałbym się tutaj rozejrzeć, w porządku? - orzekł w końcu - Jestem ciekawy jak zaaranżowałeś resztę pomieszczeń.
  - Ja zostanę - Sakura odezwała się cichutko - Zostaw Naori tutaj, ze mną.
Itachi zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na nią uważnie, wymownie marszcząc brwii.
  - Jesteś pewna? A jeśli coś się stanie?
  - Przecież będziecie w pobliżu - Kobieta posłała mu leciutki, nieco niepewny uśmiech i drżącymi palcami odgarnęła włosy z policzka.
Starszy Uchiha ostrożnie postawił nosidełko na ławie, sprawiając, że niemowlę za sprawą dźwięku poruszyło się we śnie. Różowowłosa bez słowa, czujnie zajrzała do środka, lekko się przy tym pochylając.
  Nie poruszyłem się, gdy dwuosobowa jednostka kontrolna w składzie Itachiego oraz rozgadanego, uśmiechniętego Naruto przeszła obok mnie.
  - Zostaję - mruknąłem w odpowiedzi na ich pytające spojrzenia - Nie mam potrzeby oglądania domu, który sam budowałem.
 Itachi ukradkiem zerknął na Sakurę, po czym skupił całą swoją uwagę na mnie
  - Miej ją na oku.
  - Mhmm
Niemal słyszałem z jakim oburzeniem blondyn wyciągnął właśnie powietrze. Wykrzywiłem usta w coś na kształt rozbawienia, lecz gest ten w ogóle nie kojarzył się z czymś radosnym po czym ponagliłem ich gestem ręki, samemu przybierając nonszalancką pozycję.
 W końcu odeszli, choć Uzumaki raz po raz oglądał się za siebie, jakby usiłował przekazać mi wzrokiem, że mam być grzeczny, miły i generalnie mało odpychający.
 A ja tymczasem byłem po prostu lekko pijany i większość świata widziałem w wesolutkich barwach. No, prawie.
  Nie zwracałem uwagi na Sakurę, a jednak skrawkiem świadomości byłem wyczulony na każdy jej ruch. I nic tu miało do gadania to, że wcale nie chciałem tego robić. Nie chciałem zwracać na nią choćby okruszka swojego zainteresowania.
Zirytowany faktem, że jest z deka inaczej gwałtownie wystartowałem do przodu, a wtedy niespodziewanie Sakura jak oparzona odskoczyła do tyłu, szeroko otwierając oczy.
 Zamrugałem i uniosłem jedną brew, szybkim krokiem mijając ją i w akompaniamencie wszechobecnej pogardy wkraczając do kuchni.
  Od wczoraj, a dokładnie od momentu w którym Uzumaki postanowił “poczynić kres temu chlewowi” jak to zaszczytnie określił, panowała tu nienaganna czystość. Poznikały moje butelki i alkoholowy fetor.
  Zagubiony podszedłem do lodówki i nawet jej nie otwarłszy, po prostu przywarłem czołem do zimnej powierzchni. Odetchnąłem spokojniej, uspokajając myśli.
Następnie wyprostowałem się i jak gdyby nigdy nic otworzyłem drzwiczki, sięgając po zimny sok. Wypiłem go duszkiem.
  Należałoby wspomnieć, że wraz z porządkami, Naruto wylał też cały zapas whisky który sobie tutaj uciupałem.
Myślałem, że chuja zabije.
Już nawet miałem uniesioną rękę, ale znowu coś powstrzymało mnie przed rękoczynem. Ostrzegawczy wzrok jego koszmarnej narzeczonej, Hinaty, cnotki z piekła rodem.
   Dotarł do mnie odgłos cichego, dziecięcego płaczu. Najpierw nieco się zdziwiłem, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że to tylko pierworodna córka mojej narzeczonej którą zrobiła sobie wraz z moim starszym bratem. Odgłos ten miał być teraz nieodłączną częścią tego domu. Podobnie jak niechęć, którą odczuwałem za każdym razem, gdy moje spojrzenie utknęło na owej dwójce.
  Musiałem przywyknąć do ironii sytuacji i jednocześnie nie miałem pojęcia jak miałbym to zrobić bez chociażby jednej kropli alkoholu! Wszystko co ocalało wypiłem na długo przed tym, zanim zobaczyłem ich na swoim progu...
  Sięgnąłem po szklankę i już miałem nalać sobie do niej zimnej wody kiedy nagle po posiadłości rozległ się głośny krzyk Sakury. Naraz w salonie narodziło się jakieś poruszenie.
Dopadłem czym prędzej do pokoju w którym znajdowała się kobieta i wzrokiem prężnie ogarnąłem dramat, który się tam rozgrywał.  
Pół ławy na której przedtem leżała kołyska, właśnie zajmowało się żywym ogniem…. koloru niezmąconej, mrocznej czerni.  
  Świadom ogromnego zagrożenia niezwlekając aktywowałem Sharingana
  - Kamui! - rzuciłem z mocą, natychmiast gasząc gniewnie buchające płomienie.
Wtedy też zerknąłem na Sakurę.
Cała jej prawa dłoń parowała intensywnie, zaś po twarzy nieustannie przechodził mocny grymas bólu. Różowowłosa dzielnie zaciskała zęby, jednocześnie starając się ukryć drżenie nóg.
 Nosidełko spoczywało bezpiecznie na podłodzę zaraz obok jej nogi, a z niego spoglądała ku mnie para równie krwawych oczu jak moje własne. Dziewczynka zapiszczała radośnie i zaczęła wymachiwać w moją stronę małymi, pulchnymi paluszkami.
  Zignorowałem dziecko i skupiłem się raczej na postaci jego matki, która była tak wstrząśnięta tym co się stało, że nie była w stanie wydusić choćby słowa.
Nim zdołałem się zorientować, już byłem przy kobiecie, lekko otaczając swoim ramieniem jej wątłe plecy. Zesztywniała i głośno wciągnęła powietrze, ale nie odsunęła się. Jedynie zadarła głowę i spojrzała na mnie tymi szeroko otwartymi oczami. Czaił się w nich strach oraz łzy. Źrenice drżały.
  - Nigdy wcześniej tego nie.. nie zrobiła - wyszeptała - Boję się, Sasuke.. Ja…. Ja tak strasznie się boję….
  W tym momencie do pomieszczenia niczym torpeda wpadł Itachi, usiłując w jednym spojrzeniu uchwycić cały sens tego zbiegowiska.
Nadpalona, parująca ława, pobladła, drżąca Sakura i ja, obejmujący ją i spoglądający na kobietę z tym wszystkim, czego wolałbym akurat teraz nie wyrażać.
  - Młoda właśnie opanowała Amaterasu. - rzuciłem rzeczowo, po czym sztywnym gestem odsunąłem od siebie Sakurę, niepomny na jej wcześniejsze słowa. Następnie poczyniłem kilka kroków w stronę brata - Nie mam pojęcia, czym jest to dziecko ale jeśli nie uda nam się nad tym zapanować, najpierw zamorduje Nas w genjutsu a później spali nasze zwłoki świętym, czarnym ogniem.
 Dziewczynka zaskwiczała wesolutko, jakby owa propozycja napawała ją ogromnym, niesłychanym szczęściem.  
  - Dlaczego to dziecko… dlaczego ono … dlaczego…
Wraz z niemrawym bełkotem Naruto, uświadomiłem sobie, że on jeszcze nie przekonał się do czego zdolny jest ten niepozorny niemowlaczek.
  - Cały czas usiłuję się tego dowiedzieć - odparł spokojnie Itachi i podszedł ku Sakurze, kładąc jej obie dłonie na ramionach. Intymność tego gestu sprawiła, że spojrzałem ku nich z jawną goryczą. A jednak nie odezwałem się, ani nie poruszyłem. - Poparzyła Cię w rękę, pokaż. Rany po amaterasu okropnie się goją, musisz to zapamiętać.
  - Chciałam tylko ją uspokoić, nie pomyślałabym, że…
  - Wiem.. Już dobrze. -  Chłopak delikatnym gestem przytulił ją do piersi, tym jednym ruchem uspokajając całe wzburzenie nagromadzone w różowowłosej. Kobieta ufnie przylgnęła do jego piersi, już po chwili wyciszając się do tego stopnia, że niemal zasnęła na stojąco.
Itachi zaśmiał się pokrótce i wziął jej chudziutkie ciałko na ręce. Dziewczyna nie oponowała. Widocznie moc wrażeń dzisiejszego dnia zabiła w niej całą resztę żywotności.
 Brat zręcznie manewrując pomiędzy poustawianymi meblami zbliżył się do mnie i zerknął ponad moim ramieniem, w głąb korytarza.
  - Zajmij się nią Sasuke, w porządku? Sakura wciąż jest zbyt słaba, by utrzymać się na nogach przez tyle godzin. Ja muszę iść do małej. Widocznie czuje się trochę znudzona -  Powiedział, po czym bez pardonu wpakował mi na wpół śpiącą Sakurę na ręce. Następnie obrócił się, wziął nosidełko w dłoń i ruszył w stronę kuchni, po chwili znikając za rogiem.
  - Pójdę z nim! - wypalił natychmiast Naruto, szybko dorównując mu kroku
Zostałem sam na środku salonu, trzymając na rękach całe swoje życie.
Które niestety nie należało już do mnie.
  To było… bardzo pouczające doświadczenie.
Haruno mocno zacisnęła usta i  uciekła wzrokiem gdzieś w bok. Usiłowała nie zasnąć mimo powiek, ciężko opadających na przygaszone oczy.
  Uświadomiłem sobie, że dziewczyna prawie nic nie waży. Mógłbym bez problemu wrzucić ją teraz na najwyższą półkę, jak szmacianą laleczkę.
   Stałem tak jeszcze przez parę sekund bijąc się z myślami, w końcu jednak musiałem ocknąć się i wolnym krokiem ruszyć w stronę jednej z dwóch sypialni, które znajdowały się w tej części posiadłości.
 Ponownie, trzymanie jej tak blisko przy sobie okazało się niewyobrażalną próbą. Miałem tak wiele pytań, a jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że bez względu na okoliczności, nigdy nie będą one odpowiednie.
  Dlatego milczałem.
Milczałem, gdy barkiem zręcznie naparłem na drzwi, torując sobie przejście.
Milczałem, gdy jednym ruchem odkrywałem kołdrę.
Milczałem też, gdy delikatnie kładłem jej wymęczone ciało na łóżku.
Nic jednak nie mogło sprawić, abym utrzymał język za zębami, gdy przelotnie spuściłem wzrok na jej twarz, a nasze spojrzenia się spotkały.
 Musiałem być w tamtej chwili ogromnie zamroczony i po prostu głupi, ale wydawało mi się, że gdzieś tam na dnie jej oczu dojrzałem tęsknotę. Był to dziwny widok, całkowicie gryzący się ze wszystkim tym, czego do tej pory doświadczyłem z jej strony.
Minął równie szybko, jak się pojawił, na równi ze słowami, które nagle wypłynęły z moich ust:
  - Dlaczego mi to zrobiłaś? Czemu odeszłaś?
Wraz z szybkim mrugnięciem, oczy kobiety na powrót stały się udręczone, wypełnione nieznaną mi obawą. Może i strachem?
Zniknęła intymna atmosfera, w zamian pojawił się przeszywający serce chłód.
Dziewczyna skuliła się w sobie, jakby moje słowa były dla niej fizycznym ciosem, po czym nieco odsunęła, nie spuszczając jednak wzroku
   - Nie kochałam Cię, Sasuke. Kocham Twojego brata. I jestem z nim szczęśliwa. - rzuciła głosem, który usilnie usiłowała wykreować na twardy i mocny.
Wyprostowałem się raptownie, robiąc to tym szybciej, że naraz wróciła cała moja trzeźwa ocena sytuacji. Musiałem usłyszeć to z jej ust, by finalnie temu uwierzyć.
Do tej pory tylko łudziłem się, że wszystko to, cała ta sytuacja może okazać się fałszem, jedynie grą pozorów.
Gdzieś tam ciągle miałem nadzieję, że Sakura jeszcze do mnie wróci. I wszystko będzie jak wcześniej...
 W tym momencie pozbyłem się wszelkich złudzeń.
   Nie czekając wiele odwróciłem się i wyszedłem, starając się nie trzasnąć drzwiami.
Wewnętrznie okrutnie wzburzony lecz z beznamiętną miną na twarzy wszedłem do kuchni, torując sobie drogę do jednej z szafek.
  - Spała, kiedy ją kładłeś? - zapytał Itachi, nie odwracając jednocześnie wzroku od małej, dziecięcej buzi która właśnie przyciśnięta do torsu swojego ojca ochoczo popijała mleko z butelki. Niemowlę zawinięte w gruby, szary rożek przymykało lekko powieki; najwyraźniej również możył je sen.
Naruto stał nieopodal opierając się o blat. W milczeniu śledził mnie wzrokiem.
Miał poważny wyraz twarzy i ramiona skrzyżowane na piersi.
  - Ta - odparłem zdawkowo i sięgnąłem powyżej głowy Uzumakiego, usiłując dostać się do szafki ze szklankami. Mój twardogłowy kolega nie miał prawa tego wiedzieć, ale pośród szkła ukryłem niewielką buteleczkę whisky.
  - Ale nie gasiłeś tam światła? - Starszy brat przekręcił głowę i spojrzał na mnie z ukosa - Prawda?
Wytężyłem pamięć, lecz, prawdę mówiąc nie byłem w stanie przypomnieć sobie tego niewielkiego szczegółu.
  - Chyba nie - odparłem z wahaniem i wynurzyłem trunek z ukrycia.
Naruto aż parsknął z oburzenia
  - Skąd to masz! - poczynił ruch świadczący o chęci zabrania mi cennego tobołka. Szybko podkurczyłem rękę ku sobie i równie naprędce odkorkowałem nielegalny towar, podnosząc go do ust - Wylej to, stary!
  W odpowiedzi posłałem mu jedynie czystą, nieograniczoną pogardę.
  Itachi w dalszym ciągu obserwował mnie kątem oka, chcąc nie chcąc musiał jednak skierować całą swoją uwagę na dziecko które wypiwszy chyba wszystko, skrzywiło się i zapłakało na krótko.
  W tym czasie ja zdążyłem jednym pociągnięciem opróżnić pół butelki.
Upragniony, palący smak podziałał na mnie niczym kojąca herbatka. Nareszcie odetchnęłem pełną piersią.
Naruto był zdruzgotany, choć zupełnie nie rozumiałem, czemu aż tak się tym przejmuje. Ja osobiście miałem to głęboko w nosie.
Alkoholizm czy też nie, jakie to ma znaczenie w obliczu zrujnowanego, zniszczonego życia i posiekanego na skrawki serca.
 Przynajmniej jednak odzyskałem brata.
Bóg jeden wie ile siły kosztowało mnie cieszenie się z tego faktu i nie zwracanie uwagi na poczucie zawiści i zdrady.
 Itachi powoli powstał z miejsca, kojącymi ruchami usiłując chyba ukoić dziecko do snu. I nawet jeśli dziewczynka jeszcze przed sekundą była skora do spania, tak teraz jej wielkie, szeroko otwarte czarne oczy spoglądały po wszystkim z zainteresowaniem.
  - Spostrzegłem, że sharingan uaktywnia się, gdy ta jest zła lub podekscytowana. Tak było przynajmniej do tej pory - powiedział spokojnym tonem, podnosząc na mnie wzrok.
Nie skomentował nijak butelki alkoholu, którą wciąż trzymałem w dłoni, z dezaprobatą uniusł jednak obie brwii.
  Pociągnąłem kolejnego łyka.
  - Bynajmniej nie sądzę, aby była to pomocna informacja - wtrącił niemrawo Naruto - Prawdę mówiąc, od czasu porodu i tego feralnego odkrycia z Niesamowitym Dzieckiem, w Zarządzie Konohy aż huczy od wzburzenia
  - Obawiałem się, że tak będzie. - Itachi z ciężkim westchnieniem rozpoczynał właśnie kolejną rundę marszu dookoła stołu. Mała Naori ziewnęła obiecująco, pulchnymi piąstkami pocierając powieki po czym uśmiechnęła się lekko… i wciąż nie spała  - Tym bardziej, że Starsza Koharu od czasu konfrontacji w więzieniu, nie bardzo przepada za Sakurą.
  - Skąd ty o tym wiesz? - wtrąciłem ostro, naraz spoglądając na brata z podejrzliwością. Nijak, owa sytuacja była jedną z bardziej strzeżonych i nikt, poza grupą najbliższych znajomych, nie wiedział o wydarzeniach, rozegranych pośród murów i krat Korzenia.
Ciemnowłosy jedynie zmarszczył brwii
  - Od Sakury, oczywiście. Powiedziała mi o wszystkich sprawach, które uznała za znaczące.
  - Skupmy się na ważniejszych rzeczach - wyraził roztropnie Uzumaki i zręcznym ruchem odbił się od kuchennego blatu, podchodząc do świeżo upieczonego ojca. Wyciągnął przed siebie ramiona - Mogę? Może mi się uda.
Itachi bez wahania przekazał niemowlę w ręce tego idioty.
Obserwowałem z trwogą jak ten dogodnie chwyta zawiniątko po czym kojąco zaczyna się bujać.
  Zastanawiałem się, czy w chwili ewentualnego upadku dzieciątko wkurwi się tak bardzo, że spali nas wszystkich swoim boskim płomieniem? Nieświadomie wędrowałem za Naruto wzrokiem, co oczywiście nie umknęło bystremu spojrzeniu mojego brata.
Odchrząknąłem i dla względnej niepoznaki uniosłem butelkę do ust, ponownie z gwinta spijając odrobinę trunku.
  - To Niezwykłe Dziecko, Naori, będzie spędzało Władzy sen z powiek najwyżej przez kilka następnych dni. Prędzej czy później zapewne zdecydują co powinno się z nią zrobić - powiedział blondyn, spoglądając na naszą dwójkę z jawnym ostrzeżeniem - To może oznaczać wszystko. Z tego co wiem, Kakashi-sensei robi co może by oddalić tą parę starych pruchien od najgorszych zamiarów, nie mniej jednak wszyscy wiemy jak niewielką siłę ma on w obliczu osób stojących szczebel wyżej.
 Pod naporem ostrego wzroku przyjaciela, niechętnie odstawiłem butelkę na blat i skrzyżowałem ramiona na piersi, dublując tym samym jego wcześniejszą pozycję.
  - Co chcesz przez to powiedzieć? - rzuciłem
Automatycznie zacisnąłem szczękę, w kościach czując, że z rozpoczętego przez Naruto tematu nie może wypłynąć nic dobrego.
  - Że Koharu wraz z Homurą najprawdopodobniej będą usiłowali pozbyć się dziecka, uważając je za zbyt wielkie zagrożenie dla wioski i jej mieszkańców.
  - Siła wzroku Naori istotnie jest potężna, na domiar złego wywodzi się ona z owianego złą sławą Klanu Uchiha. - dopowiedział zgodnie Itachi i ciężko przejechał dłonią po poszarzałej, zmartwionej twarzy. Teraz dobitnie odbijało się na niej zmęczenie i ciągły, nieustanny stres - To nie działa na naszą korzyść.
  - Już kiedyś zlecili wybicie wszystkich członków rodu, ponowna próba nie będzie dla nich żadną skazą na sumieniu - rzuciłem z zawiścią
  - Tego właśnie obawia się Kakashi. Jest to jedna z najgorszych i zarazem najbardziej prawdopodobnych wersji. Nie od dzisiaj wiadomo o konserwatywnych poglądach starców. Zakładają, że obudzono siłę, nad którą nie będą w stanie zapanować. A to rodzi w nich strach.
  - Po części staram się zrozumieć ich obawy. - Itachi, mimo jawnego zmęczenia daną sytuacją, wysilił się na twardy, racjonalny ton głosu. Znajomym sposobem starał się spojrzeć na problem z obiektywnego punktu widzenia, choć i to teraz przychodziło mu z pewnym trudem. Świadczyła o tym mocno ściągnięta twarz i zaciśnięta szczęka - Gdyby mała dostała się w niepowołane ręce, najpewniej nasz świat czekałaby jawna zagłada.
   - Ale nie dostanie się - cisnąłem ze złością, absolutnie i pod żadnym względem nie próbując pojąć motywów owej niechlubnie wysławionej pary Radców. - Nikt z nas, ani żaden z naszych znajomych nie pozwoli, by Naori spadł choćby jeden włos z głowy. Nie mówiąc już o samej Sakurze. Dostanie się do dziecka musiałoby oznaczać zabicie po drodze całej naszej bandy, a to nie wydaje się zbyt wykonalnym zadaniem.
Naruto udało się w końcu ukoić dziewczynkę do snu. Teraz drzemała bezbronnie w jego ramionach, z uroczo rozdziabanymi usteczkami.
Z postawy Uzumakiego brzmiała niewypowiedziana duma tym niezaprzeczalnym osiągnięciem.
  - To prawda. Jesteśmy w stanie obronić ją przed wrogami, prawdziwe zagrożenie leży jednak po zupełnie innej stronie. Co poczniemy ze starszyzną? - odparł zupełnie poważnie, w dalszym ciągu bujając się powoli
  - Sakurze już raz udało się przeciwstawić woli Koharu. Ocaliła mnie, mimo tego, że wszyscy już dawno pogrzebali mnie żywcem. Być może i w tym przypadku jej upór i zaradność okażą się przydatne.
  Uparcie zerknąłem w sufit, usiłując zapanować nad złością i niepohamowanym, nagłym gniewem. Czułem nieodpartą ochotę chronienia dziecka swojej miłości, nawet, jeśli nie było ono moje.
Nie mniej jednak była to też moja siostrzenica, mało tego: pierwsze dziecko urodzone po Masakrze Klanu Uchiha. Przyszłość rodu.
 Teraz, gdy jestem już wystarczająco potężny nie pozwolę, by ponownie ktoś trzeci targnął się na przyszłość mojej rodziny, usiłując zakończyć jej bieg.
   - Nie liczyłbym na to - do rozmowy wtrącił się milczący od dłuższej chwili Itachi - Sami widzieliście w jakim jest stanie. Po tym co przeszła nie będę świadomie narażał jej na więcej strachu i…
  - Po tym co przeszła? - zagadnął podejrzliwie Naruto i momentalnie zmrużył oczy, jakby dopatrzył się jakieś rażącej nieścisłości.
Ja spostrzegłem to również, choć pozostałem bierny i jedynie czujnie nadstawiłem uszu, prostując się nieznacznie.
 Itachi, nawet jeśli chwilowo stracił grunt pod nogami, szybko, bardzo szybko się zreflektował.
  - Całą ciąże bała się o losy dziecka. Do tego jest zbyt doświadczoną i inteligentną kunoichi, by nie wiedzieć, że może nie przeżyć tego cholernego porodu. Widziałem raptowną przemianę, która tworzyła się w niej każdego dnia. Im większy był brzuch, tym mniej witalne było jej ciało. Do tego.. do diabła.. - Mężczyzna wypuścił z siebie całe, wstrzymywane powietrze i lekko przygarbił ramiona, jakby w akcie całkowitej dezaprobaty - Nie powinienem Wam tego mówić, ale pragnę być lojalny w jakimś stopniu także w stosunku do Waszej dwójki. Sakura przeszła przez bardzo ciężką depresję. Choć właściwie czuję, że jest to mało powiedziane. Naprawdę nie było Nam łatwo, tym bardziej, żyjąc w ciągłym ukryciu, bez możliwości ujawnienia się.
   - W każdej chwili mogliście przecież wrócić do wioski - zagadnął z pozornym spokojem Naruto. Ja jednak byłem w stanie dopatrzeć się w jego zachowaniu także pewnej dozy niecierpliwości i zainteresowania.
  - Gdyby to zależało tylko ode mnie, wróciłbym, gdy tylko dowiedziałem się, że jest brzemienna. Sakura jednak upierała się, że nie jest jeszcze na to gotowa.. Wiedziałem i ona wiedziała to również, że owa gotowość nie nastąpi nigdy.  A jednak ciągle odkładaliśmy ten moment, chyba ze względu na jej stan, który z każdym dniem był coraz gorszy.
 Słuchałem, a jednocześnie mocno zaciskałem pięści, nie chcąc tego słuchać.
Itachi musiał widocznie dostrzec moje zirytowanie, bo nagle wyprostował się i zamilkł… a po chwili zerwał się do gwałtownego biegu w stronę korytarza. W tym samym czasie niemowlę poruszyło się we śnie, marszcząc lekko małe brewki.
  Poderwałem się zaskoczony, naraz wymieniając zdekoncentrowane spojrzenia z równie oszołomionym Naruto.
   - Biegnij za nim! - ponaglił mnie nazbyt ściszonym głosem i wymownie wskazał głową na dziecko w swoich ramionach - Ja jej popilnuje.
  Odwróciłem się i prędko podążyłem za Itachim, szybko orientując się, gdzie ten się udał. Drzwi od sypialni w którym spała Sakura były szeroko otwarte.
  Wszedłem cicho do środka. Starszy Uchiha stał na szeroko rozstawionych nogach bezpośrednio przy oknie i w niecodziennym skupieniu spoglądał przed siebie, ilustrując wzrokiem wszystko, co było w zasięgu wzroku. Mocno zaciskał pięści.
   - Musimy założyć tą samą barierę, którą wcześniej rzuciliście na ten dom wraz z Naruto - rzucił bez ogródki, nie oglądając się nawet w moją stronę - Będzie bardzo przydatna, jeśli nie chcemy spotkać się z jakimś niespodziewanym atakiem.
  - Co się teraz wydarzyło? - zapytałem, ilustrując wzrokiem cały pokój.
Rzuciłem okiem na siedzącą na skraju łóżka Sakurę. Wygląda na przestraszoną, podciągała kołdrę niemal pod samą szyję.
   - Tylko mi się zdawało. Nie przejmuj się. - Mężczyzna obrócił się w moją stronę i odsunął się od okna, w kilku krokach przecinając cały pokój - Ale bariera i tak nie zaszkodzi. Mało tego. Im wcześniej ją założymy, tym lepiej. Licho nie śpi, a ja, przez lata tułaczki nauczyłem się nie pogrywać sobie z losem. Chodź ptaszyno, wstawaj. Dasz radę iść sama?
   Wyciągnął w stronę dziewczyny jedną rękę, umiejętnie pomagając jej podnieść się z materaca.
Sakura lekko zachwiała się na nogach, ale finalnie udało jej się zachować prostą pozycję.
  - Dziękuje kochanie - posłała ciemnowłosemu lekki uśmiech, który tej skwitował delikatnym przyciągnięciem jej do siebie i pojednawczym muśnięciem wargami jej czoła.
   - Ruszajmy, musisz przecież coś zjeść. Shizune kazała nie odpuszczać Ci żadnych posiłków.
  Nie czekając wiele, odwróciłem się i po prostu wyszedłem, czując, że nie jestem w stanie patrzeć na to ani sekundy dłużej.
Ciężko stawiając kroki dopadłem do kuchni i już miałem chwycić w dłoń buteleczkę z krańcową zawartością alkoholu kiedy nagle ktoś podstępnie podwinął mi ją sprzed nosa! Warknąłem głośno, patrząc na Naruto z jawnym ostrzeżeniem.
  Ten nic sobie z tego nie robiąc, bezceremonialnie obrócił ją do góry dnem i wylał resztę do zlewu.  
   - Nie pozwolę Ci stoczyć się na jej oczach. - obwieścił wszem i wobec, równie beztrosko wyrzucając szklane naczynie do kosza na śmieci. - Kiedy robiłeś to sam, dla własnej satysfakcji to co innego. Teraz jednak, kiedy mieszkasz z Sakurą-chan pod jednym dachem, nie pozwolę narażać jej na takie podłe widoki jak uwalony w trupa Ty.
  - Ty gadzie - szepnąłem zawistnie, gdyż tylko na to mogłem sobie pozwolić, albowiem do pomieszczenia powoli wchodziła para zakochanych gołąbków.
Z gniewnym pomrukiem usunąłem się z widoku, zajmując miejsce jak najbardziej oddalone od całej tej hałastry. Przystanąłem przy ścianie, opierając się o nią i po prostu obserwowałem.
  Tymczasem Itachi pomógł Sakurze usiąść na jednym z krzeseł przy stole, a Naruto delikatnie przekazał w jej ramiona drzemiące dziecko.
Różowowłosa uśmiechnęła się z milczącą wdzięcznością i kojąco ukołysała córeczką, wkładając w ten gest całą swoją czułość. Mógłbym przysiąc, że Naori uśmiechnęła się przez sen… A wtedy i mi, w jakiś nieopisanie dziwny sposób zrobiło się ciepło na sercu.
To samo czuć musiał mój starszy brat, który z równym uwielbieniem patrzył na ten urokliwy obrazek.
Miałem ochotę zakląć głośno, jednak powstrzymałem ten dziki zew, w zamian bardzo roztropnie jedynie zaciskając dłoń. Odwróciłem wzrok, wbijając go w kafelki którymi pokryta była kuchenna podłoga.
   - Sasuke, czujesz się na siłach aby wykonać barierę jeszcze dzisiaj? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos brata. Stał właśnie przy blacie, wyciągając spod niego jeden z garnków - Myślę, że byłoby najrozsądniej zająć się tym tuż po obiedzie. A skoro już o nim mowa, podejrzewam, że do tej pory nie jadałeś zbyt zdrowo. I aż boję się pytać o tych kilka worków napełnionych butelkami, które stoją przed domem…
   Nie mam pojęcia jak to się stało, ale udało nam się przeprowadzić całkiem normalną, rodzinną pogawędkę pełną anegdot i drobnych uszczypliwości. I nie było to ani trochę tak krępujące, jak bym się spodziewał. Itachi zaśmiał się nawet kilka razy, ja zaś, mimo urazy, uśmiechnąłem się raz czy drugi. Tylko Sakura pozostawała dziwnie milcząca i nieswoja..

***

    Z krótkiego snu wyrwał mnie głośny, dziecięcy płacz.
Kolejny w ciągu tej krótkiej nocy.
Ze zniecierpliwieniem obróciłem się na drugą stronę łóżka, z całej siły przyciskając głowę do poduszki. Na nic. Donośny jazgot w dalszym ciągu docierał do moich uszu, drażniąc je ostrą, nieustanną barwą.
  Głośno wypuściłem powietrze z płuc i uniosłem się do pozycji siedzącej, chcąc nie chcąc wstając w końcu na równe nogi.  Ciężko pocierając twarz dłonią wyszedłem na korytarz, gdzieś tam w przelocie zerkając jeszcze na ekran zegara.
 Dwadzieścia po czwartej. Rano.
 Nieco zaspany przedostałem się do przeciwległego pokoju, zerkając do środka przez uchylone drzwi.  
 Sakura stała przy łóżeczku, szybkimi ruchami usiłując ukołysać rozdarte stworzenie do snu. Kobieta ledwo trzymała się na nogach. Spostrzegłem, że jej kremowa piżama która niegdyś leżała na niej idealnie, teraz wisiała na chudych ramionach jak powieszona na wieszaku.
  Odetchnąłem cicho i mimo wewnętrznych sprzeczności, wtargnąłem do pomieszczenia.
Haruno nawet nie drgnęła, gdy zatrzymałem się obok - przestraszyła się dopiero, gdy zorientowała się, kim jestem.
 Gwałtownie zadarła głowę i spojrzała na mnie z zaskoczeniem. Ciemne wory pod jej oczami wyróżniały się dobitnie na tle jasnej cery.
  - S-Sasuke.. To ty.  - wyszeptała drżąco, a ja wyłapałem jej słowa mimo płaczu wypełniającego cały dom. Może byłem naiwny, ale ten znajomy głos usłyszałbym nawet w obliczu końca świata. - Myślałam, że to Itachi. Poszedł po mleko dla małej… P-Przepraszam, pewnie Cię obudziliśmy.
 Sakura niepewnie zacisnęła usta i równie nieporadnie spuściła wzrok, kierując go na postać dziecka, które mimo ciągłego bujania ani myślało zasnąć. Dziewczynka płakała w niebogłosy, impulsywnie wywijając w powietrzu rączkami.
  Westchnąłem ciężko, po czym nachyliłem się, ostrożnie biorąc Naori na ręce.
Niesłychanie zatrważające doświadczenie, zważywszy na to, że przedtem unikałem z nią wszelkiego kontaktu. Teraz czucie każdych ruchów tego drobnego ciałka i posiadanie świadomości tego, jak bardzo jest ona zależna od innych nieco mnie zdezorientowało.
 Czułem się dość nieporadnie, otuchy dodawał jednak fakt, że mała przestała w końcu płakać. Otworzyła załzawione powieki i zerkała na mnie ciekawsko, z pewną dozą satysfakcji.
   - Spróbuj o tak. - Najpierw usłyszałem cichy głosik Sakury, a później poczułem jak jej delikatna dłoń lekko dotyka mojej skóry na ramieniu. Przy pierwszym zetknięciu kobieta zawahała się i na sekundę cofnęła palce, następnie jednak bez słowa ułożyła moją rękę w sposób ułatwiający trzymanie dziecka. Pozwoliłem jej na swobodne manewry, bo dało mi to kilka sekund na spokojne wpatrywanie się w jej oblicze.
 Krótkie, różowe włosy nieustannie opadały jej na policzki i oczy, co chwila musiała więc je odgarniać. Przy kolejnym takim przypadku, wolną ręką automatycznie powędrowałem do niesfornego kosmyka, z czczą delikatnością zaszesując go za jej ucho.
Kobieta głośno zaczerpnęła wdechu i zadarła głowę, wpatrując się we mnie z szokiem. Ja sam gwałtownie cofnąłem dłoń, gdy tylko zorientowałem się, co też najlepszego wyprawiam!
   - Wybacz - wydusiłem, odsuwając się od niej na odległość jednego kroku - Dawne przyzwyczajenie.
 W odpowiedzi kobieta jedynie mocno zacisnęła drżące wargi i nerwowo splotła obie swoje dłonie. Odwróciła wzrok.
  Nieporadność w jej zachowaniu nie dawała mi spokoju, nakazując myśleć, że coś jest mocno nie w porządku.
Nim jednak zdołałem do końca upewnić się w tym uczuciu, do sypialni wkroczył Itachi w palcach trzymając buteleczkę z mlekiem.
   - Jakim cudem udało Ci się ją uspokoić..! - Zaniemówił, w tym momencie dostrzegając moją postać. Uśmiechnął się lekko - Sasuke. Miałem nadzieję, że twardo sypiasz. Jak widać, płonne marzenia.
  - Ta. - mruknąłem, siłą woli powstrzymując ziewnięcie. - Nic się nie stało. Przeżyje.
  - Ale jutro wyruszasz na misję, jeśli się nie mylę. Możesz już iść się położyć. - odparł prostolinijnie - Postaram się uspokoić Naori na dłużej, by więcej ci nie przeszkadzała.  
Posłał mi pogodne spojrzenie i podszedł bliżej, podając Sakurze niewielką butelkę. Ta przyjęła ją, po chwili ostrożnie odbierając ode mnie również niemowlaka. Nie obyło się bez ponownego, przelotnego dotknięcia od którego niemal zrobiło mi się ciepło w środku.
  Usiłowałem złapać jej spojrzenie, ta jednak uparcie nie podnosiła wzroku.
Pod jej zachowaniem czaił się pewien rodzaj osobistej tragedii, nie mogłem jednak odgadnąć jego źródła.
  - Sakura, ty również się połóż - dodał pojednawczo Itachi
  - Nie trzeba. Nakarmie ją, uśpię i posiedzę chwilę przy kołysce.
  - Siedzisz przy niej już kilka godzin.
W odpowiedzi posłała mu jedynie lekki uśmiech. Ciemnowłosy pokiwał z dezaprobatą głową, ale nie powiedział już nic więcej. Podszedł do łóżka i usiadł na nim, z ociężeniem rozmasowując kark. Sakura ulokowała się zaraz obok niego.
 Wychodzenie z pomieszczeń kiedy ci prezentują się tak rodzinnie i szczęśliwie chyba wejdzie mi w nawyk. Nie zliczę w ilu krokach dostałem się do swojego pokoju. Przeszedłem przez próg i ciężko zamknąłem za sobą drzwi.

   Następnego dnia obudziłem się zdecydowanie zbyt wcześnie… Zmęczenie kolebotało się gdzieś na powierzchni mojego organizmu, a jednak nie mogłem już więcej zasnąć.
Pech chciał, że nigdy nie należałem do zbyt cierpliwych i wyrozumiałych osób, także w stosunku do samego siebie. Wstałem więc, ręką automatycznie przeczesując za długie włosy.
  W mieszkaniu panowała niczym niezmącona cisza.
 Widocznie mała Naori wystarczająco wypłakała się podczas nocy, by teraz większą część poranka spokojnie przespać w swojej kołysce. Ową myśl powitałem wyjątkowo optymistycznie, na palcach i ze wstrzymanym oddechem wychodząc na korytarz.
Miałem już dość tego ostrego, histerycznego dźwięku. Starczy, że brzmiał on po godzinie czwartej jeszcze kilka razy, finalnie milknąc dopiero około szóstej rano.
Stan ten utrzymywał się, bogu dzięki, aż do teraz a ja nie chciałem być pierwszą osobą, która naruszy tą idyllę i zapoczątkuje kolejne wybuchy niemowlęcej histerii.
 Przechodząc, nie mogłem oprzeć się pokusie sekretnego zerknięcia do ich sypialni. Drzwi i tak pozostawały otwarte, więc po prostu dyskretnie wcisnąłem tam głowę i wtedy… spotkałem się oko w oko z siedzącym na krześle Itachim. Miał skrzyżowane nogi w siadzie tureckim i nienaganną, poważną mimikę twarzy.
 W całkowitym milczeniu przeleciałem spojrzeniem w stronę łóżka, wyróżniając na nim dwie leżące postaci. Uniosłem brwii, poniewczasie orientując się, że siedząca przy oknie postać to nic innego jak zwykły klon cienia.
Prawdziwy Itachi spał na wznak tuż obok Sakury, która z kolei leżała przodem do niego, skulona i niewyobrażalnie drobna.
Niewyczuwalnie nawet dla mnie samego zacisnąłem szczękę i już miałem wycofywać się z pomieszczenia kiedy niespodziewanie dotarł do mnie dźwięk cichego, dźwięcznego... bełkotania? Mój wzrok z automatu powędrował do niewielkiej kołyski.
Zmrużyłem oczy, po czym pełen najgorszych obaw podszedłem bliżej mebelka. Zajrzałem do środka i oto ziścił się mój dzisiejszy koszmar.
  Dziecięce oczka spojrzały na mnie wyczekująco, zaś maleńkie usteczka w tej samej sekundzie wykrzywiły się na kształt podkówki i zadrżały, zwiastując….
  - O nie nie nie - wyszeptałem, następnie czym prędzej, bez konsultacji z rozsądkiem podrywając dziecko na ręce. - Cicho, nie rycz.
 Bezszelestnie stawiając kroki wyszedłem z sypialni, mając na uwadzę, że rodzice tego cholernego berbecia mogą obudzić się w każdej chwili. Posiadałem w sobie coś z wewnętrznej troski, bo naprawdę nie chciałem aby Ci, po tak ciężkiej nocy, musieli jeszcze zrywać się na nogi z samego rana.
  Nieprzychylnie, niemal wrogo zerknąłem w dół tylko upewniając się jak zadowolona z siebie jest to niezaprzeczalnie niemożliwe dziecko. Jak przed chwilą chciała buchnąć płaczem, tak teraz ciekawsko strzelała oczami.
   - Jedna krzywa mina i wrzucam Cię tam z powrotem - zagroziłem i ruszyłem w stronę kuchni, usiłując nie słyszeć głośnych pisków jakie te z siebie wydawała. Chyba z radości. Nie wiem.
Kurwa, nie znam się na dzieciach.
W każdym razie na pewno nie chciała znów beczeć.
Wszedłem do pomieszczenia, nieporęcznie, bo mając do dyspozycji tylko jedną rękę zapalając światło i nastawiając wodę w czajniku.
Nie, żebym miał ochotę na kawę… Najchętniej, to napiłbym się łyka alkoholu, nie mniej jednak w tym domu nie było już ani kropelki trunku. Po prostu pomyślałem, że skoro mam tu już tego gamonia to go chociaż nakarmię.
 Wziąłem to na logikę, bo jeśli mnie pamięć nie myli tym właśnie zamyka się usta dzieciom które nie śpią. A ja akurat teraz wolałbym, żeby ta spała.
  Naori tymczasem zamrugała i wyciągnęła przed siebie rączkę. Gdybym w porę nie podniósł akurat pochylonej głowy, zapewne złapałaby mnie za włosy.
  - Nie waż się! - Zerknąłem na nią gniewnie i zmrużyłem powieki, poniewczasie orientując się, że moje groźne miny nie robią na niej żadnego wrażenia.
A cholera szkoda. Bo takiego repertuaru jak teraz, nie pokazywałem opinii publicznej już od dawna.
  Niezgrabnie odmierzając sypany proszek, udało mi się skomponować tą przedziwną, jakże obcą mi mieszankę mleka. Dwa razy rozlewając płyn po blacie, nalałem go do niewielkiej buteleczki, dłuższą chwilę siłując się z zamocowaniem smoczka.
Cóż za utrapienie!
 Sytuacja była tym gorsza, że gdy Naori zobaczyła już z czym tak wytrwale walczę, zagrymasiła się i skrzywiła na krótko, wydając z siebie nawet cichy szloch. Preludium do czegoś ostrzejszego, jak zakładałem.  
  Poprawne zamocowanie zajęło mi jeszcze krótki moment. Gdy w końcu podniosłem pojemniczek, dziewczynka aż się zatrzęsła, naraz otwierając usta i wymachując zarówno nogami jak i rękami. Gdyby była w stanie podnosić głowę i całą resztę ciała, to pewnie wyrwałaby mi tą butlę z łap siłą. I jeszcze trzepnęła nią po głowie.    
 Westchnąłem głośno i wsadziłem gumowego smoczka do tej rozdartej jadaczki, tak jak korkuje się butelki.
Dziecko zaskoczyło automatycznie i zaczęło pić tak łapczywie, jakby Itachi z Sakurą nie karmili jej co najmniej przez kilka dni.
  - Tylko się kurwa nie zakrztuś - zastrzegłem z góry i zacząłem wzrokiem przewertowywać szafki w poszukiwaniu sam nie wiedziałem czego. Na szczęście dziewczynka w jednej z moich rąk zajęła się tylko piciem, więc nie wykonywała ponadto żadnych niepożądanych ruchów. Ani technik.
Bogu dzięki.
  Usiłowałem zabić poczucie wewnętrznej nerwowości. Czułem się trochę niezręcznie i sztywno, bo nie do końca miałem pojęcie na jakim poziomie intelektualnym pozostaje to nieporadne, krótkie stworzenie.
Widzi na czarno-biało, czy w kolorze?
   Na domiar złego ciągle jakiś chujowy głosik w głowie ostrzegał, ze to małe machlojstwo może wpędzić mnie w najgorszego rodzaju genjustu. Rzuciła Tsukuyomi w pierwszym dniu życia, gdzie innym członkom klanu opanowanie tej umiejętności zajmowało niemal całe życie.
Ja naprawdę kurewsko nie lubiłem czuć się zaskoczonym. Dlatego też, wykrzesując z siebie tolerancję i ogólną zgodność z zaistniałą sytuacją, gdzieś kątem oka obserwowałem oczy i emocje tej małej, co wcale nie było takie proste.
Jej humor zmieniał się niczym w kalejdoskopie.
A więc generalnie każdego dnia żyjemy dewizą: Zło pierdolnie z nienacka.
  - Już, nażarłaś się? - mruknąłem, oczywiście nawet nie licząc na żadną odpowiedź. Niemowlę odkleiło od siebie powieki i spojrzało na mnie sennie. - No to do spania. Raz raz. Bez dyskusji, czy czegoś tam.
  Może nie powinienem był tego robić, lecz całkiem bezmyślnie zabrałem jej - pustą co prawda - butelkę. Odkleiłem małe rączki od plastikowego tworzywa i właśnie unosiłem je ponad jej głowę, celem najnaturalniejszego odłożenia kiedy nagle…
Najpierw dotarł do mnie jej gniewny pisk, a później… Cała powierzchnia butelki zawirowała chaotycznie, zniekształcając się. Działo się to bardzo szybko, nie nazbyt jednak bym w porę nie zdążył zabrać ręki. Oderwałem ją jak oparzony, mając druzgocącą świadomość, że chwila nieuwagi i pożegnałbym kilka ze swoich palców.
 Nim zdążyłem powiedzieć “O kurwa” butelki już nie było. Zniknęła na równi z portalem, który wciągnął ją chuj wie w jakie miejsce.
  Czerwone ślepka dziecka patrzyły na mnie z nieskrywaną otwartością. Miały przeszywający wyraz i ostry, wyrafinowany kształt.   
Wszystkie włosy zjeżyły mi się na głowie.
   Ostatnimi czasy przejawiałem bardzo dużo idiotycznych skłonności. Zupełnie jakbym sam usiłował się wykończyć, narażając na najróżniejsze niebezpieczeństwa i trudności.
 Tak było w momencie, w którym zgodziłem się by Sakura wraz z Itachim zamieszkała ze mną pod jednym dachem, mało tego -w sypialni położonej naprzeciwko.
 Tak było też i teraz. Bezmyślnie zapatrzyłem się w te czerwone, lśniące ślepia i jak skończony dureń pozwoliłem, by ich porażająca moc zaczęła wciągać mnie w genjutsu…
    - Naori?! Gdzie jest Naori?! Itachi, wstawaj! Zniknęła! - Po domu znienacka rozległ się głośny, kobiecy krzyk. W następnej sekundzie Sakura jak oszalała wparowała do pomieszczenia, rozglądając się spazmatycznie.
Tego dnia czuwał nade mną wyjątkowo opatrzny anioł stróż. Dziecko, w momencie nastania wrzawy oderwało ode mnie spojrzenie i przeniosło go w stronę progu, w miejsce, skąd dochodziły paniczne odgłosy.
 Naraz pokręciłem gwałtownie głową, wyrzucając ze swojej głowy wszystkie myśli, którymi nastrączyła mnie zapoczątkowana technika i spojrzałem ku Haruno nieco trzeźwiej. Oczywiście jako dumny i szanujący się shinobi, nie wspomniałem nawet słówkiem o zaistniałej komplikacji, w zamian jedynie nieznacznie unosząc dziecko na swoich rękach.
  - Jest tutaj. Ze mną.
Niemowlak na widok matki zaskrzeczał radośnie , a ja ponownie,w  swej durnocie nie przemyślałem, z czym może się to wiązać. Sharingan zalśnił, napędzany ekscytacją malca i nim się spostrzegłem i do końca ogarnąłem w sytuacji...
  - Sakura, uważaj! - Wykrzyczał niespodziewanie nowy głos. W sekundę później ciało Sakury zostało z mocą odepchnięte w bok a na jej miejsce wstąpił nikt inny jak Itachi. To on skonfrontował się z potęgą wzroku Naori, w tej samej chwili bezwładnie opadając na ziemię. Głuchy łoskot towarzyszący tępemu uderzeniu o panele i chwilowa cisza sprawiły, że niemowlę nie czekając długo rozpłakało się gorliwie.
Wymieniłem z Sakurą zdezorientowane spojrzenia, po czym w zgodności ruchów ruszyliśmy biegiem ku Itachiemu.
 Różowowłosa opadła na kolana tuż obok postaci mężczyzny i nachyliła się nad nim, w sekundę później zamierając w bezruchu.
Koszula na klatce piersiowej mężczyzny stopniowo zabarwiała się na szkarłatny kolor. Haruno zręcznym ruchem podwinęła materiał do góry.
Przeciągły krzyk zgrozy wydaliśmy również chyba w tym samym momencie.
 Krew lała się obficie, wypływając z wielu podłużnych ran które nagle pojawiły się na klatce piersiowej mojego brata. Co gorsza, ich ilość w niewyjaśniony sposób stawała się coraz większa, rozcinając jego skórę wprost na naszych oczach.
 W natłoku wydarzeń nie zwracaliśmy nawet uwagi na rozdzierające krzyki Naori, których wydźwięk wypełniał niemal cały dom.
  - Co się dzieje.. ! - wyszeptała Sakura, mimo własnej, fizycznej niedyspozycji usiłując zaleczyć chociaż część wyłaniających się nieustannie obrażeń.
  - To część Jej genjutsu - oznajmiłem, choć sam nie mogłem jeszcze w to uwierzyć. - Najwidoczniej wszystkie rany, których doznaje w tamtym świecie ujawniają się na jego prawdziwym ciele. To jest…
  - To jest.. przerażające! - dokończyła, nachylając się nad nieruchomą twarzą Itachiego. Panicznie ogarnęła z jego twarzy wszystkie opadłe nań włosy. - Dlaczego to tak długo trwa?! Czemu nie może się uwolnić?! Przecież jest jednym z Uchiha! Powinien móc to zrobić!     
 - Uspokój się. Nawet dla nas uwolnienie się z genjutsu innego członka klanu nie jest proste  - rzuciłem trzeźwo i zbliżyłem się ku niej, w jednym ruchu przekazując w jej ręce rozpłakaną dziewczynkę. Zielone oczy spojrzały na mnie błagalnie, z wolna napełniając się łzami - Od kiedy jesteś taka histeryczna? Siadaj, Sakura i zajmij się dzieckiem. Ja postaram się go wybudzić.
Kobieta impulsywnie pokiwała głową i naraz odsunęła się, ciężko siadając tym samym na podłodze. Jedną ręką usiłowała ukoić Naori, kołysząc nią a drugą przybliżyła do ust, już po chwili maniakalnie obgryzając sobie paznokcie.
  Tymczasem ja rozchyliłem palcami powiekę Itachiego i aktywując sharingana, usiłowałem dostać się ponad granicę jego umysłu. Tam, gdzie się teraz znajdował.
  Po kilku minutach chłopak niemrawo, z głośnym sapnięciem uniósł powieki.
   - Jak to miło.. - wystękał, ociężale podnosząc się do pozycji siedzącej - … tak sobie pocierpieć z samego rana.
  - Co się tam stało? - szepnęła Sakura, z ledwością poruszając o wiele bledszymi ustami niż zwykle
  - Nie wiem skąd taki maluch ma pojęcie, do czego służy broń ale było jej mnóstwo. Cała masa ostrzy latająca chaotycznie dookoła mnie. Na samą myśl wszystko mnie boli.
Z westchnieniem przeczesałem ręką włosy
  - Zdziwiłbym się, gdyby Cię nie bolało.
  - O czym ty mówisz?
Sakura poruszyła się, zwracając na siebie uwagę. Naori w jej ramionach przestała już, bogu dzięki, płakać i teraz po prostu patrzyła w górę, na twarz rodzicielki.
  - Wszystkie rany których doświadczyłeś w genjutsu uwidoczniły się na Twoim ciele. Spójrz - Kobieta wskazała palcem na jego klatkę piersiową. Itachi na ten widok aż wytrzeszczył oczy. - Postaram się zaraz je wyleczyć, tylko nie poruszaj się zbyt gwałtownie, dobrze?
  - Czyli dodajemy zdolność masakrowania do kolejnych mrocznych umiejętności tego Niezwykłego Dziecka? - mruknąłem, spoglądając na niemowlę z podejrzliwością - Kiedy postaramy się zrobić z tym porządek, żeby nas przypadkiem za jakiś czas nie wymordowała w biały dzień jednym swoim spojrzeniem?
  - Czy to niedobór snu wyzwolił w tobie takie pokłady cynizmu, Sasuke?
Posłałem Itachiemu przelotne choć ostrzegawcze spojrzenie i ciężko dźwignąłem się na równe nogi.
Równocześnie Sakura już od dłuższej chwili jedną ręką, sumiennie reperowała poharatane ciało mojego brata, wpatrując się w niego z taką troską i zmartwieniem, jakby jego życie balansowało co najmniej na krawędzi śmierci.
Nie mogłem dłużej na to patrzeć.
  - W porządku, ptaszyno. - uspokajał ją z rozbawieniem, przykrywając dłonią jej dłoń - Nic mi nie jest.
  - Ale mogło być, przeze mnie. Bo znowu się naraziłam.
  - Przestań wygadywać takie głupoty i pomóż mi wstać. Twoje uleczenie zrobiło wystarczająco dużo, dziękuje, ale trochę tu twardo.
 Nie mówiąc już nic więcej, oboje po prostu podnieśli się z podłogi. Dziewczyna zrobiła to o wiele prężniej więc Itachi skorzystał z wyciągniętej ku niemu, pomocnej dłoni i ujął ją czule, ku mojej niezrozumiałej irytacji nie puszczając jej, gdy już stanął pewnie na panelach.
  W milczeniu splótł palce z palcami Haruno, a ta jedynie uśmiechnęła się leciutko. Żaden z nich w ogóle nie dostrzegał mojej obecności.
   - Wychodzę - rzuciłem sucho i nie obracając się za siebie, szybkim krokiem opuściłem ten przeklęty dom.
   Nie wróciłem na noc, z resztą, po co miałbym to robić. Byłem dorosły oraz, co najlepsze, wolny i niezależny. A ten stan rzeczy upoważniał, bym nie musiał nikomu, z niczego się tłumaczyć.
I wcale też nie zamierzałem tego robić. Chyba, że po swoim trupie…!
Wojowniczo nastawiony przeszedłem dnia następnego przez próg swojego domu, już na wejściu napotykając na osobliwą, swoistą niezgodność.
Z wnętrza posiadłości wydobywały się podniesione głosy. Zmarszczyłem brwii, automatycznie zamykając za sobą drzwi dziesięciokrotnie razy ciszej, aniżeli je przed momentem otworzyłem.
  - Nie możesz Itachi, po prostu nie możesz tego zrobić! - rozległo się zewsząd. Wypowiedź dopełniały skrajne emocje.  
Awantura w środku trwała, a więc nikt nie odnotował mojego przybycia, pomyślałem roztropnie po czym dosłownie na palcach, wiedziony przeczuciem i intuicją zbliżyłem się do miejsca, skąd wypływały podejrzane dźwięki. Stanąłem przed wejściem do kuchni, zerkając do środka przez lekko uchylone drzwi. Zminimalizowałem oddech, gdyż wydawał mi się on głośniejszy niż powinien i zastygłem w bezruchu, obserwując.
Sakura stała przed stołem obie ręce twardo położywszy na blacie, Itachi zaś biodrem opierał się o krawędź kuchennego aneksu, ciężko pocierając czoło ręką.
   - Nie będziemy ciągnąć tego w nieskończoność, Sakura, przecież dobrze o tym wiesz. Prędzej czy później musimy wyłożyć na stół wszystkie karty.
  - Później! Wolałabym, aby stało się to później! Nie teraz… Nie.. Ja nie jestem na to gotowa. Musisz mnie zrozumieć. Proszę Cię… Nie tak się przecież umawialiśmy!
  Ciemnowłosy poderwał się z miejsca i ruszył ku kobiecie, mocno łapiąc ją za ramiona i odwracając w swoją stronę. Nawet z tej odległości byłem w stanie zobaczyć, jak głęboko spojrzał jej w oczy
W obliczu tak bliskiego kontaktu Sakura nieco struchlała, jednocześnie mocno zagryzając dolną wargę.
   - Rozumiem cię, malutka. Ale równocześnie naprawdę nie chcę, aby spotkało cię coś złego, czy potrafisz to zaakceptować? Z nimi wszystkimi będzie mi łatwiej chronić Ciebie i Naori. Nie zapominaj, że zło nie śpi. Nigdy. Tylko z każdym dniem nabiera na sile.
Różowowłosa gwałtownie pokiwała głową. Gdyby tylko mogła, z pewnością odsunęłaby się o kilka kroków, stalowy uścisk chłopaka trzymał jednak mocno, nie pozwalając się wydostać.
  Jej spłoszone spojrzenie dosięgnęło drzwi a ja mimowolnie wstrzymałem powietrze, odchylając się bylebytylko mnie nie dostrzegła.
   - Wcale nie o to chodzi, nie próbuj mnie oszukać! - cisnęła po chwili, a ja mogłem w spokoju nabrać wdechu.
   - Między innymi o to. Ale tak, masz rację, jest też inna sprawa która spędza mi sen z powiek. Nie spodziewałem się takiego obrotu sytuacji i dziś, patrząc na to co się dzieje stwierdzam, że nie chcę już więcej niedomówień! Całe moje życie było jednym wielkim kłamstwem, przecież dobrze o tym wiesz. Nie jestem w stanie normalnie patrzeć na Sasuke i jednocześnie wiedzieć, że….
   - Błagam Cię, daj mi czas. Jeszcze trochę! - wtrąciła, rozpaczliwie uczepiając się jego ramion dłońmi. - Wiem, że proszę cię o tak wiele… ale.. ja...
Itachi odetchnął cicho i delikatnym gestem, powoli przysunął do siebie ciało dziewczyny. Objął jej szczupłe plecy rękami, tym samym wtulając ją w swoją obszerną klatkę piersiową.
   - Nie proszę Cię Sakura, abyś się z tym pogodziła. To byłoby zbyt okrutne z mojej strony.  - szepnął w jej włosy, robiąc to jednak na tyle głośno, że byłem w stanie to usłyszeć. Para kołysała się miarowo - Chcę jedynie, byś pozwoliła i mi i sobie na uwolnienie się od tego okrutnego brzemienia. Zaufaj mi i pamiętaj, że czas nie działa na Naszą korzyść, ptaszyno.
   - To… To jest takie..  - rzuciła płaczliwie, mocno zaciskając dłonie na jego koszuli - To jest….
Sakura rozpłakała się gorliwie, ściśle przyciskając twarz do torsu mojego brata. Jej ramionami targnął gwałtowny szloch.
   - Ciii… Ja wiem… Ja wszystko wiem.. No już. Spokojnie. Ze mną jesteś bezpieczna. - Przytknął usta do skóry na skroni kobiety, trzymając je tak przez jakiś czas - Zawsze. - dodał szeptem



Aut: Oto i jest kolejny rozdział!
Betowałąm go w pocie czoła i mam nadzieję, że nie nazostawiałam zbyt dużo błędów. Jeśli tak, będziecie musieli mi wybaczyć i ewentualnie mocno skopać mentalnie w komentarzach :D
Nie wiem, co jeszcze mogę Wam napisać poza tym, że mam nadzieję iż część 38 przypadła Wam do gustu! :) :)
  Zapowiadam jednocześnie, że do zakończenia bloga pozostało Nam 3 albo 4 rozdziały.
  Cieszę się, że jesteście ze mną i mam nadzieję, że pozostaniecie do samego końca (Jak zrąbany by się wam nie wydał, haha xd )

Kooocham Was ♥
Temira 





 

    

18 komentarzy:

  1. Kiedy zobaczyłam tytuł rozdziału, byłam pewna, że nawiązuje on do Sakury i określenie to zostało użyte w momencie wyjaśniania Sasuke całej tej sytuacji. Oooo jak bardzo się zdziwiłam... znowu XD Ale przy Tobie to przecież normalne i nie powinnam być wcale zaskoczona.
    Co do imienia dziecka - szczerze mówiąc, gdybym była Sakurą to też bym chciała nazwać małą Mikoto XD Już pomijam fakt, że to imię mi się ogólnie podoba, ale ze względu na troskę obu kobiet noszących to imię, a także to, że lubię mamę Sasuke i Itachiego. W sumie dobrze, że nie nazwałaś jej Sarada, bo tworzysz tutaj nową postać, masz pole do popisu w kreowaniu dzieciątka i w ogóle nie ma ona nic wspólnego z dzieckiem z mangi.
    Strasznie podobała mi się scenka, gdzie Naruto kołysał małą Naori do snu. Chyba ktoś tutaj powoli zaczyna przygotowywać się do roli ojca? :D W sumie fajnie by było, haha. Ale tak jak poprzednio - doceniam trud blondyna i jestem mu bardzo wdzięczna, że troszczy się o Sasuke. Nadal apeluje o wspaniałą nagrodę dla tego bohatera.
    "Do tej pory tylko łudziłem się, że wszystko to, cała ta sytuacja może okazać się fałszem, jedynie grą pozorów.
    Gdzieś tam ciągle miałem nadzieję, że Sakura jeszcze do mnie wróci. I wszystko będzie jak wcześniej..." - ten cytat to idealne opisanie moich myśli! Serio cały czas gdzieś tam w środku mnie pali się płomyk nadziei, że jednak Naori to dziecko Sasuke i oni znowu będą ze sobą! W momencie, kiedy Sasuke nie pije to naprawdę bardzo go lubię i jest mi go szkoda. Dlatego liczę, że i on w końcu będzie szczęśliwy. Nie mam nic do Itachiego - a wręcz przeciwnie - bardzo go lubię, ale jednak no, moje serce tutaj zabiło dla SasuSaku XD Nawet w momentach, w których Sasuke opiekował się małą, z tyłu głowy słyszałam taki cichy głosik "ona jest taka spokojna, bo wie, że ojciec trzyma ją w rękach". No, ale jeżeli prawda jest inna to nie pozostaje mi nic innego jak tylko pogodzenie się z nią, bo w żadnym wypadku nie mam zamiaru stąd odchodzić i przestać czytać.
    Ogólnie cały ten moment, w którym Sasuke podjął się opieki nad Naori był wspaniały. Omal nie popłakałam się ze śmiechu. W sumie to zdziwiłabym się, gdyby nagle traktował ją z czułością i odzywałby się do niej z pełną kulturą. Czuje jednak, że oni oboje się dogadają jak tylko dziecko podrośnie. To będzie wspaniały duet!
    Sakura i Itachi jako para to nadal dla mnie trochę obce pojęcie tutaj. Ogólnie nawet lubię paring ItaSaku, ale tutaj chyba jestem jak Sasuke i nie dociera do mnie to wszystko XD Te wszystkie momenty czułości jaką sobie okazują mają dla mnie jakąś iskrę fałszu. Moim zdaniem nie powinni się tak z tym obnosić przy Sasuke, ale po pierwsze może to jest zabieg specjalny, aby przekonać Sasuke do wciskanego mu kitu, albo po prostu Sakura po tym co przeszła potrzebuje tego bez względu na okoliczności.
    Moment, w którym wszyscy razem zasiedli do stołu i jedli obiad jak rodzina to cudo. Od dawna już pisałam, że marzy mi się taki rozwój wydarzeń i po części moje marzenie się spełnia <3
    Co do samego dziecka to... sama nie wiem co powiedzieć XD Boję się, że podczas czytania to i mnie złapie w genjutsu, lol. Ale szczerze się zastanawiam o co chodzi, bo to jest jakiś odlot. Ledwo się urodziła, a już by mogła wszystkich wymordować, wspaniale.
    W ostatniej scenie podczas awantury Sakury z Itachim, byłam pewna, że padnie jakieś szokujące wyznanie. Aż się naspinałam z niecierpliwości i wstrzymałam oddech! Ale nic takiego w sumie nie padło (tak, liczyłam na coś w stylu "musimy powiedzieć Sasuke, że to jego dziecko"), co nie zmienia faktu, że nadal nic nie wiem i nie mogę doczekać się momentu, w którym wszystko rozwiejesz. Z drugiej strony... JAK TO 3 CZY 4 ROZDZIAŁY ZOSTAŁY DO KOŃCA? Jak jestem w stanie zaakceptować fakt, że Itachi jest ojcem tak tego już nie mogę :( Co będzie potem? Tak sobie znikniesz? Nie zgadzam się :<
    Dobra, może zakończę już na tym swój monolog, chociaż mam ochotę pisać i pisać, bo mam wrażenie, że nie o wszystkim się wypowiedziałam XD
    Trzymaj się cieplutko i miej zapas weny,
    pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż nie wiem, od czego zacząć haha.
      Obawiam się, że wszystko co powiem może zostać użyte przeciwko mnie! xD Jesteśmy już na tym etapie opowiadania, że niestety każdy najmniejszy fakcik jest dla mnie na wage złota.
      Toteż aż boję się tutaj strzelać tymi zdaniami! xD
      No a awantura Sakury i Itachiego, oraz to boskie zakończenie zdania to zabieg, rzecz jasna, celowy.
      Uwielbiam Was wkurwiać! xD
      Nie mówie już nic! Nic a nic! Bo się wygadam!

      PS. Kocham te Twoje komentarze. Mogłabym je czytać bez końca! ♥♥♥♥

      Usuń
  2. Genialny rozdział!
    Mam nadzieje że będzie tak ja dawniej z Sasuke i Sakurą.Licze, że szybko dowiemy się co właściwie działo się z Itachim i Sakurą przez ten czas oraz co ukrywają przed Sasuke.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! ❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może będzie, może nie będzie... cóż ♥♥

      Usuń
  3. To jest już pewne! Sakura ciągnie śpiewkę o niekochaniu Sasuke, tą która była jej wyjaśnieniem w liście do niego, gdy szła się wiązać z Taizo, żeby uniknąć wojny - więc to nieprawda. Itaś nie jest jej ukochanym, na bank. Jest jej super duper wyjebistym przyjacielem i ma wobec niej życiowy dług (za życie) i dlatego oszukuje Sasuke, udaje na jej prośbę, że są razem i że jest ojcem dziecka. Co do ojcostwa opcje są dwie: albo to Sasuke, a ciąża trwała 2 miechy dłużej bo to super-dziecko, albo (na co wskazują te "przejścia Sakury" i depresja) to sprawka Madary! To moja brand new teoria!

    OdpowiedzUsuń
  4. Skasowalo mi calego komentarza😢

    Rozdzial 💖

    Mam teorię 💖

    Kom sie pojawi jak sie wyspie 😂📝

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że był to bardzo budujący komentarz!♥
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Oo Pani Temiro, pozamiatała Pani! Jak zawsze rozdział klasa.
    Itachi, Sakura - powiedzcie w końcu biednemu Saskowi, że to on jest ojcem małej :o bo innej opcji nie widzę :D I wytłumaczcie się, co wy knujecie!
    Naruto bardzo mnie ujmuje w Twoim opowiadaniu, jest taki pocieszny <3
    Ale jak to 3,4 rozdziały do końca?! Jak to tak? Ja chce co najmniej 30-40 :D
    Nie każ nam długo czekać na następny ;)
    Pozdrawiaaam i weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuuujeeeeee za miłe słówka. Uwielbiam je ♥♥ (Hehe, próżniara, hehe xD)

      Niebawem wszystko się okaże!

      Usuń
  6. Cnotka z piekła rodem - no myślałam, że padnę xD A tak w ogóle, to mam zażalenie, znów żadnej wiadomości o rozdziale, to nie do przyjęcia!

    Bardzo dobry rozdział, czapki z głów! Zachowanie Sakury bardzo mi się podoba. Co prawda jest wystraszona i płocha, delikatna jak pąk kwiatu, ale to idealnie pokazuje jej przemianę. Widać, że przeszła bardzo wiele podczas tego roku i normalnie wszystko we mnie płonie, że nie mogę w tej właśnie chwili, właśnie teraz poznać jej sekretu. Widzę, że nadal czuje coś do Sasuke, ale jej strach jest zbyt duży i pozwala Itachiemiu tak od razu wyjawić ich sekretu. Nie potrafię uwierzyć w jej zapewnienia, jaką miłością to pała do starszego z braci. Mam cichą satysfakcje z cierpienia Sasuke, mając w pamięci jak przedmiotowo i podle traktował Sakurę w początkowych rozdziałach. Zasłużyłeś sobie bucu. Dziecko jest niesamowite, a moc genialna. Z zapartym tchem czytałam o kolejnych mocach, które właśnie uaktywniła. Tylko tak bardzo niepokoi mnie, że te ataki są skierowane w Sakurę. Wydaję mi się, że kocha to dziecko, chociaż nie było chyba dokładnego opisu jej odczuć. Tak bardzo chcę następny rozdział!

    Już tak niewiele dzieli nas od końca? Yada, nie chcę, czemu to się dzieję D: Mam szczerą nadzieję, że otworzysz coś nowego lub powrócisz do tego porzuconego bloga. A tak ogólnie, to jakie to uczucie, kiedy już niemal widzisz finisz? Historia jest z Tobą prawie dwa i pół roku? Pewnie radość i satysfakcja, ale jednocześnie małe ukucie żalu, prawda? Przynajmniej ja bym się tak czuła.

    Kochanie, zareklamuję się w tym komentarzu. Pod nową notatką u mnie jest także informacja, którą chciałabym, żeby przeczytały czym prędzej wszystkie czytelniczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraaaaaszaaaaam, że tak późno odpisuje! :<<<
      Dopiero co wróciłam do Polski, za mną kilka szalonych dni. Nie potrafię się ogarnąć. Nie mniej jednak ciągle myślałam o tym, że muszę, po prostu muszę tutaj poodpisywać!
      A więc jestem. Z tygodniową obsuwą.
      Shame on me. :<

      Dzięęęęęękuje ogromnie za te wszystkie miłe słowa!
      Postaram się nie przeolbrzymić kreacji postaci, co może być swoistym wyzwaniem. Bardzo nie lubię nad sobą panować xD

      Cóż, myślę że tak. Powoli zaczynam kombinować jak przeprowadzić Epilog.
      Uczucia mam mieszane.
      To znaczy, zależne od dnia. Raz chcę już skończyć rozdział z blogowaniem, na krótko odetchnąć od pisania i ciągłego myślenia o dalszym toku wydarzeń. Z drugiej jednak strony ten twór był i jest ze mną już od niemal 2 lat. Na pewno będzie mi brakować bucowatego Sasuke i wojowniczej Sakury.
      Nie mniej jednak ciągnięcie tego dalej byłoby sporą przesadą.
      Trudno mi o tym myśleć.
      Aczkolwiek ulgi nie czuję. Jeszcze nie teraz.
      Poczuję, jak stworzę ostatnią część w taki sposób, w jaki sobie wymarzyłam :) :)

      Ps. Już lecę do ciebie, skomentować! (W KOŃCU!)

      Usuń
  7. Fajny rozdział ^^
    Poleć jakieś blogi SasuSaku w następnej notce. Fajnie gdybyś dała jakieś aktywne w świecie shinobi ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo czytam tylko ciebie i troche zerknelam na te dwa itasaku co polecilas... ale to itasaku wiec no.... czuje niedosyt.

      pozdrowienia

      Usuń
    2. Jasne, postaram się coś zarzucić! :):)

      Usuń
  8. Heeej! Przepraszam, że tak późno, ale nareszcie jestem. XD

    Coraz mniej ogarniam twoje opowiadanie. Już kilka rozdziałów temu co chwilę myślałam sobie "WTF", a teraz to już nawet nie przestaję tak myśleć. XD I żeby nie było, nie krytykuję tego, ba, ja nawet to uwielbiam, bo nie lubię takich w 100% przewidywalnych opowiadań, kiedy od razu na samym początku wiadomo, co stanie się na koniec, kto umrze, z kim główna bohaterka będzie itd. Dlatego przeżywanie przeze mnie szoku przez praktycznie cały rozdział jest dla ciebie ogromnym komplementem, kochana. :D

    Uwielbiam to, w jaki sposób Sasuke wpisał się w rolę stryja (btw, ja nadal nie wierzę, że to nie jego dziecko, już cię raz przyłapałam na kłamstwie, okrutna i niedobra ty) i chce pomóc Itachiemu i Sakurze. Jak wziął małą Naori (T_T myślałam, że to będzie Mikoto T_T), by ją nakarmić, to praktycznie odleciałam. I bawią mnie strasznie te jego komentarze i to, jak zwraca się do Naori. Prawie się przy tym popłakałam ze śmiechu. ^^

    Co to za rozmowa między Itachim i Sakurą?!
    Jaka umowa? Jakie karty na stół? Jakie zło? Jakie kłamstwa? "Nie jestem w stanie normalnie patrzeć na Sasuke i jednocześnie wiedzieć, że" Że co? Coooo? Temira, ty wredna kobieto! Tak się nie robi. :C

    Powtórzę to, co ostatnio: Niczego nie rozumiem.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisałaś, że coraz mniej to ogarniasz to przeraziłam się. Serio XD
      I teraz mam w głowie takie: OMG.PRZESADZIŁAM.OMG.PRZESADZIŁAM. OMGOMG XD
      Bo najgorsze jest to, że już nie mam tego jak odkręcić! Przepadło!
      Nosz do cholery xD
      Teraz będę musiałą szybciutko wrzucić następny rozdział, a żeby znowu conieco wam rozjaśnić!
      I tutaj ZONG.
      Albowiem w następnym rozdziale ponownie nie wyjaśni się nic XD
      Mój boże, co ja stworzyłam.
      To opowiadanie to rak xD
      Zaczynam podziwiać was za to, że wciąż ze mną jesteście...
      ♥♥

      Usuń
  9. Napisałabym coś, ale nie wiem co. Tak jak mówiłam - mam mindfuck i to ostry. Napiszę coś więcej pod ostatnim postem, bo na razie czekam na wyjaśnienia.

    Btw znów oplułam monitor: "Zło pierdolnie znienacka" i "Tylko się kurwa nie zakrztuś". Złoto XD

    OdpowiedzUsuń