piątek, 1 kwietnia 2016

02 Wściekły różowy potwór.

  "Schowaj niepewność nie pytaj co powiedzą ludzie szarzy od trosk. Oby skrzydeł dziś nie pokrył kurz, wznieś je znów... "  P. Markowska Nie zatrzyma Nikt 


Do stu diabłów...
Z trudem uchyliłem ociężałe powieki, na dzień dobry nękany przeraźliwym bólem głowy. Pulsowała przeszywająco przy każdym ruchu, doprowadzając mnie do cierpkich dreszczy i zgryźliwego grymasu. 
Zaklinam się na wszystkich obecnych, byłych i przyszłych Kage, nigdy więcej nie będę pić z Sakurą. Ta zielonooka diablica przyjęła w siebie niewyobrażalnie dużą ilość alkoholu, tyle zdołałem spamiętać.
Niechętnie poruszyłem głową układając się wygodniej na przyjemnie ciepłej poduszce, nasączonej słodko kwiatowym zapachem.
Mała nieprawidłowość swawolnie odbijała się po otumanionym mózgu. Rozgryzłem ją, gdy zaczynała robić 3 okrążenie.
    W zabiedzonych namiotach wszystko pachnie wilgocią i brudem, jakikolwiek inny zapach to szczyt luksusu, w takim razie.. Uchylając szerzej powieki ilustrowałem napływające do oczu obrazy. Zielona tapeta, domowe ciepło, czysta pościel, stół zawalony pustymi butelkami po Sake oraz porozwalane po pokoju kieliszki. Kurwa.
Niespodziewanie obiekt obok mnie, do tej pory skutecznie ukryty pod grubą warstwą kołdry poruszył się, powodując nieznośne zaskrzypienie starej kanapy. Pomimo kłującego bólu skroni uniosłem się na łokciach, z otępieniem orientując się że nie mam na sobie wczorajszej koszuli.
Ściągnąłem zamaszyście obie brwi i w dramatycznym geście zerknąłem na … Haruno śpiącą obok.
Niemal słyszałem w uszach tępy odgłos ciała opadającego na dno. Oto ja.
Burza jedwabistych, różowych włosów rozciągała się beztrosko na całej powierzchni pościeli; kilka krótszych kosmyków miękko otoczyło rozluźnioną twarz śpiącej kunoichi, nadając jej kobiecym rysą odrobinę wdzięcznej delikatności. Miała rozkosznie zamknięte oczy, soczyście zaczerwienione policzki oraz lekko rozchylone usta, różowe i wilgotne. Z rosnącą trwogą spostrzegłem że ona także NIE MA na sobie górnej części ubrania.
   Trochę inaczej wyobrażałem sobie pierwsze dni w wiosce; nie planowałem przelecenia starej, głupiej znajomej ani teraz ani nigdy, podobnie jak nie zamierzałem tak piekielnie się schlać. Opierając obie dłonie o miękkie poduszki silnie podciągnąłem się w górę i nie zważając na łupiący ból czaszki delikatnie rozmasowałem skronie.
    


     Już od dawna nie spało mi się tak dobrze, jak dzisiaj! Czułam się rewelacyjnie. Wczorajszy wieczór zaliczyć mogę do bardzo udanych, włączając w to nawet niespodziewane reperowanie Hinaty.
  Po jej podleczeniu wszyscy wróciliśmy rzecz jasna- do picia. Białooka ochoczo stwierdziła że za trudy minionego dnia to jej należy się najbardziej! I to chyba ona najbardziej się nawaliła. Śmiała, gwałtowna wręcz agresywna wtrącała się wtedy do rozmów wyrażając swoje zdanie z taką pewnością że naraz wszyscy jej przytakiwali, obawiając zaprzeczyć.
Gdzieś po godzinie 2 w nocy podpita Ino gustownie przewróciła się na Sai’a sprawiając mu ogromnego siniaka pod okiem, w które z gracją godną prawdziwej damy ugodziła czołem. Tak głośno się z nich śmiałam że uleczenie chłopaka stało się niemożliwe, blondynka wraz z Kibą musieli więc odprowadzić go do domu.
Nawet Sasuke udało się przekonać do jednego, dwóch… kilkunastu kieliszków, ku radości Naruto który natenczas również nie szczędził sobie alkoholu.
W konsekwencji obojgu potężnie kręciło się w głowach.
Zarejestrowałam obok siebie nagły ruch a po chwili ciche, gniewne pomruki. Oczy pozostawiając mylnie zamknięte, zwrócona twarzą w stronę nocnego towarzysza cierpliwie nasłuchiwałam. Nie byłam pewna co zdołał zapamiętać, ja natomiast wiem że nigdy się tak z niego nie uśmiałam jak poprzedniej nocy.
Ogólnie śmiałam się sporo, po trochę z każdego.
Pijany Sasuke to niezwykle wylewny osobnik, tak, jakby ta cieplejsza strona jego natury budziła się dopiero po znacznej ilości alkoholu. Był wyjątkowo, nadzwyczajnie, nienormalnie, chorobliwie miły i jak na początku odebrałam to za marną próbę wykpienia mnie…to nic bardziej mylnego. Przyjazny był bowiem dla wszystkich, do końca zagrzebując początkowe obawy związane z pojawieniem się jego osoby w wiosce.
Odetchnęłam głośno, udając że właśnie budzę się ze snu. Leniwie poruszyłam powiekami, zaraz z wolna je uchylając. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wyraz twarzy Uchihy, który przyglądał mi się zażenowany, z wrogością i…niepewnością? Nie, taki wyraz zdecydowanie nie bytuje w rozpisie uczuć szanownego mściciela. Zagubione spojrzenie błądziło naprzemiennie po mnie i po pokoju, nie mogąc skupić się na jednym miejscu.
I w tym momencie zrozumiałam.
Ten bałwan myślał że się z nim przespałam!
Szatański plan zakiełkował w świeżo rozbudzonej głowie, a podświadomość już zdradziecko zacierała ręce, śmiejąc się szyderczo!
No Uchiha, zaraz kopnę tą twoją śliczną mentalną dupcie!
Przeciągając się niczym kocica posłałam mu zalotny uśmiech, na znak tego że doskonale pamiętam co się “wczoraj działo”. Jego twarz przybrała blady odcień, a usta uchyliły się w geście narastającego przerażenia. Nie nie nie, tylko się teraz nie zaśmiej! Przybliżyłam się do niego, delikatnie acz z zachwytem wtulając w ciepły tors.
Sakura, ty bezwstydnico!
  - Dzień dobry.
Wymruczałam zalotnie przejeżdżając palcem po nerwowo napiętym mięśniu jego ramienia.
   - Dobrze spałeś? - dodałam potulnie, wbijając ufne spojrzenie w piękne, czarne tęczówki, wyrażające w tym momencie jedynie pustą dezorientację. Oprzytomniał, usiłując odsunąć mnie od siebie - na marne, przylgnęłam do niego niczym lep; sporej wielkości piersi odziane tylko w kusy stanik kurczowo przyciskając do jego gołej skóry na klatce piersiowej. Usłyszałam jak głośno przełyka ślinę.
  - Sakura - mruknął gardłowo dając mi do zrozumienia że jednak nie jest takim zlodowaciałym draniem za jakiego go do tej pory uważałam. Działałam na niego, i to chyba w najbardziej ludzkim sensie, jaki tylko może istnieć.
  - Co się wczoraj stało?
Jego wzrok zdradziecko opadł na mój biust, co szybko zaowocowało pojawieniem się na policzkach przeuroczych rumieńców. Niezmiernie rzadki widok, być świadkiem tego jak Uchiha rozłożony na łopatki nie może pozbierać się do kupy.
Nie wychodząc z roli udałam oburzenie unosząc się na tyle by wyrównać nasze twarze.
  - Jak to, nie pamiętasz?
Znów spróbował się odsunąć, na co ja, jak magnez przysunęłam się jeszcze bliżej opierając rękami na łóżku po obu stronach jego ciał.
Chyba tylko trawiący go szok powodował, iż nie odrzucił mnie na odległość kilku metrów gdy tak powoli skracałam odległość między naszymi ustami.
Czekał, po prostu wstrzymując oddech cholera czekał na to co zrobię.Miałam go w garści i nie mogłam w to uwierzyć. 
A gdy już winnam “złączyć” nasze wargi- nie wytrzymałam. Głośny śmiech wydobył się z mojego gardła, a ja, niesiona nieopanowanym dźwiękiem ledwo byłam w stanie złapać oddech. Ciężko przewaliłam się na drugą stronę łóżka, zwijając się w kulkę i rechocząc tak intensywnie, jak to tylko było możliwe. Jego mina, jego wzrok, jego wszystko. Moja podświadomość także zbijała właśnie boki, turlając się po ziemi
  - Nie wierzę, haha, normalnie nie wierzę!
Wyrzuciłam z siebie spomiędzy dzikich salw dźwięku, oczywiście mając na uwadze to że zaraz zginę; nawet nieoczekiwany sztylet w brzuchu nie mógł jednak zniszczyć tego momentu. Od lat marzyłam żeby to zrobić! Ocierając napływające z emocji łzy spojrzałam na otępiałego Sasuke. Jego twarz wyrażała po prostu rosnącą irytację, na domiar złego brwi drgały niebezpiecznie .
Jeszcze do niedawna nikomu nie życzyłabym zobaczenia Sasuke w takim stanie, teraz jednak… było to bezcenne doświadczenie!
- Na prawdę myślałeś że się z tobą przespałam?! Poważnie?
Ciągnęłam dalej, dając mu przyjacielskiego kuksańca w ramie. Skoro już wdepnęłaś w to gówno, wytaplaj się w nim!
  - Jesteś żałosna.
Wrogie warknięcie sprawiło że ponownie zaniosłam się niekontrolowanym śmiechem. Piorunował mnie wzrokiem tak rozgniewanym, że aż zrobiło mi się gorąco. Pieprzyć to! Za wszystkie krzywdy Uchiha, najedz się wstydu ty bucu ty!
  - Wpieprzasz mi się do łóżka, bo miałaś taką ochotę!?
Poczułam mocne szarpnięcie, które naraz obróciło mnie całą w jego stronę. Oczy ciskały gromy a usta zaciskały się w wąską linie.
Zaskakujesz mnie dziś, Sasuke! Tyle emocji na raz, a żebyś dostał wstrząsu!  
  - To proste! Moje łóżko zostało zajęte wobec czego musiałam położyć się obok ciebie. - s
ilna ręka coraz mocniej zaciskała się na moim ramieniu, powodując dokuczliwy ból.  -  Ej co się tak pieklisz! Nie tknęłam cię nawet, ty mnie zresztą też nie!
Poczucie dyskomfortu nie ustało, podobnie jak wyraz jego oczu który nieprzerwanie domagał się informacji których ja mu jeszcze widocznie nie uświadczyłam. Wzięłam głęboki wdech patrząc weń wojowniczo.
  - Nic Ci nie powiem jak będziesz mną tak pomiatał, draniu pieprzony! - wyrwało mi się zanim do końca zdążyłam to przemyśleć. Bo istotnie powinnam była to zrobić; na dźwięk moich słów zawarczał jeszcze głośniej, gwałtownie przyciągając mnie w swoją stronę. Tępo odbiłam się od nagiej klatki piersiowej, naraz potrząsana brutalnie w przód i w tył.
  - Mów natychmiast ty cholerna diablico! - wysyczał ze zniecierpliwieniem posługując się mną niczym wiotką kukiełką; w kwestii siłowej jako kobieta nie miałam z nim żadnych szans, natomiast jako ninja mogłabym mu “niechcący” wyrwać wszystko co odstaje. Nie ryzykowałam koniecznością przyszywania niehumanitarnie amputowanych kończyn.
  - Naruto z Hinatą spali w moim łóżku! Miałam wskoczyć między nich i wykrzyczeć “Hej, co robicie?!” - rzuciłam głośno, ostrzej niż w istocie zamierzałam. Nikt nie będzie mną tak tarmosił, a już na pewno nie Sasuke! Szarpnięciem wyrwałam się z jego karkołomnego uścisku kątem oka spoglądając na intensywne zaczerwienienie które spowodował. Będzie z tego ładny siniak! Naszła mnie przemożna ochota zrobienia kilku podobnych znamion na jego twarzy!
  - Jak to spali w Twoim łóżku!
  - Normalnie idioto! Jak kobieta z mężczyzną, jak ludzie, jak kochające się osoby, jak para, jak pijani ninja, jak!
  - Że tak... spali ? - zdziwienie w jego głosie zaskoczyło i mnie. Wpatrując się w jego nieodgadniony wyraz twarzy w zadumie przechyliłam głowę w bok.
  -  Można spać na 2 sposoby. I potajemnie Ci powiem że skorzystali z obu.
  - Naruto i… Hinata?
  -  Co w tym dziwnego? Po za tym - konspiracyjnie potarłam o siebie obie dłonie jednoznacznie spoglądając w stronę zamkniętych drzwi do swojej sypialni. - kiedyś musiało do tego dojść!
Uśmiechnęłam się szeroko, w porozumiewawczym geście puszczając mu oczko. Zmieszał się, odzyskując dawny i cholernie znajomy spokój na twarzy. Boże, wolałam gdy był odrobinę bardziej różnorodny, chyba właśnie wytrzeźwiał.
  -A nie masz nic na sobie bo?
Dla urzeczywistnienia jego słów spojrzałam na odsłonięte piersi i zamilkłam, przywołując w myślach wydarzenia z wczorajszej nocy.
  - Ah! Jednak kłamałam mówiąc że mnie nie tknąłeś. - Wzdrygnął się tak wyraźnie, że aż poczułam się urażona - Ostatnio nie byłeś taki niezadowolony, kiedy pozbywałeś mnie ubrań! - rzuciłam oschle obserwując jak odwraca ode mnie wzrok, wbijając go w niedbale przerzuconą przez oparcie, wczorajszą odzież. Wyraz twarzy podpowiadał że zastanawia się nad tym co powiedziałam, kalkulując na ile może to być prawda. Odetchnęłam głośno, zgrabnie nakładając na siebie sięgniętą wcześniej bluzkę.
  - Kiedy zdjąłeś swoją koszule pijackim mamrotem zadecydowałeś że i ja nie będę spała w swojej bo pozwolę sobie zacytować “Będziesz się czuł samotny!”.
Odchrząknęłam, litościwie przewracając oczami. Mając dość tych jego wrogich spojrzeń lekko powstałam z kanapy kierując się w stronę łazienki; drogę zastąpił mi jednak uśmiechnięty od ucha do ucha Naruto który niezauważenie wyślizgnął się z sypialni.
   Stał na bosaka, ubrany tylko w pogięte, wczorajsze spodnie a włosy rozkosznie rozczochrane sterczały na wszystkie strony świata; zatrzymał się przede mną jakby i moja obecność tutaj go zaskoczyła. Naga pierś odznaczała się wysokim poziomem umięśnienia (łał!), w sumie prezentowała się chyba nawet lepiej niż ta Sasuke! Miałam dzisiaj zadziwiającą przyjemność podziwiania obu muskularnych sylwetek, niezły początek dnia.  
Uśmiechnęłam się łobuzersko w stronę Uzumakiego, łokciem godząc go w żebra; niewątpliwie wyczuł aluzję bowiem na jego twarz wpełzł głupkowaty wyraz.
  - Coooo tam sie wyprawiaaało ? - rzuciłam, zerkając potajemnie na przymknięte drzwi za którymi najprawdopodobniej wciąż słodko drzemała granatowłosa - Nadymasz się jak paw!  
Zaśmiałam się głośno widząc jak na dźwięk moich poprzednich słów wyprostował się majestatycznie, wyraźnie zadowolony z łupów nocy.
Nic dziwnego, Hinata wcale nie należała do najgorszych a jej sylwetka nawet mnie wprawiała w zdradzieckie kompleksy.
I nagle, wywołana chyba moimi myślami w drzwiach stanął nikt inny, jak właśnie ona. Uroczo zaspana, dłonią przecierała jedno oko przystępując z nogi na nogę. Przywołałam na usta szeroki uśmieszek, szybko taksując ją wzrokiem: na ramiona narzuconą miała koszulkę Uzumakiego, co równorzędnie tłumaczyło jej brak na jego osobie, ciemne włosy opadające na plecy plątały się w nieładzie, usta natomiast wykrzywione były w lekki grymas niewiadomego mi pochodzenia.
  - Sakura zaraz pęknie mi głowa..
I się dowiedziałam. Pośpiesznie podałam jej szklankę wody oraz niewielką tabletkę, wcześniej udając się po nie do kuchni. W przelocie uchwyciłam też dwa jabłka, jedno od razu wpychając do ust i podtrzymując zębami, drugie niespodziewanie rzucając w stronę siedzącego cicho Uchihy. Miałam szczerą nadzieje że rąbnie go ono w głowę, ten jednak z racji tego że rzadko sprawia mi jakiekolwiek przyjemności zręcznie je pochwycił. W czasie tej krótkiej sekundy zdążyłam spostrzec że ubrał się już i właściwie szykował do wyjścia, zatrzymywała go chyba tylko obecność Naruto który co rusz posyłał w jego stronę błagalne spojrzenia.
  - Chodźcie, zrobię Nam śniadanie!
  - Naaaaa, Sakurcia! Czekałem aż to powiesz!
  - Również jestem strasznie głodna - do rozmowy wtrąciła się cierpiąca dotąd na porannego kaca Hinata. Uśmiechając się delikatnie uchwyciła blondyna pod ramie, na co ten bez skrępowania objął ją w pasie, przyciągając mocniej do siebie.


                                                                    ~~*~~
  - Jesteście parą?
   To pytanie rozbrzmiało w kuchni, kiedy wszyscy łącznie z Uchihą siedzieli już przy niewielkim stoliku, stricte przeznaczonym tylko dla 2 osób. Ja w tym czasie krzątałam się przed blatem starając się na szybkości przygotować śniadanie bogów
  - Paaaarą? Jeszcze o tym nie myśleliśmy
Głosny śmiech blondyna rozbrzmiał po pomieszczeniu, sprawiając że zdezorientowana odwróciłam się w ich stronę z lekko uniesioną brwią.
  - Rozumiem że mieliście ważniejsze rzeczy na głowie - Pozwoliłam sobie na puszczenie oczka do zarumienionej Hinaty, naraz wracając do przygotowywania dania, którym okazała się najprostsza jajecznica.
  - Właściwie to tak, dokładnie z ust mi to wyjęłaś Sakurcia
  - Zdajecie sobie sprawę jak się wystraszyłam, kiedy weszłam do swojej sypialni i zobaczyłam wasze wielkie wybałuszone oczy lśniące w mroku jak u jakiś kotów? Cztery rażące latareczki!
Zaśmiałam się cicho, gwałtownie odskakując od patelni która potraktowała mnie odpryśniętym tłuszczem.
  - A wiesz jak ty nas wystraszyłaś! Przyłapani na gorącym uczynku, ot co!
Uzumaki poczęstował wszystkich garścią swojego dobrego humoru, rozsiadając się wygodniej na krześle.
  - Przez Was musiałam spać z Sasuke!
  - A My przez Ciebie musieliśmy przerwać na.. na chwile!
  - N-Naruto! - Ogarnięta zawstydzeniem białooka potraktowała skórę chłopaka lekkim uszczypnięciem; to przerwało nasz pojedynek wypominania sobie krzywd poprzedniej nocy. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco sprawnie smarując kromki chleba masłem.
  - Sasuke lubisz jajecznice?
  - Ta.
Raczył nas swoim nieprzyjemnym głosem chyba pierwszy raz od dłuższego czasu. Mimowolnie kątem oka spojrzałam na jego sylwetkę, siedział sztywno na krześle obie ręce opierając na stoliku.
  - To dobrze, bo właśnie skończyłam ją robić
Z szerokim uśmiechem podałam każdemu pod nos talerz zapełniony po same brzegi smakowicie pachnącym daniem; sama zadowoliłam się mniejszą porcją, jako że nigdy nie lubiłam opychać się na śniadanie. Oparłszy biodro o krawędź blatu zajęłam się dłubaniem widelcem w potrawie, by na początku wyłonić te najsmakowitsze kęsy.
  - Mmmm Sakurcia!
  - Pyszne, na prawdę!
  - Właśnie! Miałem się Ciebie zapytać o to wczoraj Sakura.. ale nie pamiętam w końcu czy to zrobiłem, czy nie.. - Z zakłopotaniem wydął usta, zaraz wpakowując do nich potężny kęs jajecznicy.  - Kiedy udało ci się to opanować? - Wskazując palcem na romb widniejący na moim czole uniósł pytająco brew wprawiając mnie tym samym w stan chwilowej zadumy
  - Zaraz po uzdrowieniu Hinaty, właściwie to nie wiem jak to się stało, dziwna sprawa. Sasuke był świadkiem
Niedbale wzruszyłam ramionami w głowie snując jednak własne podejrzenia. Wszystko nieodłącznie łączyło się z długim czasem mojej niedyspozycji, póki co jednak nikt nie mógł o tym wiedzieć. Niosło to za sobą zbyt wiele ryzyka, a ja lubiłam swoje życie takim, jakim było. Bez żadnych wścibskich pytań.
  - Tak, Sasuke? Czeeeekaj.. Czyli byliście wtedy sami, zupełnie, tylko wy ?
  - Natknąłem się na nią przypadkiem, nie wyobrażaj sobie - odwarknął cicho, wyraźnie niezainteresowany naszą przyjazną pogawędką - Znalazłeś mi już jakieś mieszkanie? - zatrzymał na nim wzrok. Twarz Uzumakiego przedstawiała po kolei: trwogę, zamyślenie i w końcu kompletną rezygnacje, z niepocieszoną miną pokiwał przecząco głową bezradnie rozkładając ręce.
  - W pierwszej kolejności domy przyznawane są mieszkańcom wioski z dłuższym stażem. Sakurcia miała to szczęście że z jej dzielnicą wojna obeszła się wyjątkowo ulgowo, co z resztą widać. Chętnie wziąłbym Cię do siebie, ale aktualnie także jestem na bruku stary! - Odetchnął głośno a gdy pośpiesznie pozbierałam talerze po skończonym śniadaniu mocno uderzył czołem w powierzchnie stołu. Aż podskoczyłam słysząc tak gwałtowny huk.
   - Mam szczęście że Kiba postanowił mnie do siebie przygarnąć! Złoty chłopak!
Dodał z szerokim uśmiechem masując zaczerwienione miejsce po uderzeniu. Nagle do głowy przyszła mi niespodziewana myśl, trochę szalona a po części także głupia ale.. Przemyślałam ją kilka razy, zanim postanowiłam podzielić się z tym ze wszystkimi. Uh, moje poprzednie bawienie się w wybawicielkę doprowadziło mnie prawie do śmierci, czy ja się nigdy nie nauczę?
  - Sasuke może zamieszkać u mnie, na jakiś czas
Wydusiłam siląc się na pogodny ton, byleby niechęć do jego osoby nie była zbyt wyczuwalna. Wszystkie pary oczu naraz odwróciły się w moją stronę, spoglądając z niedowierzaniem.
  - Ale jak.. u Ciebie? Przecież wy wydrapiecie sobie nawzajem oczy!
Zawołał Naruto wiedziony wspomnieniem z naszego poprzedniego spotkania. Spokojnie pokiwałam głową nakazując mu tym samym aby pozwolił mi dokończyć.
  - Dzisiaj wieczorem muszę wyruszyć do Suny. Dobre wiesz z jakimi problemami się borykali. Po drodze nazbieram sobie ziół, a na miejscu skończę swoją robotę no.. i postaram się jak najszybciej wrócić!
Wyszczerzyłam usta w zawadiackim uśmiechu spoglądając wesoło po wszystkich.
Im jednak nie było tak radośnie, Naruto wraz z Hinatą wpatrywali się we mnie z zaniepokojeniem, a po Sasuke jak zwykle nie dało się poznać nic konkretnego. Okazałby chodź cień wdzięczności, bydlak zakichany. Gniewnie zmarszczyłam nos .  
  - Sakura, absolutnie i bezdyskusyjnie zabraniam! - Wtrąciła się Hinata łypiąc na mnie pretensjonalnym spojrzeniem
  -Popieram! Przecież możesz robić to wszystko tutaj, w domu. Przypominam Ci że twój poprzedni wypad skończył się śpiączką i.. !
Chłopak gwałtownie zaczerpnął powietrza, gorączkowo wpatrując to we mnie to w Uchihe, naprzemiennie. Jasna cholera! Miałam wrażenie, że z moich uszy zaczyna buchać gorąca para. Ja wiedziałam, wiedziałam że nie można ufać Naruto! Papla do potęgi, gorzej niż baba! Zorientował się jednak w swoim błędzie i miał tyle rozumu żeby przynajmniej skończyć mówić.
  - Ty idioto! - w moim tonie zabrzmiała ostra nuta. Przybliżyłam się do niego, kompletnie nie bacząc na Sasuke który wpatrywał się we wszystko z wyraźnym zainteresowaniem. Jedyny pożytek z tego taki, że mógł się chociaż rozerwać jakaś inną emocją.  
Zawarczałam gniewnie łapiąc blondyna boleśnie za nos i w taki sposób zmuszając do wstania.
  - Ałałałała!
  - O co cię prosiłam! Czemu Ty tak dużo gadasz! - mocniej ścisnęłam skórę co zaowocowało bolesnym jękiem. Co za ciołek!
  Nie ufałam Sasuke, dlatego, z czystego doświadczenia nie miałam ochoty aby wiedział o mnie cokolwiek, niestety, nie przeszło; póki Uzumaki był w pobliżu żadna informacja nie była bezpieczna. Niespodziewanie wyrwał się z mojego uścisku i z intensywnie zaczerwienionym nosem gwałtownie przyciągnął do siebie. Pisnęłam, bezwładnie opadając na jego ciało; wciśnięta w nagą klatkę piersiową pierwszą rzeczą jaką zdążyłam zrobić było spalenie buraka, później dopiero, otrząśnięta z chwilowego szoku zaczęłam go odpychać - na nic. Silne ramiona szczelnie mnie oplotły nie pozwalając na oddalenie się o chociażby półmilimetra.
  - Spokojnie Sakura, spokojnie. Lekarz kazał się nie denerwować, policz do 10! - zadecydował w żartobliwym geście gładząc mnie do głowie. Szlak by go! Byłam od niego i niższa i węższa wobec czego jakiekolwiek próby wydostania się z tej miażdżącej pułapki równały się zeru. Doszedł do mnie jego perlisty śmiech, gdy tak wtulał mnie w siebie kołysząc uspokajająco na boki. Przekrzywiłam głowę w taki sposób aby skierować twarz w stronę granatowłosej, która właśnie w tym momencie ręką zagłuszała swoje rozbawienie. Miałam ochotę wykrzyczeć: “Twój facet przytula inną kobietę, zabij go Hinata zabij!” zrezygnowałam widząc że wcale nie jest w wojowniczym nastroju.  Zamiast tego wyszeptałam:
  - Hinata! Podaj mi nóż! - wszystko muszę robić sama.
Dziewczyna zaśmiała się jeszcze głośniej tym razem nie kryjąc dobrego humoru. No to przepadłam, bo na Sasuke bowiem nie liczyłam ani trochę. Podejrzewam nawet że chętniej potraktowałby tym nożem mnie aniżeli Uzumakiego.
  - No, a skoro Sasuke już wie to w końcu nie muszę się pilnować!
  - Jakbyś to w ogóle robił! -  odetchnęłam głośno, pozwalając mu się dobrowolnie tarmosić.


Zaciekawiło mnie to. Śpiączka w świecie ninja równała się przeważnie zrobieniu czegoś wyczerpującego, ponad siłę organizmu. Co więc zrobić musiała Sakura?
Mało tego, otwarcie przyznaje że nie jestem w stanie odgadnąć tego bagna które miała w główce; raz jest wrogo nastawiona, później mnie ignoruje, następnie udaje uwodzicielkę, robi mi śniadanie i zaraz znów jest zła. Zmrużyłem podejrzliwie powieki wpatrując się w jej sylwetkę, kompletnie ginącą w wielkiej postaci Naruto.
  - Ile spałaś?
  - 8 cholernych miesięcy - odpowiedziała gniewnie, jakby poruszanie tego tematu przeze mnie było jej nie na rękę. Spięła się jednak, wyczekując kolejnych pytań. Zmarszczyłem domyślnie brwi nie spuszczając z niej spojrzenia; ta mała jędza ukrywała coś i to nie pozostawiało żadnych złudzeń. Nie jestem przecież idiotą jak Naruto, który nie zauważając niczego sunął swobodnie ręką po jej plecach.
  - Sakurcia, co do tej wyprawy to.. myślę że możesz iść
  - Naruto!
Hinata ze złością uniosła się z krzesła mierząc blondyna bacznie od stóp do głów, jakby upewniając się czy do końca nie postradał zmysłów. - Przez bite 8 miesięcy chodziłeś i wbijałeś wszystkim do głowy że jak tylko Sakura się obudzi to nigdzie jej już nie wypuścisz. Nie chce patrzeć jak… - zamilkła na chwilę, z otępieniem wracając na swoje dawne miejsce. Momentalnie spochmurniała, przymykając wypełnione smutkiem, szklane oczy
  - … jak stajesz się taki.. inny. Pęknie mi serce - niemal wyszeptała, smętnie zawieszając głowę w dół
  - Inny?
Wtrąciła Haruno wyswobadzając się z ramion Uzumakiego które ten nieświadomie musiał poluzować. Wpatrywał się w białooką stojąc sztywnym jak kij, bez słowa, bez ruchu, jakby wciąż powtarzał w myślach to co przed chwilą usłyszał. Ja natomiast zaszczyciłem każdego bez wyjątku krótkim spojrzeniem. Zrobiło się niezręcznie cicho.
  - Hinata ja…
Posłał Sakurze krótkie, niepewne spojrzenie.
  - ..przepraszam cię za wszystko. - dodał odważniej podchodząc do granatowłosej i delikatnie ujmując jej drżące ręce. Ukucnął aby móc zrównać się z nią wysokością po czym wykrzywił usta w nerwowy uśmiech.
  - Do tej pory myślałem, łudziłem się że Sakurcia kiedyś spojrzy na mnie inaczej niż tylko na przyjaciela wiesz o tym. - Zacisnął mocno zęby spuszczając spojrzenie
  - Wiesz o tym bo byłem tak głupi żeby po każdym sercowym zawodzie przychodzić do Ciebie i o wszystkim Ci mówić! A ty zawsze służyłaś mi dobrą radą, robiłaś herbatę - pokiwał z dezaprobatą głową kładąc ją zaraz na kolanach siedzącej dziewczyny, wpatrującej się w niego bez słowa.  
  - Nigdy nie zdołam Ci tego wynagrodzić, bo podobnie jak Sakura cierpiała po odejściu Sasuke.. - Na wspomnienie swojego imienia posłałem krótkie spojrzenie różowowłosej, która stała teraz równie sztywno jak Naruto przed chwilą, z otępiałą miną wsłuchując się w jego dalsze słowa. Dowodziło to, że do tej pory nie miała pojęcia o uczuciu które tliło się w Uzumakim.
  - .. Tak ja cierpiałem gdy Sakura wypłakiwała się z jego powodu w moje ramie i.. i  nieświadomie tą samą krzywdę robiłem przecież Tobie. A ty, głupia, zawsze mi pomagałaś!
Wypowiadając to wyraźnie załamał mu się głos, a ja nie mogłem otrząsnąć się z szoku spowodowanego zobaczeniem starego przyjaciela w takim stanie.
Poczułem obrzydzenie, ogromne obrzydzenie do mylnego uczucia zwanego miłością. Ludzie karmią się świadomością istnienia jej dzień w dzień, przywiązują do siebie, tworzą nierozerwane nici dozgonnego uwielbienia.
I wychodzą na tym tak, jak Sakura, jak Naruto i jak Hinata; jak wszyscy naiwni hipokryci łaknący bliskości.
Obserwowałem jak wiotkie ramiona białookiej troskliwie otaczają Uzumakiego wtulonego teraz niczym dziecko w jej uda i przytulają go do siebie. Dziewczyna ze szczęściem wypisanym w oczach ukryła twarz w jego krzaczastych włosach, sunąc po nich również delikatnie dłonią.
1 na 10000 przypadków gdy znajduje się dwójka naiwniaków pałających do siebie wzajemną niby miłością. Przyjąłem do płuc dużą dawkę powietrza naraz ze świstem wypuszczając je nosem.
  - A wczoraj.. gdy zobaczyłem Sakurę, tak beztroską i łagodną to zrozumiałem, zrozumiałem że tak właściwie nigdy nie pomyślała nawet żeby zrobić ze mnie kogoś więcej ale.. ale zobaczyłem też Ciebie Hinacia. To jak Ty na mnie patrzysz i…
Nie dokończył bowiem usta białookiej delikatnie musnęły jego wargi, w jakże romantycznym akcie zrozumienia i przebaczenia.
Znowu zapanował spokój zakłócany jedynie bardzo cichymi szeptami Hinaty które kierowała wyłącznie do ucha swojego ukochanego.
Słodki Jezu, dlaczego musiałem uczestniczyć w tak ckliwej scence, co mnie podkusiło żeby tutaj zostać.
Na zakończeniu przedstawienia rozległy się szybkie kroki a następnie dosadne trzaśnięcie drzwiami; w pomieszczeniu zostałem więc tylko ja i wyrwana z rozmowy świeża para. Bez słowa wymieniliśmy zaintrygowane spojrzenia.  
  - Pójdę z nią porozmawiać -  jako pierwszy odezwał się Naruto, odrywając się od objęć partnerki. - Ma prawo czuć się zagubiona.
Coś mnie jednak skusiło aby pokiwać przecząco głową, samemu wstając z zajmowanego wygodnie miejsca.
  - Ja się tym zajmę
Nie czekając na odpowiedź kogokolwiek ruszyłem w ślad za różowowłosą.
  Do diabła, niechęć do pozostania w tamtym pomieszczeniu wpakowała mnie w sytuację, gdzie koniecznością będzie przebywanie sam na sam z Haruno.
  Biorąc głęboki wdech, gotowy na wszystko pewnie wkroczyłem do jej prywatnej sypialni wzrokiem ilustrując otwierającą się przede mną przestrzeń. Ściany w kolorze lekkiego różu przeplatały się z szaro-białymi dodatkami w postaci pościeli i kompletu mebli, których nie było też tak sporo: wielka szafa i przestronne łóżko zapełniały prawie cały metraż. Pokoik nie był duży, jednakże było w nim coś przytulnego, zapraszającego do przekroczenia progu.
 Różowowłosa stała naprzeciwko odwrócona tyłem, wpatrując się bez słowa w przestrzeń za oknem. Włosy jedwabistą kaskadą opadały na szczupłe ramiona, drżące rozpaczliwie od powstrzymywanego szlochu.
  - Wynoś się.
Zawarczała starając się przezwyciężyć drżący od płaczu głos. Zamykając za sobą drzwi bez słowa ruszyłem do przodu, zatrzymując się przed jej drobnymi plecami; z bliska wydawały się jeszcze mniejsze. Wyczuwając moją obecność hardo przetarła wierzchem dłoni oczy i spływające po policzkach łzy, nie odwracając wzroku od rozciągającej się panoramy wioski.
  - Czego chcesz?
Nie doczekując się żadnej reakcji z mojej strony ponowiła wypowiedź, ze zgrzytem przejeżdżając paznokciem po drewnianym parapecie. - Co chcesz?
  - Dalej proponujesz mi zamieszkanie tutaj?
Wypowiedziałem pierwszą rzecz jaka przyszła mi do głowy, a która nie została do końca wyjaśniona. Spuściłem wzrok starając się z góry dopatrzeć wyrazu jej twarzy: poza wystającym noskiem i długimi rzęsami niewiele jednak byłem w stanie zobaczyć. Poruszyła się w miejscu rzucając mi krótkie wręcz sekundowe spojrzenie, przepełnione nieodgadnionym dla mnie odczuciem.
  - Tak - Skinęła delikatnie głową poza tym nie mówiąc już nic. Ponownie tego dnia zapanowała nieznośna cisza, którą tak lubiłem przed powrotem do wioski - teraz wprawiała mnie ona w nieodgadnioną złość. Nie mogąc jej już dłużej znieść, odparłem :  
  - Zostajesz w wiosce?
To pytanie ciężko zawisło w przestrzeni, przez dłuższą chwilę pozostając bez odpowiedzi. Pustka, spokój.. ponownie. Przejechałem rozdrażnionym spojrzeniem po odsłoniętym przez włosy skrawku delikatnej szyi po czym odetchnąłem głośno, powietrzem wprawiając poszczególne różowe kosmyki w ruch. W końcu doczekałem się niepewnego pokiwania głową na boki, włosy na nowo zasłoniły wyszczególniony przeze mnie skrawek ciała .
Spodziewałem się wszystkiego: krzyków, płaczu, bicia, histerii jednakże to co działo się teraz przechodziło granice mojej wyobraźni - nie działo się bowiem nic. Byłem z Haruno w jednym pomieszczeniu, kompletnie sam na sam a Ona mimo wszystko pozwala mi w spokoju obserwować swoją skórę - jestem pewny że to zauważyła, co jakiś czas niekontrolowanie na jej szyi pojawiała się gęsia skorka.
Zirytowany tym dziwnym zachowaniem mocno chwyciłem ją za ramie, szybkim gestem odwracając w swoją stronę. Szeroko otwarte oczy uświadomiły mi, że się tego nie spodziewała; zdziwienie jednak szybko przerodziło się w nagły gniew. Zmarszczyła silnie brwi wpatrując się we mnie z wrogością. Zadziwiające jak szybko potrafi przechodzić w tak skrajne emocje, jak wariatka.
  - Nigdy więcej mnie nie dotykaj! Nigdy!
Malinowe wargi ze złością ułożyły się w równie jadowite słowa. Wpatrywałem się w jej oblicze w spokoju, zastanawiając nad tym co właśnie powiedziała, chora hipokrytka. Jeszcze z rana sama, z własnej woli się do mnie przyciskała.
  - Czemu nie?
Wiedziony chęcią doigrania się za wcześniejsze upokorzenie uniosłem dłoń, delikatnie układając ją na jej szyi, która wyjątkowo przypadła mi do gustu. Wzdrygnęła się gwałtownie pragnąc odsunąć, parapet skutecznie ją od tego powstrzymał.
Uniosłem kpiąco jeden kącik ust, taka była nieporadna w swoich czynach!  
  - Zabieraj łapy, Uchiha! - Wysyczała niczym kobra, szybkim ruchem strącając moją dłoń która jak bumerang zaraz wróciła na swoje miejsce, ujmując ją jeszcze mocniej. Nieprawdopodobne z jaką łatwością mógłbym teraz skręcić ten blady karczek!
Ponownie spróbowała się wyrwać a gdy i to nie przyniosło oczekiwanych rezultatów uniosła gniewnie ręce odpychając mnie z całej siły w tył. Poskutkowało, nieprzygotowany na taką dawkę mocy jaką w to włożyła nieporadnie zatoczyłem się do tyłu, równowagę odzyskując dopiero po kilku krokach. Wtedy i ja spojrzałem na nią ze złością; nikt nigdy nie odważył się mnie tak potraktować, a ta mała jędza śmiała jeszcze patrzeć na mnie z góry szyderczym spojrzeniem.
Dopadłem do niej w kilku szybkich susach brutalnie przyciskając do ściany. Jej małe zagniewane oczka rozszerzyły się ze strachu, gdy trwała tak kilka centymetrów od mojej twarzy,którą groźnie nad nią pochylałem. Sama zaczęła tą konfrontację musi się teraz liczyć z jej konsekwencjami.
Głupio łudziłem się że udało mi się ją opanować, szybko nabrała pary w usta jednocześnie dłońmi umieszczonymi na mojej piersi usiłując mnie od siebie odepchnąć. Jej ruchy były paniczne, jakby za wszelką cenę chciała uciec.
  - Zostaw mnie Uchiha! Puszczaj! - wydusiła wściekle, namierzając się z uderzeniami na  moją twarz; sprawnie pochwyciłem jej zwinięte w pięści dłonie unikając niechybnej katastrofy. Naparłem na nią całym ciałem, skutecznie unieszkodliwiając.
Jedyne co stanowiło teraz zagrożenie to ta jej cholerna jadaczka, której nie zamykała nawet przez moment. Wściekłe krzyki przemieszane z głośnym dyszeniem wybudziły by ze snu nieboszczyka.
  - Przymknij się w końcu, demonie!
 Wysyczałem mściwie będąc oddalonym od niej o kilka niewielkich centymetrów; ani myślała posłuchać. Na raz zaczęła szarpać się jeszcze mocniej za wszelką cenę próbując wyswobodzić; nie mogę pozwolić jej się teraz wydrzeć. Już widzę wpadających tu w panice Naruto i Hinatę, uzbrojonych po szyje z zamiarem pozbawienia mnie głowy.
 Wściekły różowy potwór już przymierzał się do dzikiego wrzasku, poznałem to po nagle unoszącej się klatce piersiowej notabene cały czas przyciśniętej do mojej. Psiakrew! Zrobiłem więc ostatnią rzecz o jakiej pomyślałbym gdybym nie był cały obolały, opluty i w dodatku cholernie wściekły! Gwałtownie pochyliłem się nad nią z zamiarem złożenia na jej ustach brutalnego pocałunku


Gdy dotarło do mnie co właśnie zamierza zrobić, zawładnął mną silny strach; trwoga tak mocna że odnalazłam w sobie siłę aby odepchnąć go od siebie jak najdalej, jak najmocniej.
  - Nie!
Wykrzyknęłam w panice kuląc się pod ścianą, do której ten mnie przyparł. Spoglądając na niego spode łba, poczułam gotującą się we mnie wściekłość.
Znowu!
Znowu próbuje obedrzeć mnie z dumy! Znowu usiłuje zrobić ze mnie tępą idiotkę. Co mu strzeliło, do tej pustej głowy!
  - Ogłupiałeś do reszty?!
Zawładnięta chęcią przelania krwi rzuciłam się ku niemu z zakrzywionymi pazurami. Wydarzenia z przeszłości: ciągła ignorancja, lekceważenie, poniżanie, w końcu jego odejście, dojmujący smutek i rozpacz sprawiło że zaczęłam oglądać świat - i oczywiście Sasuke- przez krwawą mgłę! Zamachnęłam się na przeciwnika z zamiarem wyrwania mu serca, duszy, wszystkiego! Byłam gotowa rozszarpać go gołymi rękami na najmniejsze kawałeczki!
  - Uspokój się!
 Sprawnie pochwycił moje złaknione śmierci dłonie i trzymał je mocno, uparcie jak najdalej od siebie. Wierzgałam się dziko próbując wyswobodzić; na ręce jednak nie wiele mogłam teraz liczyć, na chwile obecną zostały brutalnie wyłączone z rozrywki - nie zniechęciłam się.
Miałam na sobie porządne kapcie oprawione solidną, zwierzęcą skórą przeciwnik zaś był bezbronny jak noworodek. Cofnęłam się więc a później z rozmachu, najsilniej jak mogłam kopnęłam go w piszczel. Wrzasnął i odskoczył do tyłu uwalniając moje skrępowane kończyny.
  - Ha!
Zawtórowałam mu z triumfem, zaraz orientując się w popełnionym błędzie. Sasuke wyprostował się z zatrważającą lekkością wpatrując we mnie z niedowierzaniem, powoli przeradzającym się w złość.
Wkurzyć Uchihe to jak wkurzyć.. samego szatana; nie byłam na tyle głupia żeby tego nie wiedzieć. Głośno przełknęłam ślinę wpatrując w niego bez słowa.
Moja wściekłości minęła nasyciwszy się tym jednym uderzeniem jaki zdołałam mu zaserwować, zostało natomiast zmieszanie.
Chciał mnie pocałować, chciał i na boga prawie to zrobił!
Gdyby do tego doszło … jak wielkim upokorzeniem musiałabym się okryć? Jak wiele wstydu i hańby zaznać, ponownie, przez tego jednego mężczyznę?!
Niewinne ranne żarty z Uchihy a pozostanie z nim w tak przeraźliwie intymnej sytuacji to dwie oddalone od siebie o pół świata rzeczy.
  - Sakura
Czy mi się tylko wydawało że w to jedno słowo zostało włożone multum erotyzmu?
  -Musisz się nauczyć że ja zawsze dostaje to, czego chce.
To nie wróżyło niczego dobrego! Naraz spięłam wszystkie mięśnie obserwując i... nie widząc, bo Uchihy nie było tam gdzie stał sekundę temu! W tym samym momencie odczułam jak czyjaś ręka subtelnie odgarnia moje włosy z jednej strony szyi ukazując tym samym delikatną, ciepłą skórę.
  - Od początku miałem na to ochotę.
Drgnęłam gwałtownie, spięta czekając na jego dalszy ruch. Ponownie, w tak bliskim (niechcianym!) kontakcie z nim poczułam się niczym sparaliżowana aurą męskości którą emanował, nerwowo przygryzłam dolną wargę.
Nie zawahał się ani przez chwilę, gdy pochylając głowę przesunął wilgotnymi wargami po miękkiej szyi, wprawiając nieświadomie wszystkie moje zmysły w przyjemne drżenie. Głośno wciągnęłam powietrze, gdy rozchylił usta i dotknął mojej skóry swoim gorącym językiem. Czułam się pokonana. Ciało z wolna ogarniała niespokojna gorączka a podbrzusze skurczyło się błogo.
Nie!
Jedna strona mnie, ta dzika, nieopanowana, boleśnie łaknęła jego bliskości, chciała jego dotyku, chciała poczuć na skórze ciepło bijące od jego umięśnionego ciała. Krzyczała, rwała się ku niemu, bohaterowi wszystkich moich dziecięcych marzeń i snów.
Nie było w nim jednak nic z bohatera a dużo z drania! Pieprzonego drania który znowu robi ze mną co chce, kiedy chce. Tak jak kiedyś i teraz dałam zawładnąć się jego urokowi, w dodatku o zgrozo w najgorszy możliwy sposób. Do niedawna Sasuke pociągał mnie jako chłopak o pięknej twarzy i umięśnionych ramionach teraz.. teraz pragnęłam go jako mężczyznę- i to był największy wstyd! Jak niewiele brakowało abym rzuciła się w jego ramiona, odsuwając poniżenie i pogardę jak najdalej od siebie, niczym zarazę.
Na szczęście miałam też drugą stronę siebie: nie zamroczoną jego pięknem, tą która pamiętała wszystkie wylane łzy i nieprzespane noce, która wciąż niczym mantra powtarzała zasady które od lat sobie wpajałam i to własne ona teraz pokierowała moim ciałem. Niczym oparzona odskoczyłam do przodu modląc się aby nie spostrzegł gorącego wybuchu który zapoczątkował w moim ciele.
  - Ty.. Ty dupku!
Od wróciłam się ku niemu w zastraszająco szybkim tempie. Który to już raz doprowadza mnie dzisiaj do wściekłości?!
  - Czemu nie możesz dać mi spokoju!
  - Nie chcesz żebym dał ci spokój -  Jego lekko zachrypnięty acz pewny siebie głos sprawił ze brew zadrgała mi nerwowo. Za kogo on się uważa?!
  - Chcę i to najmocniej na świecie!
  - Nie wierzę Ci - uciął, zuchwale ilustrując mnie wzrokiem
  - Co jest z Tobą nie tak! Kiedy chciałam Twojej bliskości- odchodzisz, po prostu, od tak, zostawiasz mnie!- rzuciłam nagle, w przypływie adrenaliny pukając się palcem po czole - Ale teraz, kiedy mam już kompletnie po dziurki w nosie twojego widoku ty non stop mnie prześladujesz! W twoim klanie to jest normalne?! Nie wiem, może po prostu wy tak macie!
Odetchnęłam głośno w afekcie zaciskając mocno obie dłonie. Uwaga o jego przodkach wyraźnie mu się nie spodobała, co zasugerował wyostrzeniem rysów twarzy.
  - Gwarantuje Ci że nie - rzucił chłodno powodując na moim ciele serie niekontrolowanych dreszczy .
  - Po co Ty w ogóle wracałeś?!
Wyrwało mi się niespodziewanie, gdy tak spoglądałam na niego ze zniecierpliwieniem. Poczułam nieodpartą chęć poznania motywów które nim kierowały; jestem pewna że nie przybył tutaj tylko po to aby grać mi na nerwach.
On jednak postanowił zwalić mnie z nóg swoją odpowiedzią:
  - Żeby odbudować klan.
  - He? I… tyle? To wszystko? Serio ?
  - Nie rozumiem
  - To takie nie w twoim stylu. Nagle masz zamiar znaleźć sobie kobietę która od tak po prostu urodzi ci dziecko i.. i co? Będziesz wiódł życie szczęśliwego męża i ojca? - Prychnęłam głośno, zakładając ręce na biodra - Nie widzę Cię w tym Uchiha.
  - Nie powinno Cię to obchodzić
  - Bo nie obchodzi! Szkoda mi tylko tej biednej dziewczyny!
Nie odpowiedział
  - A z resztą. Rób sobie co chcesz!
Poruszył się w miejscu, dłonią przeczesując niesforne włosy.
  - Kiedyś zrobiłabyś wszystko żeby być tą “biedną dziewczyną”.
  - Kiedyś byłam gotowa zdradzić wioskę, dla Ciebie! Wtedy to dopiero byłam popieprzona! Ale teraz będę współczuć twojej kandydatce z całego serca!
Hardo spojrzałam w te zimne oczy, wyrażające jedynie chłodne opanowanie.
  - Współczuć, czy zazdrościć? - on chyba sobie ze mnie kpi!
  - Dobrze Ci radzę Uchiha, przestań łudzić się że dalej coś do Ciebie czuje! Myślisz, że po tym wszystkim dalej zasługujesz na miłość?
  - Nie rozśmieszaj mnie, Haruno.
  - To ty mnie nie rozśmieszaj! Wszystko się zmieniło ty nadęty pacanie! Sądziłeś że przez te wszystkie lata będę tu na Ciebie cierpliwie czekać, a gdy już łaskawie wrócisz to rzucę Ci się wdzięcznie na szyje?! - Stanęłam przed nim z zaciętym wyrazem twarzy, ilustrując jego zobojętniałą minę. - Nie chcę mieć z Tobą już nic wspólnego! W ogóle się nie zmieniłeś, Ty cholerny egoisto!
  - Mogę Cię mieć kiedy tylko będę chciał, nie oszukuj się Sakura.   
  - Pieprz się sukinsynu! Możesz pomarzyć!
  - To się jeszcze okaże.
Zaatakował z zaciętością godną modliszki, przybierając nieodgadnioną dla mnie postawę.  
Zamilkłam wstrząśnięta tym podłym wyznaniem. Co zrobić?
Zrugać, wyśmiać, może znów go pobić? Otwierałam i zamykałam usta wpatrując w niego: wysokiego, barczystego, nieziemsko przystojnego o zimnych chodź pięknych oczach.
Trwałabym tak, jak idiotka zaklęta jego niebezpiecznym urokiem gdyby nie donośne stukanie w szybę, które rozległo się głośno w trwającej pomiędzy nami ciszy. Odruchowo powiodłam wzrokiem ku źródłu hałasu.



Brązowe, wielkie ptaszysko od dobrej chwili uparcie uderzało dziobem w szkło, skacząc od jednej strony parapetu do drugiej; gdy spostrzegło nasze zainteresowanie zahuczało niecierpliwie, postukując jeszcze intensywniej.
Co to za farsa?
Ku mojemu zdziwieniu Sakura w kilka sekund energicznie dopadła okna otwierając je szeroko, by ptak mógł wlecieć do środka. I zrobił to, z ulgą zasiadając na wystawionym ramieniu dziewczyny - niczym przyjazna ostoja. Zażenowany uniosłem do góry jedną z brwi wpatrując w to z politowaniem. Kto teraz używa sów do przenoszenia informacji?
   W większe osłupienie wprawiła mnie Sakura, której twarz rozpromieniła się tysiącem radosnych iskier zagrzebując ostatnią ostrą rysę po niedawnej konfrontacji.
   Co mogło być tak wesołego w tym mrocznym stworzeniu? Przypatrując się mu dokładniej nie spostrzegłem żadnej ukrytej wiadomości którą mógłby przekazać, nic.
On po prostu przyleciał a Sakura po prostu ucieszyła się na jego widok. Zero zobowiązań.
Haruno dzisiaj niejednokrotnie wprawiła mnie w stan głębszego zastanowienia - nic z rzeczy które zaplanowałem jeszcze przed powrotem nie szła tak łatwo, jak z góry założyłem. Różowowłosa stała się cwana i podstępna, ciągle stawała mi na odcisk,  ba! Ośmieliła się nawet podnieść na mnie rękę. Oprócz zachowania Naruto który nie zmienił się co do cna cała reszta stała się kompletnie inna, łącznie z kobietą stojącą przede mną i mówiącą do opierzonego stworzenia.
Przyjrzałem się jej uważniej. Czy ta wariatka własne gadała do ptaka ? Czy ten pieprzony ptak wydawał się słuchać ją z uwagą?
   - Co ty wyprawiasz?
Delikatnie ujęła dłonią głowę zwierzęcia, gładząc ją z czułością po czym nawet na mnie nie patrząc po prostu wypuściła zwierzę poza okno, gdzie ten szybko łapiąc równowagę rozprostował skrzydła i odleciał, odprowadzany aż do zniknięcia przez czuły wzrok Sakury.
   - I to znowu nie jest Twoją sprawą.
Odwróciła się wolnym ruchem po czym przechodząc obok posłała kątem oka wrogie spojrzenie
   - I dobrze ci radzę, poszukaj sobie lepiej innej laski do wydymania. Mnie już na nic nie nabierzesz.
Wyszła, zostawiając mnie w pokoju zupełnie samego. Obojętnie powędrowałem wzrokiem ku oknu, wpatrując się w nie z zamyśleniem.


  -Kakashi-sempai czemu ?!
Rozwścieczony krzyk Sakury rozbrzmiał po gabinecie Czcigodnego gdy ten skończył przedstawiać szczegóły planu na jej długo wyczekiwaną podróż do Suny. Różowowłosej nie spodobał się on pod każdym możliwym względem, co z resztą nikogo nie zdziwiło; sam nie byłem zadowolony gdy zapoznano mnie z jego przebiegiem. Gniewnie uniosła się z krzesła na którym siedziała i mijając wyluzowanego Kibę pełniącego wartę przy drzwiach stanęła przed biurkiem Hokage, hardo spoglądając osobnikowi przy nim siedzącemu w oczy.
  - Czemu muszę ich ze sobą ciągnąć?!
Kakashi odetchnął głośno z wyraźną rezygnacją w oczach. Nie był ani trochę zaskoczony tym pytaniem, zaraz poprawił się wygodniej na krześle ze spokojem splatając ze sobą obie dłonie.
  - Ponieważ Madara wciąż żyje, a ja nie mam zamiaru narażać Ciebie Sakuro na jakiekolwiek niebezpieczeństwo.  
Dziewczyna już otwierała usta by wyrzucić z siebie kolejne fale sprzeciwu gdy powstrzymał ją dosadnym ruchem głowy
  - Zrozum jaka jesteś dla nich cenna, posiadasz tak ogromne pokłady wiedzy że bez   problemu zdołałabyś odnowić całą jego armię
  - Ale nigdy bym tego nie.. !
  - Zmusiłby cię - uciął ostro wpatrując się w nią z poważną miną.
  - W dalszym ciągu uważam że to głupota! Pokonywałam tą trasę miliony razy i zaznaczam, nikt nie odważył się na mnie napaść!
  - Sakuro
Spokojnie odchylił się w tył ujmując wszystkich nieubłaganym spojrzeniem.  
  - Wyruszysz z Kibą i Sasuke jutro wieczorem, nie zmienię zdania
Zmęczony tą rozmową przymknął oczy, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał.
  - Chłopaki, liczę że bez problemów odstawicie ją do Suny, na miejscu opiekę nad nią przejmie Kankuro. Sasuke, to będzie twoja pierwsza misja, zaufaliśmy Ci pamiętaj. Kiba wyrusza jako przedstawiciel jednostki ANBU, musimy zapewnić jej jak najlepszą ochronę.
  - Mam być obserwowana 24 godziny na dobę?! Czy to nie przesada!- oburzyła się znowu, z impetem waląc w biurko dłonią.
  - Oh.. Tsunade miała rację wybierając dębowe drewno, niezwykle odporne! - Kakashi z uznaniem spoglądał na nienaznaczoną uderzeniem powierzchnie mebla kompletnie zbaczając przy tym z temu. Wkurzyła się, mogłem to rozpoznać po złowrogim warknięciu które wydobyło się z jej gardła; miałem okazję usłyszeć ich już tyle, że nie pomyliłbym tego z niczym innym.
  - Kakashi- sensei potrafię poradzić sobie sama!
  - Nie wątpię.. - nie wzruszony jej nastawieniem ułożył w równy stosik papiery które ta zdołała zburzyć, wprawiając całe biurko w gwałtowne dygotanie.
  - Po śmierci Tsudane jesteś jedyną osobą zdolną do wyrwania kogoś z zaciśniętych łap śmierci, doskonale wiesz o czym mówię bo już się z tym zetknęłaś.
Drgnęła gwałtownie w afekcie cofając się o krok do tyłu. Miałem nieodparte wrażenie że nasz Hokage wie o niej o wiele więcej niż ktokolwiek inny, a biorąc pod uwagę jej reakcję niewątpliwie musiał uderzyć w samo sedno. Zmarszczyłem brwi przypatrując się im z uwagą.
  - Ponad to moja droga, nie licząc zniewalających umiejętności medycznych oraz twojej specjalizacji w toksykologii jesteś także członkinią Drużyny 7 i ja, jako Twój opiekun nie pozwolę aby stała Ci się jakakolwiek krzywda.  
Powstając z zajmowanego przez siebie miejsca wręczył jej zwój, w którym zapisane zostały wszystkie punkty ich wyprawy; przyjęła go z ociąganiem i niechęcią, nie próbując się opierać.
  Widocznie zdała sobie sprawę jak nieefektowne by to było, Kakashiego po prostu nie dało się przekonać. Mamrocząc coś pod nosem ze złością opuściła gabinet, szybko znikając nam z oczu; powstałem również szykując się do wyjścia.
  - Wasza dwójka, zaczekajcie.
Usiadłem wiec z powrotem, patrząc na niego w oczekiwaniu. Wydawało mi się że wszystko zostało już w tej sprawie powiedziane, w końcu co może być trudnego w odtransportowaniu jednej osoby w dane miejsce;  Kiba wydawał się równie skonfundowany wciąż zajmując miejsce stojące przy drzwiach.
  - Nie jest mi łatwo Wam to mówić, ale znam ją na tyle aby wiedzieć że jest to ostatnia osoba którą chciałbym zmuszać do czegokolwiek; niestety.. nasza aktualna sytuacja nie daje mi wyboru.
Odetchnął głęboko i nie spiesząc się z dalszymi słowami, wbił wzrok w panoramę wioski rozciągającej się w dużych oknach z powodzeniem zajmujących pół gabinetu.
  - Wytypowałem do tego zadania akurat Waszą dwójkę z dwóch powodów: Kiba ze względu na to co było między Wami żywię nadzieję że zdołasz przekonać ją do dobrowolnej współpracy
Tutaj zerknął dosadnie na bruneta, na co ten ze zmieszaniem wykrzywił wargi w krzywym uśmiechu.
  - Byliście razem? - zapytałem chyląc ku niemu głowę. Wyraźnie zdenerwował się tym pytaniem, mnie natomiast zaintrygowała możliwość dowiedzenia się czegoś więcej o irytującej ponad wszystko kobiecie.
  - Nic poważnego.
  - Nakryłem ich jak całowali się na imprezie urodzinowej Naruto.
Hokage nieoczekiwanie wybuchnął głośnym śmiechem, a spoglądając na zaczerwienionego ze wstydu Kibe i ja miałem ochotę to zrobić. Ciekawiło mnie co Haruno spodobało się w tym gościu, wcale nie wydawał się lepszy od przeciętnego mężczyzny, ani w wyglądzie ani w charakterze.
  - Jak zobaczyła Czcigodnego odepchnęła mnie tak mocno że z drzwiami wpadłem do łazienki.
Odburknął z wszech-udzielającym się rozbawieniem równocześnie drapiąc po karku.
  - Wobec czego - Hatake wrócił do poważnego tonu a zarazem pierwotnego tematu tego spotkania - Żywię nadzieję że ze względu na wasze relacje Sakura nie potraktuje cię środkiem usypiającym aby w samotności dokończyć podróż - Widząc moje pytające spojrzenie dodał :  
  - To się już zdarzało.
Ziółko Haruno widocznie dawała popalić nie tylko mi, ale całej otaczającej ją społeczności.
  - Nie rozumiem, po co w tym wszystkim ja?
Odezwałem się niechętnie z zamiarem wyplątania z uścisku nudnego zadania które miało mnie czekać, z resztą, na niewiele bym się przydał. Odczuwam wrażenie ze po dzisiejszej konfrontacji dziewczyna będzie stronić ode mnie na wszystkie możliwe sposoby.  
  - Możesz tego nie wiedzieć Sasuke, ale Sakura bardzo przeżywała Twoje odejście i szczerze mówiąc bardzo się od tego czasu zmieniła.
Przez głowę zaczęły zupełnie niespodziewanie przetaczać się obrazy przedstawiające Nową Sakurę: jej początkowa niechęć, fikcyjne zaloty, arogancję, złość, agresję, znowu złość...
  - Zauważyłem - mruknąłem dosadnie z wolna splatając ze sobą palce - I co z tym?
  - Daje wam okazje na poprawienie relacji.. nie, nie wam - Tobie Sasuke.
Były Sensei spojrzał na mnie z troską, pod maską wykrzywiając usta w delikatny uśmiech o czym świadczyły zmarszczki ujawniające się wokół odsłoniętego oka
  - A dlaczego do licha miałbym chcieć poprawiać z nią cokolwiek ?   
Zmarszczyłem czoło czując na sobie przeszywające spojrzenia obu obecnych w gabinecie ninja
  - Sakura to bardzo silny sojusznik, możesz mi wierzyć. Jeśli nie chcesz robić tego ze względu na nią, zrób to dla siebie. - Uśmiech zniknął zamiast tego pojawiło się pogłębiające znużenie - Słyszałem że masz problem ze wzrokiem.
Bardziej stwierdził niż zapytał wciąż taksując mnie wzrokiem
  - Uwierz mi, nie takie rzeczy już prostowała. Naprawienie jakiegoś tam oka nie będzie dla niej żadnym wysyłkiem. Ale ostrzegam Cię..
  - Podpadniesz jej i.. khhh! - Wtrącił się Kiba wykonując dramatyczny gest polegający na przejechaniu palcem wskazującym na wskroś gardła  - Zrobi ci z wzroku papkę.
  - Nie o to mi chodziło ale.. tak, to także nie jest niemożliwe.
Kakashi machnął niedbale ręką pokazując swój iście ojcowski stosunek do wyczynów Sakury, które chyba w niektórych aspektach nie zgadzały się ze sztuką lekarską.
Ale co prawda to prawda, oczy szwankowały mi coraz bardziej a ja paradoksalnie ślepo wierzyłem że same się naprawią gdy nie będę ich nadwyrężał. Z zamiarem faktycznego użyczenia sobie zdolności Haruno powstałem z zajmowanego miejsca i gestem głowy żegnając się z Hatake opuściłem główny budynek.





  - Madara Srala!
Całą drogę powrotną poświeciłam na wymyślanie mściwych epitetów, mających dosadnie wyrazić to co właśnie czuje. Chciałam uciec od niepewnych relacji z Kibą i chorych wymysłów Sasuke - do Suny, i pomysł miałam na prawdę dobry. Gdyby nie to że właśnie ta cholerna dwójka ma mi towarzyszyć w drodze tam! Jak bardzo los miał zamiar być dla mnie przewrotnym.
Skręciłam w jedną z wielu bocznych uliczek Konohy, nie śpiesznie maszerując pomiędzy starymi, popękanymi ścianami tworzącymi teraz całe moje pole widzenia.
    Bez strachu, bez zawahania, bez wątpliwości pokonywałam mroczne korytarze zdające się nie mieć końca. Zgiełk miasta dawno już zostawiłam za sobą, podobnie jak uczuciowe rozterki; teraz, tutaj, w tej części świata nikt o tym zwyczajnie nie myślał mając większe problemy. Nabierając w płuca dużą dawkę świeżego powietrza oczyściłam myśli, aby zrobić potrzebne miejsce dla osobistych pobudek które zawsze uparcie ciągnęły mnie w to miejsce, kompletnie wycięte spod spokojnej Konoszańskiej społeczności.
   Czując znajomą woń piekącego w gardło dymu, alkoholowego fetoru i gromadzącej się wszędzie wilgoci mocno naparłam na pierwsze, charakterystycznie przegniłe drzwi, otwierając je z przeraźliwym zgrzytem. Pomieszczenie do którego wtargnęłam tonęło w ciemnościach i nawet cienkie światło padające przez otwarte przejście niewiele mogło tutaj wskórać. Wnętrze po prostu oddawało charakter tego zapchlonego miejsca- jeden wielki syf. Niezrażona postąpiłam krok do przodu pozwalając aby drzwi zamknęły się za mną z głośnym trzaskiem. I ja także w tym momencie pozwoliłam zawładnąć się mroku.
Na oślep, prowadzona zaledwie przeczuciem i wspomnieniem pokonałam dystans dzielący mnie od tkwiącego przy naprzeciwległej ścianie podłużnego mebla, służącego za barek. Z ulgą uchwyciłam się drewnianej powierzchni palcami i wczepiwszy się w nią kurczowo usiłowałam dostrzec cokolwiek w tych egipskich ciemnościach. Poza cichymi szeptami i dźwiękiem przesuwanych po ladzie szklanek nie odróżniłam, mimo starań, nic ciekawego.
  - Pomóc w czymś?
Szorstki, nieprzyjemny ton sprawił że drgnęłam, zaskoczona nie tyle nieprzyjemnym głosem co samym pojawieniem się jego właściciela; szybko unosząc wzrok ku palącej się przy mojej twarzy starej, niemal stopionej świeczki, na której zalegały gdzieniegdzie spalone części papierosów bądź też ich niedopalone końcówki wzdrygnęłam się, ze zmarszczonym nosem odsuwając od źródła przyjemnego ciepła. Musiała zostać użyta specjalnie z myślą o mnie, było to teraz jedyne źródło światła w tej dziurze. Nierozgrzany jeszcze wosk trwał zbity przy ledwo wystającej końcówce knota gdzie ogień tlił się lichym płomieniem, dającym żmudne wrażenie chęci szybkiego zakończenia swojego krótkiego żywota. Nabrałam w płuca sporą dawkę powietrza wymieszanego z ostrym dymem co szybko poskutkowało dławiącym kaszlem, który wydobył się właśnie z mojego gardła.
  - Goro, do diabła, nie poznajesz ludzi ?
Napakowany mięśniak stojący za ladą przybrał tępy wyraz twarzy, wpatrując się we mnie z przymrużonymi oczami. Miałam chwilę aby w przytłumionym blasku świecy dokładnie mu się przyjrzeć, na muskularnych ramionach szerszych chyba niż ja sama wytatuowane były przeróżne wzory, nawiasem mówiąc każdy znalazłby na tych bickach coś dla siebie: smoki, znaki, kobiety, litery, wzory, wszystko. Miał okrągłą łysą głowę z odstającymi uszami wielkości kuchennych chochel i co najmniej tygodniowy zarost otaczający wielkie, popękane wargi. Ubrany jak zawsze w kremowy, poplamiony krwią (a wcale nie był rzeźnikiem) podkoszulek opinający się na obszernej klatce piersiowej. Stereotypowo nie był zbyt błyskotliwy.
  - Sakura niech mnie diabli porwą! No myślałem że już panienki więcej nie zobaczę, kuma pani? Że niby pani wykituje, niech mnie licho! Twarda babka z pani!  
Jego okrąglutką jak bułeczka twarz rozjaśnił sympatyczny uśmiech niekompletny o kilka przednich zębów. Odwzajemniłam oczywiście grzecznym wykrzywieniem warg wsuwając mu do grubej ręki kilka brzęczących monet.
  - Jest coś dla mnie?
Mięśniak ku zaskoczeniu zamyślił się, a zrobił to z takim trudem że jego twarz naraz pokryła się milionami zmarszczek. Uszanowałam jego karkołomne starania, w ciszy wpatrując się w powoli dogasający płomień.
  - Tak! Na pewno coś jest !
Tym wesołym akcentem obrócił swoje potężne ciało znikając w ciemnościach. Czekałam.
Minutę
Dwie
Trzy
Do diabła
Cztery
Paznokciami nerwowo wystukiwałam na poharatanym blacie jakąś rytmiczną melodię siedząc teraz w kompletnej nicości. Świeczka nie wytrzymała presji i poddała się, a ja obserwowałam jak w ciszy oddaje ostatnie, żałosne tchnienia.
Pięć
Gdzie on po to polazł psiakrew, do samej Suny?!  
I gdy już miałam roznieść ten zapyziały bar wyłonił się znienacka, trzymając w dłoni cały pakiet papierowych, pożółkłych kopert. Uniosłam brew powoli przejeżdżając językiem po zębach.
  - Aż tyle?
  - Dużo no nie? Nie mogłem się ich doliczyć, dlatego tyle to trwało kurczaki! Proszę, panienko!
I ponownie podziękowałam mu grzecznie, odbierając od niego pokryte obrzydliwą pajęczyną i kurzem pakunki.  
Wydostając się z tamtego pomieszczenia łaknęłam świeżego powietrza jak niczego innego na świecie, nic więc dziwnego że kiedy tylko mogłam zaczerpnęłam go pełną piersią. Oczy szybko przyzwyczaiły się do światła nie chcąc właściwie wcale z nim rozstawać, zamrugałam rześko listy chowając do kabury przepasanej przez biodro.
Znów stałam na obskurnej, wąskiej uliczce przesiąkniętej smrodem i brudem. 
Niezadowolona poruszyłam nosem na boki, instynktownie wyczuwając czyjąś obecność zaraz za rogiem. Dla nieszczęścia musiałam pokonać go w drodze powrotnej.
Odetchnęłam cicho, napinając mięśnie na karku poprzez krótkie, leniwe rozciągnięcie mięśni szyi.
   Napady w tej części wioski zdarzały się bardziej niż często nie byłam wiec jakoś szczególnie zaskoczona.
W moich odczuciach dominowała raczej niechęć - na prawdę miałam ochotę szybko wrócić do domu.
Przybierając kamienny wyraz twarzy po prostu żwawym krokiem ruszyłam przed siebie, bez ociągania, bez stresu.. i tak tego nie odwlekę.
Zgodnie z przewidywaniami, napastnik w chwili gdy pokonywałam ów zakręt rzucił się do przodu, wyskakując dziko zza rogu. Ta prymitywna metoda pozwoliła mu na mocne przyciśnięcie mnie własnym ciałem do mokrej od wilgoci ściany.
  Nie wyrywałam się, nie opierałam, nie wydałam żadnego niepokojącego dźwięku w pierwszej kolejności chcąc poznać tożsamość mojego oprawcy który teraz w wielkim pośpiechu, chaotycznie suwał rękoma po moich odsłoniętych udach.
Udało mi się jednak spostrzec co nie co. Miał krótkie, białe włosy i był dość licho zbudowany, chudą klatkę piersiową osłaniała fioletowa bluzka. Z tyłu, oparty o ścianę leżał też miecz, dość spory a ja nie mogłam obejść się wrażeniu ze gdzieś go już widziałam.
Zapiszczałam niczym zlękniona myszka czując jego usta mocno przyciśnięte do mojej szyi którą chcąc nie chcąc musiałam odchylić w bok, w odpowiedzi ten wzmocnił uścisk jednocześnie obdarzając moją skórę serią wilgotnych, oślizgłych pocałunków.
  - Jesteś dziwką Sasuke?- wysapał ciężko - Zapewniam Cię maleńka, że ze mną będzie Ci o wiele lepiej.
Tym razem udało mu się mnie zaskoczyć! Szeroko wytrzeszczonymi oczyma wpatrywałam się w twarz, którą raczył do mnie odwrócić: fiołkowe oczy przymglone były narastającym pożądaniem, usta natomiast skrywały szereg dziwnych zębów, tak jakby spiłował je sobie na ostry szpic. Wzdrygnęłam się, nie ukrywając grymasu niechęci na te wizerunkowe rewelacje.
  - Nigdy nie będę jego dziwką.- wysyczałam ostro, na samo wspomnienie o takiej ewentualności gotując się ze złości.  - Kim ty w ogóle jesteś?!
  - Jego starym kumplem. Myślisz że tak po prostu opuściłby nas gdyby nie było nic na rzeczy? Chociaż.. sam bym to dokładnie przemyślał, gdybym na co dzień miał taką ostrą sztukę jak ty.  
Bez uprzedzenia rozerwał górny materiał mojej ulubionej tuniki, odsłaniając tym samym dwie jędrne półkule. Gwałtownie nabrałam powietrza gdy nie zważając na nic ujął je obie dłońmi, mocno ściskając.
  Tego już było za wiele.
Jako kunoichi mogłam pozwolić sobie na naprawdę wiele względem zdobycia informacji, wszystko jednak w granicach rozsądku! Z gniewnym warkotem silnie uchwyciłam jego spocony nadgarstek i jednym ruchem ręki odrzuciłam go na przeciwległą ścianę, powodując w niej spore wgniecenie. Mężczyzna, niczym obłąkana kula, tkwił w epicentrum wklęsłej ceglanej dziury podczas gdy ja, stojąc w obłokach kurzu i pyłu wpatrywałam się weń złowrogo. Bezsprzecznie, ten facet był znajomym Uchihy, nie pozostawiało też wątpliwości że używając mnie chciał się na nim za coś odegrać.
  Oto i stało się, problemy Sasuke zawędrowały za nim aż tutaj.
W ostrzegawczym geście ujęłam dłonią zaciśniętą pięść, świadomie powodując parokrotne wystrzały z kości.
  - Trafiłeś na nieodpowiednią kobietę, mój drogi.
Gdy zdołał otrząsnąć się z szoku i stanąć mi naprzeciw ruszyłam ku niemu, zamachnąwszy się naładowaną chakrą pięścią. Nauczony doświadczeniem wyminął cios po czym dopadając ogromnego miecza parokrotnie zwiększył objętość swojego ramienia aby w końcu triumfalnie unieść ostrze na wysokość mojej głowy, posyłając tym samym zgryźliwy uśmiech
  - Nie sądziłem że będę musiał go używać, laleczko
Bez chwili zwłoki i ja zaopatrzyłam się w niewielki kunai aby zaraz ponownie zaszarżować na białowłosego. Nasza walka była zacięta i godna doświadczonych ninja, zdołałam już nawet zapomnieć o jego amatorskim wyskoczeniu zza roku, jakby był zwykłym ulicznym szubrawcą.
Pomimo tego iż dzierżył o wiele groźniejszą broń już od początku starcia zdawał się być na przegranej pozycji, moje ostrze z precyzją odbijało jego ciężkie zamachy, a ja nie wkładałam w to ani trochę starań; byłam już na takim poziomie kontrolowania chakry że mogłam bez problemu przenosić ją nawet na bronie, stawały się wtedy niezwykle odporne a ja byłam w stanie rozwalić dzięki nim chodźby pół świata.
  Tak też się stało, gdy pod wpływem rzuconego shurikena ściana w którą się wbił zawaliła się momentalnie na nowo pokrywając pole walki niezliczoną ilością pyłu.
To właśnie była moja szansa.
Pojawiając się za zdezorientowanym nagłą eksplozją chłopakiem starannie nacięłam wybrane miejsce na jego odsłoniętym ramieniu by za chwilę zniknąć, tak właściwie bez sprawienia mu czegoś konkretnego. Sytuacja powtarzała się jeszcze kilka razy.
Omijając jego ciosy atakowałam, przecinając wybraną część ciała. Łącznie po całym starciu miał na sobie 5 delikatnych zadrapań i wydawał się niezwykle zdyszany ja natomiast nie licząc porwanego ubioru byłam czysta niczym łza a i czułam się rewelacyjnie.
  - Trzy...
Chcąc zadać mi kolejny nietrafiony cios ruszył się z miejsca z gromkim okrzykiem, szarżując na mnie zaślepiony furią rychłej przegranej
  - Dwa…
Wyskoczył w powietrze na dosłownie metr przede mną i zamachnął się silnie, licząc że i mi zabrakło sił na wykonanie uniku. Nie wyprowadzając go z błędu stałam po prostu, ufając sile własnego umysłu.
  - Jeden.
Nie zawiodłam się. Przeciwnik jeszcze w locie wrzasnął boleśnie i opuszczając dzierżony w rękach miecz runął na ziemie z głuchym łoskotem, dokładnie przed moimi stopami. Wpatrywałam się z góry na jego marną, powykręcaną niekontrolowanymi skurczami mięśni sylwetkę i bolesny wyraz twarzy, wręcz błagający o dobicie.  
  - Hej!
Zaczęłam wesoło, beztrosko przed nim kucając. Uniósł na mnie oszołomione spojrzenie, wstrząsany kolejną dawką przykrych dla oczu dreszczy.
  - Jak ci na imię? Wiesz, może powiem Sasuke aby przyniósł ci odtrutkę. Przecież to twój kumpel.
Uśmiechnęłam się szeroko, palcem wskazującym lekko puknąwszy go w czoło. Wzdrygnął się gwałtownie, próbując uparcie podnieść powykrzywiane człony z ziemi- na nic; każdy skrawek ciała bolał dokuczliwie nawet przy zwykłym zetknięciu z ziemią, o ruchu jakimkolwiek nie obkupionym piekielnym cierpieniem nie było nawet mowy.
  - To jaaaak ?
Delikatnie ujęłam napięty policzek chłopaka, subtelnie, kobieco i bez pośpiechu wodząc po nim swoim zgrabnym palcem. Jęknął boleśnie i nie zamykając otwartych już ust; głośno oraz z trudem nabrał do płuc powietrza po czym wydukał cicho :
  - Jes...tem… Suig...et….su.
  - Suigetsu ?  Całkiem ładne imię!
Rześko poklepałam go po wcześniej dręczonym policzku unosząc się z kucek. Leniwie rozprostowałam kości i rozglądając się po zdemolowanym otoczeniu zaśmiałam głupio, lekko przeskakując ponad stertą gruzu leżącą mi na drodze.
Delikatnie machając dłonią na pożegnanie pośpiesznie oddaliłam się, nie chcąc by ktokolwiek skojarzył mnie z osobnikiem którego tutaj zostawiłam; miałam już wystarczająco dużo kontaktów z osobami spoza prawa. Przemieszczając się szybkim krokiem z ulgą ulotniłam się z tych nieprzychylnych rejonów, wkraczając na główną, najludniejszą ulicę wioski. Wszystkie troski dnia codziennego powróciły.



Miała niewielkie mieszkanie: kuchnia, łazienka, salon i sypialnia utrzymywane w nienagannym stanie nie umywały się nawet do przestrzeni którą gospodarowaliśmy jeszcze za czasów świetności Klanu Uchiha. Nawet nasze kryjówki w Tace i Akatsuki wydawały się przestronniejsze, chodź, rzecz jasna brakowało im porządnej kobiecej ręki.
Wszystko było tu na swoim miejscu, świeże i pachnące; dla mnie, osobnika na wiecznej tułaczce były to kiedyś warunki jedynie z sennych marzeń, gdy leżąc na niewygodnym, twardym materacu przeczekiwałem kolejne noce.
Rozsiadłem się na miękkiej, kremowej kanapie bez słowa wpatrując w dyplomy i certyfikaty dumnie porozwieszane na ścianie nad telewizorem.
"Dyplom pierwszego stopnia specjalizacji w dziedzinie toksykologii klinicznej”, "Dla Dr Haruno Sakury za czynną pracę na rzecz medycyny", "Dla Sakury Haruno za dokonanie pierwszego w historii nieinwazyjnego przeszczepu natury chakry"; lista ciągnęła się niemal przez całą szerokość pokoju, wprawiając mnie w niechętnie przyznany podziw.
Gdybym ja miał mieć taki kącik osiągnięć, co bym tam umieścił?
Układając nogi wygodniej na ziemi oddałem się tej myśli, ze swojej przeszłości wyszczególniając kilka wyjątkowych wydarzeń.
"Dla Sasuke Uchiha za przeżycie w masakrze klanu Uchiha, gratulujemy!", "Dla Sasuke Uchiha za bycie mścicielem roku", "Dla Sasuke Uchiha, za zamordowanie własnego brata przez chore zaślepienie jego ukartowaną przez wioskę zdradą"... prychnąłem dosadnie odrzucając od siebie podobne myśli.
Itachi nie żyje, a ja dowiedziałem się prawdy zbyt późno by móc coś na to poradzić; mimo to przed samym sobą przyznaję że koszmary dotyczące tamtych wydarzeń wciąż nękają mnie w chwilach słabości. Wizja jego zakrwawionej twarzy, drżących dłoni, słabego uśmiechu - wszystko wraca z zatrważającą siłą, skazując mnie na wieczną, emocjonalną mękę.
  - Jesteś w wiosce która przyczyniła się do twojego zmarnowanego życia
Nie dostrzegając tego, zacząłem myśleć na głos chłodnym szeptem rzucając słowa w pustą przestrzeń. Odwróciłem głowę w bok.
  - ...tylko dlatego że twój zmarły brat o jeszcze gorzej zeszmaciałym losie kochał to miejsce ponad wszystko.
Silnie zacisnąłem pięść, ze wstrętem wpatrując się w widok za oknem, tętniąca życiem okolica nieświadoma mojego cierpienia, żyła z błogim przeświadczeniem pokojowej wizji tego miejsca.
Jak potwornie się mylili!
Wioska Liścia skrywała o wiele więcej mrocznych sekretów niż można to sobie wyobrazić, i Ja, Sasuke Uchiha przekonałem się o tym na własnej skórze.
   Pewnego dnia to własne dzięki mnie wszystko to stanie w płomieniach zagłady, będę zabijał, zabijał tak jak Itachi niegdyś członków swojej własnej rodziny, każdego z osobna, po kolei, nie oszczędzając nikogo. Wszyscy bezlitośnie posmakują smaku mojej zemsty na którą tak długo czekam. Zacznę od Naruto za to że wciąż nie może dać mi spokoju swoją chorą wiarą, późnej Sakura za bycie tak beznadziejnie irytującą, bezmyślną i głupią. Za moim pośrednictwem Klan Uchiha ponownie stanie na nogi, silniejszy, potężniejszy, niepokonany.
Mam gdzieś co pomyślałby na ten temat mój zmarły brat, którego już nie ma - podobnie jak całego mojego poprzedniego życia. Czułem jak każda cząstka mnie nasyca się rozbudzoną nienawiścią, drży z ekscytacji nie mogąc znaleźc ujścia;; mój umysł przesłoniła krwawa wizja nieodwołalnego odwetu. Wykrzywiłem wargi w złowieszczym uśmiechu, już niedługo..
Odgłos otwieranych drzwi i lekko stawianych kroków przebił się do mojego mózgu wyrywając z otępienia.
   W progu stanęła Sakura, prezentując się z deka inaczej niż ją zapamiętałem gdy w pośpiechu wychodziła z biura Kage - ubranie jednoznacznie rozdarte dosadnie odsłaniało jędrne piersi na które ciężko było nie patrzeć, zaczerwienione kostki u zaciśniętych dłoni, zabrudzone pyłem i ziemią nogi, włosy postrzępione i sterczące sztywno, no i kwintesencja jej osoby- kwaśno wykrzywione usta i oczy wpatrujące się we mnie z nieukrywanym wyrzutem. Uniosłem pytająco brwi, w gruncie rzeczy mało interesując się co mogło się wydarzyć, nie mogłem jednak zignorować tego pretensjonalnego spojrzenia.
Ku mojemu zdziwieniu nie powiedziała jednak nic, z dumnie uniesioną głową przechodząc przez cały salon w celu udania się do naprzeciwległej łazienki.  Wtedy, pomiędzy falującymi w rytm jej kroków różowymi kosmykami dostrzegłem dwie intensywnie zaczerwienione wybroczyny, sugerujące dorobienia się przez kobietę kilku dorodnych malinek.
  - Randka z kochasiem się nie udała? - nie mogłem pozbawić się okazji dogryzienia jej, zwłaszcza, że nie była teraz w najlepszym nastroju. Z kpiną przerzuciłem rękę przez oparcie kanapy, nonszalancko opierając na nim zgięty łokieć; nie spuszczałem z niej spojrzenia. - Albo udała się aż za bardzo?
W odpowiedzi gwałtownie zatrzymała się przede mną i gromiąc wzrokiem rozłożyła szeroko na boki oba wiotkie ramiona prezentując się mi w całej okazałości
  - Czy tak, Uchiha wyglądają dla Ciebie zaloty?!  
  - Tak wygląda dla mnie marna próba zrobienia z siebie pustej idiotki, jeśli na prawdę chcesz żebym cię zaliczył to powiedz, a nie przy byle okazji świecisz piersiami.
Odrzekłem z przekąsem ilustrując jak jej twarz z koloru delikatnej porcelany szybko przybiera barwę krwisto czerwonej a zęby zaciskają się, złowrogo o siebie zgrzytając.  
  - Trafiłem w sedno, jak widzę. W takim razie nie mamy na co tracić czasu.
Dodałem szorstko, od niechcenia unosząc się z zajmowanego miejsca. Teraz, stojąc naprzeciwko jej wrzącej ze złości postaci znacząco nad nią górowałem, ona jednak w ogóle nie przejęła się różnicą naszego wzrostu; zadarła hardo głowę wpatrując się mi prosto w oczy. Intensywna, burząca się zieleń raziła wyrazem: nigdy nie widziałem jej tak rozognionej jak teraz.
Hamowała się i to właśnie dlatego jej myśli pozostały dla mnie nieodgadnione a zachowanie podejrzane; ona nigdy nie wykazywała oznak jakiegokolwiek panowania nad sobą.
Bez słowa uniosłem dłoń odgarniając kosmyki włosów z jej szyi, na której widniały czerwone pozostałości po czyiś ustach. Bez zawahania odtrąciła moją rękę w ostrzegawczym warknięciu ukazując kilka zębów.
  - Nie dotykaj mnie już nigdy więcej Uchiha! Ile razy trzeba Ci to powtarzać!
Gardłowy ton wydobył się z jej krtani, gdy po odepchnięciu mnie odsunęła się o krok. Pozwoliłem jej na to.
  - Spełnieniem wszystkich moich najgorszych koszmarów byłoby przespanie się z Tobą!
Palcem wskazującym agresywnie i wyjątkowo boleśnie dźgnęła mnie w sam środek klatki piersiowej powodując że machinalnie sam również cofnąłem się o krok do tyłu. Długo nie pozostając jej dłużnym mocno ująłem swoją dużą dłonią jej mały wyciągnięty w moją stronę nadgarstek, boleśnie uciskając . Syknęła cicho, wbijając we mnie nienawistne spojrzenie- tak dobrze mi od jakiego czasu znane.
  - Myślisz że jestem na tyle głupim żeby nie zauważyć, jak wtedy reagowałaś? - odciąłem się ostro, przyciągając ją gwałtownie bliżej siebie i wolną ręką mocno ujmując za podbródek, by móc zatopić się w jej oczach. Cierpliwie znosiłem ciężar jej wrogiego spojrzenia, nawet jeśli w myślach przeszywała mnie własne na wylot milionami mieczy. - Oddałabyś mi się bez żadnego problemu i nie przecz że byłoby inaczej.
  - Chyba oszalałeś, ty psychopato! Wybij to sobie z tej durnej głowy!
. Usiłowała się wyrwać jednak moje silne dłonie skutecznie jej to uniemożliwiły. Uśmiechnąłem się triumfalnie gdy po dłuższej szarpaninie i uszczypliwym wbijaniu paznokci w moją skórę odpuściła, zdając się na moją łaskę.
  - Grzeczna dziewczynka
Rozjuszyła się znowu, z dzikim okrzykiem wyrywając dłoń z mojej ręki.
  - NIE DOTYKAJ MNIE!
  - Będę robił to na co będę miał akurat ochotę
Zmierzywszy ją od stóp do głów wykrzywiłem kącik ust w szyderczym uśmieszku.
  - A teraz mam ochotę na Ciebie. Całą.
Jej twarz nagle przybrała wyraz głębokiego oszołomienia przemieszanego z cieniem strachu.
Tak. Haruno obawiała się moich słów i było to bardzo pokrzepiające uczucie; miałem nad nią pewnego rodzaju władzę i mimo tego, że jej język w miarę upływu czasu nieco się wyostrzył w głębi serca wciąż mnie respektowała, było to widać jak na dłoni, zważywszy na jej pobladłą cerę i rozbiegane w panice oczy.  
  - Wal się popaprańcu.
Cofnęła się o kilka kroków, napawając mnie poczuciem szyderczego zwycięstwa. Przyzwyczaiłem się nawet do tego, jak diametralnie potrafi zmienić swój nastrój: z dzikiej amazonki przeobraziła się w lękliwego pisklaczka.
Jej panika pogłębiała się wraz z tempem kroków które stawiałem w jej stronę; nie umknie mi, nie teraz, nie w chwili gdy nabrałem na nią zwierzęcej wprost ochoty.
Jej strach potęgował moje pragnienia, od zawsze lubiłem się nim napawać- niczym pięknym zapachem.
Cała kulminacja złości z dzisiejszego dnia miała znaleźć ujście w ciele tej drobnej kobiety, która nie spuszczając ze mnie czujnego wzroku oddalała się powoli, próbując uciec. Nie pozwolę jej, nie tym razem.
  - Chodź Sakura ...
Wyciągnąłem w jej stronę dłoń, niecierpliwie przyśpieszając tempa w którym za nią podążałem, ona, widząc moja reakcje również się pośpieszyła, panicznie stawiając kroki w tył na ślepo - przód ciała zwrócony był ciągle w moim kierunku.
  - Będziesz musiał mnie zmusić!
Wysyczała jadowicie niepostrzeżenie zmieniając kierunek i podążając w stronę kuchni. Ze spokojem ruszyłem jej śladem a szelmowski uśmiech nie schodził mi z twarzy.
  - I zrobię to jeśli będzie trzeba.
Znowu przed oczami śmignęła mi jej przestraszona twarz, gdy chwile później zniknęła pośpiesznie za ścianą oddzielającą jadalnie od innej części domu. Nie minęła sekunda i ja również pokonałem tą drogę, doznając naraz nagłego odrętwienia. Czułem się jakby w jednej chwili wszystkie kończyny zgodnie odmówiły mi współpracy, mięśnie spięły się boleśnie i najmocniejsza siła nie była w stanie ich rozluźnić. Wydałem z siebie pełen niezrozumienia jęk gdy jak długi opadłem na ziemię będąc w stanie (i to z wielkim trudem) obrócić głowę na bok. Wtedy ujrzałem pełną zadowolenia i ulgi twarz różowowłosej która ciężko opadła na krzesło, spoglądając na mnie ze spokojem.
  - Ty... wariatko! Co mi zrobiłaś?!
Ogarnięte odrętwieniem usta cudem ułożyły się w to jedno zdanie, gdy tak leżałem na jasnoniebieskich kafelkach niezdolny do niczego oprócz oddechu, zdany na łaskę i niełaskę niewielkiej, różowowłosej kobiety. Wraz z upadkiem brutalnie otrząsnął się też mój zbłąkany, otumaniony umysł.
   Nie mogłem pojąć co się do czorta ze mną dzieje, najpierw wiedziony jakimś pierwotnym instynktem całuje ją po szyi, później wyrażam chęć pozbycia się jej a na samym pożal się boże końcu sam przed sobą stwierdzam że mam za nią cholerną ochotę i informuje ją o tym (!), będąc jednocześnie gotowym do zmuszenia jej (!) do seksu. Odkąd powróciłem do wioski niczego nie poznaje i teraz do tej listy uroczyście mogę dodać także samego siebie.
  - Dlaczego dzisiaj wszyscy próbujecie się do mnie dobrać?! Co jest nie tak z Tobą i twoimi zasranymi znajomymi Uchiha!!
W końcu wybuchła, tyle czasu starannego trzymania w sobie frustracji szlag jasny trafił. Gwałtownie zamachała rękoma, w afekcie uderzając jedną z nich w drewniany stół który pod naporem siły złamał się w pół niosąc za sobą głośny huk. Skrzywiła się w niezadowolonym grymasie wstając z krzesła którego jeszcze nie zdążyła rozwalić.
Emanowała wrogością i mogłem to poczuć nawet teraz, w moim marnym, niskim położeniu.
Podeszła ku mnie ciężkim, nerwowym krokiem po czym unosząc bezwładne ciało do siadu niedbale oparła o chłodną w dotyku ścianę. Odetchnąłem głęboko starając się robić pozory opanowanego, gdy w istocie miałem ochotę zacisnąć ręce na tej małej, chudej szyjce! Zdołała mnie skutecznie i uspokoić i unieruchomić, z niebywałą łatwością!
  - Nie zgwałciłbym Cię
Tyle zdołałem wypowiedzieć, zanim zdzieliła mnie potężnym uderzeniem z otwartej ręki w policzek
  - Akurat! Widziałam jak na mnie patrzyłeś! Nie sądziłam że jesteś zdolny do takich okropnych rzeczy, szczególnie względem mnie... byliśmy przyjaciółmi z jednej drużyny, razem wykonywaliśmy misję, nawet Cię kochałam Sasuke! A ty teraz próbujesz mi wmówić że po tym co mówiłeś przed chwilą wcale nie chcesz zrobić mi takiej krzywdy! Jak możesz!
Chaotycznie plątała się w swoich okrzykach, nie mogąc zdecydować czy uderzyć mnie jeszcze raz czy poprzestać na słownych reprymendach. W konsekwencji parokrotne unosiła i opuszczała rękę, w niezdecydowaniu przygryzając dolną wargę.
  - Nie zgwałciłbym Cię.
Ostatecznie przekonana do fizycznej formy wykonywania wyroków, ponownie zdzieliła mnie w twarz. Zniosłem to dzielnie, biorąc pod uwagę że nie mogłem się w ogóle ruszać.
  - Kłamiesz! Gdybym Cię nie podtruła zrobiłbyś to!
Ostrzegawczo uniosła rękę zaraz z otępieniem opuszczając ją ku ziemi. Klęczała bez ruchu przede mną, w ciszy wpatrując się w moją twarz, która na chwile obecną nie przedstawiała niczego konkretnego.
Miała racje. Nie wiem jak by to wyglądało gdybym w porę się nie opamiętał. Chciałem wierzyć że to, co przed chwilą miało we mnie miejsce spowodowane było nadmiernymi emocjami, którymi dałem się z łatwością zawładnąć.    - Podtrułaś mnie?
Postanowiłem zmienić temat, przeczuwając ze na nic zda się ciągniecie poprzedniego wątku. Haruno chyba również doszła do tego wniosku ponieważ zasiadając na podłodze westchnęła głęboko, dłonią ze zmęczeniem przeczesując splątane gdzieniegdzie włosy.  
  - Musiałam. Jak inaczej miałam się przed Tobą obronić.  - niechętnie wzruszyła ramionami skrupulatnie unikając mojego pytającego spojrzenia
  - Kiedy ?
  - Jak Cię udrapałam miałam przygotowaną odrobinę za paznokciem.  
Zamilkłem, w ciszy uznając sprytny sposób w jaki podeszła do sprawy.
Siedziała sztywno na kafelkach a cała energia zadziwiająco prędko ulatywała z niej wraz z każdym kolejnym wydechem.  Przymknąłem oczy opierając ciężką w sterowaniu głowę o twardą powierzchnię ściany. Usłyszałem jak bez słowa wstaje i szurając o podłogę stopami wychodzi z pomieszczenia, pozostawiając mnie samego; a gdy już rozpatrywałem ewentualność nocowania w tej pozycji niespodziewanie wróciła, w dłoni niosąc strzykawkę po brzegi wypełnioną dziwnie wyglądającym, zielonkawym płynem.
Spojrzałem na wydzielinę z nieskrywaną podejrzliwością.
  - Co to za dziadostwo?
  - Odtrutka.
Delikatnie przejeżdżając po moim nagim ramieniu nasączonym gazikiem wybadała skórę palcem a następnie bez słowa przyłożyła do wybranego miejsca igłę i umiejętnie wbijając ją zaaplikowała mi całą gnojowatą zawartość leku.
  - Nie będzie bolało
Szczypało jak cholera.


Już kilka minut później byłem w stanie topornie unieść się na nogi i z odrętwieniem podpierając o ścianę przedostać do salonu; celem mojej mozolnej wędrówki była kanapa na której miałem spędzić dzisiejszą noc, a która zbliżała się niebłagalnie. Na zegarku właśnie wybijała godzina 21:00 i cała wioska powoli tonęła w ciemnych skrzydłach nocy.
Z ulgą opadłem na miękką pościel, którą Sakura zdążyła rozścielać przed wejściem do łazienki i ze zmęczeniem przebiegłem wzrokiem po opustoszałym pokoju; zza zamkniętych drzwi wydobywał się kojący dźwięk spuszczanej wody. Niedbale zrzuciłem koszulkę z umięśnionych ramion i błogo ułożyłem się na miękkich poduszkach, szybko zapadając w głęboki sen.


Autorka: Oficjalnie chciałabym przywitać się z Wami w tym 2 rozdziale :)
Powiem szczerze: nie tak chciałam to poprowadzić. W moich zamiarach Sasuke miał utrzymywać pozory chłodnego drania przez dłuższy okres czasu, ale ręce poniosły same i efekt widać. Jest jaki jest. Traktuje tego bloga jako przyjemne wprowadzenie do Waszego świata, liczę na otwartą szczerą/nieszczerą krytykę :) Pojmuję że wielu rzeczy muszę się jeszcze nauczyć. Dodatkowo, nie wiem czy dobrze zrobiłam opisując wszystko w formie pierwszej osoby; długo się nad tym zastanawiałam. Na ten moment pociągnę to tak, jak zaczęłam rzecz jasna. Generalnie mam już rozpisaną historię do rozdziału 4. Posty dodawać będę systematycznie. Jestem pełna sił i entuzjazmu, cały dzień myślę o tym co napisać na blogu - a jak już dorwę się do laptopa, godziny przelatują jak woda przez palce! :) Widzimy się w 3, już niedługo.

6 komentarzy:

  1. Dawno nie czytałam nic z kategorii SasuSaku bo i nikt rozdziałów nie dodawał, a niektóre nowości po prostu nie przypadły mi do gustu, ale ten blog, to opowiadanie... Cudeńko. Sasuke ma troszku kuku w głowie ;) ale historia mnie zaciekawiła i kazała zostać już na stałe, dla tego niecierpliwie się w oczekiwaniu na rozdział trzeci. Każdy rozdział zaskakuje i oszałamia, a długość rozdziałów satysfakcjonuje mnie na tyle abym piszczała z zachwytu :D
    Nie karz mi długo czekać :*
    Ogromnie jestem ciekawa co to się podziało że Sakura spędziła osiem miesięcy w śpiączce.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku dziękuje Ci bardzo! Byłam pewna obaw czy to, co tutaj wyrabiam ma w ogóle jakikolwiek sens i czy - rzecz najważniejsza- da się to w ogóle czytać! Cieszę się ogromnie że przypadło Ci do gustu <3
      Doszlifowuje 3 rozdział sumiennie!

      Usuń
  2. Jak dla mnie Sasuke i Sakura mają lekkie problemy psychiczne. Chociaż lekkie to nieodpowiednie słowo . . No ale cóż.
    Szczerze zaskoczyło mnie pojawienie się Suigetsu. .
    Na początku rozdziału nieźle się uśmiałam, Naruto i Hinata są strasznie słodcy, oby tak zostało. Ogólnie Hinata musiała być w okropnym stanie, że nawet na seks się zgodziła. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam ten rozdział i pozwolisz, że na nim zakończę pzygotę z tym blogiem.
    Niestety, nic do mnie nie przemawia w tej historii. A już na pewno nie Sakura i Sasuke. Dla mnie zniszczyłaś kompletnie ich kanoniczne charaktery. Sakura zachowuje się, jakby była psychicznie chora, z Sasuke zrobiłaś naprawdę tępego i bezuczuciowego dupka. Sam styl pisania też mi nie leży. Nie pogniewaj się, ale dla mnie twoja twórczość wygląda, jakbyś pisała to na kolanie. Przynajmniej te rozdziały. Może potem jest lepiej, ale dla tego "może" to ja nie mam ochoty czytać.
    Dlatego w tym momencie odpuszczam. Nie wiem, jak bardzo bierzesz pisanie na poważnie, ale jeśl chcesz się rozwijać pod tym kątem, to polecam ci poczytać serię artykułów dotyczących prozy. Naprawdę fajn są pod poniższym linkiem.
    Możesz w przyszłości pomyśleć też o becie, ona by skorygowała błędy i rzuciła ci świeże spojrzenie na tekst.
    Życzę ci również powodzenia w pisaniu i mnóstwa weny.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zapomniałam o tym nieszczęsnym linku:
      http://wspolnymi-silami.blogspot.com/p/encyklopedia.html

      Usuń
    2. Jasne, nie ma problemu :)
      Nie każdy musi się lubić we wszystkim. :> Nie mniej jednak nie powiem Ci, na czym konkretnie pisałam to 2 lata temu. Nie pamiętam :P xd

      Pozdrawiam cieplutko ♥
      Temira.

      Usuń