wtorek, 1 marca 2016

00 Prolog



Dryfowała.

Mały jasny punkcik w całym wszechświecie, 
Niezrozumiały bieg wydarzeń zaprowadził ją własne w to pozbawione sensu miejsce, tak puste i odległe, pełne niedomówień, pozbawionych odpowiedzi pytań. Przesiąknięta bezczynnością przestrzeń, kojąco szumiała , jakby gęste powietrze ocierało się o siebie niesione podmuchem wiatru niewiadomego pochodzenia.

Z sekundy na sekundę, minuty na minute… dzień po dniu.

Nie znała tutaj pojęcia czasu ani daty, jedyna myśl którą karmiła się przez cały ten czas była dojmująca świadomość dokonania czegoś wielkiego. Nie, nie względem świata.. Względem jednej, jedynej osoby. Do otępiałego mózgu nie docierał żaden impuls świadczący o tym że niejasne części tej układanki zostaną uzupełnione.
Cisza, niezmącona, głośna, za głośna…
Prędzej czy później… kiedy dopuści do siebie świadomość że być może już nie żyje? Że to wszystko co dzieje się wokół niej, to tylko marna rekompensata za równie marne życie? Dlaczego, pomimo rozpaczy nie jest w stanie dopuścić do swojego umysłu jakichkolwiek wspomnień towarzyszących jej chwilę przed domniemaną śmiercią? Nie… 
Pusty wzrok zwróciła ku swojej równie niewyraźnej, marnej sylwetce której chude człony wznosiły się beznamiętnie w otaczającej próżni . 
Raz po raz bladą skórę przeszywały niekontrolowane przecięcia które wraz z bólem przynosiły ze sobą świadomość istnienia. Odczuwanie czegokolwiek powinno być niezbitym dowodem na to że gdzieś tam jest. Po prostu jest. 
Rany znikały jednak równie szybko, nie przynosząc po sobie ulgi tylko.. pustkę. Teraz, w tym wszystkim ból bez względu na to czym był napawał ją nadzieją. Odczuwała tylko go, z czasem czyniąc swoim sprzymierzeńcem, towarzyszem, kompanem. Jednak i on przychodził coraz rzadziej.. 

Z dnia na dzień… z miesiąca na miesiąc. 

Nie odczuwała już nic. Zdawało by się, że nie była w stanie usłyszeć nawet własnych myśli. Ogarnięte odrętwieniem ciało z wielkim oporem pozwalało na swobodniejsze pozycje... Uniosła dłoń zmuszając do ruchu otępione stawy, niemal słyszała ich skrzypnięcie- niczym nienaoliwione drzwi których od dawien dawna nikt już nie otwierał. Nie wiedziała ile czasu znajduję się pośród tego niebytu, po prostu tam była. Była przez minuty, godziny, dni i miesiące... Była, wpasowywała się w otoczenie niczym owa czerń spowijająca przestrzeń. Była, a zarazem nienawidziła być. 
Nagle, pośród próżni rozległo się ciche nawoływanie. Szepty wzmagały się z każdym kolejnym słowem, niosąc echem po pustej przestrzeni- czyniąc nieuchwytnym dla otępiałej bezczynnością kobiety. 
Z wolna pokręciła zesztywniałą głową wodząc beznamiętnym spojrzeniem po horyzoncie. Nic się jednak nie zmieniło, czerń wciąż pałała czernią, pustka wciąż pozostawała niewypełnioną. To smutne jak szybko ludzkie serce potrafi napełnić się nadzieją, nawet jeśli po kilku szeptach dźwięki ustały zostawiając po sobie krzyczącą ciszę. Bezlitośnie atakowała ona wszystkie zmysły które pozostały jeszcze do jakiegoś stopnia użyteczne.
- Sakura! 
 Głośniejszy ton przebił się niczym strzała, zaburzając spokój i harmonię. Już nie mogło być mowy o pomyłce, zjawie czy przewidzeniach. Głos był wręcz namacalny, rażąc swoją pretensjonalnością. Chciała, tak bardzo chciała odpowiedzieć! Słowa jednak nie mogły przebić się przez gardło, porażone długą bezczynnością
- Sakura, proszę!- I znowu. 
Tym razem ton przybrał błagalną nutę, jakby jej nadawca miał za chwilę… właściwie co ? Nikt nie zapłakałby nad Sakurą Haruno- ta jedna myśl uderzyła w nią na chwile przed dotarciem do uszu rozdzierającego krzyku który sprawił że nawet jej serce ścisnęło się boleśnie. Naraz cała przestrzeń którą do tej pory uważała za swoją nieszczęśliwą ostoję zaczęła się rozjaśniać.  To dość niecodzienne odczucie dla kogoś kto ma wrażenie że od lat nie widział blasku słońca. Nawet w najszczerszych domysłach nie twierdziłaby że jakakolwiek barwa może być aż tak rażąca. Zamknęła oczy wiedziona dawnym zwyczajem. To było bardzo przyjemne, wiedza, że chodź raz, nawet ten ostatni można poczuć na skórze ciepło bijące od światła- bez względu czy jest to słońce czy cokolwiek innego.  Dojmująca ciemność zaczęła stopniowo opuszczać także jej głowę, w której zagnieżdżała się od długich miesięcy a na jej miejsce niemal natychmiast zaczęły nasuwać się poszczególne obrazy. Tak, jakby od dawien dawna czekały tylko na odrobinę wolnej przestrzeni- by móc się w nią wpasować. Wspomnienia, bo to były właśnie one, natychmiast zajęły swoje dawne miejsce, doprowadzając ciało dziewczyny do niekontrolowanych skurczy. Tępy ból pulsacyjne przeszywał czaszkę od nadmiaru informacji, ręce na przemian zaciskały się i rozluźniały. Naraz miała poczucie że straciła kontrolę nad wszystkim, począwszy od własnego ciała na rozumie kończąc. Załkała głośno, pomimo kurczowo zamkniętych oczu widząc wszystko przed sobą - przyjaciół których niewyobrażalnie kochała, dawną miłość, mężczyznę dla którego poświęciła własne życie a jednak… Ta myśl uderzyła w nią niczym mocny powiew wiatru... A jednak wciąż żyła. Nie była w stanie zrozumieć jak mogła zapomnieć o rzeczach tak ważnych, nie rozumiała kompletnie dlaczego po tym wszystkim czuje swój niespokojny oddech i głośne łomotanie serca, dlaczego pomimo podjętej decyzji może znów zobaczyć swoje życie takie, jakim było kiedyś - jeszcze przed zagłębieniem się w nicość. Kto do cholery dał jej drugą szansę pomimo tego jak bardzo na nią nie zasługiwała!... A może nie było drugiej szansy?
- Żyje...Budzi się! Doktorze, doktorze! 
Była. 
Z wolna zaczęła uchylać ociężałe od snu powieki u własnego ciała. Tak! Bo to nie była już marna świadomość posiadania go.. Ona sama była, tutaj, teraz, dla siebie i dla innych! Raz po raz zamykała oczy pod naciskiem napierających na nią obrazów. Widziała brązowy, kamienny sufit oświetlany nieśmiało przez płomień kilku palących się świeczek... Widziała i nie widziała jednocześnie, bowiem wszystko docierało do niej z potwornym opóźnieniem. Odetchnęła głośno zdając się nie rozumieć słów które właśnie wypowiadał nad nią pochylający się lekarz. Soczyste zielone tęczówki nieśpiesznie poczęły wodzić po pomieszczeniu, zaszczycając wszystkich zamglonym spojrzeniem. 
- Panienko Haruno, czy słyszy mnie Pani?
Lekarz zdumiał się, świecąc podręczną latareczką w jej nieobecne aczkolwiek wodzące w różnych kierunkach, przekrwione oko. Nie zareagowała na nagłe bodźce świetlne, chodź te tak bardzo kuły ją w źrenicę. Wydała z siebie za to niezrozumiały pomruk.
- Panienko Haruno, czy Panienka mnie słyszy? Przez chwilę pani serce przestało bić.. ale już jest w porządku. - Zatrzymała wzrok na zmarszczonej niepokojem twarzy mężczyzny, trwając tak przez kilka sekund- obserwując i starając się zrozumieć sens słów które ten kierował niewątpliwie w jej kierunku.
- Gdzie…- zamilkła, czując jak jej gardło ściska się bezlitośnie  a z samych ust wydobywa się jedynie nieprzyjemny dla uszu skrzek. Rozumna pielęgniarka szybko pojęła co się dzieję, naraz przykładając dziewczynie do ust szklankę wypełnioną wodą. Wdzięcznie upiła kilka większych łyków
- Gdzie jesteśmy? - Udało jej się w końcu wykrztusić to jedno, cholerne zdanie, z większą świadomością obrzucając jednocześnie całe pomieszczenie wzrokiem. Było ogromne, ściany wraz z sufitem pokrywała lita, brązowa skała natomiast gdzieniegdzie wznosiły się pionowe filary - z tego samego budulca. Nic, kompletnie nic nie rozumiała.. Od kiedy szpital został przeniesiony do jakiejś.. jaskini? Zamrugała gwałtownie, chcąc upewnić się czy to co widzi na pewno jest prawdą. Z otępienia wywołanego nie tyle nagłym odzyskaniem przytomności ale też nieznajomością miejsca pobytu wyrwało ją dopiero ciężkie westchnienie, pochodzące domniemanie od lewego doktorka- który postanowił stworzyć alterszpital na łożu natury.
- Jesteśmy w schronie Panienko Haruno. Właśnie trwa wojna.
Cisza. Kompletna cisza, gorsza od tej która spotykała kobietę w nicości. Ba, ta która trwała własne teraz po stokroć biła tamtą na głowę! Trwała i trwała, niezrażona niechęcią wypisaną na twarzy zebranych. Przerwał ją dopiero ów doktor, w porę spostrzegając że dziewczyna w kilka minut od usłyszenia tej potwornej wieści ani nie rusza się ani nie wykazuje oznak oddechu.
-Ale proszę się nie martwić! Niedługo się skończy… - urwał, uciekając spojrzeniem wgłąb jaskini gdzie, jak mniemała, znajdowało się z niej wyjście - … właśnie wybijają ostatki, pozostałe z rozgromionej Armii przeciwnika - Uśmiechnął się chyba bardziej do siebie niż do niej po czym pośpieszony przez nagłe wezwanie pielęgniarki gdzieś z końca korytarza udał się własne w tamtym kierunku pozostawiając różowowłosą w kompletnym rozbiciu, co z resztą odbijało się na jej twarzy - którą na raz wyrażała setki targających emocji
- Ile…. ile spałam? - Wyrzuciła z siebie drżącym głosem zaszczycając przebywającą obok medyczną wolontariuszkę zagubionym spojrzeniem. Pełna współczucia twarz kobiety uświadomiła jej, że nie usłyszy dobrych wiadomości.
- 8 miesięcy Panienko… 
Nie zawiodła się.








13 komentarzy:

  1. Mam pytanie, jakiś napis chcesz w szablonie?
    Jeśli możesz to się odezwij tutaj:
    Łowcy Snów / GG 56387132

    OdpowiedzUsuń
  2. Szablon został wykonany, zapraszam na :
    http://lowcy-snow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, zareklamowałaś się u mnie na SPAMie :)
    Piszesz wciągająco, bardzo opisowo, podoba mi się! Uważaj na przecinki, ogółem interpunkcję, mnie też nie raz zgubiła :) Będę zaglądać i biorę się za dalsze rozdziały, buziaki!
    MY

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne, bede czytac dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I znów lecę od początku ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Oki no to zaczynamy. Przyznam bez bicia, że trochę odkładałam Twój blog, bo od cholery tu rozdziałów xD Ale teraz mam czas, więc jest kawka, jest kocyk i wolne popołudnie. Zabierz mnie w podróż ze swoją historią :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam serdecznie ;)
      Początki mogą brzmieć koszmarnie. Sama nie mogę ich już czytać, tak banalne i głupio napisane mi się wydają xD

      Mimo to jednak polecam się, oczywiście, i liczę, że blog choć trochę przypadnie do gustu :) :)

      Pozdrawiam.
      Temira

      Usuń
  7. Dobra, przymierzałam się do twojego bloga dłuższy czas, bo dużo rozdziałów, ja zabiegany człowiek i od razu uprzedzam, że wszystkiego na raz nie ogarnę. xD
    Może uda mi się chociaż po dwa rozdziały na kilka dni przeczytać i skomentować. :D
    Prolog momentami miał takie zdania, przez którę nieco się uśmiechałam. Ale tak krzywo. Bo zdania decydowani nie budziły mego zachwytu.
    Nie wiem, czy planujesz popraiać kiedyś tę historię, ale dla własnego świętego spokoju zwrócę ciuwagę na niektóre kwiatki.
    "Z wolna zaczęła uchylać ociężałe od snu powieki u własnego ciała." - Jesteś teraz w umyśle Sakury i nie trzeba podkreślać, że otworzyła powieki u własnego ciała. Wiadomo, że nie otworzyła komuś oczu. Poza tym onstrukcja też kuleje. Co to znczy u własnego ciała? Wystarczyło, że "powoli otworzyła ociężałe od snu powieki". Czytelnik w domyśle wie, że swoje. ;)
    "Rozumna pielęgniarka szybko pojęła co się dzieję, naraz przykładając dziewczynie do ust szklankę wypełnioną wodą." - "dzieje" - literówka.
    Poza tym, zwrotów grzecznościowych nie piszemy z dużej litery, tylko z małej. Z dużej piszemy jedynie w listach.
    Od strony technicznej brakuje akapitów i wyjustowania, przez co tekst jest mniej czytelny.
    A jeśli już chodzi o samą treść, to chyba niewiele powiem, bo większość prologu to przemyślenia Sakury w których nie do końca się odnalazłam. Ale zainteresowało mnie, że była w śpiączce aż osiem miesięcy. A! Właśnie! Cyfry zapisujemy słownie, moja droga. :)
    No nic, lecę do pierwszego rozdziału. Mam sporo do przeczytania. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz błędy, ale pisanie na komórce nie jest najwygodniejsze xD

      Usuń
  8. Mocny początek. Sakurę omija wojna, czy tak? Kurczę, nie wyobrażałam sobie tego w ten sposób nigdy, a to całkiem ciekawe. Co sprawiło, że zapadła w śpiączkę? No nie, za dużo mam pytań!


    Shirana

    OdpowiedzUsuń
  9. No hej. przyszłam zrobić Ci spam, bo okazało się że nie ma mojego komentarza tutaj, na samym początku. Także robię spam. Najlepsze cytaty z tego co znalazłam przeglądając komentarze na Twoim blogu masz na lemonowej konserwacji na FB XD

    Nie pozdrawiam, bo mam ograniczona ilość pozdrowień na tym blogu (jeszcze tylko jedno przy epilogu)

    Także:
    Z poważaniem,
    Konan 🍋 XD

    OdpowiedzUsuń