Tego roku jesień była wyjątkowo szara i pochmurna.
Chłodny wiatr bezlitośnie zrywał z ogołoconych drzew ostatnie pozostałości śladów po słonecznym lecie. Żółte liście jak w popłochu wirowały w powietrzu, nim finalnie udawały się na spoczynek wśród całych setek swoich opadłych już dawno temu towarzyszy.
Dorosła kobieta po raz kolejny podniosła dłoń, by utrzymać galopujące wokół twarzy kosmyki różowych włosów w ryzach. Zaczesała je za ucho, by za chwilę, znowu jakiś zbłąkany powiew porwał je do szaleńczej zabawy, której ta nie miała już siły powstrzymywać.
Westchnęła, choć dźwięk ten całkowicie zginął wśród złowieszczych świstów wiatru. Leżący na barkach, ocieplany płaszcz w kolorze mocnej czerni stłumił gest opadających bezsilnie ramion.
Dorosła kobieta po raz kolejny podniosła dłoń, by utrzymać galopujące wokół twarzy kosmyki różowych włosów w ryzach. Zaczesała je za ucho, by za chwilę, znowu jakiś zbłąkany powiew porwał je do szaleńczej zabawy, której ta nie miała już siły powstrzymywać.
Westchnęła, choć dźwięk ten całkowicie zginął wśród złowieszczych świstów wiatru. Leżący na barkach, ocieplany płaszcz w kolorze mocnej czerni stłumił gest opadających bezsilnie ramion.
Stała bez ruchu, pośrodku pustkowia które napawało ją wyjątkową melancholią i żalem; posucha którą miała w głowie współgrała z ogromną dziurą, od lat widniejącą w sercu. Zrobiła głęboki wdech, wyczulając zmysł.
Tak. Zapewne miała rację. Zapach tego miejsca był jej znajomy - pachniał niczym stracone szanse, jak przetarte i zgubione bez śladu lata i nadzieje.
Czując w sobie narastającą rozpacz, bezsilnie zacisnęła dłonie a wtedy...
- Ał, mamusiu! Zgniatasz mi rączkę!
Natychmiast rozluźniła uścisk, bezwonnie spoglądając w dół, na istotę której czyste, niezmącone skazą oczy całkiem podobne wyrazem do spojrzenia niej samej sprzed lat, patrzyły wprost na nią, nieco się dziwując. Dziecięca buźka wyrażała powagę, także usta pozostawały zamrożone.
Na ten widok Sakura mimowolnie zadarłą jeden kącik warg do góry, w wyrazie ogromnej aprobaty, poniekąd rozczulenia. Córka zawsze starała się dostosować do sytuacji, choć chwilami nieświadomie wyglądała tak komicznie w swoim dziecięcym uporze, usilnej próbie zaimponowania dorosłym.
W istocie dziewczynka o czarnych niczym nocne niebo oczach, oraz ciemnych włosach regularnie skracanych na wysokości ramion, zawsze w równej linii, była stworzeniem bardzo, jak na swój wiek, dojrzałym. Poczucie obowiązku oraz przeważny brak zwykłych, dziecięcych odruchów takich jak znużenie czy niechęć - które przeważnie towarzyszą przeciętnym czterolatkom w głębi ducha niezmiernie Sakurę niepokoił.
Dzieci nie lubią przebywać w miejscach, w którym się obecnie znajdują. Tymczasem ona, licząca sobie nie więcej niż 94 centymetry wzrostu, z wyprostowanymi pleckami i drobnymi paluszkami wczepionymi w dłoń matki, stała bezsłowa i spoglądała przed siebie. A jej króciutkie, rzadkie włoski powiewały na wietrze z równym entuzjazmem, z jakim czyniły to długie, różowe kosmyki jej rodzicielki.
Kobieta przeniosła wzrok z postaci dziecka, ponownie spoglądając przed siebie. Tym razem jednak już nie westchnęła, podobnie jak jej oczu nie zaćmił żaden odcień przygnębienia. W głębi serca jednak czuła ten znajomy uścisk; chwyt, który powoli przemieszczał się ku krtani, by w znajomy sposób objąć ją, pozbawiając tchu.
Ten napis, wygrawerowany starannie na kamiennej, ciemnej płycie zawsze przyprawiał ją o zimne dreszcze; niósł ze sobą również masę wspomnień.
Cmentarz Klanu Uchiha który poświęcono tylko i wyłącznie jego martwym członkom znajdował się na peryferiach, tuż przy zachodniej granicy Wioski Liścia do której bardzo rzadko zapędzali się mieszkańcy osady i który do niedawna pełnił funkcję wyłącznie upamiętniającą. Spoczęli na nim wszyscy, którzy tamtego dnia stracili swoje życia. A miejsce pochówku każdego z nich, upamiętniała czarna niczym ich oczy, granitowa tablica.
Niechybne zrządzenie losu doprowadziło jednak do tego, że oto kilka lat temu pojawiła się na nim nowa, całkiem świeża mogiła.
I to przed nią właśnie teraz stała.
- Czy kiedykolwiek zapomnę…? - spytała, choć jej szept z ledwością przedarł się przez szalejącą wichurę.
- Zapewne nigdy - odpowiedział jej głęboki, męski ton. Mężczyzna zajmujący do tej pory miejsce przy jej prawym boku, teraz głęboko zamyślony odwrócił się, postępując kilka kroków przed siebie. Sakura wolnym krokiem podążyła tuż za nim, prowadząc za sobą szybko stąpającą dziewczynkę, która jednak nie odezwała się ani słowem. Miejsce nie było jej obce, podobne jak uczucia mu towarzyszące, a jednak zawsze czuła się tak samo zaintrygowana.
Mężczyzna zatrzymał się dopiero przed jednym ze starszych pomników, który jednak - w przeciwieństwie do większości - pozbawiony był brudu, zwiędłych kwiatów i dawno zapomnianych zniczy.
Na tym grobie paliła się świeczka. Zaś na surowym, zimnym kamieniu leżała w samotności jedna, biała róża.
- To była ta dziewczyna, prawda? - zapytała różowowłosa, spoglądając na towarzysza ze współczuciem i żalem - Ta, o której tyle mi opowiadałeś?
- ...Byłem u niej… jako pierwszej.. - orzekł, z bólem podnosząc twarz ku górze. Miał zamknięte oczy i gorzko wykrzywione usta, usiłując ukryć te emocje pod naporem czarnych włosów ; a jednak z jego skrytego oblicza Sakura bez trudu odczytała niebotyczne udręczenie.
Wykonała ruch świadczący o chęci złapania go za rękę, lecz pewna mała dłoń zdecydowanie ją w tym ubiegła.
- Wujku Itachi, nie martw się! - odpowiedziała najpoważniejszym i najtwardszym głosem, na jaki ją było stać w swojej dziecięcej beztroskości - Wiesz, co ja myślę?
Starszy Uchiha uśmiechnął się z rozbawieniem, zrobiwszy to szczerze i całkowicie naturalnie. Ukucnął, chcąc być na równi z tą przebojową kobietką, którą szczerze uwielbiał, po czym dosłownie zamienił się w słuch.
Tak. Zapewne miała rację. Zapach tego miejsca był jej znajomy - pachniał niczym stracone szanse, jak przetarte i zgubione bez śladu lata i nadzieje.
Czując w sobie narastającą rozpacz, bezsilnie zacisnęła dłonie a wtedy...
- Ał, mamusiu! Zgniatasz mi rączkę!
Natychmiast rozluźniła uścisk, bezwonnie spoglądając w dół, na istotę której czyste, niezmącone skazą oczy całkiem podobne wyrazem do spojrzenia niej samej sprzed lat, patrzyły wprost na nią, nieco się dziwując. Dziecięca buźka wyrażała powagę, także usta pozostawały zamrożone.
Na ten widok Sakura mimowolnie zadarłą jeden kącik warg do góry, w wyrazie ogromnej aprobaty, poniekąd rozczulenia. Córka zawsze starała się dostosować do sytuacji, choć chwilami nieświadomie wyglądała tak komicznie w swoim dziecięcym uporze, usilnej próbie zaimponowania dorosłym.
W istocie dziewczynka o czarnych niczym nocne niebo oczach, oraz ciemnych włosach regularnie skracanych na wysokości ramion, zawsze w równej linii, była stworzeniem bardzo, jak na swój wiek, dojrzałym. Poczucie obowiązku oraz przeważny brak zwykłych, dziecięcych odruchów takich jak znużenie czy niechęć - które przeważnie towarzyszą przeciętnym czterolatkom w głębi ducha niezmiernie Sakurę niepokoił.
Dzieci nie lubią przebywać w miejscach, w którym się obecnie znajdują. Tymczasem ona, licząca sobie nie więcej niż 94 centymetry wzrostu, z wyprostowanymi pleckami i drobnymi paluszkami wczepionymi w dłoń matki, stała bezsłowa i spoglądała przed siebie. A jej króciutkie, rzadkie włoski powiewały na wietrze z równym entuzjazmem, z jakim czyniły to długie, różowe kosmyki jej rodzicielki.
Kobieta przeniosła wzrok z postaci dziecka, ponownie spoglądając przed siebie. Tym razem jednak już nie westchnęła, podobnie jak jej oczu nie zaćmił żaden odcień przygnębienia. W głębi serca jednak czuła ten znajomy uścisk; chwyt, który powoli przemieszczał się ku krtani, by w znajomy sposób objąć ją, pozbawiając tchu.
Ten napis, wygrawerowany starannie na kamiennej, ciemnej płycie zawsze przyprawiał ją o zimne dreszcze; niósł ze sobą również masę wspomnień.
Cmentarz Klanu Uchiha który poświęcono tylko i wyłącznie jego martwym członkom znajdował się na peryferiach, tuż przy zachodniej granicy Wioski Liścia do której bardzo rzadko zapędzali się mieszkańcy osady i który do niedawna pełnił funkcję wyłącznie upamiętniającą. Spoczęli na nim wszyscy, którzy tamtego dnia stracili swoje życia. A miejsce pochówku każdego z nich, upamiętniała czarna niczym ich oczy, granitowa tablica.
Niechybne zrządzenie losu doprowadziło jednak do tego, że oto kilka lat temu pojawiła się na nim nowa, całkiem świeża mogiła.
I to przed nią właśnie teraz stała.
- Czy kiedykolwiek zapomnę…? - spytała, choć jej szept z ledwością przedarł się przez szalejącą wichurę.
- Zapewne nigdy - odpowiedział jej głęboki, męski ton. Mężczyzna zajmujący do tej pory miejsce przy jej prawym boku, teraz głęboko zamyślony odwrócił się, postępując kilka kroków przed siebie. Sakura wolnym krokiem podążyła tuż za nim, prowadząc za sobą szybko stąpającą dziewczynkę, która jednak nie odezwała się ani słowem. Miejsce nie było jej obce, podobne jak uczucia mu towarzyszące, a jednak zawsze czuła się tak samo zaintrygowana.
Mężczyzna zatrzymał się dopiero przed jednym ze starszych pomników, który jednak - w przeciwieństwie do większości - pozbawiony był brudu, zwiędłych kwiatów i dawno zapomnianych zniczy.
Na tym grobie paliła się świeczka. Zaś na surowym, zimnym kamieniu leżała w samotności jedna, biała róża.
- To była ta dziewczyna, prawda? - zapytała różowowłosa, spoglądając na towarzysza ze współczuciem i żalem - Ta, o której tyle mi opowiadałeś?
- ...Byłem u niej… jako pierwszej.. - orzekł, z bólem podnosząc twarz ku górze. Miał zamknięte oczy i gorzko wykrzywione usta, usiłując ukryć te emocje pod naporem czarnych włosów ; a jednak z jego skrytego oblicza Sakura bez trudu odczytała niebotyczne udręczenie.
Wykonała ruch świadczący o chęci złapania go za rękę, lecz pewna mała dłoń zdecydowanie ją w tym ubiegła.
- Wujku Itachi, nie martw się! - odpowiedziała najpoważniejszym i najtwardszym głosem, na jaki ją było stać w swojej dziecięcej beztroskości - Wiesz, co ja myślę?
Starszy Uchiha uśmiechnął się z rozbawieniem, zrobiwszy to szczerze i całkowicie naturalnie. Ukucnął, chcąc być na równi z tą przebojową kobietką, którą szczerze uwielbiał, po czym dosłownie zamienił się w słuch.
- Ja myślę, że takie osoby jak ona, jak ta, ta - wytężyła wzrok, lekko mrużąc oczka - … I….z….u… Izu… m…
- Izumi - odpowiedział jej delikatnie
- Ja sama wujku! Ja sama!
Sakura aż dyskretnie parsknęła śmiechem, co oczywiście natychmiast spotkało się z gniewnym zmarszczeniem noska. Mała dyktatorka bezkompromisowo sprowadziła najstarszego członka Klanu Uchiha do parteru, absolutnie nie wydając się tym faktem szczególnie przejętą i zaraz najwyraźniej uczyni to również ze swą krnąbrną matką.
- Izumi - odpowiedział jej delikatnie
- Ja sama wujku! Ja sama!
Sakura aż dyskretnie parsknęła śmiechem, co oczywiście natychmiast spotkało się z gniewnym zmarszczeniem noska. Mała dyktatorka bezkompromisowo sprowadziła najstarszego członka Klanu Uchiha do parteru, absolutnie nie wydając się tym faktem szczególnie przejętą i zaraz najwyraźniej uczyni to również ze swą krnąbrną matką.
- Dobrze dobrze, ty sama - poddał się, powodując kolejne parsknięcie chichotu gdzieś z góry.
- Mamo! To poważna sytuacja!
Tylko tego brakowało, by zaczęła im tu za chwilę grozić palcem. Sakura wręcz nie potrafiła się nie uśmiechnąć na tą myśl, aczkolwiek całkiem rozważnie powstrzymała się przed wydawaniem jakichkolwiek odgłosów.
- A więc, ja myślę, że ta Pani Izumi to ona jest z Tobą cały czas, wiesz? Mam takie przeczucie, że ciągle za Tobą chodzi! Czy ona nie miała czasem czarnych włosów?
- Mamo! To poważna sytuacja!
Tylko tego brakowało, by zaczęła im tu za chwilę grozić palcem. Sakura wręcz nie potrafiła się nie uśmiechnąć na tą myśl, aczkolwiek całkiem rozważnie powstrzymała się przed wydawaniem jakichkolwiek odgłosów.
- A więc, ja myślę, że ta Pani Izumi to ona jest z Tobą cały czas, wiesz? Mam takie przeczucie, że ciągle za Tobą chodzi! Czy ona nie miała czasem czarnych włosów?
- O tak.
Itachi z pełną powagą pokiwał głową, nie dodając jednak, że przecież wszyscy członkowie rodziny szczycili się tym niechlubnym kolorem.
Itachi z pełną powagą pokiwał głową, nie dodając jednak, że przecież wszyscy członkowie rodziny szczycili się tym niechlubnym kolorem.
- No to na pewno ją widziałam nawet kilka razy!
- No co ty mówisz?! - Udał zszokowanego, co w dziecięcych oczach musiało jednak wypaść zupełnie naturalnie. Naprawdę?
- Jestem pewna!
- No, to w takim razie nie mam co się smucić! - Z tymi słowami podniósł dłoń, starym zwyczajem uderzając palcami prosto w czółko dziewczynki. Uśmiechnął się przy tym ciepło, po chwili dodając : - Daj mi znać, gdy zobaczysz ją następnym razem, dobrze? Bardzo chętnie zamienię z nią słówko
- Mhm, jasne! - Dziewczynka pocierając dłonią miejsce stuknięcia, ochoczo skinęła głową.
Itachi wstał, już ponad postacią siostrzenicy wymieniając się z Sakurą rozbawionymi spojrzeniami. Tymczasem mała ponownie wytężyła wzrok, usiłując dostrzec coś z daleka.
- Mhm, jasne! - Dziewczynka pocierając dłonią miejsce stuknięcia, ochoczo skinęła głową.
Itachi wstał, już ponad postacią siostrzenicy wymieniając się z Sakurą rozbawionymi spojrzeniami. Tymczasem mała ponownie wytężyła wzrok, usiłując dostrzec coś z daleka.
- Co chwile mrużysz oczka kochanie. - zauważyła różowowłosa, od razu pochylając się i zaglądając prosto w czarne zwierciadła swojego dziecka - Chyba trzeba będzie niebawem zbadać ci wzrok.
- Oj tam oj tam mamo. - Czterolatka wycofała głowę z opiekuńczego uścisku i rozejrzała się dookoła - Jesteśmy tu już tak długo, a Naori dalej nie ma! I taty też! Przecież mieli przyjść, tak mówiłaś!
- No cóż, tak mi się wydawało. Przecież mówiłam im kilka razy, że dzisiaj...
- Na pewno poszli potrenować. I jestem pewny, że pamiętają o dzisiejszym dniu. - przerwał jej stanowczo Itachi, naraz wskazując na coś ręką - Spójrzcie, idą. Albo… hm..
- Raczej biegną, wujaszku. - dopowiedziała cichutko Sarada, znowu mrużąc oczy
- Oj tam oj tam mamo. - Czterolatka wycofała głowę z opiekuńczego uścisku i rozejrzała się dookoła - Jesteśmy tu już tak długo, a Naori dalej nie ma! I taty też! Przecież mieli przyjść, tak mówiłaś!
- No cóż, tak mi się wydawało. Przecież mówiłam im kilka razy, że dzisiaj...
- Na pewno poszli potrenować. I jestem pewny, że pamiętają o dzisiejszym dniu. - przerwał jej stanowczo Itachi, naraz wskazując na coś ręką - Spójrzcie, idą. Albo… hm..
- Raczej biegną, wujaszku. - dopowiedziała cichutko Sarada, znowu mrużąc oczy
- A raczej to Sasuke biegnie, a Naori skacze po grobach. Matko święta - Sakura w dramatycznym geście złapała się za głowę
- Jak cię złapię, to cię zabije. Przyrzekam! - dobiegł ich trójkę głośny, wściekły, męski krzyk.
Wszyscy wiedzieli, do kogo należał i o dziwo, odkąd Naori uzyskała wiek zobowiązujący do komunikowania się pełnymi zdaniami, owy ton występował u Sasuke zatrważająco często.
- Nie obiecuj nie obiecuj, tatko! Dawaj! Rozruszaj te stare kości! - Naori skończyła w tym roku siedem lat i rosła na obiecującą, utalentowaną, wysoką i filigranową kunoichi. Już teraz cechowała się zawyżonymi umiejętnościami, biegłością tajjutsu oraz… ognistym temperamentem.
Niezaprzeczalnie po matce, jak zwykł to mawiać Sasuke.
Dziewczynka wyskoczyła wysoko w górę, lądując prosto na miejscu spoczynku jakiegoś szanownego jegomościa.
Niezaprzeczalnie po matce, jak zwykł to mawiać Sasuke.
Dziewczynka wyskoczyła wysoko w górę, lądując prosto na miejscu spoczynku jakiegoś szanownego jegomościa.
- O! Złapałeś zadyszkę, widzę! Ledwo dychasz! - torpedowała bez przerwy, raz po raz obracając się w stronę ojca, który lawirując pomiędzy grobami, starał się jak najmniej je dezelować.
- Złaź z tych grobów, nie będę się powtarzał!
- Złaź z tych grobów, nie będę się powtarzał!
- Mówisz to już czwarty raz! - Dziewczynka o długich, charakterystycznie krzaczastych włosach, których Sakura za żadne skarby świata nie mogłą okiełznać, a których ścięcia zdecydowanie odmawiała sama powódka, dosłownie fruwała nad całym cmentarzem, śmiejąc się w głos.
Tymczasem Sakura była już o krok od wyrwania sobie całą garścią kępki swojego różowego dziedzictwa.
Tymczasem Sakura była już o krok od wyrwania sobie całą garścią kępki swojego różowego dziedzictwa.
- Mamo, ona nas pogrąży - Sarada starała się być dyskretna, w konsekwencji jednak jej całkiem głośny szept dotarł również do uszu Itachiego, który na tą chwilę wyglądał na osobę, która nie wiedziała czy ma się śmiać, czy płakać. - Mamoo, bo nie można tak skakać po grobach, prawda?
- Nie kochanie, nie można - Głos kobiety zabrzmiał takim wyobcowaniem, jakby Sakura od tej chwili była już jedną nogą na tamtym świecie
- A więc przez nią pójdziemy teraz do więzienia?
- Myślę, że nie będzie aż tak źle. Ale mogą nas za to okrzyczeć.
- Nie kochanie, nie można - Głos kobiety zabrzmiał takim wyobcowaniem, jakby Sakura od tej chwili była już jedną nogą na tamtym świecie
- A więc przez nią pójdziemy teraz do więzienia?
- Myślę, że nie będzie aż tak źle. Ale mogą nas za to okrzyczeć.
- Mam Cię, piekielnico! - Głos Sasuke, mimo tego, że kipiał ognistą furią wściekłości miał w sobie również coś z odłamu ekscytacji. - Chodź no tu, wybierz sobie gdzie mam Cię zakopać!
Stalowy chwyt za ramię był na tyle nieprzejednany, że nawet taka bojowniczka ruchu oporu anty-rodzicielskiego jak Naori, nie mogła nic na niego poradzić. Wierzgała się więc tylko przez pierwszą minutę, już później pozwalając ojcu ciągnąć się na siłę w stronę stojącej w bezruchu trójki, tworzącej jej całą rodzinę. Lecz ani przez chwilę nie zrezygnowała z oburzonej miny.
Stalowy chwyt za ramię był na tyle nieprzejednany, że nawet taka bojowniczka ruchu oporu anty-rodzicielskiego jak Naori, nie mogła nic na niego poradzić. Wierzgała się więc tylko przez pierwszą minutę, już później pozwalając ojcu ciągnąć się na siłę w stronę stojącej w bezruchu trójki, tworzącej jej całą rodzinę. Lecz ani przez chwilę nie zrezygnowała z oburzonej miny.
Takim oto sposobem wszyscy znaleźli się w komplecie, każdorazowo wyrażając zupełnie inną mimikę twarzy.
I o ile Sasuke był cały czerwony, zapewne od nerwów oraz wysiłku, tak Sakura przedstawiała zupełną odwrotność, będąc bladą niczym większość chmur widniejących tego poranka na nieboskłonie.
- Tata! - zapiszczała mała Sarada i gdy tylko ten znalazł się w zasięgu jej krótkich rączek, natychmiast wtuliła się mocno w ojcowskie nogi.
I o ile Sasuke był cały czerwony, zapewne od nerwów oraz wysiłku, tak Sakura przedstawiała zupełną odwrotność, będąc bladą niczym większość chmur widniejących tego poranka na nieboskłonie.
- Tata! - zapiszczała mała Sarada i gdy tylko ten znalazł się w zasięgu jej krótkich rączek, natychmiast wtuliła się mocno w ojcowskie nogi.
- Grzeczna córka! - zaśmiał się, wolną z rąk kładąc na maleńkiej główce. Z czułością poczochrał rzadkie, ciemne włoski.
Błogostan nie mógł jednak trwać wiecznie.
Błogostan nie mógł jednak trwać wiecznie.
- Wy, wasza dwójka! - grzmotnęła ni z tego ni z owego Sakura, naraz spoglądając na Sasuke oraz Naori spod zmrużonych powiek. Kobieta założyła ręce na piersi, zupełnie zapominając o swojej wcześniejszej niedyspozycji - Gdzie zniknęliście z samego rana?! Przecież dobrze wiedzieliście, że dzisiaj wybieramy się wszyscy na cmentarz!
- Poszliśmy potrenować! - zaoponowała natychmiast Naori, tak, jakby owe zdanie miała przygotowane już od dawna, czekając jedynie na moment szybkiego wystosowania obrony - Wyszliśmy z domu bladym świtem, żeby nikogo z was nie obudzić. Ja uważam, że to było bardzo zaszczytne z naszej strony i, że powinnaś nam podziękować, bo mogłaś sobie dłużej pospać!
- Jak cię kopnę zaraz w tyłek! A ty, Sasuke?! Nie mogłeś chociaż napisać jakiejś kartki, cokolwiek? Wiesz, jak się martwiłam?!
- Tak mnie męczyła i dręczyła, że zupełnie o tym zapomniałem.
- Poszliśmy potrenować! - zaoponowała natychmiast Naori, tak, jakby owe zdanie miała przygotowane już od dawna, czekając jedynie na moment szybkiego wystosowania obrony - Wyszliśmy z domu bladym świtem, żeby nikogo z was nie obudzić. Ja uważam, że to było bardzo zaszczytne z naszej strony i, że powinnaś nam podziękować, bo mogłaś sobie dłużej pospać!
- Jak cię kopnę zaraz w tyłek! A ty, Sasuke?! Nie mogłeś chociaż napisać jakiejś kartki, cokolwiek? Wiesz, jak się martwiłam?!
- Tak mnie męczyła i dręczyła, że zupełnie o tym zapomniałem.
Sakura wyrzuciła w górę obie ręce, po czym teatralnym gestem złapała się za głowę
- Boże, co ja z wami mam!
- Boże, co ja z wami mam!
- Radość! - zaszczebiotała mała Sarada
- Szczęście - dopowiedział figlarnie Sasuke
- Szczęście - dopowiedział figlarnie Sasuke
- I przynajmniej się nie nudzisz - dodała na dobitkę pyskata Naori, pieczętując zdanie łobuziarskim uśmieszkiem - A tak w ogóle to muszę wam powiedzieć, że robię się coraz lepsza w walce!
- Ciekawe, kto ci takich rzeczy naopowiadał... - burknął nieco sceptycznie Sasuke, a ponieważ miał już wolne obie dłonie, porwał na ręce swoją najmłodszą córkę, która aż zapiszczała z entuzjazmem. Sarada dumnie zasiadła ojcu na barkach od tej chwili obserwując świat z wysoka.
Wszyscy, cała rodzina powoli zaczęła kierować swoje kroki w stronę wyjścia z cmentarza.
- Ciekawe, kto ci takich rzeczy naopowiadał... - burknął nieco sceptycznie Sasuke, a ponieważ miał już wolne obie dłonie, porwał na ręce swoją najmłodszą córkę, która aż zapiszczała z entuzjazmem. Sarada dumnie zasiadła ojcu na barkach od tej chwili obserwując świat z wysoka.
Wszyscy, cała rodzina powoli zaczęła kierować swoje kroki w stronę wyjścia z cmentarza.
- Sam mi tak dzisiaj powiedziałeś! - Naori wydawała się poruszona do żywego
- Nie przypominam sobie niczego takiego.
- Tato!
- Tato!
Zapadła bardzo przelotna cisza
- A kiedy w końcu odpieczętujecie moje prawdziwe umiejętności? - spytała, jak zwykła to czynić po osiem razy dziennie, przy każdej nadarzającej się okazji - Zrobicie to, gdy już opanuje te wszystkie techniki klanu?
- Zrobimy to, gdy będziesz na to gotowa
- Kiedy ja już jestem!
- Zapewniam cię, że jeszcze nie.
- A kiedy w końcu odpieczętujecie moje prawdziwe umiejętności? - spytała, jak zwykła to czynić po osiem razy dziennie, przy każdej nadarzającej się okazji - Zrobicie to, gdy już opanuje te wszystkie techniki klanu?
- Zrobimy to, gdy będziesz na to gotowa
- Kiedy ja już jestem!
- Zapewniam cię, że jeszcze nie.
- A już na pewno my nie jesteśmy na to gotowi - wymamrotała ponuro Sakura, pamiętając każdy szczegół z momentów, gdy Naori jeszcze za niemowlaka przywdziewała na swoje oczy krwiście czerwoną poświatę Sharingana. Aż się wzdrygnęła, wyobrażając sobie co mogłoby się dziać teraz, gdy z niezbyt górnolotnym rozumkiem córki szła w parze niepohamowana ochota poznawania świata i grania wszystkim na nosach.
- To niesprawiedliwe! - oburzyła się,siedmiolatka, czego konsekwencją były natychmiastowe, różowe wybroczyny na policzkach - Przecież nie musicie się mnie bać, nie zrobię wam krzywdy i nie pozabijam członków klanu, tak jak zrobił to Wujek Itachi ze wszystkimi tu obecnymi o, na tym cmentarzu!
Cała dorosła trójka jak szła, tak stanęła wryta. Itachi na krótki okres zatracił zdolność oddechu, w wyniku czego gwałtownie się rozkaszlał, Sasuke zachwiał się, jakby Sarada na jego barkach ważyła setki ton, za to Sakura aż szeroko otworzyła usta, wpatrując się w najstarszą córkę z takim niepohamowanym szokiem, że ciężko było jej się z tego dźwignąć.
- Co ty powiedziałaś? - jako pierwszy ze wstrząsu wydostał się Młodszy Uchiha. Stał pewnie na nogach, spoglądając z góry prosto w oczy wzburzonej przez gniew Naori. Ta z kolei hardo wyprostowała plecy
- Przecież ja dobrze wiem dlaczego rok w rok przychodzimy tutaj, na ten cmentarz i składamy wszystkim hołd.
Cała dorosła trójka jak szła, tak stanęła wryta. Itachi na krótki okres zatracił zdolność oddechu, w wyniku czego gwałtownie się rozkaszlał, Sasuke zachwiał się, jakby Sarada na jego barkach ważyła setki ton, za to Sakura aż szeroko otworzyła usta, wpatrując się w najstarszą córkę z takim niepohamowanym szokiem, że ciężko było jej się z tego dźwignąć.
- Co ty powiedziałaś? - jako pierwszy ze wstrząsu wydostał się Młodszy Uchiha. Stał pewnie na nogach, spoglądając z góry prosto w oczy wzburzonej przez gniew Naori. Ta z kolei hardo wyprostowała plecy
- Przecież ja dobrze wiem dlaczego rok w rok przychodzimy tutaj, na ten cmentarz i składamy wszystkim hołd.
- A skąd ty w ogóle wiesz takie rzeczy? - wydusiła jej rodzicielka, choć wypowiadanie słów przychodziło jej z trudem. - Kto ci to powiedział?
Przecież aż do tej pory ani w klanie, ani tym bardziej wśród granic wioski nikt nie ważył się mówić o wydarzeniu, które kilka lat temu zmiotło z powierzchni ziemi niemal cały ród dzierżący sharingana. Był to temat tabu, nie tylko ze względu na Itachiego, natenczas postawionego pod ścianą.
Ta historia po prostu nie nadawała się dla uszu tak młodych dziewczynek. Jeszcze dzieci.
Tymczasem Naori o wszystkim wiedziała. W dodatku, nie od wczoraj.
Sakura była wstrząśnięta i po części załamana. Tak długo starała się przecież trzymać córki pod szklanym kloszem, gdzie nie docierały zmazy podłej przeszłości.
Przecież aż do tej pory ani w klanie, ani tym bardziej wśród granic wioski nikt nie ważył się mówić o wydarzeniu, które kilka lat temu zmiotło z powierzchni ziemi niemal cały ród dzierżący sharingana. Był to temat tabu, nie tylko ze względu na Itachiego, natenczas postawionego pod ścianą.
Ta historia po prostu nie nadawała się dla uszu tak młodych dziewczynek. Jeszcze dzieci.
Tymczasem Naori o wszystkim wiedziała. W dodatku, nie od wczoraj.
Sakura była wstrząśnięta i po części załamana. Tak długo starała się przecież trzymać córki pod szklanym kloszem, gdzie nie docierały zmazy podłej przeszłości.
- Nikt mi tego nie powiedział, mamo - Dziewczynka uspokoiła się. Westchnęła cichutko i rzuciła okiem na rozciągający się krajobraz, stanowiący dziesiątki wzniesionych ku niebu pomników. Podejrzanie dłuższą chwilę zatrzymała wzrok na jakimś punkcie, jednak już po chwili twardo zadzierała głowę w stronę rodziców - Takie rzeczy po prostu się wie. Słyszy się je, wchodząc do tego miejsca. Czuje się atmosferę. Aurę gniewu, żalu albo przebaczenia. Czasami tak to przecież jest, prawda? Wy tego nie czujecie?
Dorośli wymienili ze sobą sparaliżowane szokiem spojrzenia. Naori w tym samym czasie zachowywała się jak gdyby nigdy nic; tak, jakby miała do czynienia z chlebem powszednim.
To zaobserwowane zjawisko niemożnie strwożyło nie tylko jej matkę, ale także ojca oraz wuja. W tamtej chwili cała trójka uświadomiła sobie, że oto przeoczyli coś bardzo, bardzo ważnego. I że te wszystkie przesmyki dawane im nieświadomie przez Naori wcale nie musiały okazać się jedynie naiwną, dziecięcą wyobraźnią.
Sasuke dobrze pamiętał, jak dziewczynka głośno i histerycznie płakała gdy przyszło jej spędzić trochę czasu z członkami jego byłej drużyny, Taki. Każdorazowo trzymała się z daleka od Juugo, a gdy nieopatrznie znajdowała się zbyt blisko jego osoby, wpadała w niemożliwą do opanowania panikę. Płacząc, zawsze powtarzała że w tym Panu coś krzyczy, krzyczy coś strasznego.
Wtedy wszyscy uznali po prostu, że to barczysta postura mężczyzny wzbudza w niej taki strach.
To zaobserwowane zjawisko niemożnie strwożyło nie tylko jej matkę, ale także ojca oraz wuja. W tamtej chwili cała trójka uświadomiła sobie, że oto przeoczyli coś bardzo, bardzo ważnego. I że te wszystkie przesmyki dawane im nieświadomie przez Naori wcale nie musiały okazać się jedynie naiwną, dziecięcą wyobraźnią.
Sasuke dobrze pamiętał, jak dziewczynka głośno i histerycznie płakała gdy przyszło jej spędzić trochę czasu z członkami jego byłej drużyny, Taki. Każdorazowo trzymała się z daleka od Juugo, a gdy nieopatrznie znajdowała się zbyt blisko jego osoby, wpadała w niemożliwą do opanowania panikę. Płacząc, zawsze powtarzała że w tym Panu coś krzyczy, krzyczy coś strasznego.
Wtedy wszyscy uznali po prostu, że to barczysta postura mężczyzny wzbudza w niej taki strach.
Teraz jednak cała sytuacja nabrała dla jej ojca, Sasuke, całkiem nowego znaczenia.
Nie tylko jemu z resztą rozjaśniło się wiele podobnych zdarzeń.
- Ale nic się nie obawiaj, wujaszku! - Siedmiolatka poczuła się w obowiązku, by wytłumaczyć wcześniej rozpoczętą kwestię - Ja się wcale ciebie nie boję, wiem, że nie zrobiłeś tego z własnej woli.
- Matko boska. A to skąd wiesz…? - Sakura była już bliska popadnięcia w czarne odmęty rozpaczy. Zrozumiała bowiem, że jako matka, ostoja wsparcia i spokoju dla swojego dziecka poległa na całej linii.
Chyba tylko obecność Sasuke zaraz przy jej boku i to, że w wyrazie wsparcia podtrzymywał ją w tali utrzymywało ją jeszcze w pionie.
Nie tylko jemu z resztą rozjaśniło się wiele podobnych zdarzeń.
- Ale nic się nie obawiaj, wujaszku! - Siedmiolatka poczuła się w obowiązku, by wytłumaczyć wcześniej rozpoczętą kwestię - Ja się wcale ciebie nie boję, wiem, że nie zrobiłeś tego z własnej woli.
- Matko boska. A to skąd wiesz…? - Sakura była już bliska popadnięcia w czarne odmęty rozpaczy. Zrozumiała bowiem, że jako matka, ostoja wsparcia i spokoju dla swojego dziecka poległa na całej linii.
Chyba tylko obecność Sasuke zaraz przy jej boku i to, że w wyrazie wsparcia podtrzymywał ją w tali utrzymywało ją jeszcze w pionie.
- Słyszę różne rzeczy kiedy zasypiam. A we śnie, bywam we wielu miejscach.
I jeżeli wszyscy myśleli, że nie może być już gorzej rezolutna Naori bardzo szybko wyprowadziła ich z tego niewybaczalnego błędu, po czym uśmiechnęła się szeroko i ruszyła przed siebie dziarskim krokiem.
- Mój Boże, jak bardzo ją zawiedliśmy? - wyszeptała rozpaczliwie Sakura, wątek przeznaczając jedynie do uszu Sasuke, który z kolei powoli pokiwał głową na boki. - Sasuke, przecież my powinniśmy być przy niej i wszystko jej wytłumaczyć, tymczasem…
- Poradziła sobie sama, tak jak zawsze bo to dzielna, odważna dziewczyna - dopowiedział ze stanowczością, delikatnie ucałowując skroń swojej żony
- Mój Boże, jak bardzo ją zawiedliśmy? - wyszeptała rozpaczliwie Sakura, wątek przeznaczając jedynie do uszu Sasuke, który z kolei powoli pokiwał głową na boki. - Sasuke, przecież my powinniśmy być przy niej i wszystko jej wytłumaczyć, tymczasem…
- Poradziła sobie sama, tak jak zawsze bo to dzielna, odważna dziewczyna - dopowiedział ze stanowczością, delikatnie ucałowując skroń swojej żony
- Mamusiu, ale o co tutaj chodzi?
W tym wszystkim zapomnieli o obecności najmłodszej latarośli, która dumnie zajmując najszlachetniejsze z miejsc właśnie spoglądała na nich z góry, wzrokiem który nie do końca pojmował powagę sytuacji.
- Nic takiego skarbie - Sasuke złapał małą za kolanka i starając się robić dobrą minę do złej gry, ruszył przed siebie od czasu do czasu podskakując lekko, co spotykało się z ogromną aprobatą małej, która mocno wczepiona w jego włosy, chichotała głośno.
Tymczasem Naori znowu powiodła wzrokiem w ów tajemnicze miejsce, intensywnie wypatrując czegoś między drzewami. Finalnie wzruszyła jednak ramionami, tracąc zainteresowanie.
W tym wszystkim zapomnieli o obecności najmłodszej latarośli, która dumnie zajmując najszlachetniejsze z miejsc właśnie spoglądała na nich z góry, wzrokiem który nie do końca pojmował powagę sytuacji.
- Nic takiego skarbie - Sasuke złapał małą za kolanka i starając się robić dobrą minę do złej gry, ruszył przed siebie od czasu do czasu podskakując lekko, co spotykało się z ogromną aprobatą małej, która mocno wczepiona w jego włosy, chichotała głośno.
Tymczasem Naori znowu powiodła wzrokiem w ów tajemnicze miejsce, intensywnie wypatrując czegoś między drzewami. Finalnie wzruszyła jednak ramionami, tracąc zainteresowanie.
- No mamusiu, chodź! Nie zostawaj w tyle! - zawołała Sarada
- No właśnie, dawaj mamo! Żwawiej, bo nie zajdziemy do domu przed północą! - wtrąciła starsza, wciskając dłonie do kieszeni
- No właśnie, dawaj mamo! Żwawiej, bo nie zajdziemy do domu przed północą! - wtrąciła starsza, wciskając dłonie do kieszeni
I gdy wszyscy oddalili się o parę kroków, Sakura po raz ostatni nieznacznie odwróciła głowę do tyłu chłonąc oczami napis, wyryty na najnowszym pochówku.
Madara Uchiha.
Poczuła chłód. Imię to niosło za sobą wszystko, co było, a co z ulgą mogła zrzucić ze swoich barków, gdy jego zapieczętowane ciało znalazło się głęboko pod ziemią, tu, w miejscu gdzie będzie można mieć nad nim ciągłą, wieczną już pieczę.
- Mamo, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Haruno z marszu przywdziała na twarz ciepły uśmiech nakierowując wzrok w stronę Naori, która właśnie wpatrywała się w nią z ożywieniem.
- Ależ oczywiście. Właśnie opowiadałaś o tym, że udało ci się na dzisiejszym treningu opanować nową, ognistą technikę.
- Potrzebuję jeszcze trochę czasu by dojść z nią do perfekcji, ale jestem pewna, że już niedługo mi się to uda! A wtedy nauczę się następnej i następnej i następnej, aż stanę się niepokonanym ninją, a z walk będę powracać na czele swojej drużyny!
- No, albo na ich tarczy - dopowiedziała grobowym tonem Sarada, co w połączeniu z jej poważną miną zabrzmiało naprawde komicznie.
Naori jednak generalnie nie uginała się pod słodkością siostry, wobec czego teraz zadarła głowę i spojrzała na nią z wyrzutem
- Jeszcze zobaczysz! Będziesz kupowała cole z moim wizerunkiem!
- No, albo na ich tarczy - dopowiedziała grobowym tonem Sarada, co w połączeniu z jej poważną miną zabrzmiało naprawde komicznie.
Naori jednak generalnie nie uginała się pod słodkością siostry, wobec czego teraz zadarła głowę i spojrzała na nią z wyrzutem
- Jeszcze zobaczysz! Będziesz kupowała cole z moim wizerunkiem!
- To byłyby najgorzej wydane pieniądze
- Ty mała, wredna zołzo…. !
- Naori, nie zwracaj się tym tonem do siostry! - Huknął natychmiast Sasuke, łypiąc na starszą córkę z ostrzeżeniem. Ponad jego głową Sarada w tym czasie nonszalancko i bez konsekwentnie wystawiała starszej język
- Naori, nie zwracaj się tym tonem do siostry! - Huknął natychmiast Sasuke, łypiąc na starszą córkę z ostrzeżeniem. Ponad jego głową Sarada w tym czasie nonszalancko i bez konsekwentnie wystawiała starszej język
- Sarada chowaj ten jęzor, bo zaraz będziesz szła do domu na własnych nogach! - zainterweniowała Sakura, groźnie grożąc młodszej palcem
Obydwie wymamrotały coś pod nosem, a jednak na krótko zapadła wysławiona, błogosławiona chwila ciszy.
Sasuke z Sakurą bezgłośnie odetchnęli z ulgą. Nareszcie ulotny, krótki, nietrwały moment wyciszenia… Zetknęli ze sobą swoje dłonie, splatając je w mocnym, nierozerwalnym uścisku.
Obydwie wymamrotały coś pod nosem, a jednak na krótko zapadła wysławiona, błogosławiona chwila ciszy.
Sasuke z Sakurą bezgłośnie odetchnęli z ulgą. Nareszcie ulotny, krótki, nietrwały moment wyciszenia… Zetknęli ze sobą swoje dłonie, splatając je w mocnym, nierozerwalnym uścisku.
W świetle promieni jesiennego słońca, gdzieś w przelocie błysnęły dwie obrączki dumnie zdobiące palce nie tak młodego już małżeństwa.
- A czy wspominałam już o tym, jakie pieśni cały świat będzie wyśpiewywał na moją cześć?! - odezwała się znienacka Naori, zasypując entuzjazmem każdego ze słuchaczy - Będą nimi grzmiały wszystkie pola bitwy, które wygram! Już niemal słyszę ich bohaterską melodię w uszach!
- Anielski orszak niech twą duszę przyjmie… - zanuciła ponuro Sarada.
Itachi, idąc z tyłu i z dumą przypatrując się całej nieco hałaśliwej bandzie, zaśmiał się głośno. Po chwili dorównał im kroku, krocząc łeb w łeb z Naori, która najwyraźniej celowo przyspieszała, czując nadchodzący zew rywalizacji
- Anielski orszak niech twą duszę przyjmie… - zanuciła ponuro Sarada.
Itachi, idąc z tyłu i z dumą przypatrując się całej nieco hałaśliwej bandzie, zaśmiał się głośno. Po chwili dorównał im kroku, krocząc łeb w łeb z Naori, która najwyraźniej celowo przyspieszała, czując nadchodzący zew rywalizacji
- Dobrze mieć wsparcie w rodzeństwie. Prawda, Sasuke?
- Itachi, nas w to nie mieszaj - mruknął, kręcąc głową - Poza tym przypominam ci, że nadchodzą piąte urodziny Sarady a ty zdeklarowałeś się być kierownikiem całej imprezy.
- Ja też obiecałam wujkowi, że pomogę! - Naori wyszczerzyła się szeroko, co w jej wykonaniu mogło oznaczać coś złego, albo bardzo złego
- Ja też obiecałam wujkowi, że pomogę! - Naori wyszczerzyła się szeroko, co w jej wykonaniu mogło oznaczać coś złego, albo bardzo złego
- No to pójdziemy z torbami - wyszeptała z bólem Sakura, spoglądając ciężko w stronę Sasuke
- Albo cała posiadłość wyleci w powietrze. - zaproponował po chwili namysłu
- Lub spłonie - wymamrotała niemrawo Sarada
- Robimy zakłady?
- Robimy zakłady?
Uroczą pogawędkę przerwało głośne sapnięcie. Naori szła nabzdyczona jak osa, ponieważ chwilami wybitnie nie znała się na żartach. Generalnie Wybrane Dziecko wychodziło z przekonania, że bawią ją jedynie żarty nie dotyczące niej samej.
- Paskudni z was rodzice - stwierdziła kwaśno, odwracając głowę
- Co prawda to prawda - podłapał wesoło Itachi, zgarniając bratanicę pod ramię i przyciągając ją do swojego boku - Ale przynajmniej wujaszka masz w dechę, co nie?
- W deche? - parsknęła rozbawiona - Wujku, kto teraz używa takich zwrotów?
- Wujek chciał przykozaczyć - Na dobijające stwierdzenie małej Sarady nie trzeba było długo czekać. - Ale nie wyszło.
Co jak co, ale ten mały człowiek posiadał naprawdę wybitnie uszczypliwe poczucie humoru.
- Co prawda to prawda - podłapał wesoło Itachi, zgarniając bratanicę pod ramię i przyciągając ją do swojego boku - Ale przynajmniej wujaszka masz w dechę, co nie?
- W deche? - parsknęła rozbawiona - Wujku, kto teraz używa takich zwrotów?
- Wujek chciał przykozaczyć - Na dobijające stwierdzenie małej Sarady nie trzeba było długo czekać. - Ale nie wyszło.
Co jak co, ale ten mały człowiek posiadał naprawdę wybitnie uszczypliwe poczucie humoru.
Idąc tak w piątkę po Konoszańskich ulicach znak Uchiha wygrawerowany na plecach każdego z nich bezkompromisowo budził podziw wszystkich mieszkańców.
[Tydzień później. Dzień urodzin Sarady]
- Ahhh, pogoda jest doprawdy idealna! - Sakura stanęła w oknie, uszczęśliwionym wzrokiem dosłownie chłonąc krajobraz rozciągający się u stóp posiadłości. Mało brakowało a z jej piersi wydarłoby się rozkoszne westchnięcie.
- Mamo, przecież pada. - Ton Sarady stojącej zaraz przy jej nodze przedstawiał się dość grobowo.
- Mamo, przecież pada. - Ton Sarady stojącej zaraz przy jej nodze przedstawiał się dość grobowo.
- Otóż to skarbie - Pani Uchiha pochyliła się, z krótkim sapnięciem unosząc już nie tak lekką pięciolatkę na ręce. Wyprostowała plecy, posyłając córce ciepły uśmiech. Ruszyła w stronę salonu - Zrobimy ci urodziny tutaj, w domu a to oznacza, że Twoja lekkomyślna siostra nie zapragnie pokazywać wszystkim swoich umiejętności władania Katonem No Jutsu. A więc włosy nikogo nie zajmą się ogniem, tak jak poprzednim razem stało się to z czupryną Suigetsu…
Mała Saradka zachichotała cichutko
- Całe szczęście, że wujcio ma w sobie tyle wody! Natychmiast się zgasił!
Kobieta odsunęła się o krok, przepuszczając Sasuke który właśnie z bardzo zaciętą miną rozwieszał dekorację na żyrandolu oraz karniszach.
Mała Saradka zachichotała cichutko
- Całe szczęście, że wujcio ma w sobie tyle wody! Natychmiast się zgasił!
Kobieta odsunęła się o krok, przepuszczając Sasuke który właśnie z bardzo zaciętą miną rozwieszał dekorację na żyrandolu oraz karniszach.
- To może pomożesz tacie, co? Mamusia ma jeszcze mnóstwo pracy, a już za chwilę zaczną zjawiać się pierwsi goście.
- Będzie ciocia Ino?! - Buzie dziecka rozświetlił szeroki uśmiech
- Będzie ciocia Ino?! - Buzie dziecka rozświetlił szeroki uśmiech
- Oczywiście
- A ciocia Tema?
- Ciocia Tema wyszarpie cię za ucho, jak słyszy że tak do niej mówisz
- Ale nie wolno przecież szarpać solenizantów!
- Ciocia Tema wyszarpie cię za ucho, jak słyszy że tak do niej mówisz
- Ale nie wolno przecież szarpać solenizantów!
- Oj, nie wiem czy Temari zdaje sobie z tego sprawę. - Sakura roześmiała się, palcem przejeżdżając po nosku pociechy - To jak, pomożesz?
- Oczywiście!
Sakura postawiła latoroślę na ziemi, samej zabierając się za przygotowywanie nakrycia do stołu. Dziewczynka pobiegła natychmiast do ojca, który zniknął akurat w innym pomieszczeniu. Z wnętrza domu szybko dało się słyszeć głośne : “Tatusiu, tatusiu oddaj mi moją urodzinową czapeczkę!”
- Oczywiście!
Sakura postawiła latoroślę na ziemi, samej zabierając się za przygotowywanie nakrycia do stołu. Dziewczynka pobiegła natychmiast do ojca, który zniknął akurat w innym pomieszczeniu. Z wnętrza domu szybko dało się słyszeć głośne : “Tatusiu, tatusiu oddaj mi moją urodzinową czapeczkę!”
Kobieta uśmiechnęła się pod nosem wsypując do miski całe opakowanie cebulowych chipsów, które tak lubiła Naori. Na stole nie zabrakło również ulubionej potrawy Boruto, najstarszego syna Naruto oraz Hinaty - hamburgerów, przygotowywanych własnoręcznie przez siostrę dzisiejszej solenizantki.
Swoją drogą umysł Sakury całkowicie stronił od wyobrażania sobie gdzie jest i co aktualnie porabia ta niefrasobliwa dziewczyna. Starsza córka skutecznie i bezlitośnie spędzała im sen z powiek od kiedy tylko nauczyła się w pełni chodzić i mówić. Bardzo szybko okazało się bowiem, że narzucona na nią pieczęć w żadnym stopniu nie powstrzymywała chorobliwych zapędów do pobierania i gromadzenia mocy. Naori bardzo prędko pojęła czym jest chakra oraz jak ją kontrolować, co jednak niechlubnie było winą genów samej Sakury. Z tego też powodu dziewczynka zaledwie w wieku dwóch lat potrafiła już chodzić po sufitach oraz wszelkich innych podłożach zlokalizowanych na wysokości kilku metrów nad poziomem ziemi. Na domiar złego odległości nie przerażały jej w ani jednym stopniu, w wyniku czego bardzo często konieczne było ściąganie jej na siłę w bezpieczniejsze miejsce, ku jej ogromnemu niezadowoleniu. Generalnie każde rzecz która nie szła po jej myśli, prędzej czy później dała jej opiekunom mocno w kości. Naori była bowiem niezwykle pamiętliwa, potrafiąc odpłacić się pięknym za nadobne.
Różowowłosa kobieta westchnęła cichutko, w drodze do kuchni wymijając pędzącą na złamanie karku Sarade. Przed momentem Itachi zaproponował jej wspólne dmuchanie balonów, co dla pięciolatki było zajęciem rzecz jasna, rangi najwyższej. Toteż bez wahania porzuciła jakieśtam ozdabianie domu na poczet przyjemniejszego zajęcia.
Już po chwili cała posiadłość tonęła w morzu jaskrawych barw i kolorów. Wypełnione powietrzem balony zostały rozmieszczone niemal wszędzie, ku uciesze dziewczynki która tylko palcem pokazywała coraz to wymyślniejsze położenie coniektórych z nich.
Już po chwili cała posiadłość tonęła w morzu jaskrawych barw i kolorów. Wypełnione powietrzem balony zostały rozmieszczone niemal wszędzie, ku uciesze dziewczynki która tylko palcem pokazywała coraz to wymyślniejsze położenie coniektórych z nich.
- Pójdę otworzyć drzwi! - Naori zjawiła się w salonie dosłownie znikąd, od razu wprowadzając swoiste zamieszanie. Biegiem ruszyła do wyjścia
- Poczekaj chwile! - zawołała Sakura - Nikt przecież nie…
Po posiadłości rozległo się donośne pukanie. W sekundę później ciemnowłosa z typowym dla siebie rozmachem szeroko otworzyła przejście
Po posiadłości rozległo się donośne pukanie. W sekundę później ciemnowłosa z typowym dla siebie rozmachem szeroko otworzyła przejście
- Witamy u nas! - zawołała wesoło - Nareszcie jesteście!
- Czy to… panienka Naori? - odezwał się jakiś spokojny, męski głos
- O rety, jakaś ty już duża! - tym razem zabrzmiał podekscytowany kobiecy sopran
- Spójrzcie no na nią! Z twarzy wykapana matka! - zauważył nie bez uznania jeszcze inny, trzeci z głosów.
- Ha! - odezwał się powtórnie głos dumnej siedmiolatki - A co powiecie na to?! Popatrzcie tylko na ten biceps!
- Wow, naprawdę imponujący! Jeszcze trochę i będziesz mogła wywijać bez trudu moim mieczem!
- Niech Bóg ma nas w swojej opiece, jeśli zdecydujesz się dać jej broń do ręki Suigetsu! - Zawołała strwożona Sakura już od kuchni, czym prędzej kierując się jednak w stronę progu by w spokoju móc powitać pierwszych gości. Wyłoniła się zza ściany, na widok przybyszy od razu uśmiechając się promiennie - Karin! Juugo! I oczywiście sam Suigetsu, który jednak nie do końca chyba wie, co mówi! Cieszę się, że jednak dotarliście! Wejdźcie.
Trzy osoby chórnie wtoczyły się do środka, tworząc swoisty harmider słów i czynów. Jedni mówili przez drugich, gdzieś w międzyczasie cały czas dopatrując się solenizantki, którą najwyraźniej obeszły pierwsze strachy bo nie raczyła się pojawić.
Póki co w rolę gospodyni wmanewrowała się Naori, jako, że były skład Taki należał do jej ulubionych Cioć i Wujków, pewnie ze względu na niezbyt jasną przeszłość i szalenie ciekawe umiejętności. Był taki okres gdy panicznie się ich bała, później jednak uczucie to zamieniło się w niepohamowaną ekscytacje i podziw.
Sakura dałaby sobie uciąć rękę, że ta mała lisica zapewne udała się do lasu by ich odnaleźć. A później śledziła ich całą drogę do Posiadłości. Stąd jej nagłe wtargnięcie i jeszcze szybsza chęć otworzenia drzwi.
Chciałoby się załamać ręce nad poziomem jej wymyślności. Niestety, Haruno wybitnie dobrze wiedziała, że na nic zdadzą się podobne próby.
- Sarada, chodź no tutaj! - zawołała kobieta, szukając jej wzrokiem - Przywitaj swoich gości!
- Niech Bóg ma nas w swojej opiece, jeśli zdecydujesz się dać jej broń do ręki Suigetsu! - Zawołała strwożona Sakura już od kuchni, czym prędzej kierując się jednak w stronę progu by w spokoju móc powitać pierwszych gości. Wyłoniła się zza ściany, na widok przybyszy od razu uśmiechając się promiennie - Karin! Juugo! I oczywiście sam Suigetsu, który jednak nie do końca chyba wie, co mówi! Cieszę się, że jednak dotarliście! Wejdźcie.
Trzy osoby chórnie wtoczyły się do środka, tworząc swoisty harmider słów i czynów. Jedni mówili przez drugich, gdzieś w międzyczasie cały czas dopatrując się solenizantki, którą najwyraźniej obeszły pierwsze strachy bo nie raczyła się pojawić.
Póki co w rolę gospodyni wmanewrowała się Naori, jako, że były skład Taki należał do jej ulubionych Cioć i Wujków, pewnie ze względu na niezbyt jasną przeszłość i szalenie ciekawe umiejętności. Był taki okres gdy panicznie się ich bała, później jednak uczucie to zamieniło się w niepohamowaną ekscytacje i podziw.
Sakura dałaby sobie uciąć rękę, że ta mała lisica zapewne udała się do lasu by ich odnaleźć. A później śledziła ich całą drogę do Posiadłości. Stąd jej nagłe wtargnięcie i jeszcze szybsza chęć otworzenia drzwi.
Chciałoby się załamać ręce nad poziomem jej wymyślności. Niestety, Haruno wybitnie dobrze wiedziała, że na nic zdadzą się podobne próby.
- Sarada, chodź no tutaj! - zawołała kobieta, szukając jej wzrokiem - Przywitaj swoich gości!
Nie trzeba było długo czekać, aż zza rogu pokoju wyłoni się nikt inny jak Sasuke, trzymając za rękę pewną małą damę. Sarada w przypływie nagłego, dziecięcego onieśmielenia skryła się za nogami ojca, kategorycznie odmawiając udania się do przybyszy w pojedynkę.
Męska część byłej drużyny skinęła sobie głowami na przywitanie, Karin natomiast ochoczo ruszyła do przodu - mogłoby się wydawać, z zamiarem gorącego powitania Sasuke. Ona jednak przeszła obok niego niego zupełnie obojętnie, kucając dopiero za jego postacią. Czerwonowłosa skierowała wzrok w stronę zawstydzonego dziecka, uśmiechając się przekornie i zachęcająco. Wyciągnęła przed siebie dłonie, w których trzymała niewielki pakunek.
- Proszę, to prezent ode mnie. W końcu pięciu lat nie kończy się na co dzień, prawda? No, śmiało. Otwórz od razu. Jestem pewna, że to może ci się przydać.
Męska część byłej drużyny skinęła sobie głowami na przywitanie, Karin natomiast ochoczo ruszyła do przodu - mogłoby się wydawać, z zamiarem gorącego powitania Sasuke. Ona jednak przeszła obok niego niego zupełnie obojętnie, kucając dopiero za jego postacią. Czerwonowłosa skierowała wzrok w stronę zawstydzonego dziecka, uśmiechając się przekornie i zachęcająco. Wyciągnęła przed siebie dłonie, w których trzymała niewielki pakunek.
- Proszę, to prezent ode mnie. W końcu pięciu lat nie kończy się na co dzień, prawda? No, śmiało. Otwórz od razu. Jestem pewna, że to może ci się przydać.
Dziewczynka wiedziona ciekawością, nie wahała się ani chwilę przed przyjęciem podarunku. Mało tego. Natychmiast zatopiła rękę w urodzinowej torebce, wyciągając z niej niewielki, owalny przedmiot. Chwilę obracała go w dłoniach, uroczo marszcząc brewki.
- Otwórz, kochanie - zachęcała Karin
- Otwórz, kochanie - zachęcała Karin
- Ale co to?
- Nie przekonamy się, jeśli go nie otworzysz. - stwierdziła jej matka - No dalej, spróbuj.
Po chwili wątpliwości dziecko bardzo ostrożnie uchyliło wieczko, a wtedy.. aż leciutko otworzyło usta ze zdziwienia.
- Okulary?
- Okulary?
Sakura podeszła do dziewczynki, powoli odbierając z jej rączek delikatny przedmiot. Uważając, by nie zahaczyć o uszy ostrożnie wsunęła okulary na dziecięcą buzię, stabilnie układając je na małym nosie.
Mała Sarada zamrugała kilkukrotnie, natychmiast przejeżdżając spojrzeniem po otaczających ją osobach. Na jej twarzy malowała się głęboka koncentracja
- Wyglądacie… tak inaczej. Wow!
- Ty też nie wyglądasz już tak samo - stwierdziła kwaśno Naori, krzyżując ramiona na piersi - Jak mała mądralińska!
Mała Sarada zamrugała kilkukrotnie, natychmiast przejeżdżając spojrzeniem po otaczających ją osobach. Na jej twarzy malowała się głęboka koncentracja
- Wyglądacie… tak inaczej. Wow!
- Ty też nie wyglądasz już tak samo - stwierdziła kwaśno Naori, krzyżując ramiona na piersi - Jak mała mądralińska!
- A Ty za to musisz mieć ostatnie słowo - zauważył Sasuke kładąc swoją wielką dłoń na krzaczastych włosach Naori, które już po chwili zamaszyście roztrzepał. - Prawdziwy wojownik nie marnuje swoich sił na zbędne gadanie.
- Jejku Tatko, przecież tylko wyrażam swoje zdanie! - burknęła w odpowiedzi - O! Spójrzcie! Zbliża się wujek Naruto!
Faktycznie, już po chwili na horyzoncie zamajaczyła postać wysokiego, blondwłosego mężczyzny którego pomarańczowy polar świecił już z odległości kilku metrów. Obok niego ramie w ramie dreptała Hinata, a rękach trzymając maleńką Himawari. Boruto jak zwykle biegł przed wszystkimi, z rozłożonymi rękami udając, że jest samolotem.
Faktycznie, już po chwili na horyzoncie zamajaczyła postać wysokiego, blondwłosego mężczyzny którego pomarańczowy polar świecił już z odległości kilku metrów. Obok niego ramie w ramie dreptała Hinata, a rękach trzymając maleńką Himawari. Boruto jak zwykle biegł przed wszystkimi, z rozłożonymi rękami udając, że jest samolotem.
Naori wyrwała się przed dom, zamaszyście machając im wszystkim ręką.
- Tutaaaaaaj! O! O! Inojin też już idzie razem z ciocią Ino i wujkiem Saiem! O! O! O! A za nimi idzie Shikadai ze swoimi rodzicami i wujem Kankuro! Heeeeej! Chodźcie szybkooooo!
Cały salon zapełnił się gwarami rozmów oraz dziecięcych śmiechów. Shikadai rozmawiał z Inojinem siedząc po turecku na puchatym dywanie. Himawari zasiadała na kolanach swojej matki, plotąc z jej długich włosów niewielkiego warkoczyka, zaś jej brat, mały, figlarny blondynek o wdzięcznym imieniu Boruto biegał dookoła stołu raz po raz rzucając w Naori orzechowymi chrupkami, które ta finezyjnie łapała do ust w locie - byli przy tym bardzo głośni i nieuważni, stopami parokrotnie przebijając któregoś z balonów. Sarada stała na uboczu przyglądając się ich zachowaniu z poirytowaniem.
- Głupi Boruto! - wymamrotała cicho, paluszkiem poprawiając okulary na nosie - Głupia Naori!
Wtedy też do pomieszczenia wkroczyła uśmiechnięta od ucha do ucha Sakura, w dłoniach trzymając dużego torta z pięcioma zapalonymi świeczkami.
- Głupi Boruto! - wymamrotała cicho, paluszkiem poprawiając okulary na nosie - Głupia Naori!
Wtedy też do pomieszczenia wkroczyła uśmiechnięta od ucha do ucha Sakura, w dłoniach trzymając dużego torta z pięcioma zapalonymi świeczkami.
- Kochani, proszę o chwilę uwagi! - zawołała u progu, uśmiechając się szeroko. Niemal wszyscy zwrócili głowy w jej stronę… no cóż, niemal.
Największe dwa szoguny całego zgromadzenia nie ustępowały w wygłupach. Naruto zmuszony był silnie chwycić Boruto za ramię i tym samym na chama zatrzymać go w miejscu, Sasuke zaś w ramach nagany po prostu klepnął Naori w tył głowy że aż pukło. Zrobił to nie bez rozbawienia, choć ze względu na obecność wielu znajomych, zachował poważny wyraz twarzy.
Starsza córka spojrzała na niego jak na wariata ale o dziwo nie powiedziała ani słowa.
W rzeczywistości Sasuke oraz Naori łączyła więź bardzo silna choć na pierwszy rzut oka zupełnie niezauważalna. Wbrew wszystkiemu to właśnie do niego mała dziewczynka zwracała się za każdym razem, gdy chciała dowiedzieć się czegoś więcej o otaczającym ją świecie. Ojciec był dla niej nieocenionym wsparciem, najlepszym powiernikiem i przede wszystkim nieocenionym nauczycielem i przewodnikiem. To z Sasuke wykonywała swoje pierwsze kroki w świecie ninja; to on nauczył ją, jak posługiwać się kunaiem i shurikenem. To również on, wbrew powszechnej opinii, nauczył ją kumulowania chakry za młodu, co w konsekwencji doprowadziło do kilku niebezpiecznych sytuacji. Nikomu rzecz jasna się do tego nie przyznał, Naori zaś grożąc, że jeśli piśnie choć słówko, przez resztę życia skazana będzie na wyłączną konsumpcję brukselki i szpinaku.
Największe dwa szoguny całego zgromadzenia nie ustępowały w wygłupach. Naruto zmuszony był silnie chwycić Boruto za ramię i tym samym na chama zatrzymać go w miejscu, Sasuke zaś w ramach nagany po prostu klepnął Naori w tył głowy że aż pukło. Zrobił to nie bez rozbawienia, choć ze względu na obecność wielu znajomych, zachował poważny wyraz twarzy.
Starsza córka spojrzała na niego jak na wariata ale o dziwo nie powiedziała ani słowa.
W rzeczywistości Sasuke oraz Naori łączyła więź bardzo silna choć na pierwszy rzut oka zupełnie niezauważalna. Wbrew wszystkiemu to właśnie do niego mała dziewczynka zwracała się za każdym razem, gdy chciała dowiedzieć się czegoś więcej o otaczającym ją świecie. Ojciec był dla niej nieocenionym wsparciem, najlepszym powiernikiem i przede wszystkim nieocenionym nauczycielem i przewodnikiem. To z Sasuke wykonywała swoje pierwsze kroki w świecie ninja; to on nauczył ją, jak posługiwać się kunaiem i shurikenem. To również on, wbrew powszechnej opinii, nauczył ją kumulowania chakry za młodu, co w konsekwencji doprowadziło do kilku niebezpiecznych sytuacji. Nikomu rzecz jasna się do tego nie przyznał, Naori zaś grożąc, że jeśli piśnie choć słówko, przez resztę życia skazana będzie na wyłączną konsumpcję brukselki i szpinaku.
- Wszystkiego najlepszego kochanie - Sakura uśmiechnęłą się od ucha do ucha, dyskretnie ocierając zawilgotniałe oko ramieniem. Była wzruszona i z trudem powstrzymywała płacz.
Jej mała, pięcioletnia dziewczynka dumnie wypinała pierś.
Różowowłosa położyła tort na stole, po czym nachyliła się i musnęła wargami czółko swojego dziecka. Sarada zaczerwieniła się i ostentacyjnie przetarła miejsce pocałunku dłonią, mamrocząc ciche:
- Mamoo, robisz siare!
W odpowiedzi kobieta zachichotała, odsuwając się i dając tym samym miejsce dla innych osób, którzy również zebrali się by po kolei złożyć małej solenizantce najszczersze życzenia.
Sakura wycofała się, stając przy boku starszej z córek, która właśnie przyglądała się wszystkiemu z niecodziennym zaintrygowaniem.
- Wszystko w porządku? - spytała, posyłając Naori kontrolne ale ciepłe spojrzenie - Jesteś jakaś spięta skarbie
- Tylko ci się wydaje, mamo. Po prostu usiłuję doliczyć się wszystkich gości.
- A więc to matematyka tak pochłonęła tego niespokojnego ducha? - Pani Uchiha dała córce figlarnego kuksańca w ramię - Nie sądziłam, że dożyję tego momentu.
Jej mała, pięcioletnia dziewczynka dumnie wypinała pierś.
Różowowłosa położyła tort na stole, po czym nachyliła się i musnęła wargami czółko swojego dziecka. Sarada zaczerwieniła się i ostentacyjnie przetarła miejsce pocałunku dłonią, mamrocząc ciche:
- Mamoo, robisz siare!
W odpowiedzi kobieta zachichotała, odsuwając się i dając tym samym miejsce dla innych osób, którzy również zebrali się by po kolei złożyć małej solenizantce najszczersze życzenia.
Sakura wycofała się, stając przy boku starszej z córek, która właśnie przyglądała się wszystkiemu z niecodziennym zaintrygowaniem.
- Wszystko w porządku? - spytała, posyłając Naori kontrolne ale ciepłe spojrzenie - Jesteś jakaś spięta skarbie
- Tylko ci się wydaje, mamo. Po prostu usiłuję doliczyć się wszystkich gości.
- A więc to matematyka tak pochłonęła tego niespokojnego ducha? - Pani Uchiha dała córce figlarnego kuksańca w ramię - Nie sądziłam, że dożyję tego momentu.
- I żebyś mi się tym razem nie zbliżała do tortu - zagrzmiała gdzieś ponad ich głowami głowa rodu, sam Sasuke. Podszedł do najdroższych swojemu sercu, dwóch z trzech kobiet i ciepło objął obie ramionami. Sakura z błogim westchnieniem oparła się o szeroką pierś męża, natomiast butna Naori jedynie spojrzała na niego spod byka, krzyżując ręce.
- To był przypadek, ile razy mam ci to powtarzać?
- Mówisz, że twarz twojej siostry całkiem przypadkowo wylądowała w tym torcie? A twoja ręka w ogóle jej w tym nie pomogła?
- Tylko niechcący.
- Moi drodzy, czy musimy znowu do tego wracać? - Sakura odetchnęła z udręczeniem - To było blisko 2 lata temu, jestem pewna, że od tego czasu Naori nabrała już nieco większej wprawy we władaniu własnymi kończynami, prawda?
- Święta! - Dziewczynka wyszczerzyła się szeroko, nagle odwracając się zamaszyście w stronę matki. - Mamooo, a mogę w tym roku to ja pokroić torta?
Mina Sasuke zdawała się mówić “ Kategoryczne. Definitywne. Nie podlegające dyskusji. Jedno. Wielkie…”
- Oczywiście! - odrzekła wesolutko Sakura - Ale tylko pod warunkiem, że będziesz bardzo ostrożna. Zgoda?
Młodszy Uchiha cudem powstrzymał się od zbolałego jęku. Tylko on jeden znał umiejętności szermierskie tej dziarskiej dziewczyny i dobrze wiedział, że odebranie jej broni z ręki wcale nie będzie takim prostym zadaniem.
- To był przypadek, ile razy mam ci to powtarzać?
- Mówisz, że twarz twojej siostry całkiem przypadkowo wylądowała w tym torcie? A twoja ręka w ogóle jej w tym nie pomogła?
- Tylko niechcący.
- Moi drodzy, czy musimy znowu do tego wracać? - Sakura odetchnęła z udręczeniem - To było blisko 2 lata temu, jestem pewna, że od tego czasu Naori nabrała już nieco większej wprawy we władaniu własnymi kończynami, prawda?
- Święta! - Dziewczynka wyszczerzyła się szeroko, nagle odwracając się zamaszyście w stronę matki. - Mamooo, a mogę w tym roku to ja pokroić torta?
Mina Sasuke zdawała się mówić “ Kategoryczne. Definitywne. Nie podlegające dyskusji. Jedno. Wielkie…”
- Oczywiście! - odrzekła wesolutko Sakura - Ale tylko pod warunkiem, że będziesz bardzo ostrożna. Zgoda?
Młodszy Uchiha cudem powstrzymał się od zbolałego jęku. Tylko on jeden znał umiejętności szermierskie tej dziarskiej dziewczyny i dobrze wiedział, że odebranie jej broni z ręki wcale nie będzie takim prostym zadaniem.
Gdy kilka chwil później zadowolona Naori podeszła do stołu i wprawnie chwyciła w dłoń największy z możliwych noży, każdy uczestnik imprezy w całkowitej symbiozie cofnął się o jeden krok do tyłu.
Tymczasem powódka robiąc rzecz najmniej prawdopodobną, po prostu zabrała się za krojenie ciasta. Wychodziło jej to mało umiejętnie, wobec czego Itachi decydując się na poważny ruch, podszedł do uzbrojonej po pas wojowniczki, swoją dużą dłonią pomagając jej odmierzać poszczególne kawałki.
Tymczasem powódka robiąc rzecz najmniej prawdopodobną, po prostu zabrała się za krojenie ciasta. Wychodziło jej to mało umiejętnie, wobec czego Itachi decydując się na poważny ruch, podszedł do uzbrojonej po pas wojowniczki, swoją dużą dłonią pomagając jej odmierzać poszczególne kawałki.
Siedmiolatka tak bardzo zaangażowała się w powierzone jej zadanie, że nie zorientowała się nawet kiedy każdy otrzymał już swoją perfekcyjnie odciętą porcję. Po oddaniu ostatniego talerzyka, poderwałą głowę do góry i raz jeszcze, w znajomym Sakurze skupieniu, przestudiowała liczbę gości.
Jej ciemne brwi zmarszczyły się
- Mamo, ale ten tort był za mały! - odrzekła pretensjonalnie, raz jeszcze wertując wzrokiem tu i tam - Dużo osób nie ma jeszcze swojej porcji!
Sakura rozejrzała się pośpiesznie, konfrontując ze zdziwionymi spojrzeniami wielu osób. Każdy w zasięgu jej wzroku trzymał w dłoniach talerzyk; Boruto nawet zdążył już upaćkać sobie kremową masą niemal całą buźkę i trochę włosów.
- Nie, kochanie. Wszyscy otrzymali po kawałku.
- Wcale nie! - Siedmiolatka szła w zaparte, wzrokiem sięgając tam, gdzie oczy Sakury nie podjęły wędrówki. Naori patrzyłą bowiem w miejsca, których nie zajmował nikt.
Sasuke zdaje się, również zauważył ową nieścisłość.
- O czym ty mówisz, mała? - zapytał, podchodząc nieco bliżej.
Nikt prócz dzieciaków nie podjął się pierwszego kęsa. Każdy, jak uraczony wpatrywał się w rozgrywaną sytuację.
Itachi za plecami Naori przestudiował całe pomieszczenie swoim Sharinganem, Hinata zaś bez słowa aktywowała Byakugana. Bezradne wzruszenie ramion jawnie oznaczało jej kapitulację.
- Jest tutaj mnóstwo osób, które nie dostały torta! - Naori zmarszczyła nos i rozejrzała się pośpiesznie, naraz wskazując palcem na jakiś punkt obok ramienia Itachiego. - O! Na przykład ta pani, o tutaj!
W rzeczywistości dziewczynka pokazywała jednak jedynie ścianę
- Kogo tam widzisz, skarbie? - Głos Sakury, w przeciwieństwie do zmrożonej w jednym wyrazie twarzy, brzmiał najprawdziwszym zdziwieniem.
- Jak to kogo? - oburzyła się - No przecież stoi tu taka pani! Jest bardzo ładna i ma ciemne włosy…. Hej? Co jest z wami? Czemu macie takie grobowe miny?
Jej ciemne brwi zmarszczyły się
- Mamo, ale ten tort był za mały! - odrzekła pretensjonalnie, raz jeszcze wertując wzrokiem tu i tam - Dużo osób nie ma jeszcze swojej porcji!
Sakura rozejrzała się pośpiesznie, konfrontując ze zdziwionymi spojrzeniami wielu osób. Każdy w zasięgu jej wzroku trzymał w dłoniach talerzyk; Boruto nawet zdążył już upaćkać sobie kremową masą niemal całą buźkę i trochę włosów.
- Nie, kochanie. Wszyscy otrzymali po kawałku.
- Wcale nie! - Siedmiolatka szła w zaparte, wzrokiem sięgając tam, gdzie oczy Sakury nie podjęły wędrówki. Naori patrzyłą bowiem w miejsca, których nie zajmował nikt.
Sasuke zdaje się, również zauważył ową nieścisłość.
- O czym ty mówisz, mała? - zapytał, podchodząc nieco bliżej.
Nikt prócz dzieciaków nie podjął się pierwszego kęsa. Każdy, jak uraczony wpatrywał się w rozgrywaną sytuację.
Itachi za plecami Naori przestudiował całe pomieszczenie swoim Sharinganem, Hinata zaś bez słowa aktywowała Byakugana. Bezradne wzruszenie ramion jawnie oznaczało jej kapitulację.
- Jest tutaj mnóstwo osób, które nie dostały torta! - Naori zmarszczyła nos i rozejrzała się pośpiesznie, naraz wskazując palcem na jakiś punkt obok ramienia Itachiego. - O! Na przykład ta pani, o tutaj!
W rzeczywistości dziewczynka pokazywała jednak jedynie ścianę
- Kogo tam widzisz, skarbie? - Głos Sakury, w przeciwieństwie do zmrożonej w jednym wyrazie twarzy, brzmiał najprawdziwszym zdziwieniem.
- Jak to kogo? - oburzyła się - No przecież stoi tu taka pani! Jest bardzo ładna i ma ciemne włosy…. Hej? Co jest z wami? Czemu macie takie grobowe miny?
- Naori, tam nikogo nie ma - ton Sasuke brzmiał opanowaniem, gdy usiłował objąć rozumem to, co się właśnie działo. Itachi bez słowa powędrował wzrokiem w miejsce, które wskazywała dziewczynka.
W tym samym momencie Sakura przymknęła rozszerzone z szoku usta i wypuściła z płuc nagromadzone tam powietrze. Dłonią przeczesała włosy, uspokajając się nieco.
- Wysoka, ciemnowłosa z pieprzykiem przy oku, tak? - zapytała najspokojniej jak tylko potrafiła.
- Tak! - zapiszczała Naori, uśmiechając się z ulgą - A więc jednak ją widzisz, mamo?!
- Nie kochanie. Nikt z nas nie jest w stanie jej zobaczyć. To Izumi Uchiha. Zginęła przed laty podczas Wielkiej Masakry Klanu Uchiha.
Itachi uśmiechnął się kącikiem warg, najwyraźniej pojmując sprawę o wiele wcześniej niż reszta. Natomiast mina Naori gwałtownie zrzedła, a policzki pobladły.
- Jak to… zginęła? - wydukała, obejmując wzrokiem całą resztę pomieszczenia - oraz zapewnie osób, które jednak dla zwykłego śmiertelnika były niemożliwe do dostrzeżenia.
W tym samym momencie Sakura przymknęła rozszerzone z szoku usta i wypuściła z płuc nagromadzone tam powietrze. Dłonią przeczesała włosy, uspokajając się nieco.
- Wysoka, ciemnowłosa z pieprzykiem przy oku, tak? - zapytała najspokojniej jak tylko potrafiła.
- Tak! - zapiszczała Naori, uśmiechając się z ulgą - A więc jednak ją widzisz, mamo?!
- Nie kochanie. Nikt z nas nie jest w stanie jej zobaczyć. To Izumi Uchiha. Zginęła przed laty podczas Wielkiej Masakry Klanu Uchiha.
Itachi uśmiechnął się kącikiem warg, najwyraźniej pojmując sprawę o wiele wcześniej niż reszta. Natomiast mina Naori gwałtownie zrzedła, a policzki pobladły.
- Jak to… zginęła? - wydukała, obejmując wzrokiem całą resztę pomieszczenia - oraz zapewnie osób, które jednak dla zwykłego śmiertelnika były niemożliwe do dostrzeżenia.
- Kogo jeszcze widzisz? Opowiedz nam o tym.
- Obok Sarady stoi jakaś pani, też ma czarne włosy, długie. Mówi.. Ona mówi, że nazywa się Mikoto.
- To mama moja oraz Itachiego, twoja babcia - odezwał się Sasuke, tracąc gdzieś swoje opanowanie i teraz uśmiechając się pogodnie - Jeśli stoi obok niej poważny, postawny mężczyzna o lekko posiwiałych włosach, to nasz ojciec, a twój dziadek: Fugaku.
- Tak! Mówi, że tak właśnie jest! O rany! - Dziewczynka nie mogła przestać się ekscytować. Ruszyłą przed siebie i Itachi w ostatniej sekundzie zdołał zabrać jej nóż z ręki. Ostrze wylądowało bezpiecznie na stole.
Tymczasem siedmiolatka podeszła do bliżej niezidentyfikowanego miejsca z głową zadartą ku górze. Ciemne oczy lśniły wesoło, dosłownie chłonąc widok przed sobą - Witaj babciu! I dziadku! Miło was znowu zobaczyć!
- Znowu?! - wyrwało się Sakurze
- Obok Sarady stoi jakaś pani, też ma czarne włosy, długie. Mówi.. Ona mówi, że nazywa się Mikoto.
- To mama moja oraz Itachiego, twoja babcia - odezwał się Sasuke, tracąc gdzieś swoje opanowanie i teraz uśmiechając się pogodnie - Jeśli stoi obok niej poważny, postawny mężczyzna o lekko posiwiałych włosach, to nasz ojciec, a twój dziadek: Fugaku.
- Tak! Mówi, że tak właśnie jest! O rany! - Dziewczynka nie mogła przestać się ekscytować. Ruszyłą przed siebie i Itachi w ostatniej sekundzie zdołał zabrać jej nóż z ręki. Ostrze wylądowało bezpiecznie na stole.
Tymczasem siedmiolatka podeszła do bliżej niezidentyfikowanego miejsca z głową zadartą ku górze. Ciemne oczy lśniły wesoło, dosłownie chłonąc widok przed sobą - Witaj babciu! I dziadku! Miło was znowu zobaczyć!
- Znowu?! - wyrwało się Sakurze
- Widywałam ich już kilka razy, wiesz mamo? Ale zawsze na bardzo krótko. I nigdy do mnie nie mówili! A teraz zostają tutaj na dłużej! - Dziewczynka zaśmiała się cicho - Ale fajnie! Oh!
Teraz wzrok Naori spoczął na postaci stojącej obok Sakury. Haruno powędrowała śladem jej wzroku, nie widząc jednak nic poza kawałkiem drewnianej podłogi.
- Tutaj jest starsza kobieta, bardzo ładnie ubrana - wyjaśniłą cierpliwie dziewczynka, podchodząc do rodzicielki. Skłoniła się wytwornie jakby ścianie - Mówi że jest…
- Wyrocznią - dokończyła różowowłosa, również składając w ową stronę pełen poszanowania ukłon - Ta kobieta bardzo wiele dla mnie zrobiła. Dla mnie, a przede wszystkim dla Ciebie skarbie. Jesteś ich największym darem, wiesz?
- Ja? - Naori aż zatrzepotała powiekami
Natomiast Sasuke niemal parsknął krótkim śmiechem na widok zagubionej miny małej Saradki, która z zadartym podbródkiem rozglądała się dookoła siebie, niczego jednak nie widząc. Młodszy Uchiha podszedł do córki i chwycił ją za rękę, prowadząc w stronę matki.
- Pani Wyrocznia mówi, że Sarada również mogła ich zobaczyć gdy była jeszcze młodszym dzieciem. Mówi, że takie malce mają bardzo dużą wrażliwość duchową. Podobno bardzo często bawiły się razem w pokoiku.
Sakura z trudem powstrzymała podniesienie rąk do ust, w tak ciężkim szoku się znalazła.
Teraz wzrok Naori spoczął na postaci stojącej obok Sakury. Haruno powędrowała śladem jej wzroku, nie widząc jednak nic poza kawałkiem drewnianej podłogi.
- Tutaj jest starsza kobieta, bardzo ładnie ubrana - wyjaśniłą cierpliwie dziewczynka, podchodząc do rodzicielki. Skłoniła się wytwornie jakby ścianie - Mówi że jest…
- Wyrocznią - dokończyła różowowłosa, również składając w ową stronę pełen poszanowania ukłon - Ta kobieta bardzo wiele dla mnie zrobiła. Dla mnie, a przede wszystkim dla Ciebie skarbie. Jesteś ich największym darem, wiesz?
- Ja? - Naori aż zatrzepotała powiekami
Natomiast Sasuke niemal parsknął krótkim śmiechem na widok zagubionej miny małej Saradki, która z zadartym podbródkiem rozglądała się dookoła siebie, niczego jednak nie widząc. Młodszy Uchiha podszedł do córki i chwycił ją za rękę, prowadząc w stronę matki.
- Pani Wyrocznia mówi, że Sarada również mogła ich zobaczyć gdy była jeszcze młodszym dzieciem. Mówi, że takie malce mają bardzo dużą wrażliwość duchową. Podobno bardzo często bawiły się razem w pokoiku.
Sakura z trudem powstrzymała podniesienie rąk do ust, w tak ciężkim szoku się znalazła.
- O, pojawił się tutaj ktoś jeszcze. No tak. To znowu ten mężczyzna, co na cmentarzu. Wygląda na potężnego i strasznie intensywnie mi się przypatruje. - Zatrajkotała Naori, której buzia wręcz się nie zamykała - Ale nie jest chyba zbyt lubiany. Wszyscy zrobili się bardzo wrodzy i bardzo źle się na niego patrzą - zastanawiała się na głos - Ale heca, ten pan ma takie same włosy jak ja! A już myślałam, że tylko ja mam taki tapir!
W tamtej chwili wszystko potoczyło się bardzo szybko.
W tamtej chwili wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Najpierw Sakura ciągnąc za sobą Saradę, doskoczyła do niczego nieświadomej Naori zasłanając ją własnym ciałem, a później pojawili się przed nią Sasuke oraz Itachi. Każdy z braci Uchiha przedstawiał bardzo bojową pozycję, ich ciemne oczy niemal natychmiast roziskrzyły się sharinganem.
- O co chodzi? - Naori w wyniku tak gwałtownego zwrotu akcji aż zatraciła rezon. Chwyciła Sakurę za rękaw bluzki, z czego matka od razu sięgnęła w tył i jedną ręką złapała ją za ramię, mocno przytrzymując za sobą
- O co chodzi? - Naori w wyniku tak gwałtownego zwrotu akcji aż zatraciła rezon. Chwyciła Sakurę za rękaw bluzki, z czego matka od razu sięgnęła w tył i jedną ręką złapała ją za ramię, mocno przytrzymując za sobą
- Ten człowiek jest bardzo niebezpieczny, Naori! Nie wolno ci wchodzić z nim w żadne kontakty, rozumiesz?
- Ale… - Mimo uścisku matki, dziewczynka i tak zdołała wychylić się poza bojowy szyk. Spojrzała w miejsce gdzie do tej pory nieprzerwalnie stał ten wysoki, postawny wojownik o bardzo surowym obliczu. Teraz jednak jego twarz przybrała barwę żalu. - Ale Mamusiu on… on mówi, że nie musicie się już więcej go obawiać. I… I mówi też…
- Ale… - Mimo uścisku matki, dziewczynka i tak zdołała wychylić się poza bojowy szyk. Spojrzała w miejsce gdzie do tej pory nieprzerwalnie stał ten wysoki, postawny wojownik o bardzo surowym obliczu. Teraz jednak jego twarz przybrała barwę żalu. - Ale Mamusiu on… on mówi, że nie musicie się już więcej go obawiać. I… I mówi też…
Itachi nieco opuścił gardę, spoglądając na Naori przez ramię.
Sakura boleśnie zagryzła wargę
Sakura boleśnie zagryzła wargę
- Wynoś się stąd! - warknął Sasuke
- ... Mówi, że przeprasza. - dokończyła powoli dziewczynka, z zaintrygowaniem obserwując postać która wzbudziła tak wiele kontrowersji. Mężczyzna stał jeszcze chwilę w miejscu, po czym powoli skinął jej stronę głową, odwrócił się i odszedł.
- Zniknął - dodała jeszcze ciszej.
I wtedy nagle pod Sakurą załamały się kolana. Tylko refleks Sasuke, który natenczas natychmiast pojawił się za nią, ocalił ją od upadku. Mężczyzna wyciągnął ramię pochwytując ciało swojej żony.
- Zniknął - dodała jeszcze ciszej.
I wtedy nagle pod Sakurą załamały się kolana. Tylko refleks Sasuke, który natenczas natychmiast pojawił się za nią, ocalił ją od upadku. Mężczyzna wyciągnął ramię pochwytując ciało swojej żony.
Kobieta oparła się o niego z wdzięcznością.
- Tato, kto to był? - Ciekawska twarzyczka Naori zawisła nad obojgiem rodziców - Ten człowiek? Dlaczego tak dziwnie zareagowaliście?
- Słuchaj Naori, to opowieść na kiedy indziej - Sasuke starał się być na tyle rzeczowym i obojętnym, by nie wzbudzić ciekawości córki. Gdyby dziewczynka postanowiła dowiedzieć się czegoś na temat Madary, z pewnością prędzej czy później dopiełaby swego. Odsunął się nieco od różowowłosej po czym unosząc rękę, dwoma palcami uderzył w czoło Naori - Ale nie denerwuj się. Obiecuję, że gdy przyjdzie czas wszystko Ci wytłumaczymy.
- Tato, kto to był? - Ciekawska twarzyczka Naori zawisła nad obojgiem rodziców - Ten człowiek? Dlaczego tak dziwnie zareagowaliście?
- Słuchaj Naori, to opowieść na kiedy indziej - Sasuke starał się być na tyle rzeczowym i obojętnym, by nie wzbudzić ciekawości córki. Gdyby dziewczynka postanowiła dowiedzieć się czegoś na temat Madary, z pewnością prędzej czy później dopiełaby swego. Odsunął się nieco od różowowłosej po czym unosząc rękę, dwoma palcami uderzył w czoło Naori - Ale nie denerwuj się. Obiecuję, że gdy przyjdzie czas wszystko Ci wytłumaczymy.
- Znowu mam czekać? - Siedmiolatka zrobiła zawiedzioną minę
- Potraktuj to jako sprawdzian swojej cierpliwości. Pamiętasz, jaki musi być ninja?
- Ostrożny, skupiony na zadaniu, rozważny i…
- I wytrwały - dokończył za nią Itachi - Jeśli wytrzymasz, będzie to dla nas oznaka, że jesteś już gotowa. Na chwilę obecną musisz tylko wiedzieć, że ten człowiek którego zobaczyłaś był bardzo niebezpiecznym shinobim. Przed laty wywołał okrutną wojnę, zabił wielu ludzi, nie tylko ninja. Był bardzo, ale to bardzo groźny dla całego świata.
- Ostrożny, skupiony na zadaniu, rozważny i…
- I wytrwały - dokończył za nią Itachi - Jeśli wytrzymasz, będzie to dla nas oznaka, że jesteś już gotowa. Na chwilę obecną musisz tylko wiedzieć, że ten człowiek którego zobaczyłaś był bardzo niebezpiecznym shinobim. Przed laty wywołał okrutną wojnę, zabił wielu ludzi, nie tylko ninja. Był bardzo, ale to bardzo groźny dla całego świata.
- My wszyscy przekonaliśmy się o tym bardzo dobrze. - przemówiła Sakura, już pewnie stojąca na nogach. Odchrząknęła cicho - Wielokrotnie mieliśmy z nim… styczność.
- I… I kto go pokonał? - Do rozmowy wytąciła się cicha do tej pory Sarada. Urodzinowa czapeczka nieco przekrzywiła się na jej główce.
- I… I kto go pokonał? - Do rozmowy wytąciła się cicha do tej pory Sarada. Urodzinowa czapeczka nieco przekrzywiła się na jej główce.
- No właśnie, kto?! - Szeroko otwarte, czarne oczy Naori wlepiły się w postać Itachiego, kiedy z niespotykaną zgodnością zawtórowała siostrze. Dziewczynki słuchały ich słów tak uważnie, że z ledwością łapały oddech.
- My, nasza dwójka - rzekł Sasuke. Bracia spojrzeli na siebie, mimo tego ich twarze pozostawały nieruchome i poważne - Ale był to bardzo ciężki pojedynek. Trwał wiele godzin.
- My, nasza dwójka - rzekł Sasuke. Bracia spojrzeli na siebie, mimo tego ich twarze pozostawały nieruchome i poważne - Ale był to bardzo ciężki pojedynek. Trwał wiele godzin.
- Cała wioska z niecierpliwością oczekiwała na ich zwycięskie przybycie - Do rozmowy wtrącił się Naruto, do tej pory jedynie przysłuchując się toczonej konwersacji. Powstał z zajmowanego miejsca. - A gdy zobaczono ich u bram, nawet najtwardsi przeciwnicy Klanu Uchiha bili gromkie brawa. Żebyście to widziały. Dwóch zniesławionych braci Uchiha zostało okrzykniętych mianem bohaterów, mimo tego, jak krzywo i niechętnie patrzono wtedy na postać Itachiego. Człowiek, którego ducha zobaczyłaś spędzał sen z powiek wielu z mieszkańców; nawiasem mówiąc, pokój był poza zasięgiem naszych rąk dopóki ten shinobi wciąż pozostawał przy życiu. Itachiemu i Sasuke udało się go pokonać, czym zaskarbili sobie nie tylko podziw, ale i szacunek. Od tamtej pory nikt nie ważył się spojrzeć z pogardą na któregokolwiek z nich.
- Łaaaaał - Mała Naori oraz jeszcze mniejsza Sarada nie mogły wyjść z podziwu. Spojrzenia obu wbite były jak zaczarowane w postać swojego ojca oraz wuja; dziecięce wargi pozostawały uchylone, powieki szeroko otwarte a na zaróżowionych buziach malowało się dozgonne uwielbienie.
Sakura mimowolnie podniosła kąciki warg na widok dwóch par błyszczących z zachwytu oczu.
- Łaaaaał - Mała Naori oraz jeszcze mniejsza Sarada nie mogły wyjść z podziwu. Spojrzenia obu wbite były jak zaczarowane w postać swojego ojca oraz wuja; dziecięce wargi pozostawały uchylone, powieki szeroko otwarte a na zaróżowionych buziach malowało się dozgonne uwielbienie.
Sakura mimowolnie podniosła kąciki warg na widok dwóch par błyszczących z zachwytu oczu.
Sasuke nieco zażenowany nagłym znalezieniem się w centrum uwagi, bardzo dyskretnie złapał z wybranką kontakt wzrokowy, bezgłośnie prosząc, poniekąd o wybawienie. Ona zaś odpowiedziała mu jedynie drobnym wzruszeniem ramion, po których na jej twarz wstąpił figlarny, nieco zadziorny uśmieszek.
Wtedy też mężczyzna, przecząc powadze sytuacji, zrobił krok do przodu, po drodze bez trudu zgarniając małą Sarade pod pachę; Naori zaś chwycił za kołnierz koszuli i pociągnął w stronę matki.
Pani Uchiha tak zaskoczyła się jego nagłymi poczynaniami, że z wrażenia aż nie powstrzymała rozbawienia, jaki wywołał w niej widok całkowicie obezwładnionych córek. Nim zdołała się zorientować, miała już pięciolatkę wrzuconą na ręce, siedmiolatkę mocno obejmującą ją w pasie i gdzieś ponad tym wszystkim samego Sasuke, który stał tuż przed nią, spoglądając na swoje trzy kobiety z realnym uwielbieniem.
Nic zaś nie mogło opisać wyrazu jego oczu, gdy bez pośpiechu zatrzymał wzrok na swojej pięknej żonie. A Sakura pod wpływem jego spojrzenia wręcz rozkwitła. Całą jej twarz rozświetliło szczęście. Zielone tęczówki zdrowo zalśniły, usta zaśmiały się, zaś policzki nieprzerwalnie od lat nabrały rumieńców, jak za każdym razem, gdy odważył się zerknąć ku niej z miłością, której nie ważył się ukrywać.
Sasuke uniósł dłoń i czule pogładził wybrankę po kąciku uniesionej wargi. Ona za to ufnie przylgnęła do niego policzkiem, racząc się szorstkością męskiej skóry i tym uwielbianym zapachem.
Wtedy też mężczyzna, przecząc powadze sytuacji, zrobił krok do przodu, po drodze bez trudu zgarniając małą Sarade pod pachę; Naori zaś chwycił za kołnierz koszuli i pociągnął w stronę matki.
Pani Uchiha tak zaskoczyła się jego nagłymi poczynaniami, że z wrażenia aż nie powstrzymała rozbawienia, jaki wywołał w niej widok całkowicie obezwładnionych córek. Nim zdołała się zorientować, miała już pięciolatkę wrzuconą na ręce, siedmiolatkę mocno obejmującą ją w pasie i gdzieś ponad tym wszystkim samego Sasuke, który stał tuż przed nią, spoglądając na swoje trzy kobiety z realnym uwielbieniem.
Nic zaś nie mogło opisać wyrazu jego oczu, gdy bez pośpiechu zatrzymał wzrok na swojej pięknej żonie. A Sakura pod wpływem jego spojrzenia wręcz rozkwitła. Całą jej twarz rozświetliło szczęście. Zielone tęczówki zdrowo zalśniły, usta zaśmiały się, zaś policzki nieprzerwalnie od lat nabrały rumieńców, jak za każdym razem, gdy odważył się zerknąć ku niej z miłością, której nie ważył się ukrywać.
Sasuke uniósł dłoń i czule pogładził wybrankę po kąciku uniesionej wargi. Ona za to ufnie przylgnęła do niego policzkiem, racząc się szorstkością męskiej skóry i tym uwielbianym zapachem.
- Dziękuje - wyznał skrycie, kładąc wolną rękę na głowie wyszczerzonej od ucha do ucha Naori. Dziewczynka wtulała sie w bok rodzicielki, uznając, że raz w roku może pozwolić sobie na podobne poufałości - .. że jesteście. Przyrzekam, że już zawsze będziecie tak szczęśliwe.
- My też Cię kochamy, tatusiu! - odparła najszczerzej i najprościej na świecie Sarada, obejmując jego szyję swoimi drobnymi rączkami. - To moje kolejne najlepsze urodziny na świecie! Już piąte z rzędu!
- Po prostu bądź przy nas, kochanie - Sakura podniosła wzrok, obdarowywując ukochanego czułym spojrzeniem. - I to nam wystarczy.
- My też Cię kochamy, tatusiu! - odparła najszczerzej i najprościej na świecie Sarada, obejmując jego szyję swoimi drobnymi rączkami. - To moje kolejne najlepsze urodziny na świecie! Już piąte z rzędu!
- Po prostu bądź przy nas, kochanie - Sakura podniosła wzrok, obdarowywując ukochanego czułym spojrzeniem. - I to nam wystarczy.
Aut:
Bardzo dziękuję Wam wszystkim.
Bardzo dziękuję Wam wszystkim.
Tym, którzy bez ustanku, wytrwale komentowali każdy z rozdziałów. Bardzo wiele nauczyłam się z Waszych rad oraz sugestii. To nieoceniona nauka, taka, która zostanie ze mną na długo. Nie zliczę, ich uśmiechów wywołaliście, spekulując nad naszym rozwojem wydarzeń. Nie jestem w stanie opisać również, jak ogromnie miło czułam się czytając te wszystkie miłe słowa, którymi mnie obrzucaliście. Byliście i jesteście po prostu niesamowici!
Tym, którzy zostali przy tej opowieści, nawet, gdy miałam rok czasu przerwy od pisania. Wielu z was pamiętam jeszcze z pierwszych rozdziałów. Wytrwałe z Was bestie, nie powiem!
Tym, którzy do tej pory pozostawali skrycie anonimowi a jednak raz w miesiącu żyli moją opowieścią, wyczekując nowych części. Wiem, jak wiele was było - niemal codziennie przeglądałam przecież statystyki! :)
Ten blog przyniósł ze sobą wiele dobrego. Poznałam masę świetnych ludzi, wyrobiłam swój styl, nauczyłam się nawiązywać kontakty z Czytelnikami. To był świetnie spędzony czas.
Mam nadzieję, że z niektórymi jeszcze się usłyszymy! Zaglądam do Was, naprawdę.
I trzymam kciuki za Waszą twórczość.
Ten blog przyniósł ze sobą wiele dobrego. Poznałam masę świetnych ludzi, wyrobiłam swój styl, nauczyłam się nawiązywać kontakty z Czytelnikami. To był świetnie spędzony czas.
Mam nadzieję, że z niektórymi jeszcze się usłyszymy! Zaglądam do Was, naprawdę.
I trzymam kciuki za Waszą twórczość.
Mam nadzieję, że zakończenie przypadło Wam do gustu. Wszystko skończyło się dobrze - nie potrafiłabym uczynić inaczej.
Dziękuję i pozdrawiam gorąco.
Temira
Temira
Świetne zakończenie 😍😍😍 Mam nadzieję, że uda Ci się stworzyć więcej takich perełek. Możesz być pewna, że jeszcze nie raz tu wrócę żeby przeczytać tą wspaniałą historię ❤❤❤ Pozdrawiam i życzę weny 🤗🤗🤗
OdpowiedzUsuńBędę ogromnie wdzięczna i wzruszona, kiedy pojawisz się tutaj ponownie!
UsuńW takim razie, do zobaczenia!
T.
Cudowne opowiadanie i ciekawe zakończenie ;) Mam nadzieję że nadal będziesz pisać opowiadania! Gorąco pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńOgromnie dziękuje ♥ Ja również mam taką nadzieję!
UsuńPozdrawiam!
T.
No po prostu kocham <3 Jesteś mistrzynią! Przez chwilę tej akcji z duchem Madary bałam się, że jeszcze coś się stanie nagle i nie będzie happy endu, ale tak się cieszę, że jednak nie :D I bardzo mi się podoba jak to połączyłaś z uniwersum Boruto :) I wiesz? W sumie myślę, że to dobry czas na koniec. Jasne, że mi smutno i szkoda, ale bywają takie momenty kiedy aż się czuje, że to już czas i uważam, że to jeden z takich momentów. Po prostu sztucznie przedłużane historie tracą swój urok. Nie zmienia to faktu, że chętnie przeczytałabym coś nowego spod Twojego pióra, więc daj znać jakbyś miała coś w planach :)
OdpowiedzUsuńJuż na prawdę dałabym ciała, gdybym jeszcze duchowi Madary kazała wywijać ostrzami i technikami w powietrzu. Dajmy chłopowi odpocząć! :>
UsuńNiech sobie spokojnie siedzi po tamtej stronie.
Tak, ja również czuję, że już wystarczy. Jak to mówią, trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny!
Pozdrawiam i dziękuję Ci, za twą obecność.
To było niesamowite.
Pozdrawiam.
T.
Kocham to opowiadanie!Szkoda że to już koniec, ale na pewno będę do niego
OdpowiedzUsuńwracać <3
Bardzo mi miło!
UsuńW takim razie, do usłyszenia/zobaczenia/przeczytania! ♥
Pozdrawiam
T.
Jestem pod wielkim wrażeniem . Myślę że nie raz wrócę do tego opowiadania . Widać jak przez te lata twoje pisarstwo się zmieniło w pozytywnym znaczeniu .
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to trzymanie w napięciu . Mam nadzieję że jeszcze coś fajnego napiszesz.
Pozdrawiam
Kate
W takim razie ja również mam nadzieję, że się jeszcze usłyszymy!
UsuńDziękuje za Twój poświęcony czas i wiele pozytywnych, ciepłych słów.
Pozdrawiam
T.
Dziękuję Ci za całe odpowiadanie, którym się z nami podzieliłaś. Przepraszam jeszcze raz, że nie było mnie przy Tobie, kiedy dodawałaś ostatnie rozdziały. Mimo całych pokładów negatywnych emocji do postaci Sasuke, nie mogłam przestać czytać Twojego opowiadania. Stało sie jednym z moich TOP i z przyjemnością wracałam po każdy nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńCo do samego epilogu, to nabralas mnie Ty cwana bestio! Naprawdę myslalam, że któryś z nich poległ. Z żalem w sercu czekałam, jakie imię bedzie wypisane na nagobku. A kiedy przeczytałam o Izumi... Pomyślałam, że Itachi to dobry wybór. Jako jej przyjaciel napewno jej pomoże przy dziecku i przetrwać... I wtedy zrozumiałam, że cholera, przez Ciebie polubiłam Sasuke (a przynajmniej tego w Twoim opowiadaniu) i żal mi sie go zrobiło. Nie pomyślałam, że napiszesz coś równie podstępnego! Mimo że lubię słodko-gorzkie opowiadania, to do tej historii nie wyobrazalam siebie innego zakończenia. Chylę czoło, składam pokłony i ściskam gorąco.
Mam nadzieję, że niedługo napiszesz coś nowego. Oczywiście wiem, że nadal bedziemy rozmawiać przez komentarze, ale nie chciałabym się rozstać z Twoją twórczością.
Całuję goraco 💙💚💛💜💙💚💛💜
Ach i to jak Sasuke patrzył na Sakure... O jejku! Zasłużyli na tą miłość 😍
UsuńNie poczuj się źle, ale jedynym niepasującym elementem była dla mnie ostatnia scena. A raczej to, że pojawił się Madara i przeprosił za wszystko. Może po drugiej stronie zrozumiał swoje błędy itp, ale... To był jedyny element zbyt cukierkowy jak dla mnie. Reszta jest cudowna. Przeczytalam epilog dwa razy. Był wspaniały 💜
Ahh, dziękuję, dziękuję, dziękuje!
UsuńUsłyszeć tyle miłych słów z ust Mistrza Swojego Fachu. Poezja.
No i wcale się nie gniewam, absolutnie! W końcu to tylko opowiadanie, a rozdziały z reguły nie uciekają :D
Aczkolwiek całe to zamieszanie związane z publikowaniem ostatnich już postów... niesamowite przeżycie. Trochę gorzkie, ale wciąż niezrównane.
Co to tej czarnej mendy, Madary... Wiele nad tym myślałam i chyba nie potrafiłabym tego zrobić inaczej. Na prawdę. Takie totalnie szczęśliwe, pozbawione goryczy i żalu, czy nieprzebaczenia epilogi są moimi ulubionymi. Dlatego nie mogłam się wręcz oprzeć.
Aczkolwiek mam nadzieję, że nie było to zbyt rażące! Tego bym chyba nie przeżyła no :> :<
Uwieeelbiam Cię!
I piszę to bez żalu i końcowej melancholii, no bo wiem przecież, że u Ciebie na stronie jeszcze sporo drogi przed nami.
Pozdrawiam!
T.
Ja Ci dam "mistrza". Weź nie słodź mi, to Ty tutaj jesteś w centrum zainteresowania i nie odciągaj uwagi od siebie! xD
UsuńNie rażące, spokojnie. Ale nich i Madara ma jako takie szczęśliwe zakończenie. Jak dla wszystkich, to dla wszystkich :D
Hej kotek, wbijaj na "Zbawienie na sprzedaż", bo pojawiło się zamówcie dla Ciebie. Nie umiałam napisać nic dłuższego, to powstały dwie miniaturki. Mam nadzieję, że mnie nie zlinczujesz ^^'
Chyba nadal nie mogę się pozbierać i uporać z faktem, że nie przeczytam więcej rozdziałów na tym blogu ;_;
OdpowiedzUsuńHistoria niemal od początku wciągnęła mnie bez końca, bo było dużo Sakury i Sasuke i zawsze można było poczuć ten niesamowity klimat między nimi. Miłość, która wręcz wylewała się z ekranu i zalewała ciepłem serce czytelnika.
Po drodze przeszłam pewnie kilka zawałów i udarów na rollercosterach uczuć, które nam wszystkim zafundowałaś jednak nie żałuję ani jednego!
Ciężko mi się żegna z tą historią, bo była bardzo dopracowana i wciągająca.
Ostatni rozdział? Aż dech mi zaparło, gdy przez chwilę myślałam, że zabiłaś Sasuke! Chyba sama bym tego nie przeżyła i chodziła z jeszcze większą deprechą poksiążkową niż teraz!
Miło przeczytać, że wszystko się układa. Chociaż "wizje" Naori i pojawienie się Madary zostawiają niewielką furtkę na wyobrażenie... co by było dalej.
Mam szczerą i ogromną nadzieję, że to jeszcze nie koniec Twojej twórczości o tym paringu, że jeszcze kiedyś wpadnie mi coś Twojego w ręce, bo czytanie tego opowiadania było niezwykle budujące. Potrafiło mi poprawić humor w naprawdę ciężkich okresach na studiach i pozwoliło oderwać się na długie chwile od rzeczywistości.
Jednocześnie podziwiam cię za upór i wytrwałość. Za dążenie do celu i pisanie i wszystkie powroty.
Pozdrawiam!
I serdecznie dziękuję za wiele, wiele godzin przeżyć i emocji, których mogłam doświadczyć dzięki tej historii.
Pozdrawiam
Krropcia
I mi było ogromnie miło, móc gościć Cię niemal rozdział po rozdziale pod każdą z moich historii.
UsuńBije pokłony przed każdą tak wytrwałą osobą jak Ty! Poświęciłaś tej opowieści bardzo wiele czasu. Jestem ogromnie wdzięczna za każdą sekundę!
Dziękuje za ogrom miłych słów! I jednocześnie cieszę się, że mogłam być z Tobą tak jak Ty byłaś ze mną!
Pozdrawiam ciepło! Do usłyszenia ♥
Temira
Aż łzę uroniłam, kiedy zobaczyłam Epilog. Byłam z tobą od bardzo dawna, jednak mimo to skomentowałam bloga zaledwie kilka razy i bardzo tego żałuję, bo twoje opowiadanie zasługuje, by każdy rozdział miał swój własny, obszerny komentarz.
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy, to nie spodziewałam się, iż Naori może być dzieckiem Madary. W sensie, początkowo mi to nie przyszło do głowy, ale wcześniej dziewczyny w komentarzach napisały, że to musi być prawda, i rzeczywiście to mi dało do myślenia.
Ogólnie to mi szczęka opadła, kiedy się to potwierdziło.
Czytając epilog miałam ochotę przewinąć dalej, żeby zobaczyć, kto z Uchiha zginął, bo tak to przeciągałaś, cwana istoto. xd Najpierw myślałam, że może obaj bracia zginęli, potem pojawił się Itachi i myślałam, ze to Sasuke umarł, ale na szczęście okazało się, że chodzi jedyne o Madarę.
Naori, która widzi duchy? Wow. W sumie to nie spodziewałam się kompletnie tego, iż Madara się pojawi i za wszystko przeprosi, ale przypomniałam sobie scenę z anime, kiedy po wszystkim, po całej walce leżał na ziemi i rozmawiał z Hashiramą. Wtedy już się w sumie nie wydawał taki zły, więc ostatecznie stwierdzam, że ta końcowa scena w opowiadaniu była dobrym pomysłem.
Mam nadzieję, że jeszcze przeczytam coś twojego, bo czuję ogromny sentyment do twojego stylu i będę mocno tęsknić.
Cholera no, aż się poryczałam. XD
Najbardziej lubię żegnać się z osobami, z którymi wiem, że i tak spotkam się ponownie! :) Prędzej lub później (choć naturalnie wolałabym prędzej. Także czekam na kolejny rozdział u Ciebie ♥ )
UsuńCieszę się, że chociaż Ciebie udało mi się tym zaskoczyć! Prawie wszyscy odgadli moje zamiary dużo wcześniej czym, naturalnie, nie byłam zbyt zachwycona :>
Bardzo smętny początek był figurą zamierzoną. Chciałam, abyście tak myśleli buhahaha :> :> :>
Ej, nie płacz nie płacz. Jeszcze się usłyszymy! :P
Pozdrawiam i dziękuuujeee! ♥
Temira
To już koniec, nie ma już nic.. :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten blog. Będę do niego wracać jeszcze nie raz. Zakończyłaś to w mistrzowski sposób, chyba lepiej się nie dało!
Strasznie się cieszę, że trafiłam na tę historię, jest jedną z moich ulubionych!
Mam nadzieję, że jeszcze coś Twojego przeczytam.
Bardzo dziękuje za te wszystkie rozdziały !!
Pozdrawiam❤️
Ogromnie Ci dziękuję! ♥♥♥
Usuń...Jesteśmy wolni, możemy iść...!
Pozdrawiam cieplutko!
Temira
Niestety (znowu) trochę spóźniona, ale oczywiście nie mogłam nie zostawić paru słów od siebie. Wiedziałam, że następnym rozdziałem, który się pojawi będzie epilog, ale i tak jak zobaczyłam go na żywo to zrobiło mi się smutno. Kończy się, w sumie śmiało mogę powiedzieć, że wspaniała przygoda. Przez wiele miesięcy śledziłam losy bohaterów, za każdym razem równie mocno przeżywając każdy kolejny rozdział. Ale zacznę może od skomentowania epilogu.
OdpowiedzUsuńNa początku to nie wiedziałam co mam myśleć, byłam święcie przekonana, że Itachi i Sasuke nie żyją! Z każdym kolejnym zdaniem miałam ochotę Cię udusić, bo mimo wszystko gdzieś w serduszku wierzyłam, że będzie happy end. Ale znając Twoje możliwości zaskakiwania nas za każdym razem nie wydało mi się to dziwne i uwierzyłam Ci, UWIERZYŁAM, że uśmierciłaś tą dwójkę. Już prawie łzy mi ciurkiem leciały po twarzy, chlipałam sobie samotnie nad telefonem po czym… pojawił się Itachi. No trochę mi ulżyło, ale nadal nie było Sasuke. A jako że Sasuke kocham bardzo mocno, nieważne czy pijany zatacza się po ulicach Konohy, chce pozabijać każdego napotkanego człowieka, czy po prostu jest miły, to moje serce nadal płakało nad uśmierceniem Uchihy. Jednak rozmowa i sytuacja pomiędzy Sakurą, Itachim a Saradą bardzo mnie rozczuliła i trochę uspokoiła. Czytam sobie dalej, aż tu nagle pojawia się Sasuke! I ja już nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać dalej, bo ZNOWU zrobiłaś mnie w konia, ale jednak ostatecznie płacze ze szczęścia.
Świetnie to wymyśliłaś i cieszę się bardzo, że po tym wszystkim Sakura i Sasuke mają jeszcze jedno dziecko – Saradę. I jak wcześniej imię to nie pasowało do dziecka Madary, tak tutaj czuję że jest idealnie.
Przyjemnie jest widzieć, że po tych wszystkich przeciwnościach, które zgotował im wszystkim los, rodzina Uchiha w końcu zaznała trochę spokoju i szczęścia. Podobają mi się relacje, które są między nimi, a także cieszę się, że Naori została zaakceptowana przez wszystkich i razem stworzyli wspaniały dom. Jestem dumna z Sasuke, że odnalazł się w tej sytuacji, uznał Naori za swoją córkę i stanął na wysokości zadania jako głowa rodziny i odpowiedzialnie dba o swój klan. Wspaniale, że Sakura pozbierała się po traumie i zdecydowała się na kolejne dziecko oraz względnie wróciła do normalności. Troszkę mam wrażenie, że jest spokojniejsza niż przed porwaniem, ale mimo wszystko widać starą Sakurę w nowej. Moje serce już się raduje po tych przeżyciach, które zaserwowałaś mi na początku rozdziału.
Uwielbiam czytać o tym jak wszyscy tworzą jedną, zgraną paczkę, więc urodziny Sarady były dla mnie czymś cudownym. Grono najbliższych znajomych i przyjaciół razem, a do tego jeszcze duchy zmarłych członków klanu Uchiha – no impreza wymarzona, mam nadzieję, że Sarada się cieszy i zapamięta to do końca życia. No i w ogóle cała ta akcja z duchami – mistrzostwo. Trochę w sumie było dużo Naori w tym rozdziale, ale nie ma co się dziwić, bo w ostatnich rozdziałach ona była takim centrum wszystkiego, wiec to logiczne, że każdy chce wiedzieć co się u niej dzieje. Jeśli chodzi o Saradę no to teoretycznie wystarczy wzmianka o tym, że jest, ale wplotłaś w to wszystko jej urodziny, więc trochę zrównoważyło się skupienie na córkach państwa Uchiha.
Bardzo podobał mi się klimat, który stworzyłaś w całym epilogu, a szczególnie opis akcji na cmentarzu. Ponownie nie miałam problemu z wyobrażeniem sobie tego wszystkiego, przez co rozdział czytało mi się bardzo miło i przyjemnie (no, pomińmy już te wszystkie tragiczne emocje, które na początku mnie spotkały).
Tak jak na początku mówiłam, jest mi przykro, że to koniec tego opowiadania. Ale niestety nic co dobre nie może trwać wiecznie. Poza tym wiadomo, że wymaga też to od Ciebie wiele wysiłku i trudu, więc zasłużyłaś na odpoczynek od opowiadania. Jedyne co mi teraz pozostaje to ponowne lektury całego opowiadania i podziękowanie Tobie za masę wspaniałych i różnorodnych emocji, które dostarczyłaś mi podczas całej historii. Uwielbiam postacie, które wykreowałaś, podziwiam za wymyślenie całej tej fabuły, która nie raz nas zaskakiwała, a także będę tęsknić za tymi wszystkimi teoriami i nagłymi, nieoczekiwanymi zwrotami akcji, które nam cały czas dawałaś.
UsuńMuszę Ci się przyznać, że scena w więzieniu chyba najbardziej zapadła mi w pamięci i był to rozdział, do którego wracałam najwięcej razy. Jeszcze ze trzy i będę mogła go wyrecytować XD
Uwielbiałam też Temari i trochę mi smutno, że w późniejszych rozdziałach było jej tak mało, ale działo się tak wiele, że jestem w stanie to wybaczyć. Może kiedyś skusisz się na kolejne opowiadanie i znowu spotkam się z cztero-kitkowcem? :D
Od momentu przeczytania rozdziału aż do teraz miałam tyle myśli, które chciałam Ci przekazać na sam koniec, ale chyba właśnie przez to, że trzeba się pożegnać z tym opowiadaniem nie mogę teraz wszystkiego złożyć w całość i powiedzieć tego co chciałam. Podświadomie mój mózg nie ogarnia, że musi się już pożegnać i kolejnego rozdziału nie będzie Mnie osobiście będzie brakowało tego codziennego wchodzenia na Twojego bloga i patrzenia czy nie ma kolejnej części. Bardzo lubiłam czytać Twoje rozdziały i pisać komentarze. Może nie zostawiłam ich wiele i były chaotyczne, ale cieszę się, że się odezwałam i mogłyśmy sobie czasem wymienić te kilka słów. Może jest miejsce, gdzie można Cie złapać, może jakiś twitter albo coś? Jeśli oczywiście chcesz się nim z nami podzielić ^^’
Nie wiem co mogłabym jeszcze napisać, chociaż jestem przekonana, że jak tylko opublikuje ten komentarz to milion myśli zaleje mój umysł i będzie mi smutno, że o tym zapomniałam XD Ale nie powinnam się raczej rozwodzić jeszcze bardziej, bo czuje, że coraz trudniej będzie mi skończyć i jeszcze bardziej będzie chciało mi się płakać. Dlatego jeszcze raz chce Ci podziękować za całe opowiadanie, za każdy rozdział z osobna i za te wszystkie chwile cudownych emocji, które serwowałaś nam za każdym razem.
Mam nadzieję, że mimo wszystko nie jest to nasze ostatnie spotkanie, życzę powodzenia w dalszym pisaniu i ogólnie wszystkiego najlepszego!
Pozdrawiam,
Minchannie <3
Przez ten czas udało mi się już poznać swoich czytelników na tyle, że zawsze wiedziałam kto zawsze zostawia po sobie parę słów pod każdym rozdziałem.
UsuńW tym epilogu otrzymałam odzew już od wszystkich - oprócz Ciebie. A ponieważ wytrwale wiedziałam, że się pojawisz to już ułożyłam sobie w głowie to, co Ci odpiszę.
Przede wszystkim, tak jak zawsze, pragnę Ci ogromnie podziękować. Chyba za wszystko.
Niewyobrażalną radość sprawiało mi czytanie tego, co zawsze dla mnie napisałaś. Prawdę mówiąc, żyłaś tą opowieścią o wiele bardziej niż ja sama. Miałam parę upadków, na kilka miesięcy zdarzyło mi sie odsunąć totalnie od bloga, anime, uniwersum Naruto. Powrót był ciężki, musiałąm znów przestawić się na konieczność myślenia o bohaterach, losach, przygodach, jak to napisać, jak wyrazić, jak przeprowadzić dialogi. Bardzo pomogło mi wtedy oglądanie Boruto - zawsze coś nowego a i postacie znajome, więc jakoś to poszło.
No i jesteśmy.
Po tych kilku latach nareszcie w epilogu.
Jestem zaszczycona, że mogłam Cię poznać. I w skrycie wyjawię, że rozdział IV mojego drugiego bloga mam już napisany. Także... jak trudno było mi się znów do blogowania włączyć, tak ciężko jest się od tego tak nagle odstawić.
Nie wiem, czy dam radę - chociażby życiowo, ukończyć tamtą opowieść. Ale spróbuję, chociażby po to, by nie zapomnieć jak świetnie czuje się w pisaniu.
Także póki co zapraszam ku tamtej opowieści.
Cudów nie będzie na pewno, albowiem zdecydowanie odchodzę od stylu który przedstawiałam tutaj - nie mniej jednak z jakim to będzie skutkiem, ciężko mi to wyrazić.
Druga opowieść jest nieco odmienna. Wymaga poważnego podejścia i o wiele więcej pomyślunku. Póki co męczę się, pisząc w niej cokolwiek. Zobaczymy.
Jak nie tamta opowieść, to na pewno jakaś inna.
Przez możliwość straty chyba pojęłam, że ciężko byłoby mi bez tego wytrzymać :)
Pozdrawiam cieplutko, wręcz gorąco!
Temira
Ps. Twitera nie mam. Generalnie nic, co skłaniałoby się ku pisarstwu. Mam za to prywatnie facebooka, mam instagrama. Także odcięta nie jestem.
Jeśli chcesz - pisz śmiało. :) :)
Właśnie usunęło mi całą odpowiedź, którą napisałam i chyba się popłaczę, bo nie wiem czy uda mi się ją odtworzyć XD Dlatego nie lubię pisać komentarzy na telefonie. Ale spróbuję!
UsuńNa początku starałam się komentować rozdziały od razu po ich przeczytaniu, ale z biegiem czasu ten proces się wydłużał, ponieważ nie chciałam pisać Ci byle czego, a sama wiesz, że zdarzało mi się rozpisać. Chociaż uważam, że komentarze pisane od razu są chyba najlepsze, bo mają w sobie najwięcej emocji :D
Tutaj muszę przyznać Ci rację - wkręciłam się niesamowicie w Twoje opowiadanie, ale rozmyślanie nad tym co może się wydarzyć, wracanie do wcześniejszych rozdziałów czy chociażby zastanawianie się jak mam skomentować sprawiało mi ogromną przyjemność i pozwalało oderwać się na chwilę od rzeczywistości, za co jestem mega wdzięczna!
Po części trochę rozumiem Twój problem z pisaniem, bo przez parę lat sama to robiłam. Jednak ja najlepiej czułam się w miniaturach oraz jednopartówkach i nigdy nie udało mi się skończyć żadnej historii, która miałaby więcej niż dwa rozdziały, mimo różnych planów, ułożonej fabuły itp. Dlatego podziwiam każdego, komu się to udało, a Ciebie w szczególności, za całokształt.
Przyznam się również bez bicia, że byłam na Twoim drugim blogu już dawno, ale nie chciałam zaczynać tej historii, bo widziałam, że dłuższy czas nic nie publikowałaś. A ja przeżywałam kryzys niedokończonych historii. Obiecuję nadrobić zaległości, bo jestem bardzo ciekawa tego drugiego oopowiadania.A także trzymam kciuki, żeby tamta historia sprawiła Ci dużo przyjemności.
Trochę mi głupio w sumie, ale przez te nasze małe rozmowy w komentarzach chciałabym Cię poznać albo chociaż trochę dłużej porozmawiać. Mam i Facebooka i Instagrama, więc jeżeli Ci to nie przeszkadza i również chciałabyś porozmawiać to ja jestem jak najbardziej chętna :D
W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Cię na drugiego bloga :) :)
UsuńPodrzucam link do siebie:
https://www.facebook.com/nicole.parkitna
Na pewno skorzystam z zaproszenia :D
UsuńDziękuję! Napisałam już do Ciebie wiadomość
Masz jakieś inne blogi bo szukałam ale nie znalazłam a bardzo chętnie przeczytam więcej twoich opowiadań
OdpowiedzUsuńJeden, ale nieskończony i długo nie aktualizowany
UsuńSpoiler: Piszę i tworzę nowe rozdziały. Zapraszam :)
http://your-life-our-cause-ss.blogspot.com/
Zaczęłam czytać dopiero kilka dni temu więc nie pisałam wcześniej komentarzy pod każdym rozdziałem.Stwierdziłam, że lepiej będzie jak napiszę kiedy skończę czytać całość :) Dziękuję Ci za to, że skończyłaś to opowiadanie mimo tego, że czasem brakowało weny,za cały poświęcony czas i pracę jaką w to włożyłaś.Jestem Ci bardzo za to wdzięczna <3 Co do samego opowiadania... myślę, że jedno z lepszych jakie czytałam, a było tego mnóstwo :) mega podobało mi się to, że nie była to kolejna usłana różami historia miłosna tak przewidywalna że po prostu aż mdli, wręcz przeciwnie.trzymałaś w napięciu do samego końca EPILOG!(myślałam że zjadę na zawał) dawno nie popłakałam się czytając opowiadanie,na Twoim zdążyło się to kilka razy.Szkoda że tak szybko się skończyło.Myśle że jeszcze tu wrócę haha. jeszcze raz dziękuję za wszystko i życzę weny i powiedzenia w innych opowiadaniach ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Aga;)