niedziela, 9 grudnia 2018

40. Prawdziwe ślepia bestii


 Herbata parowała intensywnie znad po brzegi napełnionych kubków, powoli nasączając całe pomieszczenie ziołowym aromatem. W kuchni panowała cisza.
  Zagłuszył ją pobieżnie cichy brzdęk odstawionego na stół naczynia.
To Naruto, wziąwszy potężnego łyka prawie-wrzątku, postanowił pozbyć się balastu, zajmującego ręce. Najpierw powietrze przeciął krótki trzask, potem jego przeciągłe westchnienie.
 Siedząca na krześle obok brązowowłosa, młoda dziewczyna uparcie wbijała wzrok w drewniany blat stołu. Grzała dłonie bijącym od szkła ciepłem, rozkoszując się i na poły zatracając w tym uczuciu. Wszystko, byleby nie czuć tego skrępowania które ogarnęło jej umysł i ciało, gdy nieproszenie wtargnęła do domu Sasuke oraz jego brata, robiąc tak haniebne, niegodne siebie widowisko.
 Mimo wszystko, czuła się odpowiedzialna za nerwową atmosferę która osaczyła mieszkańców, niczym gęsta mgła. Bo choć wszyscy, z wyjątkiem Sakury, znajdowali się teraz w kuchni, to jednak nikt nie ważył się odezwać.
Nie było z resztą o czym rozmawiać.
  Młodszy Uchiha wpatrywał się bez wyrazu w jakiś punkt przed sobą; Itachi za to bez opamiętania przeskakiwał wzrokiem to tu to tam, najwyraźniej oczekując jakichkolwiek wyjaśnień.
  - Nie chcę być niemiły, ale kim Pani właściwie jest? -  zapytał w końcu, wyzbyty złudzeń, że ktokolwiek raczy bezinteresownie rozwiać jego wątpliwości.
  Gdy tylko kobieta pojęła sens słów bruneta, poderwała się z miejsca i naraz, nieco niepewnie wystawiła w jego stronę dłoń, wieńczując gest słowami:
  - Ah, przepraszam i za to. Nazywam się Akemi Yarozo. Bardzo miło mi Pana w końcu poznać.
Starszy Uchiha z lekkim, acz nieodczuwalnym dla otoczenia otępieniem uścisnął jej rękę, naraz mamrocząc pod nosem swoje imię. Po wszystkim zmarszczył jednak brwii
  - Jak to, miło Ci mnie poznać? Zdajesz sobie sprawę, kim jestem i co niegdyś zrobiłem?
  - Tak. Nie ma osoby, która by tego nie wiedziała.
  - A jednak mimo to wyrażasz się o mnie z sympatią?
Spojrzał na nią tak, jak patrzy się na osobę wybitnie nierozumną, samemu nie kryjąc swojego zdziwienia. Jak żył, nie spotkał się z taką postawą, a fakt ten sam w sobie nakazywał mu zachować czujność.
   W odpowiedzi dziewczyna uśmiechnęła się z niespotykaną szczerością zamiarów.
  - Sasuke wiele mi o Tobie opowiadał. - Zerknęła pokrótce na młodszego z braci, napotykając na brak jakiejkolwiek reakcji. Nie zraziła się jednak, kontynuując wypowiedź - Uczynił to również sam Hokage kilka dni temu.
  - Dlaczego Kakashi-sensei opowiadał ci o Itachim? - zagadnął ciekawsko Naruto, wyciągając się na krześle
  - Zawodowo zajmuję się prowadzeniem Kronik Konohy - wyjaśniła cierpliwie, na powrót siadając  - Ostatnimi czasy zarząd wioski podjął jednomyślną decyzję o ujawnieniu prawdy dotyczącej Wielkiej Masakry Klanu Uchiha. Oznacza to, że moim zadaniem będzie opisanie rzeczywistego biegu wydarzeń tamtego dnia oraz oficjalne wyjawienie kto i dlaczego podjął decyzję o całkowitej eksterminacji rodziny.
  Itachi zaniemówił do tego stopnia, że nawet zdziwione spojrzenie które naraz przesłał mu Sasuke nie było w stanie wprowadzić go do normalnego stanu ducha.
   - Oznacza to, że mój brat zostanie zwolniony ze wszelkich oskarżeń? - orzekł po pewnej chwili młodszy Uchiha, trawiąc szok i powoli konfrontując się z konsekwencjami wyznania dziewczyny. Sasuke nie potrafił pojąć, czemu dowiaduje się o tym dopiero teraz - przez cały ten czas mając przecież Akemi pod ręką. To w jej mieszkanku zaszywał się, gdy nieraz sytuacja w posiadłości zaczynała go przerastać, dobijając nieco zbyt mocno.
  Aczkolwiek od nagłego powrotu Sakury wraz z Itachim, nie ośmielił się ani nie spróbował ani razu dotknąć ani w jakikolwiek sposób cieleśnie odreagować na osobie brunetki. Przychodził do niej, to prawda, ale wystarczała mu wtedy sama rozmowa, jej obecność - nic ponad to. Czasami bywało tak, że sam tego nie rozumiał.
  Teraz natomiast po raz pierwszy w życiu spojrzał na nią, jako na kogoś innego jak tylko jedną z wielu swoich kobiet. Okazało się bowiem, że dziewczyna nie jest jedynie posiadaczką całkiem ładnej figury  Była bystra, mądra i zajmowała się bardzo odpowiedzialnym, wymagającym wyższego wykształcenia zadaniem. W dodatku całkiem sprawnie poradziła sobie z kompromitującą sytuacją, nie bojąc się wziąć za nią pełną odpowiedzialność. I nawet jeśli bywała chwilami za bardzo impulsywna i nieco zbytecznie ckliwa, był w stanie jakoś to znieść.
   - Dokładnie tak, Sasuke-kun - potwierdziła z zadowoleniem, bardzo ostrożnie upijając łyk wciąż gorącej herbaty. - Podobno to sam Hokage wymusił na starszyźnie pozwolenie. A wtedy wezwał mnie do swojego gabinetu i oficjalnie wyjaśnił, jak to było naprawdę. Jak mówiłam, moim zadaniem będzie tylko zgrabne opisanie wszystkiego i wystosowanie oficjalnego pisma o zgodności wszelkich faktów. W tym celu będę musiała podejrzewam parokrotnie radzić się Itachiego-sama i mam nadzieję, że nie będzie to żadnym problemem.
  - Nie. Jasne, że nie - wydusił zaledwie, po chwili obracając się, chwytając za kubek i w paru łykach wyzerowując cały znajdujący się tam napój.
Sasuke zmarszczył brwi
  - Itachi, wszystko w porządku?
  - W najlepszym. Jestem po prostu zaskoczony, to wszystko. Wiedziałeś o tym wcześniej?
  - Prawdę mówiąc nie
Gdyby nie to, że chłopak zaczynał ją nawet lubić to pewnie spojrzałby ku Akemii z pogardą.
  - Musiałam się upewnić, że wszystko jest już postanowione. Nie chciałam robić zbędnych złudzeń. - wyjaśniła pogodnie
  - Rozsądna z Ciebie kobieta, Akemi - Itachi uniżenie skinął w jej stronę głową. Brunetka speszyła się, szybko odwracając wzrok
  - Wykonuję tylko polecenia Hokage
  - I skromna - dodał z uśmiechem
 Kilka chwil później Naruto strzelił oczami najpierw w lewo, potem a prawo, a później znów w lewo dogłębnie, niemal namacalnie nad czymś dumając. Sasuke pomyślał wtedy “Oho. Zaraz coś odjebie” i ledwie zdołał zakończyć to zdanie, Uzumaki przemówił:
  - Akemi, a więc łączy cię z Sasuke coś więcej? Jesteście razem? - palnął, równocześnie zdając się kompletnie nic sobie nie robić z zaskoczonych, nieco oburzonych spojrzeń które opadły na niego sekundę po owym, boskim wystąpieniu.
  Nie wiedząc dlaczego Itachi zdawał się być zniesmaczony tą ewentualnością, Akemi rozkojarzona, a sam Sasuke po prostu nieoczekiwanie wkurwiony - choć naturalnie był na to przygotowany.
  Młodszy Uchiha zmrużył oczy, usiłując bez słów przekazać blondynowi całą swoją obecną pogardę.
Nie cierpiał tego pytania. Wyzwalało w nim najgorsze, najpodlejsze, najohydniejsze z wszelkich możliwych odczuć…
   Żal.
A jego właśnie mężczyzna od jakiegoś czasu pragnął i poprzysiągł sobie unikać jak ognia. Swoje obecne rozgoryczenie zatuszował więc gniewem.  Pomogłoby, gdyby Naruto nie był osobą tak czystą i nieskalaną, wyzbytą uczuć podobnych do strachu czy wstydu.
  - Nie. - wysyczał groźnie Sasuke
  - Nie  - powiedziała równocześnie nieszczęsna Akemii, melodyjną tonacją nieco ocieplając nieprzyjemny wydźwięk głosu Uchihy.
W następnej sekundzie oboje spojrzeli na siebie, przy czym dziewczyna zaśmiała się cichutko, a ciemnowłosy po prostu zamrugał, jakby w skrajnym zaskoczeniu.
  - Tak tylko pytam, z ciekawości - wymamrotał blondyn, wzruszając ramionami - A tak z innej beczki. - wtrącił nagle, rozglądając się z typową dla siebie impulsywnością - Gdzie jest Sakura?
Starszy z braci chwilę po wypowiedzianym pytaniu - a jednocześnie zmienie tematu -  wyraźnie się rozluźnił i na powrót nonszalancko oparł o kuchenny blat. Przez krótką chwilę utrzymywał wzrok skupiony na zamkniętych drzwiach do jednej z sypialni, zza których dochodził właśnie cichy, nieco stłamszony odgłos. Brzmiał podobnie do cichutkiego, niemowlęcego płaczu.
  - Jest w swoim pokoju. - oznajmił spokojnie, mimo tego, że chwilowa refleksja ruszenia dziewczynie na pomoc nader jasno odbiła się na jego twarzy - Zdaje się, że Naori obudziła się jakiś czas temu. Chyba popłakuje.
  - Nic jej nie zrobi?
  - Sakura jest już o parę doświadczeń mądrzejsza. Myślę, że gdyby działo się cokolwiek niepokojącego dałaby nam znać.  
 Wtem jedyna kobieta przebywająca w pomieszczeniu poruszyła się, powoli wstając. Z ociąganiem zerknęła na ekran ściennego zegara. Westchnęła ciężko, chyląc głową kolejno przed każdym z mężczyzn
  - Dziękuję za gościnę, ale muszę już iść. Spóźnię się do pracy. Żegnam Panów i raz jeszcze przepraszam za kłopot
  - Dzięki za klucze - burknął gburowato Sasuke, najwyraźniej czując się w obowiązku pokracznego wyrażenia jej swojej wdzięczności. Dziewczyna bowiem nie tylko rzetelnie oddała jego zgubę, ale i jawnie przyczyni się do oczyszczenia Itachiego ze wszelkich oskarżeń. Nie mówiąc już o tym, że nie pchała się w żadną niepożądaną relację z nim, jak to zwykły czynić jego poprzednie kobiety.
Właściwie, to czarnowłosy nie był pewien, za co winien jej dziękować w pierwszej kolejności.
  - Nie ma sprawy - uśmiechnęła się serdecznie i raz jeszcze, uniżenie skłoniła głowę - Miło było mi poznać Ukrytego Bohatera Konohy oraz Ciebie, Naruto-sama. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy
  - Na pewno - zapewnił pokrótce Itachi, żegnając ją uniesieniem ręki.
  Gdy wyszła, zapadła cisza.
Niestety, na krótko.  
  - Dobrze, że jesteśmy już w swoim wąskim gronie ponieważ mam Wam coś do zaproponowania - odezwał się nieoczekiwanie Naruto, najwyraźniej korzystając z wyrwy w toczonej rozmowie. O dziwo, jego głos nie był już frywolny a postawa nie tak rozluźniona jak jeszcze przed momentem. Teraz mężczyzna był rzeczowy, bez żadnej z oznak uroczej głupkowatości którą się szczycił. Odchrząknął i splótł dłonie na blacie stołu - To znaczy nie do końca ja sam.
  - Tylko ja. - Na powrót poruszyły się jego usta, choć głos który z nich wypłynął bez wątpienia nie należał już do Naruto. Ton był ochrypły i twardy, pobrzmiewał potęgą a zarazem szorstką surowością.
Każdy z mężczyzn obecnych w pomieszczeniu rozpoznał ten dźwięk. Naraz Sasuke spojrzał na blondyna z podejrzliwością, Itachi zaś jedynie zmrużył powieki, spinając ramiona.  
  - Co też ty, Dziewięcioogoniasty możesz nam przedstawić? - rzekł, czując się dziwnie zaalarmowanym, żeby nie powiedzieć - zagrożonym.
 Do tej pory przecież Itachi jedynie chwytał i ekstrakcjował Byuu. Nie przywykł do rozmowy z nimi, podobnie jak nie wiedział, że one właściwie są w stanie wystosunkować jakąkolwiek formę komunikacji.
  Wyprostował się, obserwując jak przez błękitne tęczówki Naruto przebija się wściekło czerwona poświata z podłużnymi źrenicami przecinającymi oczy na wskroś.
 Prawdziwe ślepia bestii.
   - Uchiha Itachi. - warknął Kurama bez krzty sympatii - I Uchiha Sasuke. Kto by pomyślał, że dożyję dnia w którym będę próbował Wam w czymkolwiek pomóc. Jednakże, w ramach obopólnej korzyści proponuje wam rozwiązanie problemu, jakim jest nieokiełznana moc nowonarodzonego potomka Uchiha. Słuchajcie mnie więc uważnie, bo nie będę się powtarzał. - Przerwał, upewniając się, że żaden z braci nie ma zamiaru mu przeszkodzić, po czym kontynuował: - Będąc biernym obserwatorem rozwoju Nadzwyczajnego Dziecka, nabrałem należnego szacunku do potęgi którą ono dysponuje. Nie pragnę po raz drugi zostać zawładniętym przez moc Sharingana, a przeczuwam, że prędzej czy później zostałbym narażony na jego wpływ. Konsekwencji tego uczynku znać nie chcę, wolę raczej temu zapobiec. Dlatego też proponuje Wam, abyście rozważyli ewentualność uśpienia całej mocy w ciele dziecka, tak, jak przed laty zablokowano mnie i moją chakrę, abym nie przejął kontroli nad Naruto.
   - Potęgę uaktywnilibyśmy dopiero w momencie, w którym uznamy, że Naori jest dostatecznie silna by nad nią zapanować. - Sasuke zdumiał się, w głębi ducha uznając słowa Kuramy za wyjątkowo słuszne i rozważne. Tak. To było zdecydowanie rozwiązanie ich wszystkich, obecnych kłopotów.
Itachi nie wydawał się na tyle przekonany. Stał w milczeniu, uniesieniem brwi sygnalizując swój obecny sceptyzm.
  - To potężna, skomplikowana technika - rzekł z wolna - Poza tym nie znamy symboli pieczęci. Odeszły wraz ze śmiercią Kushiny oraz poniekąd samego Minato.
  - Co takiego? - Młodszy Uchiha zdziwił się do tego stopnia, że nawet nie zdołał tego ukryć. Bądź co bądź, jakiekolwiek jaśniejsze informacje dotyczące rodziców Naruto były mu najprościej w świecie obce, bo i nigdy nie odczuwał potrzeby interesowania się owym tematem.
  - Uzushiogekure znana także jako Kraj Wiru a wraz z nią Klan Uzumakich słynął z Fuinjutsu. Po zniszczeniu ich wioski, podejrzewam, nie ma już na świecie osoby która miałaby zaledwie niewielkie pojęcie o technikach tak trudnego pieczętowania. Wszystkie dokumenty są pilnie strzeżone, bądź też w ogóle ich nie ma. Zostały zniszczone.
  - Mylisz się, Geniuszu Klanu Uchiha - Świdrujące ślepia powędrowały do postaci starszego z mężczyzn, zatrzymując na nim wzrok na dłużej. Spojrzenie twarde, ostre, a poniekąd wyzywające, gniewne. - Jestem jeszcze ja. Przeklinałem bieg tej pieczęci przez kilkanaście długich lat. Znam symbole. Pamiętam je doskonale.
  - To wydaje się zbyt proste
  - Nie oczekuję niczego w zamian. I aby było jasne, robię to dla dobra swojej sprawy. Wasze problemy nic dla mnie nie znaczą.
  - Czy cokolwiek może pójść nie tak? - zapytał Sasuke, mając na uwadze nie tylko samą Naori, ale i postać jej matki, Sakury. Jak bardzo nie chciał się do tego przyznać, tak jasnym było, że wszystko co czynił ostatnimi czasy pozostawało wykonywane przez wzgląd na jej osobę.
  - Jeśli źle skomponujemy znaki pieczęci. Owszem - odparł Itachi, po raz kolejny zerkając na zamknięte drzwi sypialni Haruno. - Jeśli natomiast wykonamy wszystko poprawnie, technika ułatwi bardzo wiele rzeczy. Pozbędziemy się problemu ze starszyzną, oraz obawy o własne życie. Naori nie będzie celem nikogo, albowiem pozostanie tylko zwykłą, małą dziewczynką z rodziny Uchiha.
  - Sądzisz, że Sakura zgodzi się na coś podobnego?
  - Nie wiem, Sasuke. - Itachi westchnął ciężko i palcami rozmasował skroń, przymykając przy tym oczy. Myślał tak intensywnie, że niemal rozbolała go od tego głowa.
  - To tyle z mojej strony - mruknął Kurama, tonem zabarwionym przez szorstki pogłos pogardy, której nie mógł się oprzeć - ja przedstawiam jedynie swoją propozycję. Rozważcie ją mądrze bo z pewnością zdajecie sobie sprawę z wagi problemu. Jeśli nie zapanujecie nad potęgą tego dzieciaka, prędzej czy później wyrządzi ono komuś lub czemuś ogromną szkodę. Ten wasz cholerny sharingan ma piekielną moc i bez dodatkowych, wrodzonych umiejętności. Postąpcie rozważnie i nie bądźcie głupcami. Lepiej zaryzykować życie jednego bachora, niż zniszczenie całego świata.   
  - Potrzebujemy czasu na podjęcie decyzji - wtrącił racjonalnie Sasuke, zakładając ramiona na piersi.
  - Potrzebujemy go również do stworzenia pieczęci - odparła twardo bestia. Wściekłe ślepia powędrowały na powrót do Itachiego, zwężając się diabolicznie - A nie mamy go za wiele. Wróg nie śpi i zapewniam Cię Geniuszu Klanu, że jest bliżej, niż sądzisz.
  - Słucham? - Starszy Uchiha naraz wydał się na tyle skołowany, że aż raptownie wyprostował plecy i nerwowo poruszył się w miejscu.
Patrzył na Kurame. Kurama patrzył na niego.
 Ciszę rozegnał Sasuke
  - O czym ty gadasz, lisie?
  - O niczym, chłopaku, o niczym. Zastanawiajcie się, ale nie zwlekajcie niepotrzebnie. Gdy będę potrzebny, wiecie gdzie mnie znaleźć.
I zniknął, a wraz z nim zniknęłą też czerwona poświata oczu, na nowo ustępując miejsca nieskalanie błękitnym tęczówkom Uzumakiego. Naruto zamrugał, jakby odzyskując ostrość widzenia już po chwili spoglądając przytomnie na swoich towarzyszy.
  - No, i co wy na to? - powiedział, a jego wyzbyta agresji tonacja była zadziwiająco miłą odmianą. Zdecydowanie furia i gniew nie pasowały do oblicza Uzumakiego.
  - Muszę przyznać, że… nie spodziewałem się tego.
  - Ta, ja również - dodał Sasuke - Ale propozycja wydaje mi się naprawde dobra.
  - Niestety tak. Nie ma na świecie techniki odpowiedniejszej od tej, którą zaproponował nam Dziewięcioogoniasty.
  - Kurama - wtrącił natychmiast Naruto, dopełniając wypowiedź o szeroki uśmiech - Nazywa się Kurama.
  - Dobrze, niech będzie. Tak czy siak, nie znajdziemy innego sposobu a nawet jeśli, na pewno nie będzie on tak precyzyjny i skuteczny. Nawiasem mówiąc, nie mamy zbyt wielkiego wyboru.
 - Ale i tak wszystko zależy od Sakury, prawda? - Uzumaki widocznie musiał się upewnić, co spotkało się ze skrytą aprobatą Sasuke
 - I tak i nie - orzekł Itachi - Jeżeli się nie zgodzi nie podając żadnego konkretnego powodu, jestem gotów odebrać jej dziecko siłą. Za wszelką cenę musimy opanować moc Naori, Kurama miał rację. Jest jeszcze niemowlęciem, a jej umiejętności wzrosły już do mojego poziomu Sharingana gdy jeszcze mieszkałem w Konosze. To wszystko robi się zbyt niebezpieczne, sytuacja za poważna. Nie muszę zbyt wiele nad tym myśleć, by wiedzieć, że nie ma innego, lepszego sposobu.
  - Nawet, jeśli wiąże się to z ryzykiem?  
  - Niestety tak. A jak już mówiłem, nie mamy ani innej możliwości ani tym bardziej większej ilości czasu. To kwestia kilku tygodni nim Naori znów zaskoczy nas nową techniką, z której być może nie otrząśniemy się już tak łatwo. Jak histerycznie Sakura nie zareaguje na ten pomysł, nie mamy innego wyjścia jak tylko przystać na propozycje dziewięcioogoniastego. Zapieczętujemy całą moc w ciele Naori, pozostawiając ją nienaruszoną do chwili gdy sami zdecydujemy o jej aktywacji.
  - A więc tak czysto hipotetycznie, jeśli Sakura nie wyraziłaby na to zgody, czy faktycznie byłbyś w stanie aby…?
   - Robiłem już gorsze rzeczy, Naruto. Jeśli w grę wchodzi dobro wioski oraz jej mieszkańców, nie mówiąc już o nas, czy o samej Sakurze, nie mam żadnych skrupułów. Wątpisz?
 - Spokojnie, to nie będzie konieczne - powiedział nagle zupełnie obcy głos. Pochodził niewątpliwie od kobiety, co nakazało obecnym w kuchni shinobim zerknąć w kierunku korytarza. Na środku przejścia stała Sakura, cichutko i ostrożnie zamykając za sobą drzwi sypialni. - Słyszałam, o czym rozmawialiście.
  Miała zachrypnięte gardło i nieznacznie potargane włosy, mówiła cicho, ważąc każde słowo.
Równie ostrożnie postąpiła kilka kroków do przodu, po czym niepewnie zerkając na Sasuke i w tej samej sekundzie łapiąc jego spojrzenie, zatrzymała się.
  - Więc co zamierzasz zrobić? - odezwał się Itachi, ilustrując ją pobieżnie
  - Muszę się na to zgodzić, prawda?
 Nie powiedział nic, jedynie spoglądając na nią z mieszaniną smutku, współczucia i zarazem twardej nieugiętości  
- A więc znasz moją odpowiedź. - wyszeptała
 

   Jeszcze w ten sam dzień Itachi, Sasuke oraz Naruto wraz z nieodłączną jego częścią - samym Kuramą, zasiedli przy ławie na środku salonu, zagłębiając się w dyskusję.
 Sakura w tym czasie nieprzerwanie czuwała nad śpiącym dzieckiem, ukryta w czeluściach swojego niewielkiego pokoju. Odkąd na powrót zamieszkała w posiadłości, zaszywała się w nim na całe dnie, wychodząc tylko do łazienki lub ewentualnie na krótki spacer z córką. Lecz nawet wtedy, nigdy nie oddalała się znacząco od domu, zawsze pozostając wystarczająco blisko by móc było spostrzec ją z okna. Sasuke już pierwszego dnia ich pobytu zauważył, że Sakura usilnie stara się nie zniknąć z oczu Itachiego.
     Różowowłosa westchnęła cichutko i bezszelestnie pchnęła drzwi, na palcach wychodząc w głąb korytarza.
Naori niedługo obudzi się ze snu, a wtedy z całą pewnością jej maleńki brzuszek domagać się będzie jedzenia. Sakura, jak nietrudno się domyślić, nie miała pokarmu wobec czego zmuszona była karmić małą posiłkami przyrządzanymi od podstaw.
 Aczkolwiek funkcją tą szlachetnie zajmował się do tej pory Itachi
    Gdy jednak ściśle ważne posiedzenie mające na celu odtworzenie toku pieczęci przedłużało się, w chwili obecnej trwając już trzecią lub czwartą godzinę Haruno zmuszona była opuścić swój bezpieczny azyl i sporządzić mleko własnoręcznie.
Nie, żeby już tego wcześniej nie robiła. Wiele razy.
Po prostu dzisiaj czuła, że zadanie to może ją przerosnąć. Tak, jak przerósł ją trud znoszenia Tych spojrzeń, Tych ruchów i Tych myśli…
  Świadomość teraźniejszości uderzyła w nią o tyle mocniej, że wiele minut przyszło jej siedzieć w całkowitej samotności, mając za towarzysza jedynie małą, uśpioną kruszynę której główka powoli zaczynała otulać się ciemnymi kosmykami.
Sakura trwała wtedy pochylona przy kołysce, dłonią nostalgicznie, powoli gładząc miękką skórę na ciele swojego dziecka. Płakała bezgłośnie, tak, by żaden dźwięk nie zakłócił jej lekkiego niczym piórko snu.
A gdy przyszło jej zmierzyć się z demonami grasującymi poza sypialnią, podniosła głowę, otarła łzy i ruszyła przed siebie.
    Wchodząc do kuchni starała się nie wykonać żadnego dźwięku mogącego świadczyć o swojej nieproszonej obecności. Widziała, że grupa shinobich w dalszym ciągu skupiona jest wokół stołu, kreśląc coś zapamiętale na rozwiniętym zwoju. Głos Kuramy pobrzmiewał naprzemiennie z głosem Naruto; w pewnych momentach można było niemal pomyśleć, że owa dwójka w jakiś przedziwny sposób toczy ze sobą niegroźną, słowną rywalizację.
  Patrząc na to z boku, oczami osoby niewtajemniczonej w tajne przedsięwzięcie, Uzumaki dyskutował po prostu z samym sobą - usta mu się nie zamykały.   
  Myśli kobiety szybko odbiegły od postaci skłębionych na środku pokoju, naraz skupiając się na przyziemniejszych, bliższych jej rzeczach. Położyła pustą, dziecięcą butelkę na kuchennym stoliku, następnie prędko lokalizując wzrokiem pudełko z mlekiem w proszku. Stając na palcach, sięgnęła ręką wysoko w górę.  
Koszmarnym zbiegiem okoliczności znajdowało się ono na jednej z najwyższych półek.
  Opuszki palców zdołały jedynie musnąć plastikowe opakowanie, spychając je głębiej w tył.
Kobieta sapnęła ciężko i wytężyła siły, jeszcze przez chwilę bezowocnie usiłując pochwycić to, co tak skutecznie się od niej oddalała.
Opadła z powrotem na bose stopy i już miała obrócić się celem pochwycenia krzesła, kiedy nagle wszystkimi działającymi zmysłami odnotowała za sobą czyjąś obecność.
  Powoli, bardzo powoli opuściła trzymaną w górze dłoń, podczas gdy męska, umięśniona ręką bez słowa sięgnęła ponad jej głową, bez trudu pochwytując to, co dla niej było nieosiągalne.
 Mleko w proszku już po sekundzie znalazło się na blacie. Opuściła wzrok, przyglądając się przedmiotowi kompletnie bezrozumnie, tak, jakby nie rozumiała jakim cudem tak szybko znalazł się na dole.
  W rzeczywistości długotrwałym spojrzeniem usiłowała po prostu przeczekać moment nagłej bliskości drugiego z ciał, którego aura pobudziła do życia najskrytsze z jej pragnień.
Nie musiała patrzeć, by wiedzieć kto stoi za jej plecami.
   Mężczyzna odsunął się w końcu. Szum towarzyszący wykonywanym przez niego ruchom pomógł Sakurze odgadnąć, że właśnie nalewał wody do szklanki.
Nie odzywając się, postanowiła dokończyć to, co zaczęła. Zrobić to, po co tutaj przyszła i zniknąć za dębowymi drzwiami swojego obecnego, niewielkiego świata.
   W tym celu poruszyła się, chcąc pochwycić niemowlęcą buteleczkę stojącą na stole. W tym samym czasie chłopak postanowił odstawić szklankę na kuchenny blat.
  Odwrócili się w tym samym czasie, nagle znajdując bardzo blisko siebie.
Serce Sakury zabiło tak mocno, że niemal zabrakło jej tchu. Sasuke stał zaledwie parę niewielkich centymetrów od niej, zwrócony przodem i spoglądający na jej twarz oczami wyzbytymi niechęci.  
 Żadne z nich nie odsunęło się ani nie odepchnęło drugiej osoby.
Niewiele wystarczyło by ponownie zapłonęła między nimi ta iskra. Zaledwie mały okruszek dawnego przyciągania i żaru.
 W całkowitej zgodności a zarazem bez konsultacji z rozumem, mając za powiernika jedynie nieodpartą magię chwili Ona niepewnie, bardzo powoli zadarła podbródek ku górze, On zaś nieznacznie pochylił się, opuszczając głowę.
Niepewne, pełne wahania spojrzenia napotykały na siebie z każdym ruchem, przybliżającym do siebie ich twarze.
   Kobieta zwilżyła językiem zaschnięte wargi na sekundę przed tym, jak jego usta ostrożnie, z pełną czcią dotknęły jej ust. Sasuke całował niespiesznie i delikatnie, jakby przepełniony obawą, że każdy mocniejszy ruch rozbije tą kruchą istotę na setki maleńkich kawałeczków.
 Różowowłosa odwzajemniała pocałunki z pewną nieśmiałością.
Nogi miała jak z waty, dłonie trzęsły się, a głowa z każdym muśnięciem szumiała natarczywie, pozbywając ją zdolności trzeźwego myślenia.
  Wszystko w niej skupione było na tym jednym, jedynym mężczyźnie który właśnie objął ją ostrożnie i nieznacznie przysunął do siebie, naznaczając jej wargi łagodnymi a zarazem pełnymi tęsknoty pocałunkami.
 Trwali tak, napawając się swoją bliskością; wraz z pocałunkami wyrzucając z siebie cały żal, rozpacz, gniew. Dziewczyna zarzuciła ręce na jego umięśnione ramiona. On zacisnął palce na jej talii.
Żyli sobą. Dla siebie..
… do czasu, gdy posiadłości nie przeciął krótki, dziecięcy szloch.
 Naraz Sakura oderwała się od Sasuke, robiąc to na tyle impulsywnie, że plecami wpadła na piętrzącą się w rogu pomieszczenia lodówkę. Patrzyła na mężczyznę szeroko otwartymi z szoku oczami, myśląc, rejestrując, badając w myślach to, co zaszło a czego nie mogła powstrzymać.
On spoglądał również, choć w jego oczach czaił się jedynie smutek.
  - To się nie wydarzyło - wyszeptała, mimo tego że głos drżał jej równie mocno, jak napięte do granic możliwości nogi. Była rozdygotana i roztrzęsiona, całe napięcie uleciało z niej w przypływie sekundy gdy tylko w pełni uzmysłowiła sobie, co się wydarzyło. - Zapomnij, Sasuke. Musimy o tym zapomnieć.  
  Jednym szybkim ruchem chwyciła mleko w proszku, butelkę wody i dzieciącą buteleczkę, po czym odwróciła się, czym prędzej wracając do swojej sypialni.
  A jednak coś uległo zmianie.
Nie mogła temu zaprzeczyć.


Aut:
Nie mogę zaczynać wszystkich autorskich przypowieści od “Oto i jest część 40! TADAM!”, więc teraz po prostu powiem, że bardzo miło mi udostępnić Wam kolejny rozdział! Jednocześnie wyrażę swoje uznanie, albowiem napisanie tych bazgrołów zajęło mi zadziwiająco wiele czasu. Chyba zaczynam się wypalać. xD
  Jako że lubię sobie ponarzekać, stwierdzę pokrótce, że wszystko mi się podoba DO CZASU wjazdu Sakury do kuchni XD Ja nie wiem. Tak długo klepałam te farmazony, że teraz pisanie fragmentów SakuSasu jest dla mnie strasznie absorbujące. Nie umiem już! xD
  Milutko mi ogromnie, tak w ogóle, że mimo braku grubszej akcji wasz odzew pod rozdziałami jest tak duży! Uwielbiaaaaam się z wami komunikować. ♥
Jednocześnie chciałabym się was zapytać czy czegoś wam może brakuje? Czy cokolwiek zostało przezemnie pominięte, niedostatecznie opisane? Może nie rozumiecie któregoś z epizodów?
Piszcie śmiało, odpowiem na wszelkie rozterki (I nie będę spoilerować! >D)
   PS. NASTĘPNY ROZDZIAŁ CONIECO WAM ROZJAŚNI! (Prawda is coming!)
 Albo może jeszcze nie teraz…?

14 komentarzy:

  1. Piszesz na tyle genialnie, że dokładnie odczuwam z bohaterami każdą przeżytą emocję. Po prostu chłonę to opowiadanie całą sobą ❤️😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Siedzę po nocy, piszę projekt a tu nagle nowy rozdział.
    No i wpadłam i przeczytałam! I o mało zawału nie dostałam od tej akcji SasuSaku. Już zacieram ręce na kolejny rozdział i chociaż niewielką dozę wyjaśnień!

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę nie wymigiwać się od pisania projektów! ;) I nie dostawać żadnych zawałów! Mówią, że to niedobre dla zdrowia! :p

      Pozdrawiam cieplutko. ♥♥♥
      Temira

      Usuń
    2. Shhhh
      Prowadzącemu z kijem w d... i tak się nie dogodzi. A tak to przynajmniej człowiek się zrelaksuje na chwile, oczyści głowę ;) Mikrozawał tylko pomoże :D

      Usuń
  3. Ten no... Eee... Czego mi brakuje? SasuSaku. Nawet ta scena w kuchni to za mało. Czy nie rozumiem któregoś z epizodów? Ja już tutaj nie rozumiem niczego. Taka prawda. XD

    Polubiłam Akemi, ale zupełnie nie wiem, dlaczego. Wydaje się być ok i nawet powiedziała, że nie łączy jej nic z Sasuke. Mam nadzieję, że to prawda, bo Sasuke jest tylko Sakury. :)

    No i fajnie, że znalazł się sposób na uchronienie wszystkich przed tą małą, krwiożerczą bestią (czyt. Naori). Hyhyhy, jak Itachi powiedział, że prawdopodobnie nie ma na świecie osoby, która znałaby takie trudne techniki pieczętowania, to aż prychnęłam. ^^ Taaaa... u mnie w opowiadaniu jest taka postać. XD

    A scena w kuchni... Kobieto, czy ty masz pojęcie, jak blisko zawału byłam? No serio. Ja już nic nie ogarniam. Podejrzewam, że Sakura wcale z Itachim nie jest, a on ją chroni i no... Dobra, bo jak ja zacznę przedstawiać swoje teorie spiskowe, to zaraz się okaże, że wymyślam niestworzone rzeczy. ^^

    TAK! NASTĘPNY ROZDZIAŁ MA NAM COŚ WYJAŚNIĆ I NIE MA ŻE NIE! MY CHCEMY JUŻ, TEMIRO!
    Pozdrawiam ciepło i życzę weny. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toż to bardzo niedobrze, że wszystkiego tutaj nie rozumiesz! XD Jak możesz mówić o tym z takim optymizmem! xD
      Jestem w stanie wszystko ci wyjaśnić, powiedz tylko słowo >D >D

      O Akemii więcej już nie usłyszysz, także spokojna głowa! Usuwam ją, a co!

      Ejże, gdybym wplotła w moje opowiadanie Twoje postacie, pewnie jeszcze w ten sam dzień dostałabym pismo o naruszenie praw autorskich! xD Nie dzięki, absolutnie nie potrzebuje takich atrakcji! xD

      Pozdrawiam również! ♥

      Usuń
  4. Jeeeej jest i nowy rozdział <3
    Nie spodziewałam się, że to Kurama wymyśli jak okiełznać Naori :o ale miła niespodzianka.
    Nie podzielam Twoich obaw - scena w kuchni była wyśmienita - delikatna, ostrożna, ale również pełna niewypowiedzianych emocji <3 strasznie mi się podobało - niech już nadrobią ten stracony czas :)
    Czekam na następnyyyy, dużo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo długo zastanawiałam się, jak wybrnąć z koziego rogu w który sama się zapędziłam :< Kurama był moją ostatnią deską ratunku, poważnie! Inaczej chyba nigdy nie wyszłabym z tego epizodu z twarzą xd

      Dziekuje bardzo za miłe słówka! :) :)
      I oczywiście pozdrawiam!

      Usuń
  5. Ty mnie nawet nie denerwuj! Jakie a może jeszcze nie teraz! HA! Wiedziałam, że ona dalej coś do niego tente renten ^^ Moja teoria wydaje się tak bardzo tru, że aż nie mogę się nie zachwycać, że na to wpadłam *.* Naruto kłócący się sam z sobą (Kuramą) - hit, tak bardzo to widzę :D nie spodziewałam się aż takiej akcji SasuSaku, ale nie narzekam, absolutnie. A co do Akemi, mi tam osobiście coś by zaiskrzyło między nią a Itachim, skoro tak go podziwiała ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra, komentarz zbiorczy.
    No to na początek tak: JA PIERDOLĘ, KURWA.
    Mam bardzo dużo pytań. Mówisz, że następny rozdział coś rozjaśni, ale ja mam mindfuck od tego obrazka z białym pieskiem (tnz. od ostatniej notki na której skończyłam poprzednio).
    Przede wszystkim: Itachi został wpuszczony do Konohy i ludzie wiedzą, że tam przebywa. Do tego ma dziecko z Haruno. Nie sądzisz, że w praktyce skończyłoby się to samosądem? Ja rozumiem, że oni są potężni itd, ale chyba całej wiosce wkurwionych shinobi nie daliby rady. A powiedzmy sobie wprost - Itacz nadal jest odbierany jako zbrodniarz. Ta cała Akemi nadal nie ogarnęła tej kroniki, więc nikt nie wie, że jest niewinny. Ponadto starszyzna nie miała prawa zgodzić się na takie rozwiązanie (bez innych wyraźnych powodów, o których być może jeszcze nie wiem). Zrzuciło by to na nich całą odpowiedzialność i gniew ludności, która przecież pamięta co się wtedy odjebało. Także albo wtedy doszłoby do wojny domowej, albo oni musieliby ustąpić ze stanowiska. Poza tym nie dociera do mnie, że Itachi mógłby zrobić coś takiego swojemu bratu, któremu i tak wcześniej (nie ze swojej winy, ale) zniszczył życie.
    Poza tym robisz z Sakury kurwę, Bejbe XD
    Chociaż widzę przebłyski nadziei na ogarnięcie tej sytuacji, bo Itachi był zniesmaczony, kiedy Sasek przyprowadził do domu inną kobietę. Pozostaje mi mieć nadzieję, że w jakiś magiczny sposób okaże się, że Itach tylko udaje związek z Sakurą. TYLKO PO CHUJ? Bycie ojcem nie ochroniłoby go przed już wcześniej wspomnianym samosądem. Temira, za chuja nie ogarniam co tu się dzieje. Próbuję racjonalizować, ale odczuwam lekki wstręt względem Haruno. Czekam na notkę, która ją wybieli. (KURWA, BO PRZECIEŻ MUSI TAKA BYĆ. Starzy Uchiha widzo wszystko i powiedzieli, że Sakura jest ok, więc ma być ok)
    I to, że ktoś ją leje. Hyyyymmm... Tego to już kompletnie nie łapię. Sakura generalnie ma siłę porównywalną do siły Tsunade. Ja nie wiem, kto byłby w stanie ją po prostu pobić.
    Tak więc po tym wiadrze wątpliwości (która mam nadzieję rozwiejesz), coś miłego.
    Pomimo tego, że nie jestem w stanie wyłapać (na razie) ciągu przyczynowo-skutkowego opowiadanie czyta się dobrze jak zawsze. Wstawki z Naori i Saske mnie zabijają. Leżę i płaczę ze śmiechu jak on się próbuję nią zajmować.
    Jak wcześniej nie lubiłam twojego Saske, to teraz jego zachowanie jest aż za bardzo logiczne. On jedyny zachowuje się w prawdopodobny sposób.
    Szczerze to już myślałam, że zakończysz to opowiadanie jednak jako ItaSaku, a tu ta końcówka. Jeszcze Naruto. Ja na jego miejscu byłabym wściekła na Itacha. Bądź co bądź Sasek to jego najlepszy przyjaciel. Może czasem chuj, ale przyjaciel. A on broni jedynie Sakury, która zachowuje się jak... no cóż. Odpowiedz sobie sama jak XD
    Oczekuję odpowiedzi Temiro. Chcę widzieć sens. I przede wszystkim nie daj mi znienawidzić Itacza w twoim opowiadaniu, bo to jedna z moich ulubionych postaci z "Naruto", a na razie jest on dość odpychający z wyżej wymienionych powodów.
    Czekam na 41. I logikę. Bo samo opowiadanie czyta się zajebiście - masz bardzo lekkie pióro. Chciałabym jednak, żeby to co czytam wróciło na jakkolwiek racjonalne tory XD

    Pozdrawiam,
    Skołowana Konan

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Betuje z wielkim trudem!
      Niedługo wrzucam! :>

      Usuń
  8. Cześć kochanie! Możesz mnie zlinczowac (podaje różowy bat), przepraszam że zawitałam tutaj tak późno. Strasznie podobała mi sie scena w kuchni. No niech nareszcie zadzieje się magia! XD

    Okay, nie rozpisuję się za bardzo. Lecę do kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń