środa, 9 marca 2016

01 Jego eminencja Buc!

 "Może gdybyś był motylem w mej dłoni. Chociaż jeden dziń, chociaż jedną noc. Może gdybyś był słowem w moich ustach. Kołysanką gdy kładę się do łóżka... " Łzy Gdybyś był


Od czasów tej potwornej bitwy upłynęło już 7 dni.
7 dni przepełnione bólem po utracie najbliższych
7 dni niepokoju o to co będzie jutro
7 dni strachu przed Madarą którego serce wciąż bije, napawając wszystkich zgrozą.

Z czasem, okrutne wydarzenia coraz rzadziej zaglądały do głów mieszkańców. Zastąpiły je działania poświęcone odbudowywaniu tego, co wojna przez cały czas usiłowała zniszczyć. Dym unoszący się nad zgliszczami domów, zburzone konstrukcje, ulice zawalone sypkim gruzem, powybijane szyby - to tylko niewielki opis obrazu wioski, który powodował na skórze cierpkie dreszcze.
Pokręciłam opornie głową, wyrzucając z siebie wszystkie sprawy które od momentu mojego wybudzenia nieustannie biły się o pierwszeństwo w rozpatrzeniu.
- He, Sarkurciaaaa? 

Głos Uzumakiego wraz z wprawioną w ruch dłonią przedarł się przez moją strefę teoretycznie osobistą, drażniąc skórę na twarzy leciutkimi podmuchami. Zamrugałam napawając się tym uczuciem zanim do końca nie ulokowałam wzroku w zółtowłosym. Patrząc na niego, wysokiego, zmężniałego i niezwykle przystojnego mężczyznę nikt nie powiedziałby, że kilka dni temu stoczył walkę na śmierć i życie, stając dzielnie przed Konoszańskim ludem. 
Dopadła mnie chwilowa zaduma.
Generalnie ciężko byłoby ująć całą jego postać w kilku prostych słowach, nie używając przy tym określeń pokroju: “w sumie to głupi trochę” lub “hej, czemu on tak krzyczy?!”. Naruto przecież nigdy nie odznaczał się spokojną naturą, nikogo więc kto zna go dłużej nie dziwią nagłe impulsywne zachowania.. w tym chyba właśnie tkwi cały jego urok. Kimże byłby Naruto bez wiecznie pustego żołądka i upaćkanego polaru?
- Rany! Mówiłam Ci już, czuje się dobrze! Na prawdę, spójrz! Chodzę! 

Dla zademonstrowania lekko uniosłam się ze szpitalnego łóżka, naraz wykonując kilka kroków w jedną i w drugą stronę. Wtórował mi oczywiście blondyn, rzecz jasna, chcąc uniemożliwić jak mniemam ewentualny upadek. Zmieliłam w ustach kąśliwą uwagę i pomimo zaciskającej się pięści dzielnie przełknęłam zew nadchodzącego uderzenia. Można robić wiele rzeczy, na prawdę wiele, ale tłuc jeszcze świeżego bohatera wioski w świetle jego chwały? No nie! Wobec tego uśmiechnęłam się pojednawczo, ku uldze chłopaka przysiadając na szpitalnym posłaniu. Rzeczywiście mógł teraz odetchnąć… musiałabym się bardzo postarać aby z tego położenia zlecieć na podłogę i stracić przytomność na kolejne 8 miesięcy. Booosko!
-Słuchaj.. Wiem że się martwisz, wiem przez co musiałeś przechodzić. Najpierw ja, później ta cholerna wojna.- Wykrzywiłam usta w kąśliwy grymas wbijając zmieszane spojrzenie w szpitalną półeczkę. - Przecież wiesz że gdybym chciała nigdy bym Ci tego nie zrobiła.. 
Bzdura! Bzdura bzdura bzdura! Nie pomyślałam o nim nawet przez jedną chwilę gdy skazywałam się na pewną śmierć, w roli honorowego wybawiciela! Dotarł do mnie jego głośny oddech, gdy z gwałtownością godną Uzumakich przystanął przy przydzielonym mi łóżku mierząc zmęczonym spojrzeniem. 
Coś mocno zakuło mnie w sam środek serca. On na prawdę nie zasługiwał na to wszystko… Gestem skruchy uniosłam dłoń i delikatnie ujmując jego silną, dużą rękę splotłam ze sobą nasze palce. W odpowiedzi otrzymałam delikatny uścisk, co naraz przywołało u mnie pełen wzruszenia uśmiech.
Nawet teraz, kiedy to ja powinnam być dla niego, było odwrotnie…
- Sakurcia, zanim wyjdziesz ze szpitala ja.. - zamilkł poszukując odpowiednich słów. Nie odnajdując ich, ruszył w nerwową podróż po sali niosąc za sobą dźwięk szybko stąpających kroków. Dając mu czas do namysłu i zebrania się w sobie przeniosłam spojrzenie na panoramę Liścia rozciągającą się w licznych, szpitalnych oknach.
Gdy tylko oficjalnie ogłoszono koniec walk i potwierdzono ucieczkę Madary z pola bitwy rozpoczęły się gorączkowe przygotowania do renowacji Wioski. Odrestaurowanie szpitala zajęło pierwsze miejsce na niekończącej się i ciągle powiększającej liście napraw, dlatego też miałam znikomą przyjemność teraz się w nim znajdować.
Dźwięk gwałtownie przesuniętego po podłodze krzesła rozniósł się po pomieszczeniu, zwracając tym samym uwagę na nerwowo kręcącego się po sali blondyna. Zmarszczyłam brwi intuicyjnie przeczuwając najgorsze wieści.
- Na wojnie wiele rzeczy uległo zmianie… jedne zmiany są lepsze, drugie gorsze - Zaczął monotonnym tonem, zdając się kompletnie nie zauważać mojej zirytowanej miny.
- Naruto, ostrzegam Cię!

 -Sasukewróciłdowioskinimogłemtemuzapobiecgdyżbardzopomógłwamwczasiewojnyi!
Prędkość słów wypowiadanych na sekundkę równała się tempu pracującego na pełnych obrotach karabinu maszynowego. Słowa jeden po drugim jak wystrzeliwane naboje.
Blondyn głośno zaczerpnął bardzo głębokiego wdechu, i już otwierał usta aby o zgrozo chyba dokończyć to zdanie, zdążyłam mu jednak przerwać gwałtownie poruszywszy rękami.
- Nic kompletnie nie zrozumiałam.
W odpowiedzi ponownie otrzymałam ciężkie westchnienie
- Sasuke wrócił do wioski na stałe, tak mówi, no bo wiesz bardzo pomagał nam na wojnie i w ogóle. Na początku nikt mu nie ufał, czego się z resztą nie dziwie. Osobiście miałem ochotę go udusić, sama rozumiesz 

Uśmiechnąwszy się w ten swój głupkowato-rozczulający sposób sięgną ręką w tył głowy, drapiąc się z zakłopotania. Ja natomiast uniosłam kąciki ust w pogodny uśmiech, ze zrozumieniem kiwając głową. Obecność Sasuke nie była dla mnie niczym rewelacyjnym, przecież nie obcował w moich myślach od bardzo dawna! Wobec czego, czemu miałabym reagować na jego decyzję w jakikolwiek irracjonalny sposób? To tylko dawny znajomy, nic szczególnego.
- Jasne, to świetnie. W końcu przejrzał na oczy
- He? - Może spodziewał się ze go uderzę, nie wiem, z wściekłości rozsadzę cały szpital (z resztą niedawno odbudowywany), albo odwrotnie : ruszę pędem w zielonym fartuszku na spotkanie z dawną miłością przepychając się łokciami przez tłum przechodzących ludzi. Kiedy on w końcu przestanie uważać mnie za… taką? Przyjrzałam się mu dokładniej, nieświadomie przekrzywiając głowę w bok.
- Dlaczego nagle zechciał wrócić ... na stałe? 

Przyznam, to słowo z oporem przeszło mi przez gardło. Ale sama świadomość ze Sasuke ma zamiar ulec temu z czym walczył przez całe swoje życie.. nie, to mi po prostu nie pasowało! A Naruto jak zwykle nie bacząc na wszystkie przeciw ruszył ku niemu z otwartymi ramionami! Przecież ten mściwy wariat mógł nas teraz bez problemu powybijać we śnie, jeden po drugim, a następnie ulotnić się na tych swoich diabelskich skrzydełkach by w przypływie nagłego marzenia zanurzyć w ogniu piekielnym!
- No jak dlaczego! Przecież zabił już swojego brata Itachiego, to od zawsze było jego celem. Nie pamiętaaaasz? Teraz jak już się zemścił może zacząć nowe życie, tutaj, z nami! - Uśmiechnął się tak szeroko, że niemal zabrakło mu na to twarzy. Ja natomiast byłam do tego nastawiona raczej sceptycznie.
- Jakoś tego nie łykam, Naruto..
- Zrobiłaś się strasznie podejrzliwa, co z tobą - Odparł niezwykle urażony, jak dziewczynka krzyżując ramiona na szerokiej piersi
- Po prostu mi to nie pasuje. Nie pamiętasz jak mówił nam kiedyś, że jedyne czego chce to śmierci brata i upadku Liścia, który jest winien całego jego.. cierpienia? - Skrzywiłam się, wpatrując w te wielkie, jasnobłękitne oczy chłopaka - Ja mu po prostu nie wierzę, Naruto - Dodałam niechętnie, przeświadczona o tym że nie skończy to tematu.

I nie myliłam się, blondyn zamknął w silnym uścisku moje obie dłonie i przykładając je sobie do ust ucałował leciutko. Trwał tak przez chwilę, pozbawiając mnie wglądu w te przepiękne tęczówki zasłaniając je powiekami.
- On się na prawdę zmienił, Sakurcia. Proszę, zaufaj mu, mi zaufaj. Biorę na siebie pełną odpowiedzialność za Sasuke i jego czyny. Nie zawiedziesz się - Spojrzał mi w oczy tak głęboko, że aż przebiegły mnie dreszcze. Miałam wrażenie że właśnie w tym momencie przecina na wskroś moją duszę, myśli, poznaje najgłębsze sekrety ukryte gdzieś w zakamarkach mojego serca.
- Pozwól Nam być znowu Drużyną 7, tak jak kiedyś! - Jego szczerość i wiara w te słowa sprawiły, ze naraz poczułam się winna tego jak początkowo potraktowałam Sasuke. Niczym zahipnotyzowana pokiwałam głową, nie śmiąc spuścić z niego wzroku. Na szczęście on zrobił to pierwszy, puszczając moje dłonie które wciąż uparcie trzymał- wstając.
- No, to zbieraj się Sakurcia! Wracamy do domu!  


- Ej, widzieliście Na… 

Kolejna grupa ludzi przyśpieszyła kroku chcąc minąć się z moja osobą w jak najszybszym czasie. Tępi na nawoływania pośpiesznie zniknęli za najbliższym zakrętem, a we mnie z wolna wzbierała się wściekłość. Co za durni idioci. Do kogo bym się nie zwrócił, wszyscy na widok mojej twarzy uderzali w krzyk, przyśpieszali do nawet pożal się boże sprintu lub zaciskali oczy przechodząc obok z godną politowania klasą. Tak to sobie właśnie wyobrażałem, witaj zajebisty początku nowego życia! Do tego nigdzie nie mogłem znaleźć tego barana, przez którego utknąłem w zatęchłym, śmierdzącym i brudnym namiocie pełniącym funkcję mojego tymczasowego lokum.
- Hej, a może ty wiesz.. ? 

Jedno wielkie gówno. Dziewczyna momentalnie zniknęła mi sprzed oczu ruszając, na łeb na szyję pędem przed siebie. 
Gdzie się podziało twoje powodzenie u kobiet, Sasuke? Ho, czyżby zniknęło wraz z chęcią zamordowania każdej, która piskami dzikiem euforii rozdzierała twoją cierpliwość na małe kawałeczki? Może.
Nonszalanckim gestem dłoni przeczesałem długie włosy, usuwając je sobie sprzed oczu. Słońce grzało tego dnia niemiłosiernie i mimo iż zapowiadał się dopiero początek bardzo upalnego lata już marzyłem o zimnym prysznicu, którego nie uświadczę jednak w tym zabiedzonym namiocie! Rozejrzałem się wkoło rozdrażniony, poszukując złotej czupryny.
- Sa.. Sasuke-kun, coś nie tak? - Cieniutki damski głosik z ledwością wdarł się do mojej głowy zmuszając do odnalezienia wzrokiem swojej właścicielki. Znacznie zniżając spojrzenie natrafiłem na granatową burzę włosów bezładnie otaczającą twarz białookiej dziewczyny, wpatrującej się we mnie z zaniepokojeniem.
- Hyuga, miło cię widzieć.
- Ah… t-tak. - Wyjąkała mizernie cofając się o krok do tyłu i niezgrabnie wyginając palce. Z obawy że je sobie zaraz połamie dodałem naprędce, nie zmuszając się jednak do przyjemnego tonu:   -  Widziałaś Naruto ?
Jak to Hinata, zaczerwieniła się po sam czubek nosa naraz niepewnie kiwając głową. Palce wciąż w jakiś niekontrolowany sposób oddalała i zbliżała do siebie, wykonując przy tym przeróżne kombinacje ich wyginania. Opanowała to chyba do perfekcji.
- Poszedł do szpitala, po Sakurę. Chyba… chyba dzisiaj wychodzi - Oznajmiwszy to z ulgą wycofała się, posyłając mi przy tym niepewny uśmiech. W gruncie rzeczy miałem wrażenie że cokolwiek by nie zrobiła- byłoby to w jakimś stopniu niepewne. Mimo wszystko pomogła mi, mogłem ją więc tolerować chodź by ze względu na to. Zapełniwszy płuca dużą dawką świeżego powietrza ruszyłem przed siebie, kierując się w stronę domniemanego pobytu Uzumakiego. Zadziwiające, jak dobrze pamiętam drogę do coniektórych miejsc.
Dziewczyna w istocie nie myliła się - już po kilku minutach monotonnego marszu rzuciły mi się w oczy różowe kosmyki, teraz swobodnie niesione przez podrygi wiatru. Głowa Naruto ginęła gdzieś w tłumie, miałem jednak wrażenie że i jego pomarańczowy polar pojawił się gdzieś na krótko. Przystanąłem, w spokoju oczekując na ich przybycie; zbliżali się wolno, bez pośpiechu, nieustannie o czymś rozmawiając. 
Widziałem ich wyraźnie. Sakura w całej okazałości dumnie kroczyła obok blondyna, naprzemiennie śmiejąc się i poprawiając długie włosy które poprzez wiatr ani na moment nie pozostały w jednym miejscu. Była… ładna. Kształtną sylwetkę otaczała obcisła, czerwona tunika. Biodra wyraźnie rysowały się na tle jej kobiecej postury, a talia uwidaczniała się w niezwykle kuszący sposób. Niewątpliwie wszystko było u niej na właściwym miejscu. Naruto natomiast szczerząc się nienaturalnie szeroko, ramieniem otaczał jej plecy dłoń bez skrępowania oparłszy na jej biodrze. Byli parą? Co za absurdalna myśl.
- Sasuke! 
Krzyk błękitnookiego dał mi do zrozumienia, że właśnie zostałem zauważony. Opanowany udałem że nie wiem od kogo pochodzi ów głos, z wolna kierując ku niemu spojrzenie. Całe szczęście że zdążyłem je w porę odwrócić, inaczej wyszedłbym na szaleńca przypatrującego się różowowłosej. Jeszcze uznałaby to za formę zalotów. Tego mi trzeba.
- Właśnie cię szukałem 

Odparłem zgodnie z prawdą, obserwując jak Uzumaki ciągnie otępiałą Sakurę w moją stronę. Dzielnie przebijał się przez tłum ludzi, raz po raz przyciągając do siebie dziewczynę która nie nadążając za jego karkołomnym tempem ginęła gdzieś z tyłu.
- Tak? Po co ? - Gdy w końcu stanęliśmy naprzeciw siebie, obdarzyłem Haruno badawczym spojrzeniem, bez słowa ilustrując od góry do dołu. Włosy sięgające niemal do pasa spływały swobodne na delikatne ramiona, wyraźnie odbijając się w miejscu piersi. Chodź szczelnie ukrywała je pod tuniką ich kształt był aż nadto wyraźny, dodając jej wizerunkowi odrobinę zmysłowości. Z bliska nie wydała się jednak aż tak pociągająca. Blada cera, przekrwione oczy przywdziane w wyblakłą zieleń i popękane krwinki niekorzystnie rzutowały na jej wygląd. W dodatku lewa ręka różniła się od drugiej tym że trwały na niej niezliczone ilości czerwonych kropek spowodowanych najprawdopodobniej igłami. Ho.
Wyrwałem się z zadumy w odpowiednim momencie, miałem bowiem wrażenie że Naruto od zbyt długiego czasu przygląda mi się niecierpliwie. To co robiła Sakura w gruncie rzeczy mało mnie obchodziło.
- Kiedy w końcu przydzielisz mi porządne mieszkanie?
- Co jest złego w twoim przytulnym namiocie? - Nie no on chyba żartuje.
- Stłuc cię, ty ośle?
- Spokojnie! Hehee, tylko żartowałem stary! - Dwa potężne uderzenia w plecy rozbudziły mnie do reszty, zaraz później Naruto gwałtownie objął moją szyję z impetem przyciągając do siebie. Co jest, kurde? Silnym ruchem ramion odepchnąłem się od niego, na nic. Potężna łapa sięgnęła po mnie znowu, a odnajdując cel -na nowo przyciągając. Cały czas słyszałem w uszach jego głośny śmiech
- Spokojna głowa, razem z Sakurcią zaraz Ci coś znajdziemy. Prawda? - Byłem w stanie poczuć jak ten się uśmiecha, szarpiąc mną na lewo i prawo. Co za idiota.
- Jasne. Już lece. 

Chłodne warknięcie przecięło powietrze niczym strzała. Oboje, ja i Naruto podnieśliśmy spojrzenie na trzymającą się do tej pory z boku kobietę. Stała w lekkim rozkroku, jedną z rąk niedbale podparłszy na biodrze. Nie patrzyła na nas jednakże jej brwi pozostały wrogo zmarszczone.   - O proszę, nasza zaginiona wojowniczka.
Skomentowałem szyderczo, obserwowując jak namolnie mieli w palcach tkaninę swojego ubioru. Co dziwne, dopiero teraz przeszło mi przez myśl że chodź brałem udział w wojnie od samego początku- ani razu jej nie widziałem.
- Odważyłaś się wyjść na świat gdy bitwa już się skończyła? Godne szacunku -
Niekontrolowanie, pełne kpiny słowa wydarły się z moich ust kończąc wypowiedź na złowrogim uśmieszku. Doznałem wrażenia że oprócz wyglądu niewiele się w niej zmieniło, po za tym że już tak nie piszczy gdy mnie zobaczy, dzięki bogu. Napięta atmosfera przybierała na sile wraz z gniewem w jej oczach, który wzmagał się powoli, z sekundy na sekundę zyskując na sile.
- Nie twoja sprawa 
Serio? Powiedziała mi tylko to? Chyba na prawdę nie ma czym się wybronić. Z resztą, obrona kogokolwiek a już zwłaszcza samej siebie nigdy nie szła jej najlepiej- i to nie pozostaje dla nikogo tajemnicą. Zmrużyła oczy odważnie mierząc się ze mną spojrzeniem, twarda i zacięta, nie ustępowała, wściekle ciskając w moją stronę gromy.  Najprawdopodobniej, prędzej czy później któryś z nich by we mnie trafił- gdyby nie Naruto, który wkraczając w obszar naszej prywatnej walki ukrył ją za swoimi plecami. Jak zwykle.
- Żeby wszystko było jasne Sak… - Jego wypowiedź przerwał nikt inna jak właśnie cholerna Sakura, kładąc mu dłoń na ramieniu tak gwałtownie że ten niemal zgiął się pod jej siłą.
- Nic mu nie mów, umawialiśmy się

Syknęła ostro i zabierając swoją rękę uwolniła blondyna od jej naporu. Mimowolnie uniosłem w górę jedną z brwi. Nigdy nie rozumiałem tej chorej relacji która między nimi panowała, Naruto chodź przewyższający ją siłą niemal stukrotnie i tak drżał ze strachu gdy ta pokazywała chodź by najmniejszy pazurek.
- Naruto, wpadnij później. - Rzuciła cicho kierując do niego delikatny uśmiech po czym unosząc dumnie głowę przeszła obok, ruszając niewątpliwie w stronę swojego domu. Jej głośne kroki ucichły dość szybko, wobec tego tempo w jakim się poruszała musiało być adekwatne do sytuacji.
No tak, super. Spojrzawszy na zagniewaną twarz przyjaciela byłem już pewny czego dotyczyć będzie nasza przyszła rozmowa.
- Co to w ogóle miało znaczyć?!
- Nie rozumiem o czym mówisz.
- Ledwo przekonałem ją, że Ciebie jednak da się lubić… A Ty nagle wpadasz i bezlitośnie masakrujesz to jedno dobre zdanie które sobie o Tobie wyrobiła!
- Nie obchod…
- Jedna wielka masakra! 

Ogromne wzburzony zamachał rękoma, wprawiając w ruch nie tylko powietrze ale także, o zgrozo, granatowowłosą dziewczynę- która niefortunnie właśnie przechodziła obok. Z mojego punktu widzenia chciała pozostać niezauważoną. Za pomocą mężczyzny swoich marzeń osiągnęła efekt całkowicie odwrotny bowiem spojrzenia wszystkich zatrzymywały się teraz wyłącznie na niej. Wylądowała na ziemi z głuchym łoskotem i trzaskiem rozbijanych butelek.
- H-Hinatka! O boziu! Przepraszam, ja na prawdę nie wiedziałem że tam jesteś. Nigdy więcej się tak nie skradaj, Hinacia! Ty...Ty jesteś ranna! - Naruto wyraźnie przytłaczała świadomość tego co zrobił, obiegając swoją ofiarę trzy krotnie w koło starał się zobrazować ilość strat. Białooka miała zakrwawione całe spodnie, a z rany powstałej na skutek wbitego szkła, na które niefortunnie upadła wciąż na nowo sączyła się ciemnobrunatna ciecz.
- Boże boże boże boże, Wybacz mi! Wybacz wybacz, wybacz! Bo ja sobie nigdy nie wybacze! Wybacz! 

Całej wrzawie dopingował bliski płaczu Naruto, dłońmi badając jej zaczerwienioną od natłoku emocji twarz. Nie pomagał, skóra dziewczyny bowiem zaczęła przybierać jeszcze intensywniejszą barwę.
- Jesteś cała rozpalona! Potrzebujesz lekarza Hinacia, zaraz wybuchniesz! - Diagnoza została postawiona, Dr Naruto może więc zabrać się za kontynuację leczenia. Nie życzę jej źle, ale biorąc pod uwagę fakt że to własne blondyn ma się nią teraz zająć nie wróży niczego dobrego. Zwłaszcza że sama jego obecność doprowadzi ją niebawem do nagłej palpitacji serca, stojąc kilka kroków od całego fiasku mogłem przecież usłyszeć jego głośne bicie.
- N-Naruto-kun  - Wyszeptała osiągając apogeum zawstydzenia
- Tak, tak Hinacia! Mów, nie zasypiaj! Nie zamykaj oczu!
- Zabierz mnie do Sakury bo… ona mnie uleczy a ja.. ja własne do niej szłam - Oni są siebie warci. Jeden plącze się w swoich chorych krzykach, druga w niewyraźnych mamrotach. Kątem oka spostrzegłem jak krąg zaaferowanych ludzi zbierających się wokół, w odpowiedzi na jej słowa pojednawczo pokiwało głowami, poszeptując coś między sobą.
- Co Pan się tak patrzy! Pan ją tam szybko zabierze! Nie jest Pan chyba aż taki głupi! - Słowa przygarbionej, pomarszczonej staruszki skierowane do Naruto przyśpieszyły całą akcje. Nie zważając na słaby sprzeciw delikatnie pochwycił ranną białooką pod kolanami, drugą ręką podpierając plecy. Bez słowa uniósł się, naraz żwawym krokiem ruszając drogą, którą do niedawna podążała Sakura. Chcąc uwolnić się od całego widowiska bez słowa podążyłem za nim.

Krople krwi odbite na piaskowej ścieżce wyznaczały mi trasę, więc idąc spokojnie z dłońmi w kieszeni nie musiałem martwić się że ten baran nagle gdzieś zniknie. Zapanował spokój, miła odmiana po tym całym wariactwie.



Perfidny, pieprzony, zadufany dupek! Drań, kretyn, buc! Buc do potęgi! Po stokroć wolałam jak jest Uchihowski tyłek znajdował się z daleka ode mnie! Zacharczałam wściekle. 

“Niech się Pani nie denerwuje, przez najbliższe dni poziom chakry panienki musi się ustabilizować. Jest Pani nadzwyczajną osobą, Pani Haruno! Niemalże kilka tygodni temu musiałem przeprowadzać nagłe transfuzje chakry, bo w nieznajomych okolicznościach dwukrotnie spadała Pani do niemal zera. A więc umierałaś kompletnie bez żadnej przyczyny. Niech panienka pomyśli, na prawdę nie pamiętasz, co spowodowało śpiączkę? Dziwnie, bardzo dziwne.” Przywoławszy do głowy słowa lekarza, które oznajmił mi chwilę przed wypisaniem do domu ponownie zasyczałam gniewnie, z hukiem otwierając drzwi swojego mieszkania. 
Wszystko było takie, jakbym wcale nie zniknęła na te kilka miesięcy. W dalszym ciągu pachniało tu delikatną, fiołkową wonią, na ścianach wciąż wisiały zdjęcia przedstawiające różne sytuacje z mojego życia.. oczywiście na zdecydowanej większości można było dopatrzeć się uśmiechniętej mordki Uzumakiego. Ktoś jednak niezaprzeczalnie musiał tu od czasu do czasu zaglądać, o czym świadczył zdrowy wygląd zdobiących parapet kwiatów.  
Uśmiechnęłam się ciepło a cała złość wyparowała ze mnie wraz z przyjemnym uczuciem rozlewającym się po sercu; cudownie jest mieć świadomość posiadania tak wspaniałych przyjaciół. Delikatnie ujęłam dłonią ramkę fotografii, przedstawiającej ich wszystkich. Weseli, uśmiechnięci siedzieliśmy właśnie w naszym ulubionym barze: Ino śmiesznie wydęła usta chcąc naraz zjeść to co tkwiło na jej talerzu, czyn ten miał swoje wytłumaczenie w siedzącym obok Choji’m zbliżającym się niebezpiecznie do jej dania. Kiba wrzucał kawałek mięsa do otwartej paszczy Akamaru, Shikamaru natomiast przysypiał na podpartej ręce. Hinata ukrywszy się za moimi plecami posyłała Naruto rozgorączkowane spojrzenia, ten z kolei niczego nie zauważając wypijał radośnie kolejny kieliszek Sake. Zachichotałam głośno, przypominając sobie jak bardzo odżałował ten czyn następnego ranka, gdy budząc się u mnie w wannie spędził przy toalecie resztę dnia. Pamiętam jak głośno się wtedy z niego śmiałam, samej kompletnie nie odczuwając skutków wypitego alkoholu. Ah… jeszcze raz przypatrzyłam się zdjęciu wyszczególniając na niej swoją osobę. Zaczerwienione od ilości przyjętego trunku policzki wydymały się gdy siedzący obok mnie Sai z rozchylonymi ustami wyraźnie coś wyjaśniał. Już nie pamiętam o czym wtedy rozmawialiśmy, wiem natomiast że zdjęcie to zostało zrobione na długo po odejściu Sasuke. Niemal nie dotykając szklanej osłony przejechałam po niej pieszczotliwie palcem, odkładając fotografie na jej dawne miejsce. Ruszyłam dalej, w drodze zdejmując z siebie opiętą, czerwoną tunikę- w domu zawsze wolałam czuć się swobodniej, nieograniczona spiętym, okrojonym materiałem. Nakładając na ramiona luźną, kremową koszulkę z czarnymi wykończeniami odetchnęłam głośno mogąc w końcu odpocząć od wydarzeń poprzednich dni. 
Wybudzenie, wojna, powrót Sasuke… każdy potrzebuje odpoczynku, po tak karkołomnej dawce nowości.
Przeczesując palcami włosy, które nota bene zapuszczałam od bardzo długiego czasu oddałam się zamyśleniu. Miałam mnóstwo nieporozwiązywanych spraw,  przed śpiączką prowadziłam leczenie kilku ciężkich pacjentów, byłam także w trakcie współpracy z Kankuro, mało tego, opracowywałam odtrutkę na najcięższą do tej pory użytą truciznę i... Oh, cholera! Biegiem, w samych koronkowych majtkach dotarłam do drewnianego barku który z dumą zajmował miejsce w salonie i energicznym ruchem przekręciłam tkwiący w nim kluczyk, uchylając drzwiczki.
- Nie no nie wierze 

Zrozpaczonym wzrokiem przyglądałam się jego zawartości. Poza zapachem zasuszonych ziół dotarł do mnie także znajomy świąd towarzyszący sfermentowaniu.. tak. Moja genialna prawie-odtrutka poszła się rąbać, bo postanowiłam trzymać ją w tym zaduchu i zniknąć na pół roku. Jęknęłam głośno, niechętnie wyciągając wszystko, co kompletnie się już do niczego nie nadawało. Zielsko, które w wyniku wysuszenia straciło swoje właściwości, kilka chemicznych odczynników z krótkim terminem ważności, godne pożałowania antidotum. Z ciężkim sercem pozbyłam się wszystkich tych rzeczy, naraz wracając do porządkowania wnętrza mojej drogocennej szafeczki. Było tu wszystko, czego od siebie wymagałam. Wielkie księgi z rozpisanymi kolejno recepturami, wykaz wszelakich trucizn, także podręczny zielnik oprawiony w twardą, starą okładkę. Cała kolekcja zapisana została przeze mnie, w oparciu o moje doświadczenia; tylko ja się nią posługiwałam. Informacje zapisywałam ręcznie na pustych kartkach, później dopiero formując je w przejrzyste, czytelne księgi- dla własnej wygody. Całą prawą stronę zajmowały próbówki bądź kolby wypełnione czarną, zieloną bądź żółtawą wydzieliną, zakończone charakterystycznym korkiem - służącym do pieczętowania. Tylko ja więc mogę je otworzyć. Był to bardzo praktyczny pomysł, zważywszy na to że nie każdy czuje się bezpiecznie mając w domu taką ilość trucizn. Nie chwaląc się, poza leczeniem - to one były moją specjalnością.
Całe dnie spędzałam na opracowywaniu nowych formuł oraz lekarstw na nie, dla użytku własnego. Tsunade wielokrotnie przestrzegała mnie, że nie jest to łatwa dziedzina nauki, mnie jednak porwała do reszty. Szybko przeliczyłam wszystkie palcem, sprawdzając czy niczego nie brakuje po czym zamknęłam drogę do nich, parokrotnie przekręcając kluczyk w zamku. 
Miałam zabrać się za przelotne sprzątanie gdy do moich drzwi głośno i energicznie zapukano, a natłok głosów dało się słyszeć aż w salonie. Kurde!
Pędem chwytając w dłonie spodnie szybko je na siebie zarzuciłam i w towarzystwie zniecierpliwionych stukań dopadłam do drzwi, otwierając je gwałtownie.
- Kto.. ?
- Sakuraaaa! Miło cię znowu widzieć!
- Tak! Witaj wśród żywych! Oh, chyba sen Ci nie służył. - Sai! To kolejna z rzeczy których nie wypada mówić do innych, zapisuj w notatniczku! - Gdy chłopak już dostał za swoje, przyszła kolej na mne. Yamanaka łypnęła na mnie radośnie roziskrzonymi, niebieskimi tęczówkami - Uh, nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłam! Głupi śpiochu!
Nie dając mi dojść do słowa i nieustannie trajkocząc wtoczyli się zorganizowaną bandą do mojego mieszkania. Byłam kompletnie zdezorientowana, nie wiedząc do końca kogo słuchać, wszyscy wydawali się równie przejęci. Kiba ciągle mnie przytulał, Ino ściskała rękę Sai natomiast chodź nieco bardziej subtelnie stanął z boku, to wciąż posyłał mi serdeczne uśmiechy.
- Hej! Mamy coś dla Ciebie, na powitanie! - Zaszczebiotała blondynka, unosząc w górę owinięty folią pakunek. Przyjęłam go oczywiście, pod palcami wyczuwając zimną, szklaną powierzchnię. Zaśmiałam się głośno, wiedząc po co tak właściwie przyszli… cholerne uchlejusy!
- Każda okazja żeby się napić jest dobra! 

Wtrąciłam wesoło na co reszta z uśmiechami pokiwała głową, rozsiadając się na obszernej kanapie. Ino obok Sai’a - jak zawsze, Kiba natomiast zadowolił się samą końcówką, nonszalancko opierając łokieć o oparcie.
- Jak się czujesz, Sakura? - wtrącił zatrzymując na mnie spojrzenie gdy stawiałam na stole pełną butelkę Sake, którą od nich otrzymałam.
- Świetnie! Właściwie to nigdy nie było lepiej 

Rzuciłam radośnie, ruszając żwawym krokiem w stronę kuchni, gdzie ze złością przeszukiwałam półki chcąc odnaleźć zagubione kieliszki. Nigdzie ich jednak nie było, chodź z uporem pomimo swojego niewielkiego wzrostu usiłowałam wszędzie zajrzeć. Nagle obca ręka sięgnęła ponad moją głową pochwytując to, czego ja cudem starałam się dopatrzeć. Naraz obróciłam się gwałtownie stając oko w oko z męskim torsem, po zapachu wyczuwając że to Kiba.
- Po co takie maluchy robią sobie takie wysokie kuchnie?

Dobiegł mnie jego gardłowy śmiech, na dźwięk którego zaczerwieniłam się nieznacznie. Kiedyś, byliśmy ze sobą bardzo blisko a później z niewiadomych mi powodów przestało nam się układać… i na koniec wystarczyło nam od czasu do czasu po prostu napić się razem. Teraz uzmysłowiłam sobie, że od bardzo dawna nie słyszałam jego śmiechu.
- Ah, kurde! - Wyburczałam szybkim gestem zabierając od niego naczynia. W odpowiedzi uśmiechnął się jeszcze szerzej swoją dużą dłoń kładąc na mojej głowie. Niegdyś często tak robił.
- Idź szybko zanieś im te kieliszki.. Ino zaraz będzie walić z gwinta

Zaśmiał się ponownie w ponaglającym geście odpychając lekko moje czoło. Nie próżnowałam, z potrzebnym asortymentem udałam się w drogę powrotną. W samą porę, dziewczyna istotnie przechylała już butelkę do swoich ust.
- Hola hola! Kultura obowiązuje nawet Ciebie! - Kąśliwie wystawiłam jej język na co ta bez subtelności wystawiła mi po prostu środkowy palec. - Ty franco! 

Ino miała to do siebie że można było z nią zrobić wszystko, po prostu.
Po napełnieniu obficie wszystkich kieliszków, włączeniu przez Sai’a głośnej muzyki i usadowieniu się przeze mnie na kolanach Kiby można było uroczyście rozpoczynać całonocną balangę! Równocześnie opróżniliśmy swoje porcje prędko uzupełniając puste naczynia trunkiem: tym zajęciem dumnie zajmował się brunet, drugą ręką uważając aby nie strącić mnie ze swoich nóg. To jeszcze nie ten etap popijawy, żeby upadać - jak to nazwał. Moje mieszkanie nie było małe, jednakże z całą pewnością brakowało w nim miejsca do siedzenia, dlatego też często zadowalaliśmy się własnymi kolanami.
Ino radośnie zawtórowała wokaliście, którego głos właśnie raczył nasze uszy, ja tym czasem upijałam kolejną kolejkę idąc łeb w łeb z Sai’em, znanym z równie twardej głowy. Z tego tytułu często nieoficjalnie rywalizujemy o to, kto pierwszy odpadnie.
Z dumą stwierdzam że jeszcze nie przegrałam żadnego pojedynku!
Zaśmiałam się głośno, z politowaniem obserwując zgrabne ruchy wijącej się na kanapie blondynki, która na siedząco usiłowała wtańczyć się w rytm. 
Jeśli chodzi o mnie.. nie byłam imprezowiczką; sympatie zarówno do alkoholu jak i do hazardu zaszczepiła mi rzecz jasna Piąta, gdy podczas naszym wspólnych misji nie stroniła od tego typu zajęć. No, i tak się zaczęło…
- Sakura, tak właściwie, co ci się do cholery stało? - Kiba objął mnie mocniej obracając tak, abym mogła na niego spojrzeć.
Oh kurde blaszka.. jeszcze nie wymyśliłam co będę im mówić.
Już otwierałam usta by wyrzucić z siebie jakieś marne kłamstwo... gdy nagle od odpowiedzi wyratowało mnie głośne uderzanie w drzwi. Niecierpliwe, nerwowe, wręcz agresywne! Szybko zerwałam się na nogi, niepewnie podchodząc w stronę źródła hałasu. Muzyka ucichła, i naraz można było usłyszeć ponaglający krzyk Naruto
- Sakurcia! Szybko!! 

Wystraszona prędko dopadłam klamki, szeroko uchylając drzwi. Widok jaki tam zastałam skutecznie na dłużej przytwierdził mnie do podłogi wprawiając w osłupienie. Uzumaki trzymając na rękach półprzytomną z przejęcia Hinate która bardzo intensywnie krwawiła przeskakiwał z nogi na nogę wpatrując się weń błagalnie; za nim sytuacja przedstawiała się zgoła inaczej, wystającą głowę Sasuke przyozdabiało ponadczasowe spojrzenie niezmienne od lat, w skrócie “Mam to w dupie”.
- C-Co sie stało?! - z wrażenia obudziła mnie Ino, mocno opierając na moich ramionach i ciekawsko zaglądając na całe widowisko.
- Hinacia jest ranna! - krzyk Naruto jednak ocucił mnie do końca, pośpiesznie wpuszczając ich do środka nakazałam reszcie ściągnięcie wszystkiego ze stołu i czekaniu w stanie gotowości na polecenia.
- Naruto połóż ją na stole, tak dobrze. Ino zaparz wodę i przynieś gaziki, są w szufladzie. Kiba, znajdź w mojej szafie jakieś krótkie spodenki - sprawnie wydawałam komendy chcąc zorganizować wszystko w jak najsprawniejszy sposób. I już po chwili nerwowej krzątaniny miałam wszystko przygotowane.. no, prawie. Kiba nie mógł poradzić sobie ze swoim zdaniem, ciągle wykrzykując coś z mojej sypialni.
- Nie no nie ma… oooooo ale masz ładne majteczki!
- Wepchnę ci je do gardła! - zaczerwieniona na twarzy, gniewnym krokiem pomimo sprzeciwów reszty ruszyłam w jego stronę. I chyba na prawdę bym go rozniosła, gdyby nie to ze wybiegł z pokoju pierwszy niosąc w rękach poszukiwaną część ubioru. Gwałtownym gestem zabrałam mu go z ręki posyłając mrożące spojrzenie; nie przejął się jednak tylko szeroko wyszczerzył te swoje białe kły.
- Dobra, faceci obracają się w tył! - wykrzyknęła Ino, podchwytując w mig to co miałam na myśli. Odrzuciłam jej spodenki samej kierując się w stronę barku. Odszukawszy kluczyk zgrabnie wprowadziłam go w zamek, otwierając drzwiczki. Znajomy zapach wdarł się w moje nozdrza przywodząc delikatny uśmiech. Tak, to było to w czym czułam się najlepiej.



Kompletny rozgardiasz, chaos i umierająca Hinata na stole. Tak aktualnie można nazwać to co się tu dzieje. Naruto za nic nie chciał odejść od dziewczyny, nawet mimo usilnych przekonywań Ino, że zaraz będzie musiała ją rozebrać. Niewzruszony wciąż mocno trzymał jej rękę, mi natomiast zdawało się że cały stół tonie już w kałuży krwi. Ile ona jej w sobie ma żeby tyle z siebie wyrzucić i wciąż zdawać się być coraz bardziej czerwoną na twarzy ? Chyba zaklaszcze Haruno jeśli uda jej się to opanować.
- Ino uciśnij ranę, Hinata zaciśnij zęby i NARUTO ODEJDŹ W TYM MOMENCIE!

Ryk godny wściekłego drapieżnika wstrząsnął pokojem, skupiając uwagę wszystkich na jego właścicielce. Różowowłosa zdawała się buchać parą z nosa, gdy tak stała, mierząc blondyna spojrzeniem.
- Nie utrudniaj mi pracy! - dodała już pokorniej palcem wskazującym nakazując mu miejsce w które ma się udać. Tym samym okazała się być to jej sypialnia. Obserwując pokorne ruchy blondyna posłusznie kierującego się do pokoju uświadomiłem sobie na czym polega sens bycia medykiem, którym jak się wcześniej dowiedziałem, została Sakura. Tylko ona nie straciła zimnej krwi w obliczu takiej sytuacji, szybko zorganizowała zadania sprawnie panując nad tłumem. Wszyscy, zebrani teraz wyraźnie wierzyli w jej umiejętności nie kwestionując niczego.
Nie spuszczałem z niej zaintrygowanego spojrzenia gdy na nowo powróciła do studiowania wnętrza gabloty nachylając się przy tym by mieć lepsze pole widzenia. Skutecznie zasłaniała swoją osobą zawartość mebla, chodź gdzieś przez chwile udało mi się spostrzec pełno pojemników wypełnionych tajemniczymi substancjami. Zmarszczyłem brwi podświadomie dociekając ich pochodzenia. Krew jej ofiar ? Błoto po każdej ulewie? Co to za chore hobby, Haruno.
Zgrabnie obróciła się w dłoni delikatnie trzymając szklaną fiolkę z płynną, bezbarwną substancją w środku.
- Dobra! Zwróciła się między innymi także do mnie i wpatrując jednoznacznie w męską część towarzystwa palcem wskazującym wykonała w powietrzu jeden obrót, na co wszyscy na komende obrócili się w stronę ściany, tak jak to przedtem zarzekła Ino bez większego rezultatu.
W normalnych okolicznościach polecenia tej histeryczki wykonywałbym tylko podczas przebiegu ciężkiej choroby umysłowej, nie marzyło mi się jednak oglądać którąkolwiek z kobiet bez spodni. Kompletnie mnie do tego nie ciągnęło.
Nie widząc co się tam dzieje, wpatrywałem się intensywnie we wzorzystą tapetę zdobiącą tą część pokoju; była w stonowanych, jasnych barwach zieleni a jej powierzchnie przecinały symetryczne linie wijące się bez większego sensu.


- Możecie się już odwrócić - zaciekawione pary oczu naraz spoczęły na Hinacie, wciąż zakrwawionej aczkolwiek pozbawionej długich spodni na rzecz krótkich. Była to bardzo wygodna opcja, zakładająca nasz pobyt przy zabiegu a jednocześnie mniejsze skrępowanie dla dziewczyny. 
Odsłonięta rana zaskoczyła mnie obszernością i głębokością, nic dziwnego że krwawiła aż tak bardzo. Ciągnęła się od zewnętrznej części uda aż po kolano, gdzieniegdzie prześwitując wbitymi odłamkami szkła. Rzuciwszy okiem na Haruno stwierdziłem, że ta także z dokładnością przygląda się obrażeniu, o czym świadczyło zmarszczone czoło i niemal złączone ponad linią oczu brwi.
- Ale cię załatwił - mruknęła dosadnie, nakładając na dłonie rękawiczki świeżo wyciągnięte z opakowania. Ino naraz postawiła przed nią metalową tackę, wypełnioną stertą gazików oraz miską z wodą. Tak jak pozostali i ja przypatrywałem się wszystkiemu w milczeniu.
Oczyszczanie zajęło sporo czasu, zważywszy na stopień zabrudzenia przecięcia, Haruno raz po raz musiała grzebać żywcem w ranie, a ponieważ jak stwierdziła “Nie może mieć w domu żadnych środków farmakologicznych, bo to nielegalne” białooka musiała dzielnie zaciskać zęby. Od czasu wstąpienia w progi Sakury nie odezwała się właściwie ani słowem.
- Hinata przepraszam cię za to, ale nie było mnie w domu tyle czasu że wszystkie odurzające zioła zgniły. Nie miałam czasu iść nazbierać świeżych - szeptała do niej, skupiając się na manewrowaniu zakrwawionym gazikiem. W odpowiedzi kobieta pokiwała ze zrozumieniem głową odpowiadając tak cicho , że z ledwością udało mi się to usłyszeć :
-Cieszę się że nareszcie do nas wróciłaś. Lekarze nie dawali ci żadnych szans
A to ciekawe. Mimowolnie baczne spojrzenie wbiłem w różowowłosą, dumając nad słowami Hinaty. Co się wydarzyło, że Sakura nie mogła brać udziału w wojnie? Czemu nie było jej długo w domu? Czyżby jeszcze przed moim pojawieniem otrzymała tak druzgoczące obrażenia że przez resztę czasu leżała w szpitalu ? Ta opcja wydała mi się bardzo prawdopodobna.
Przywołując na usta kąśliwy uśmieszek wolnym krokiem przeciąłem pomieszczenie, bez słowa siadając na kanapie, zaraz za pochylającą się lekarką.
- Teraz zaboli - już po chwili rozległ się bolesny jęk białookiej. Z tej perspektywy mogłem ujrzeć co najwyżej zgrabny tyłek Haruno gdy od czasu do czasu pochylała się mocniej nad stołem, wychyliłem się więc wiedziony ciekawością, by zobaczyć jak dziewczyna mocno ściskając do siebie brzegi rany otacza je znajomą, zieloną poświatą. 

Cała reszta poszła już sprawnie. Po całkowitym wyleczeniu Hinata została posadzona na kanapie i podłączona do jakiegoś płynu które przeźroczystą rurką wlewało się do jej żyły, stół oraz podłogę starannie wymyto z krwi i lubrykantów medyczki którymi faszerowała nogę rannej a Naruto nareszcie mógł zostać przywołany do pokoju by wyściskać i wyprzytulać białooką. Dźwięki rozmów zabrzmiały na nowo, łącznie z muzyką i hałasem obijających się o siebie kieliszków. Szybko przyszło im wrócenie do zabawy.
Niezauważalnie Sakura ulotniła się na zewnątrz, co tylko mi udało się zaobserwować; chcąc nie chcąc z braku zajęcia ruszyłem za nią, zatrzymując się zaraz przy drzwiach, aby móc z ukrycia bez zbędnych pytań ją poobserwować. Stała z rękoma mocno ściskającymi barierkę, jej oddech był szybki i urywany, wzrok zmącony, wydawała się kompletnie słaniać na ugiętych nogach. Zmarszczyłem brwi i uaktywniając sharingana ujrzałem jak cała chakra w jej niewielkiej postaci burzy się gniewnie, wirując i uderzając o siebie niczym fale w czasie sztormu - szczególne natężenie występowało w okolicy głowy. Naraz poprzez mocny ruch ręką barierka którą do tej pory trzymała wygięła się lekko niczym drut, słaniając ku dołowi. Nagły brak oparcia poskutkował gwałtownym upadkiem na kolana, z dłonią mocno przyciśniętą do skroni.
Co jest, cholera. Demaskując swoją pozycję ruszyłem ku niej mocnym gestem łapiąc za ramie i brutalnie unosząc ku górze. Nie sprzeciwiała się, niczym piórko pozwoliła sobą manewrować niepewnie stanąwszy na nogach. Dopiero teraz zauważyłem jak krucha się przy mnie wydawała, niższa o głowę i niezwykle delikatnie zbudowana. Na tą krótką chwilę spojrzałem na nią nieco łagodniej.. jak gdyby wcale nie doprowadzała mnie kiedyś dzień w dzień do szewskiej pasji. 
Jakby za sprawą mojej obecności wszystko co do te pory było w niej sprzeczne uspokoiło się, natomiast tlący się ognik przy głowie pozostał. Stanowczym gestem odepchnąłem jej zimną rękę którą do tej pory zasłaniała czoło a moim oczom ukazała się symetryczna, fioletowa figura. Gdzieś już ją kiedyś… no tak, Tsunade nosiła taką samą. I wszystko stało się jasne. 
Sakura obudziła Byakugo no In.

7 komentarzy:

  1. Omamo ! <3 Ja jestem trzy metry nad niebiem. Coś czuję , że zarwę nockę :) //Pozdrawiam ciepło ! ~ Nezumi-chan

    OdpowiedzUsuń
  2. Od jakiegoś czasu jestem zakochana w Twoim drugim blogu, więc wreszcie i za czytanie tego się wzięłam. Oczywiście mnie nie zawiodłaś, mimo to, że klimat tamtego opowiadania bardziej mi opowiada. Tutaj jest przyjemniej, weselej. . Historię pisaną w pierwszej osobie lepiej się czyta. . Jednakże tutaj brakuje mi Madary, a tam będę miała go pod dostatkiem (niespełniona miłość :(( )
    Wracając do rozdziału - Sasuke dupek - uwielbiam to u Uchihów. Naruto jak zwykle nierozgarnięty i roztrzepany - za to go kochamy :) Całość przypadła mi do gustu, zapewne w przeciągu kilku najbliższych przeczytam całość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że trochę cię pocieszę - ale Madara pojawi się również tutaj! Brnij dalej, a na pewno gdzieś tam go spotkasz!

      Dzięki, że jesteś. :D

      Usuń
  3. Rozdział przeczytany.
    Trochę na tę chwilę nie podoba mi się kreacja Naruto. Mam wrażenie, że nieco go przerysowujesz. Mocno uwydatniasz jego nadpobudliwość, a wydaje mi się, że w tym wieku mimo wszystko był już badziej stabilny emocjonalnie. Sasuk nie da się lubić, jest albo perfidny (rozmowa z Sakurą), albo wszystko kompletnie olewa (sytuacja z Hinatą). Rozumiem, że to nie jest uczuciowy typ, ale Hinata się tam wykrwawiała, a on tylko stał. Powinien pomóc Naruto, chociażby dlatego, że się przyjaźnią.
    Od strony technicznej nie wiem, czy mam się wypowiadać,bo dużo rozdziałów przede mną i nie wiem, ile się zmieni. Na pewno mogę powiedzieć, że powinaś poczytać o popawnym zapisie dialogów. ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż za piękne, długie, treściwe rozdziały, propsy mega za to!
    Mah, już na początku problemy i umierająca Hinata, oczywiście przez Naruto, tego nie mogło zabraknąć, czyż nie? XD

    Shirana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi powitać nową czytelniczkę! :)
      Mam nadzieję, że mój początkowy styl pisania nie zraża. Później jest lepiej, obiecuje :> :>

      Pozdrawiam cieplutko!
      T.

      Usuń