piątek, 5 sierpnia 2016

09. Znienawidzisz mnie, Sasuke.



 Nagłą pobudkę w sobotni poranek zawdzięczałam mani dyktatorskiej Temari.
Wody, którą wylała mi na głowę z pewnością starczyło by, żeby mnie utopić. Poderwałam się z posłania, krztusząc się i plując.
Odlepiając mokre włosy od wilgotnych policzków nie bez złośliwości pomyślałam, że dzisiaj rozpoczyna swoje rządy wyjątkowo wcześnie. I nadzwyczaj brutalnie.
 - Jasna cholera, oszalałaś?! - zawołałam z miejsca, wyciskając nadmiar cieczy z przesiąkniętej poduszki. Płynnym ciurkiem polała się na podłogę.
 - Tak było najszybciej. - usłyszałam i od razu spojrzałam na nią spod byka. W takich chwilach jak ta, jej osobowość działała porażająco na dobre samopoczucie, które wraz z wodą, opuściło już, jak się zdaje, okolice mojej osoby. Wiedziałam, że to nie będzie dobra sobota.
 - Jest jest więc powód mojej ultraszybkiej pobudki? - parsknęłam, w środku gotując się ze zduszanej złości. Zdecydowałam się na jeden dzień wolnego i zdążyłam nawet ucieszyć, że będzie mi dane w końcu normalnie się wyspać.
Temari postanowiła zakwestionować mój pomysł. A później zrobiła wjazd ze szklanką zimnej wody. Kompletnie bez powodu.
 - Wyglądasz jeszcze okropniej niż zazwyczaj.
W dodatku słowami dopieszczała moje zszargane porannym gniewem zmysły. Odetchnęłam głośno.
 - Ino wpadła w jakąś poalkoholową depresję i zabarykadowała się w pokoju. - pociągnęła, ze znużeniem przejeżdżając dłonią po zastawionej książkami komodzie. - Chce się widzieć z Tobą, nie wiem po co. Blond gwiazdeczka pławi się w świetle zainteresowania. Podobno postawiła na nogi cały hotel.
 Mimo otępienia zrozumiałam, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Skoro próżna Yamanaka nie chce by ją oglądano, to najpewniej wygląda teraz dwukrotnie gorzej niż ja. Z dwojga złego przynajmniej mam pewność, że wróciła do hotelu.
I chodź na prawdę nie miałam na to ochoty, niezgrabnie podniosłam się z łóżka.
  - Od kiedy już tam siedzi?
Temari najpierw zilustrowała mnie rozbawionym spojrzeniem, zanim raczyła odpowiedzieć:
  - Od jakiejś godziny. Druga nie zrobi jej żadnej różnicy, więc idź się umyj i przebierz z tej sukienki. Widzę że spodobały ci się lubieżne spojrzenia i śliniący się panowie, skoro wkładasz ją nawet do spania.
 - Odczep się, zołzo. Gdyby nie ty, w ogóle nie musiałabym jej zakładać. - Przechodząc obok niej, pokusiłam się o wyzywające trącenie jej ramieniem. Ani drgnęła, a mnie aż wygięło w bok. - W każdym razie wróciłam późno. - dodałam, masując bark
  - I śmierdziałaś szpitalem - zauważyła, kwaśno marszcząc nos - Zajeżdża ostro pracoholizmem, skoro wracasz tam nawet po imprezie.
  - Wiesz że sytuacja jest poważna - mruknęłam ze zniecierpliwieniem - W każdym razie nic nie wskazuje na pogorszenie się stanu pacjentów.
Kobieta niewidocznie nadstawiła uszu a ja uśmiechnęłam się kącikiem ust.
 Temari kreuje się na surową przewodniczkę, a w głębi swojej ukrytej, zatajonej i niewielkiej duszy martwi się o byłych podwładnych. Po wielokroć spotykałam ją na szpitalnych oddziałach OIOM-u i zawsze wykręcała się koniecznością skontrolowania rejestrów pacjentów. Akurat. Nigdy nie wyprowadzałam jej z błędu i nie wspomniałam, że w tym skrzydle budynku nie prowadzi się takiej dokumentacji.
  - Wyjdą z tego? - zapytała niby od niechcenia. Uniosła dłoń i wpatrywała się zapamiętale w powierzchnię własnych paznokci.  
- Są na najlepszej drodze. Namiko przejęła nad nimi pieczę.
  - Ta głupia ordynatorka? - Cztero-kitkowiec najeżył się niemal natychmiast - Przecież ona ma mokry piasek zamiast mózgu.  
 - Ma mózg na swoim miejscu, zapewniam cię - Zaśmiałam się głośno. Powód owej niechęci Temari w stosunku do głównej lekarki szpitala w Sunie nie był nieuzasadniony. Wszystko sprowadza się do najzabawniejszej sytuacji, jakiej kiedykolwiek byłam w życiu świadkiem. Tym bardziej wartej zapamiętania, że No Subaku rzadko robi śmieszne rzeczy. - Nie tylko ona uważa przecież, że Skihamaru jest słodziutki. Ja także tak myślę.
Odpowiedziało mi groźne fuknięcie. Fuknęłam więc również, dosadnie naśladując ruch głowy który zrobiła.
  - Co, zazdrośnico, mnie też oblejesz jodyną?
A teraz wyobraźcie sobie że siedzicie w jednej zagrodzie z bykiem. Plującym, smarkającym, f u k a j ą c y m bykiem. A później pstrykacie go mocno w nos.
Wcieliłam się w rolę odważnego matadora.  
  - Osz cholera! - zawołałam, cudem umykając przed nadlatującym podmuchem wiatru. Jednym szybkim susłem ukryłam się za pobliską ścianą.
  Byk z racji posiadania kitek zamiast rogów zaatakował morderczą techniką, demolując tym samym większą część mojego pokoju. Z bólem wsłuchiwałam się w odgłos łamiących się desek i przewalanych na podłogę przedmiotów.
 - Odszczekaj to!
 - Odszczekuje! - zawołałam -  Już? Rozejm? - Niepewnie wyłoniłam się zza rogu, wysoko unosząc ręce do góry. Taktyka ryzykowna, toteż w każdym momencie byłam gotowa do skoku rodem z filmów akcji. Nic nie wskazywało jednak na to, aby manewr ten miał się przydać. Temari stała spokojnie na środku pobojowiska - Pójdę się wykąpać - dodałam pokornie, unosząc z podłogi pełen zestaw swojej bielizny. Wypadł niefortunnie w momencie odrywania drzwiczek od szuflady. - A ty zastanów się w końcu, co dokładnie czujesz do Shikamaru.
- To przyjaciel - rzuciła od razu, nie zastanawiając się wiele nad odpowiedzią. Dewastacje pokoi musiała mieć chyba w nawyku, bo nie wydawała się wcale skruszona tym, co nawyrabiała.
 - Jesteś gotowa zabić przyjaciółkę w imię dobra.. przyjaciela?
Wyraźnie zbiłam ją z pantałyku. Długo wahała się, robiąc wrażenie osoby która chce powiedzieć cokolwiek, ale nie znajduje do tego odpowiednich słów. W takiej sytuacji spodziewałam się ponownego wybuchu złości, więc powoli wycofałam się za próg.
  - Masz 10 minut żeby się wykąpać. Inaczej pójdę do Ino i nawymyślam jej tak bardzo, że z rozpaczy popodcina sobie żyły.  - rzuciła w końcu.
  - Hehee - zaśmiałam się głupio i byłam pewna, że kobieta zrozumiała aluzję kryjącą się za tym dźwiękiem. Temari tchórzliwie i nie w swoim stylu ukryła się całkowicie pod maską nieprzystępności.
  Miałam jednak zobowiązania względem drugiej przyjaciółki. Zostawiłam tą pierwszą w spokoju i zniknęłam za drzwiami łazienki, po chwili spoglądając na swoją twarz w lustrze. Temari miała rację.
Na prawdę wyglądałam koszmarnie.


  Hotel w którym się zatrzymali, okazał się godnym lokum dla bohaterów wojennych.
Bogato wyposażony hol utrzymywało w kolorach beżu i kremu; jedynie wzniesione równomiernie drewniane kolumny nosiły barwę mocnego brązu. Środek sali zdobiła fontanna i posadzone wokół niej żywe krzaczki.
Na recepcji znajdującej się po skrajnie lewej stronie, zaraz obok schodów i windy prowadzącej na wyższe piętra, siedziała szczupła, czarnowłosa kobieta odziana w sztywny strój oficjalny. Składał się z białej koszuli i opinającego ciało żakietu. Akompaniamentem barw wpasowywała się jak ulał w urządzone z bogatym przepychem, obszerne pomieszczenie.
 Ze swoją szmacianą stylizacją byłam tutaj jak klaun w najwyższej klasy muzeum. Tak też musiałam wyglądać, ponieważ recepcjonistka po uniesieniu wzroku skrzywiła się nieznacznie.
 Temari prezentowała się o niebo lepiej. Ona urodziła się do noszenia tego typu rzeczy i było to jej cechą z grubsza charakterystyczną a ja.. cóż. Bez swoich tuniczek czułam się do cna wynaturzona i niekształtna. Jak mała tocząca się baryłka.
Po wariacjach kreacyjnych dnia wczorajszego dałam ponieść się fantazji i pozwoliłam sobie na odrobinę wygody, osłony i komfortu. Nie za darmo, bo za cenę gwałtownego spadku poziomu atrakcyjności.
  Temari milcząco skinęła kobiecie głową i udała się w mozolną wędrówkę schodami. Ruszyłam za nią, w ciszy pokonując kolejne stopnie. Zaaferowana przypatrywałam się wzorzystej tapecie zdobiącej jedną ze ścian.
Spokój nie potrwał jednak długo.
 - Ino otwórz te drzwi! Mamy tam swoje rzeczy! - Na dźwięk męskiego krzyku obie gwałtownie uniosłyśmy głowy do góry, po chwili wymieniając porozumiewawcze spojrzenia.
 Yamanaka w dalszym ciągu dzielnie broni frontu. Na jej nieszczęście do oddziałów nieprzyjaciela dochodzą posiłki.
 - Nareszcie jesteście - Shikamaru zauważył nas jako pierwszy. Podszedł wolnym krokiem a następnie podrapał się po skroni, przybierając minę męczennika - Nie chce mi się już walić w te drzwi. Po za tym Ino wzięła zakładnika.
 - Kogo ? - zainteresowałam się, spoglądając ponad jego ramieniem na gromadkę tłoczącą się przy szczelnie zamkniętych drzwiach. Nagi Naruto, którego biodra opasał jedynie biały ręcznik, Hinata, nie mogąca ukryć gorejących rumieńców, a do tego zagniewany Kiba, Tenten i stojący gdzieś z tyłu Sasuke. Widziałam tylko tył jego głowy, ale te rozwiane włosy poznałabym wszędzie. Nawet w całym tłumie innych rozwianych włosów.
 - Jest z nią Nanami. Miały ze sobą tylko porozmawiać i wyjść, ale w końcu obie stwierdziły że tam jest im dobrze. Ino chce rozmawiać z tobą, a Nanami chce.. nie wiem, chyba Sasuke. - machnął niedbale ręką. - Albo spełnimy ich żądania albo nici ze spaniem dziś w swoich łóżkach. A ja bym się już teraz położył. Upierdliwe baby..
 Powędrowałam wzrokiem do miejsca w którym powinien znajdować się Uchiha. Jednakże zamiast znajomego tyłu głowy napotkałam złocistą tapetę. Poczułam nieprzyjemne ukłucie zawodu.
 - To tylko jedna przywalona blondynka i jej mała głupia koleżaneczka, na co was tu tyle? - zaoponowała Temari ostentacyjnie omijając Narę. Dotarła do drzwi i przywaliła w nie z mocą godną niejednego mężczyzny. Kibie momentalnie zrzedła mina. - Otwieraj!
 - Za tymi drzwiami znajdują się nasze prywatne kwatery. - Inuzuka w ciągu jednego zdania zająknął się zaledwie dwa razy - Każdy ma osobny pokój a Ino, zamiast - pogłośnił głos do oskarżycielskiego krzyku - zamiast zamknąć tylko SWÓJ pokój, zamknęła CAŁY KORYTARZYK.
  - A nie możemy wyważyć drzwi?
  - Czyś ty Sakura do końca oszalała? Chcesz rujnować hotel?
Zamrugałam zdekoncentrowana. Podeszłam do progu i w milczącej konsternacji nacisnęłam na klamkę. Odskoczyła z trzaskiem ale nie poluzowała zatrzaśniętego zamku.
  - A czemu nie? To tylko drzwi. - burknęłam i powłócząc nogami, odsunęłam się pod ścianę.
  - W każdym razie - zaczął rzeczowo Shikamaru i oparł się łokciem o ścianę - musimy powiedzieć Ino że Sa…
  - Z drogi!
  Rozpęd miałam niewielki, ale to nie przeszkodziło mi w nabraniu dostatecznej ilości mocy by naprzeć na drzwi całą lewą powierzchnią ciała. Wychodziłam z założenia, że najskuteczniejsze efekty wychodzą ze spontanicznych działań. Shikamaru i jego wymyślne taktyki mogą się rypać.
 Szarżowałam do przodu jak rasowy taran, mając w zamierzeniu tylko jedną rzecz: wyratować przyjaciół z opresji! Niekoniecznie wszystko poszło zgodnie z planem, mimo zaszczytnych zamiarów.
 W momencie planowanego zetknięcia skóry z drewnianą nawierzchnią, drzwi otworzyły się niespodziewanie. Będąc w moim aktualnym położeniu, jedyne co mogłam zrobić, to zdać się na los i krzyknąć głośno.
 Następnie z impetem wleciałam w czyjeś ciało. Uderzyłam w nie mocno, boleśnie obijając sobie całe ramie o twarde, rozległe i na pewno nie d a m s k i e mięśnie. Z racji tego, że chłopak -kimkolwiek był, przyjął na siebie łupnięcie mierzone do wywarzania drzwi, oboje polecieliśmy do tyłu.
 Wraz z jego głośnym gruchnięciem na ziemię, ja miałam wątpliwą przyjemność zatrzymać się na męskiej klatce piersiowej. Marne pocieszenie, bo była ona tak twarda że wolałabym upaść na kusząco miękki dywan, którym wyłożona była podłoga.
Jęknęłam głośno
 - Sakura, kurwa mać.
Jęknęłam ponownie, tym razem z niezadowolenia.
  Skąd mogłam wiedzieć że zachce mu się nagle w jakiś sposób dostać do środka i otworzyć wszystkim te cholernie drzwi? W jego przypadku tego się po prostu nie dało przewidzieć! Wyrecytowałam w myślach cały szereg bluźnierstw, przeklinając przy tym siebie i te swoje eleganckie wyczucie czasu.
 Niechętnie zadarłam głowę do góry, przejeżdżając wzrokiem kolejno po umięśnionej piersi, szerokich ramionach, szyi a następnie wykrzywionych w grymasie ustach nieplanowanego bohatera. Zaczerwieniłam się momentalnie, gdy w trakcie tego gestu znalazłam się nieoczekiwanie bardzo blisko jego twarzy. Z czarnych tęczówek mogłam wyczytać każdy przebłysk niezadowolenia i kpiny.
  - Sasuke… - wydukałam zmieszana, szybko zabierając dłonie które trzymałam na jego klatce piersiowej. - Ja.. nie..
Jego ironiczny uśmiech zbił mnie z tropu do tego stopnia, że zamilkłam, bezgłośnie poruszając ustami.
  - Dlaczego to zawsze musisz być właśnie ty? - warknął i uniósł dłoń, mocno zaciskając ją na mojej tali. Głośno wciągnęłam powietrze, nie spodziewając się, że jego dotyk podziała na mnie nawet w takiej sytuacji . - Złaź ze mnie. - dodał szorstko i jednym ruchem przeturlał mnie z siebie, brutalnie zrzucając na podłogę. Fuknęłam rozsierdzona, w afekcie boleśnie tłucząc sobie biodro.
  - Dupek - mruknęłam i z niewielką pomocą ściany zaczęłam podnosić się z ziemi.
 Dopiero teraz dotarł do mnie odgłos głośnego śmiechu.
Ogólne rozbawienie musiało trwać już od jakiegoś czasu, skoro Naruto poczerwieniał, Tenten dosłownie płakała a Hinata mocno łapała się za brzuch. Zaaferowana bliskością Uchihy nie spostrzegłam, w którym momencie staliśmy się obiektem wyśmiewań. Nawet Ino na dosłownie sekundę wychyliła zabiedzoną główkę ze swojego pokoju, szybko przebiegając po nas wzrokiem.
 Zaczerwieniona po czubki uszu spuściłam głowę i nie patrząc już na nikogo przemknęłam w kierunku drzwi, za którymi zniknęła blondynka. Zażenowanie niemal paliło mi dziurę w policzkach. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam w takiej niezręcznej sytuacji. I te jego dłonie! I ta moja reakcja, na jego dłonie! Otworzyłam przejście jednym, szybkim pchnięciem i z namaszczeniem skryłam się w otwierającej przede mną przestrzeni.
 - Ino, nie wychodzimy stąd już nigdy - poinformowałam na wstępie, dopiero po chwili odnajdując jej mizerną postać spojrzeniem - … O matko.
  Kobieta jako ofiara działania alkoholu prezentowała się na prawdę okropnie. Rozmazany makijaż pod oczami nadawał jej karykatury przerośniętej pandy. Rozpuszczone, po kołtunione włosy dodatkowo potęgowały efekt.
Milczała, walcząc z napływającymi do oczu łzami.
Wcześniejsza sytuacja nagle przestała mieć dla mnie znaczenie. W zetknięciu z tak namacalną tragedią jak obecny stan Ino... Nigdy jej takiej nie widziałam.
Bez słów, po prostu wyciągnęłam w jej stronie ręce a ona wpadła w nie z cichym szlochem, mocno wtulając się w moje ramie. Pogłaskałam ją po głowie.
  - .. Zerwał ze mną.. - wyszlochała rozpaczliwie i mocno pociągnęła nosem - ...zerwał..
 - Sai z tobą zerwał ? - powtórzyłam z niedowierzaniem, niemal bez tchu. Blondynka jedynie pokiwała głową, wybuchając jeszcze głośniejszym płaczem. Mocno złapałam ją za ramiona, odsunęłam od siebie i potrząsnęłam. - Weź się w garść. Siadaj.
Podprowadziłam jej zmizerniałą sylwetkę na łóżko i zmusiłam wątłe ciało do opadnięcia na poduszki. Sama zajęłam miejsce obok.
 - Powiedział.. - zaczęła, pochlipując przy tym głośno. Wyciągnęłam chusteczkę z kieszeni i wytarłam jej zasmarkany nosek.  - że.. - zagryzła dolną wargę - ..mam go w dupie i.. i że się puszczam z każ.. każdym.
Byłam szczerze wstrząśnięta.
  - Zabije tego gnoja Ino, przysięgam.
 - Nie możesz! - zapiszczała i złapała mnie za rękę. Powiodłam spojrzeniem na długie, wzorzyste paznokcie kobiety; brakowało na nich dwóch tipsów.
  - Ależ mogę. Potraktował Cię jak dziwkę. - stwierdziłam trzeźwo - Przestań się mazać, no już.
Uśmiechnęłam się czule i starłam z jej policzka słoną kroplę łzy. Nieśmiało odwzajemniła gest, zaraz powracając do prezentowania nieszczęśliwej miny.
 - Potrzebuje się napić - pociągnęła nosem, po chwili przecierając go całym przedramieniem - Wyrzygałam cały wczorajszy alkohol i trochę mi go brakuje. - dodała smętniej.
Normalne nie pochwalam rozpoczynania libacji o 12 w południe, ale tym razem sytuacja była wyjątkowa. I faktycznie wymagała mocniejszego trunku.
 - Pójdę do sklepu - stwierdziłam ugodowo - a ty w tym czasie wykąp się i doprowadź do porządku. Dobra?
Niechętnie skinęła głową, mało zgrabnie zbierając się z łóżka.
 - Jeszcze nigdy nie widziałam Cię pijaną, Sakura! - dodała radośniej i uśmiechnęła się dzielnie, pomimo grubej warstwy łez z oczach - Mam nadzieję, że dzisiaj się to zmieni.
 - Obiecuje - zapewniłam z entuzjazmem, chodź w środku wcale nie czułam się tak radośnie. Pod wpływem alkoholu wyłączają się trybiki mojego mózgu odpowiedzialne za władanie zdrowym rozsądkiem. Nie zapominając, że kiedy schlałam się pod raz ostatni Kiba dokładnie przewertował kształt moich piersi. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tej romantycznej eskapadzie na pierwsze piętro ówczesnego domu Uzumakiego.
 Od tego czasu wiele rzeczy się zmieniło i teraz już wiem, że z Kibą pasujemy do siebie jak łańcuch do kota. Ten związek nie miałby prawa bytu w innym celu, aniżeli zatruwanie nas obojga. Tylko Inuzuka nie potrafi jeszcze tego zrozumieć.
 Snując głębokie rozmyślenia wyszłam z pokoju Ino na mały korytarzyk, wcześniej będący twierdzą którą zajęła. Po jego obu stronach znajdowały się rzędy drzwi prowadzących najprawdopodobniej do lokum moich przyjaciół. Na drodze nie spotkałam żywej duszy, więc w ciszy przemknęłam do przodu. Szybko dotarłam do głównego korytarza i intuicyjnie obrałam drogę na schody.
 W tym samym momencie przyjechała i z cichym piknięciem otworzyła się winda. Wszyscy pasażerowie wtłoczyli się na piętro, pozostawiając machinę kusząco pustą. Uszczęśliwiona zrządzeniem losu rezolutnie wkroczyłam do środka i naciskając guziczek ulokowałam się w samym rogu kabiny.
I kiedy drzwi już miały zasunąć się do końca, nagle znalazła się na nich czyjaś duża dłoń. Obserwowałam w milczeniu jak wrota na nowo rozsuwają się a w nich stoi.. no a jakże.
Przeklęłam siarczyście, ogniście i piekielnie. Oczywiście w myślach.
 Sasuke z ręką niedbale wsuniętą do kieszeni uśmiechnął się leniwie i wmaszerował do środka.
Suchość w ustach poczułam wówczas, kiedy na mnie spojrzał.
Zaczęłam rodzic obawy w momencie zatrzaśnięcia się metalowych skrzydeł.
Chłopak zręcznie operując przyciskami nawet na sekundę nie spuścił ze mnie wzroku.  Rumienie się, cholera. Instynktownie przylgnęłam do samego kąta i odwróciłam wzrok, wbijając go w w cyfrowy ekranik przedstawiający numer piętra.
  Winda ruszyła.
3 piętro.. 2 piętro.. Nigdy nie sądziłam że oczekiwanie cyfry 1 może okazać się takie wciągające. Czas leciał nieubłaganie wolno a rosnące napięcie można było kroić nożem. Czułam obecność Sasuke każdym skrawkiem ciała. Dosłownie każdym, co wprawiało mnie w stan skrajnego zażenowania.
 Nagle zatrzymaliśmy się.
Objęłam spłoszonym spojrzeniem dłoń Uchihy znowu manewrującej przy guziczkach i uparcie nieotwierające się drzwi. Przełknęłam ślinę na równi ze skojarzeniem faktów i zatrzymałam spanikowany wzrok na twarzy mojego oprawcy. Uśmiechał się ironicznie.
 - Musimy porozmawiać - rzucił szorstko i przybliżył się, zatrzymując bezpośrednio przede mną. Z racji braku możliwości ucieczki po prostu przylgnęłam tyłem ciała do ściany. Metalowa poręcz boleśnie wbiła mi się w plecy. Zagryzłam wargę - Nie prowokuj mnie, Sakura.
Wyprostował się i spojrzał na mnie z góry. Robiłam wrażenie onieśmielonej i zagubionej, ale ta sytuacja mnie przerosła. O czym on, do licha, chce jeszcze rozmawiać? Nie mamy sobie już nic do powiedzenia.
  - Nie prowokuje - rzuciłam cicho i dumnie zadarłam podbródek do góry. Zapatrzenie się w czarne tęczówki było błędem, co uświadomiłam sobie niestety grubo po fakcie. Powtórnie przełknęłam ślinę, nie mogąc oderwać od niech wzroku. Lśniły chłodno.
 - Robisz to, obłudniczko. - Drgnęłam, gdy powoli uniósł dłoń i subtelnie przejechał nią po mojej szyi. Nieśpiesznie podążał wzrokiem za trasą własnych palców. Po chwili, niespodziewanie ujął ją nimi po trzykroć mocniej i silnym uciskiem przyszpilił mnie do ściany. Pisnęłam cicho, odruchowo łapiąc oburącz za rękę którą próbował mnie udusić. Mimo stalowego chwytu byłam jednak w stanie łapać krótkie oddechy. Pochylił się groźnie nad moim uchem - Przy mnie zgrywasz cnotkę po zmarłym chłopaku, a gdy tylko nadarza się okazja, bez oporów wskakujesz do łóżka Kankuro.
Zadrżałam, raz jeszcze próbując uwolnić szyję z morderczych szponów.
  - Co ty mówisz? Przecież ja nie..
Zakaszlałam głośno, gdy wzmocnił uścisk.
  - Zamknij się
  - Ale ja z..
Boleśnie złapał mnie za włosy i odchylił głowę do tyłu. Mocno zacisnęłam powieki, kiedy szybkim ciągiem ruchów uwolnił moją szyje, obrócił mnie przodem do ściany i silnie do niej przycisnął.
 - Jesteś kurwa moja. Tylko moja. - wycedził przez zaciśnięte zęby, jeszcze bardziej odchylając mi głowę.
 Nie rozumiałam bezbronności, którą właśnie przejawiałam. Sasuke miał w sobie dzisiaj coś tak przerażającego, że mroziło to we mnie wszelkie przejawy buntu.
Pewnie dlatego pozwoliłam, aby wsunął gorącą dłoń pod moją koszulkę i zacisnął ją na piersi. Jęknęłam cicho, gdy błogie skurcze objęły całe podbrzusze a rozkoszne dreszcze rozeszły się po ciele. Boże nie.
 Szarpnęłam się gwałtownie, na co on przysunął się jeszcze bliżej. Czułam na plecach każdy napięty mięsień jego brzucha.
 - Nie zaspokoił cię? A to szkoda.. - wycharczał, powoli wkradając się palcami za koronkowy materiał stanika. Zadrżałam.
 - Sasuke nie - pulsowanie stało się tak nieznośne że musiałam mocno zacisnąć uda, byleby nie oprzeć się pokusie wysunięcia ku niemu bioder. - Zostaw mnie, błagam.
A jednocześnie nie rób tego.
  - Połamie ręce każdemu błaznowi, który cię tak dotknie. - wysyczał i mocno wpił się ustami w moją szyję, boleśnie zasysając skórę i od czasu do czasu przygryzając ją zębami. Krzyknęłam głucho.
 Zdradziło mnie własne ciało, reagujące na brutalną pieszczotę w najbardziej niepożądany sposób. Pragnęłam go. Pragnęłam Sasuke Uchihy jak niczego innego na świecie. Nienawidziłam tego co ze mną robi i jednocześni fascynowałam się tym. Chłonęłam każdy dotyk, każde warknięcie i ciężki oddech.
 Mężczyzna nie był świadom, że toczyłam właśnie najcięższą z walk. Oddanie się mu będzie oznaczało wewnętrzną kapitulację. Jednakże nie było rzeczy której chciałabym bardziej.
 Westchnęłam błogo, gdy palcami zatoczył krąg wokół mojego sutka, drażniąc tym samym wszystkie nadwrażliwe zmysły. A kiedy ujął go zręcznie i zastymulował kciukiem.. przestałam myśleć. Oparłam się o plecami o jego tors, wygięłam w łuk i jęknęłam głośno.
Oderwał się od mojej szyi z głośnym warknięciem i puścił wreszcie włosy.
  - Mam ochotę pokazać ci do kogo należysz. - rzucił zachrypniętym tonem i jakby chcąc ziścić to pragnienie, gwałtownie wysunął ku sobie moje biodra.
 Przerażało mnie to, ale byłam gotowa oddać mu przysłowiowy wianuszek i ulec sile pożądania, jaką we mnie wywołał. Byłam piekielnie gotowa by odbyć swój pierwszy raz w hotelowej windzie. Byłam gotowa pozwolić posiąść się mężczyźnie, który nigdy nie powiedział mi nic miłego.
Ja na prawdę tego chciałam.
  Wtedy winda poruszyła się.
Przerażona wizją ujawnienia tej pozbawionej zasad schadzki, automatycznie wywinęłam się i odsunęłam od skołowanego Sasuke. Niemal w gorączce zaczęłam poprawiać ubranie oraz włosy, naprzemiennie i chaotycznie, nie wiedząc którą z rzeczy powinnam poprawić jako pierwszą.
Czułam się tak, jakby ktoś nagle wylał na mnie kubeł lodowatej wody, a po dzisiejszej pobudce znałam to uczucie wyjątkowo dobrze.
 Prawie się mu oddałam. PRAWIE. Jak mało brakowało!
Muszę zacząć bardziej się cenić.
 Za wszelką cenę pragnęłam zapomnieć o tym, jak łatwo i zgubnie rzuciłam się w ramiona Sasuke. Co się ze mną dzieje? Dlaczego drżę z emocji, gdy tylko znajdę się w pobliżu człowieka, którego nienawidzę?
  Żadne racjonalne wyjaśnienia nie przychodziły mi do głowy. Nie było sensu udawać, iż te dziwne reakcje są przedłużeniem młodzieńczych fantazji. Często instynktowna, emocjonalna odpowiedź na pieszczoty i bliskość Sasuke była jednoznaczna.
  I nawet teraz, gdy nasłuchałam się tylu brutalnych i obraźliwych słów, ciągle jeszcze czułam miękką słabość w kolanach na myśl o swoim prześladowcy.
 Gdy tylko metalowe drzwi rozsunęły się, wypadłam przez nie jak strzała, w amoku mijając się z wysoką szatynką. Ja wybiegałam z windy, podczas gdy ona wskoczyła tam z ogromnym entuzjazmem. Ostatkiem rozumu zakodowałam tą nieścisłość.
  - Sasuke-kuuun! -  mdłe piśniecie osiągnęło zabójcze decybele startującej rakiety. Skrzywiłam się, zatrzymałam w półkroku a następnie wiedziona złym przeczuciem odwróciłam. Nanami przyciskała się do brzucha Uchihy a ten stał niewzruszony, nieustannie wpatrując się.. we mnie.  
Miał nieodgadniony wyraz oczu oraz spokój wyryty na twarzy.
Widząc ich razem, nagle bardzo wyraźnie przypominałam sobie wczorajszy wieczór. Całował ją żarliwie na środku sali, nie zwracając na nikogo uwagi. A teraz przychodzi do mnie, oczekuje rozmowy i zaczyna się dobierać.
Gula w gardle urosła do niewyobrażalnych rozmiarów.
 - Sasuke-kun było tak cudownie dzisiejszej nocy! Chodźmy to powtórzyć!  - pociągnęła szatynka, wydajać z siebie niebiańskie westchnięcie.
 Zamknęłam oczy, uświadamiając sobie jak głupia byłam, ufając mu ponownie.
Zarzucił mi bycie puszczalską podczas gdy sam zabawiał się z Nanami. Uwiódł i próbował wykorzystać a ja, durna ja, PRAWIE mu na to pozwoliłam.
Gdybym faktycznie oddała mu swoje dziewictwo nie wybaczyłabym sobie tego do końca życia.
Poczułam pod powiekami piekące łzy.
Nie płakałam już od tak dawna.. tymczasem znowu miałam ochotę zrobić to przez niego. Odwróciłam się na pięcie i nie dając poznać po sobie smutku ruszyłam przed siebie.
Alkohol.
Będzie nam potrzebny w większej ilości, niż się spodziewałam.


  - Już myślałam że porzuciłaś cierpiącą przyjaciółkę na pożarcie okrutnemu światu bez ani jednej kropi alkoholu. - Z głośnym stukotem postawiłam na stole stertę szklanych butelek. Ino aż rozchyliła ze zdziwienia usta - Obrabiałaś ten sklep? Czy może nie powinnam pytać?
 - Były kolejki - rzuciłam sucho i chwyciłam wąską szyjkę naczynia niemal natychmiast pozbawiając jej korka. Potrzebowałam czegoś mocnego by przetrawić wcześniejsze upokorzenie.. i jeszcze wcześniejsze. Gwałtownie przechyliłam butelkę do góry wlewając w siebie kilka potężnych łyków przyjemnie drapiącego w gardło sake. Piłabym dalej, gdyby nie przeraźliwy pisk Yamanaki. Czemu one dzisiaj ciągle piszczą.
 Kobieta mocno przyciskała dłonie do ust, wbijając we mnie zszokowane spojrzenie. Rozwarła oczy tak mocno, że zobaczyłam jej niebieskie tęczówki w pełnej krasie. Odzyskały dawny blask.
 Wyraźnie czuła się lepiej, w przeciwieństwie do mnie; zostałam zaledwie obdarta z godności, wymacana w windzie i skopana mentalnie. Takie niby nic. A jak cholernie bolało.
 - Co? - burknęłam cierpko, oblizując wilgotne wargi.
Tego było mi trzeba.
 Blondyna zaszarżowała do przodu, uniosła mi podbródek do góry i poczęła namiętnie wpatrywać się w moją szyje albo ramie. Przewróciłam oczami czekając cierpliwie aż skończy wydziwiać. A jeśli zacznie teraz wróżyć mi z pieprzyków to ją zabije, i na nic zdadzą się łkania o złamanym sercu i nagłej pustce w życiu.
  - Ino - mruknęłam z politowaniem. Zastygła z niemądrym wyrazem twarzy i poczułam się w obowiązku zareagować. Przykry przywilej jedynej myślącej istoty w tym pokoju, pomyślałam zjadliwie.
 - Kto ci to zrobił?! - zawołała oskarżycielsko i założyła dłonie na biodra - To ten sprzedawca w sklepie prawda? Od początku wydawał mi się jakiś podejrzany! - pokiwała głową, przekonana o słuszności swoich słów. - Zboczeńcom to aż bije z oczu!
Kontrastowo, ja nie byłam przekonana o jej poziomie dzisiejszej poczytalności.
 - O czym ty mówisz? Co bije z oczu? - Uniosłam do góry jedną brew, przypominając sobie przesympatycznego, nieco przysadzistego mężczyznę który ze śmiechem ustawiał na ladzie 6 butelek Sake o które poprosiłam. A gratis dorzucił jeszcze lizaczka, którego w złości niemal połknęłam tocząc się z cennymi tobołami pod hotel. Wracając użyłam schodów, nie windy.
 - O tej malince! - zawołała z jawnym oburzeniem - Nie rób ze mnie idiotki. Przecież widzę, o! Właśnie tutaj. Różowiutka, dość spora.
  Przez kilka sekund trwałam w kompletnym bezruchu, wertując w głowie kartki z wpisami dzisiejszego dnia.
Następnie wydałam z siebie okrzyk zgrozy i pędem puściłam się w stronę łazienki, którą jak się okazało Yamanaka dzieliła z równoległym pokojem. Z racji tego że był tam właśnie golący się Naruto, pozwoliłam sobie na wytarganie go stamtąd za szmaty.
  - Hej Sakurcia! Hej hej! - zawołał zanim zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
A gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze wrzasnęłam z oburzenia.
 Dzielnie skonfrontowałam się z najprawdziwszym zobrazowaniem upokorzenia, którego zaznałam. Malinka była soczyście czerwona i bardzo rozległa, nic dziwnego ze Ino zareagowała takim szokiem. Sama właśnie przez niego przechodziłam.
 Wychodząc z łazienki musiałam bardzo uważać, żeby Uzumaki nie spostrzegł tego ladacznicowego piętna. Ignorując pytające spojrzenia, z trzaskiem zamknęłam drzwi do pokoju Ino i dla pewności dodatkowo zastawiłam je komodą. Kobieta siedziała na dywanie i popijała alkohol z gwinta, spoglądając na mnie z powagą.
 - Sakura, ale one otwierają się w drugą stronę - zaoponowała ze stoickim spokojem. Nosz ja pierdole. Miałam ochotę przyłożyć w coś czołem, zemdleć, obudzić się jutro i stwierdzić że był to tylko przykry koszmar!
Yamanaka uśmiechnęła się szeroko i zachęcająco poklepała miejsce obok siebie. Poukładała na dywanie stertę poduszek, wobec czego z ulgą na nie opadłam. Sake podłożono mi niemalże pod nos, od razu upiłam solidnego łyka.
 - Już nie jest ci smutno ? - zapytałam, zerkając na nią kątem oka. Skryła się pod maską obojętności ale jej oczy wyrażały bezgraniczną tęsknotę.  
- Jest przez cały czas. - potwierdziła cicho i dla potwierdzenia śmiało przechyliła butelkę - Ale jak widzę Ty masz poważniejsze problemy - wydęła do przodu usta i zastukała w nie palcem - Dlaczego mi nie powiedziałaś?
Blond łajza nawet nie kryła z tego tytułu pretensji. Skrzyżowałam nogi w siad turecki i odchyliłam się nieznacznie. Kłamać nie lubię, ale czasami po prostu kurwa trzeba.
  - Byliśmy pijani. Zdążyłam o tym z resztą zapomnieć - machnęłam niedbale ręką - To tylko malinka. Zniknie przecież
 - Nie o tym! - zagrzmiała, uderzając pięścią o ziemię. Zmarszczyłam czoło - O tym że kogoś masz!
Dobrze że nic nie piłam, bo cenny alkohol znalazłby właśnie ujście w nosie.. i tchawicy. Spojrzałam na Ino jak na wariatkę
 - Ale ja nikogo nie mam.- wyjaśniłam - Powtarzam, byliśmy pijani.
Zmrużyła podejrzliwie oczy i pochyliła się do przodu, milcząc doszukując się prawdy w moim wzroku. Nie wiem czy go znalazła czy nie, w każdym razie po chwili wróciła do studiowania wnętrza butelki.
 - Kłamca z ciebie Sakura! K ł a m c a!  - zawołała oskarżycielsko i wymierzyła we mnie z uformowanego z palców pistoletu - Jak tu przyszłaś to jeszcze tego nie miałaś! Gadaj prawdę albo odstrzelę ci łeb, różowa landryno!
No takiej dawki błyskotliwości to się po niej, kurde nie spodziewałam. Ciężko potarłam dłonią twarz i odetchnęłam głośno. Mogłam na samym początku powiedzieć, ze znapastował mnie sympatyczny sprzedawca, byłoby łatwiej.
 - Spotkałam yy… Kankuro! - odchrząknęłam zdawkowo, uspokajając nazbyt entuzjastyczny ton głosu -  w drodze ze sklepu. I nawet się nie zorientowałam, a on już mnie całował!
Zacisnęłam mocno powieki, modląc się by blondynka uwierzyła w te brednie. I przy okazji może zdjęła mnie z muszki.
 Wybacz mi Kankuro, że narażam na szwank twoją orientację. Umówię cię na randkę z najprzystojniejszym mężczyzną jakiego tylko znam a na koniec będziesz mógł obrzucić mnie zgniłymi owocami.
  - Ale przecież on jest gejem. - zaoponowała trzeźwo, postukując palcem o policzek.
  - No właśnie! Dlatego się zdziwiłam!
Ino zamyśliła się przez chwilę.
  - To ma sens - odparła w końcu
Nie miało go kompletnie.
Mimo to odetchnęłam z ulgą i jednym haustem opróżniłam swoją butelkę.
 - Pierwsza - zadeklarowałam, z hukiem stawiając puste naczynie na podłodze. Ino spojrzała na zawartość swojego, wprawnym okiem wyceniając ilość będącego tam trunku.
 - A ja mam jeszcze pół - mruknęła ze zrezygnowaniem
Niezgrabnie zebrałam się z podłogi i udałam w męczącą podróż po kolejną sztukę. Mało, wciąż za mało. Dziś miałam zamiar zapić się do nieprzytomności, załatwiając sobie najpierw stosowną ochronę. Nie miałam żadnych wątpliwości, że Uchiha wykorzystałby mój wątpliwy stan. Obudzenia się rano w jego pokoju mój plan kategorycznie nie obejmował.
Wróciłam na dawne miejsce.
 - No - obróciłam w dłoniach butelkę, z braku laku zatapiając się w zapisanej cienkim druczkiem etykiecie. - To jak to było, z tym Saiem?
Ino westchnęła ciężko i zawiesiła głowę.
 - Ostatnio często się kłóciliśmy.. - przerwała na moment by nabrać do płuc sporą dawkę powietrza - Ja nie lubiłam kiedy znikał w pracowni na całe dnie, a jego denerwował mój głośny sposób bycia. Tak jakoś wyszło. Po każdej sprzeczce szliśmy do łóżka ale to, niestety, nie załatwiało sprawy. Na drugi dzień problem wracał.. i tak w kółko.
  - Wydawaliście się bardzo szczęśliwi - stwierdziłam z wahaniem, nie przypominając sobie by kiedykolwiek robili sobie wyrzuty. Kojarzyłam ich raczej jako dwójkę nieco rozbieżnych, ale wciąż bardzo kochających się osób. Widocznie ta przepaść okazała się zbyt duża.
  - Wszystko wypływało przy codziennym życiu. A później zaczął na dokładkę brać dużo misji i w kółko tylko się o niego martwiłam. Wiesz co, Sakura - zadarła głowę do góry, cichutko pociągając nosem. - kocham go jak głupia ale teraz.. ja.. ja chyba nie chce do niego wracać.
  - W końcu powiedział że się puszczasz.
Uśmiechnęła się z żalem i otarła z kącika oczu zdradziecką łzę.
  - My po prostu od samego początku do siebie nie pasowaliśmy. Ten toksyczny związek trwał pół roku i powoli nas wypalał.. jeśli wiesz o czym mówię.
Z wahaniem skinęłam głową.
  - Chyba wiem.
  - Po za tym bardzo lubię gdy otaczają mnie mężczyźni i zabiegają o moje względy - rzuciła rzeczowo i skrępowana odwróciła spojrzenie - To bardzo nie w porządku wobec niego.. ale nie mogłam się powstrzymać.
  - Ino - położyłam jej dłoń na ramieniu i podsunęłam pod nos butelkę Sake. - Znamy cie nie od dzisiaj. Sai z resztą także. Pamiętasz jak to było kiedyś? Biegał za tobą i szczerzył zęby do każdego faceta, który tylko na ciebie spojrzał! Po za tym przecież ty nie robiłaś z nimi nic złego.. - spojrzałam na nią niepewnie - .. bo nie robiłaś, nie?
  - Oczywiście że nie! - oburzyła się natychmiast.
Przechyliłyśmy swoje butelki w tej samej chwili, racząc się gorejącym, gorzkawym smakiem.
  - Łoooł ! - wykrzyknęła Yamanaka uśmiechając się od ucha do ucha - Mocne!
 - Dla ciebie chyba za bardzo. - wyszczerzyłam się i lekko trąciłam ją w ramie - Nigdy nie potrafiłaś pić, ofiaro.
  - Ha! - żachnęła się, niezdarnie odwzajemniając gest - Już nie mogę się doczekać, aż Ciebie też poskłada alkohol!
  - I tak nie skończę gorzej niż Ty wczoraj - zadziornie wystawiłam jej język - Jak wróciłaś do domu?
  - A nie pamiętam! - odparła z dumą. Wyprostowała się i zadarła głowę do góry - Na pewno niósł mnie jakiś przystojniak!
  - Wnosząc po stanie w którym cię zastałam ośmielę się stwierdzić, że najpierw dwukrotnie wrzucił cię do jeziora a później sowicie wytarzał w trawie.
   - Mnie przynajmniej nie atakują geje! - mruknęła z przekąsem.
Zakrztusiłam się gwałtownie a wtedy niebieskie tęczówki błysnęły dzikim triumfem.  
Kiedy ja walczyłam o życie, rozległo się głośne pukanie do drzwi.
  - Cholera Ino! - zapiszczałam spanikowana, w jednej chwili przypominając sobie jak się poprawnie oddycha. Szybko zasłoniłam dłonią malinkę - Daj mi jakąś chustę!
 - Ale przecież Ty nie chodzisz w chustach! - podłapała moje zdenerwowanie i odpowiedziała równie piskliwym tonem. Sytuacji wtórowało natarczywe dobijanie się.
  - To zacznę. Szybko!
 Kiedy Yamanaka pośpieszyła z otwieraniem drzwi, ja w spokoju owinęłam się zielonym szaliczkiem, sumiennie nie omijając żadnej części szyi. Ino przyrzekła trzymać język za zębami, ale skoro wczoraj zarzekała się że nie tknie nigdy więcej alkoholu a dzisiaj pije już 2 butelkę, nie można było jej ufać.
  - Heeej, nie wiedziałam że wpadniecie! - zawołała z radością - Co tam niesiesz, Naruto ?
  - Mamy własny alkohol. Nie możemy pozwolić wam upijać się w pojedynkę!
 Wcisnęłam na usta szeroki uśmiech kiedy do pokoju (po odsunięciu komody) zaczęli wchodzić.. właściwie to wszyscy. Ogolony na błysk Naruto, po nim oczywiście Hinata, Shikamaru, Kiba, Temari która na wstępie zaszczyciła mnie krzywym spojrzeniem, następnie rozweselona suka i jej chłopiec Uchiha, oraz Tenten. Zgodnie rozsiedli się na podłodze, jedni bardziej entuzjastycznie inni mniej.
 - Sakurcia - Naruto spojrzał na mnie z troską. A ponieważ byłam już trochę podpita postanowiłam darować mu to i zostawić jego gębę w spokoju. Spojrzałam na niego z oczekiwaniem - Czemu wyrzuciłaś mnie z łazienki?
  - Eee - zawahałam się. Po upojeniu alkoholowym kłamanie przychodziło mi z mniejszą swobodą, ale wciąż nie miałam ku temu oporów - Musiałam pilnie siku.
  - I zawsze jak sikasz to krzyczysz? - uniósł wysoko obie brwi
 - Tak. - oznajmiłam z druzgoczącą powagą na twarzy. Nie miałam innego pomysłu na skończenie niewygodnego tematu. Pociągnęłam spory łyk z butelki, ignorując wnikliwe spojrzenia jakie lokował we mnie Sasuke.
Niech idzie do diabła.
Ino zaśmiała się głośno, szeroko rozłożyła ręce i wykrzyczała:
  - Zerwaliśmy z Saiem!
  - A my jesteśmy z Sasuke razem! - dołączyła się radośnie Nanami.
Spośród obu wyznań, to właśnie deklaracja szatynki spotkała się z większym odzewem. Yamanaka naburmuszyła policzki i zatopiła smutki w alkoholu. Po raz pierwszy ktoś tak wyrafinowanie zrzucił ją ze sceny.
 Kolejny powód by nie lubić “wybranki” Sasuke. Chodź wnioskując po jego nietęgiej minie, to raczej ona sama się do tej roli “wybrała”, a on nie oponował, tylko biernie ignorował sytuacje. Nawet usiadł - co niestety zauważyłam - w sporym  oddaleniu od niej. W każdym razie szatynka pławiła się w świetle uwag i gorejących “gratulacji”. Uzumaki nawet posilił się o poklepanie przyjaciela po plecach, zatwierdzając “słuszny wybór”, jak to określił.
Aż musiałam się napić.
 - Kankuro, jesteś w końcu! - zawołał ktoś, a mi naraz zesztywniały wszystkie mięśnie.
Z nerwów wyzerowałam całą butelkę.
 Poczułam, jak ktoś ciężko siada obok mnie i na powitanie lekko smyra po głowie. Wymamrotałam coś bełkotliwie i odwróciłam wzrok, krzyżując go z wyzywającym spojrzeniem Yamanaki. Spoglądała na bogu winnego Kankuro spod byka.
Zrobiło mi się gorąco.  
  Spokojnie Sakura, spokojnie. Musisz tylko wyciągnąć go na stronę i wszystko mu wyjaśnić. W innym wypadku sprawa się wyda i będziesz musiała stoczyć walkę z wściekłą Nanami.
W sumie niezła myśl.. Spojrzałam na szatynkę kątem oka. Ufnie wtulała się w bok Uchihy, podczas gdy on zajmował się pożeraniem wzrokiem.. również Kankuro.
Biedaczek, nie ma dzisiaj szczęścia.
 W ramach pocieszenia odwróciłam się i posłałam mu delikatny uśmiech. Odwzajemnił go.
 - Ale wczoraj była imprezka! - zaapelował Uzumaki - Najbardziej podobała mi się mina Shikamaru, gdy Temari wylała mu sok na głowę! Albo moja Hinatka kiedy..
  - Niee! - zapiszczała w tym samym momencie granatowłosa, ukrywając twarz w dłoniach
  - ...kiedy złamała obcas i wywróciła się na Gaare! - dokończył ze śmiechem.
 Otrzymał zgodne poparcie i niedługo wszyscy czynnie włączyli się do dyskusji. Ja natomiast prowadziłam ożywioną relację w kontaktach usta-butelka. Czułam się delikatnie rzecz ujmując, bardzo niekomfortowo więc postanowiłam zapić to uczucie na śmierć.
 Niespodziewanie poczułam, jak uścisk materiału wokół mojej szyi powoli poluźnia się. W akcie bezwarunkowej paniki mocno zacisnęłam dłonie na chuście, mimo to siła która wprawiła ją w ruch nie ustąpiła.
Obróciłam głowę i natknęłam się na podejrzliwie spojrzenie Temari.
No nie, zaraz się rozpłaczę.
  - Nie ruszaj! - zawołałam próbując wyswobodzić z jej rąk jeden kraniec szala.
  - Od kiedy ty nosisz chusty ? - zapytała, poddając moją twarz wnikliwym obserwacją
  - Od dzisiaj - sparowałam szybko - Patrz, jaka ładna. Zieloniutka.
Nie kupiła słodziutkiego uśmiechu jaki usiłowałam jej wcisnąć.
 Rozmowy stopniowo ucichały, a my stawałyśmy się gwiazdami wieczoru. Każdy w skupieniu przypatrywał się raz mi, raz Temari, doszukując powodu naszej lichej sprzeczki. A znała go tylko Ino… i Sasuke, który właśnie uśmiechał się triumfalnie.
W takich kłopotach nie byłam jeszcze nigdy.
  - Dziwnie się zachowujesz - oznajmiła z niepokojącym spokojem
  - Ojej no nic się przecież nie stało. Daj jej spokój, Temcia. - Ino próbowała wyratować mnie z opresji, za co byłabym jej wdzięczna gdyby nie fakt, że użyte zdrobnienie tylko pogorszyło sprawę.
 - Temcia! - podłapał natychmiast Shikamaru i niemal zwinął się na ziemi ze śmiechu - Temcia! No nie mogę.
 - Zamknij się - ucięła ów Temcia mierząc go gniewnym spojrzeniem.
Wszystko szło ku najgorszemu- czyli skupieniu się tematu na mojej osobie. To smutne, bo przecież byłam aktualnie tą wykorzystaną i bezbronną.
 - Właściwie gdzie wy byliście przez cały bankiet? - zapytała Nanami, ciekawsko trzepocząc swoimi rzęsikiami. Miałam ochotę je pourywać, jeden po drugim. - W ogóle was nie widziałam!
  - Może gdybyś nie nałożyła tyle maskary na oczy, to widziałabyś więcej - rzuciła Temari przez zaciśnięte zęby - Na przykład, że twój kochaś to przykładny łajdak.
  Te-mcia, Te-mcia! Do-wal jej! Moja podświadomość przywdziała strój cheerlederki i żywo wtórowała bombardowaniu cztero-kitkowca.
 - A-Ale... - Nanami zrobiła wrażenie przygnębionej. Po chwili milcząco skryła się w ramionach swojego załajdaczonego kochasia. Sasuke w żaden sposób nie zareagował, gdy kobieta rozsiadła się na jego kolanach i delikatnie cmoknęła go w podbródek. Skrzywiłam się a następnie przez setną sekundy skrzyżowałam z nim spojrzenie.
Dupek.
 Wtedy Temari powróciła wzrokiem do mojej osoby. Usiłowałam mimiką przekazać jej nieme błaganie o litość, ale uparcie ignorowała te sygnały.
 - Temari idź do Shikamaru i opowiedz mu co zrobiłaś z panią Namiko - zaproponowałam ugodowo, na co kobieta zareagowała głośnym prychnięciem. - Będziesz miała zajęcie, pośmiejecie się… Czy coś..
  - Ściągaj to.
  - Ale po co! - zapiszczałam nerwowo
  - Udowodnij że nic pod tym nie masz.
  -  Mogę - niepewnie skinęłam głową - Ale tylko jeśli wyjdziemy na korytarz.
 - Tutaj - rzuciła ostro i siłą usiłowała zerwać ze mnie chustę. Na szczęście nie miałam zamiaru oddawać jej żywcem.
Naruto poruszył się nerwowo, chwycił za moją butelkę Sake i przechylił ją. Zarejestrowałam to kątem oka.
 - Sakura łap! - nie minęła sekunda a Temari już trzymała w rękach cenne naczynie, szykując się do spektakularnego rzutu. Szklany pojemnik poleciał wysoko w powietrze a ja, w odruchu bezwarunkowym wyciągnęłam po niego obie ręce. W tym samym momencie poczułam jak szal ześlizguje się z mojej szyi. Ale butelkę złapałam.
  - Proszę proszę.. - dobiegło mnie rozbawione mruknięcie Temci. Zgniatała w dłoniach zielony materiał, jednocześnie z żywym zainteresowaniem wpatrując się w odsłoniętą, zaróżowiałą malinkę. Moja twarz dosłownie zapłonęła czerwienią. - Na twoim miejscu też bym to ukrywała.
  - Sakura, o rety! Kto ci to zrobił? - Hinata zamrugała niewinnie powiekami, na co moje policzki zaczęły niemal palić żywym ogniem. Już wiem jak czuła się Hyuuga w obecności Naruto. Bez względu na okoliczności, na pewno nie było jej zimno.
  Przeleciałam poddenerwowanym wzrokiem po twarzach wszystkich zebranych, krótszą chwilę zatrzymując się na wyraźnie zadowolonym Sasuke. Spoglądał na mnie jak zwykle z góry, wykrzywiając usta w kpiący uśmiech. Bezczelny!
 Wędrówkę oczu skończyłam na szczerze zdziwionym Kankuro. O zgrozo! On nie był jeszcze świadom, że teoretycznie to on jest człowiekiem który tak mnie napiętnował.
  - A ja wiem ktooo! - zaszczebiotała szybciutko Ino, rozkwitając w obliczu uwagi jaka na nią spadła. Ja i moja malinka okazałyśmy się świeżą sensacją, bo każdy w skupieniu wyczekiwał dalszych słów blondynki. Specjalnie przeciągała moment wyznania, nieskończenie długo spijając trunek z butelki.
  - To dzieło…- spojrzała po wszystkich bez pośpiechu - … Kankuro! - rzuciła w końcu, tonem jakby co najmniej wywoływała zwycięzce w plebiscycie.
 W ciągu jednej sekundy odnalazłam wzrok bruneta i posłałam mu błagalne, niemal rozpaczliwe spojrzenie, obserwując jak przez jego twarz przechodzi multum emocji. Od ciężkiego zdziwienia, po niezrozumienie aż w końcu delikatne zrezygnowanie.
Długo się wahał.
 - T-Tak, to ja - odpowiedział ze zmieszaniem a ja skrycie odetchnęłam z niewyobrażalną ulgą. Kątem oka spostrzegłam jak twarz Sasuke nagle kamienieje, a on sam gniewnie mruży oczy. Chciał żeby się wydało? Co on, durny?
 - Przecież ty jesteś gejem - zaoponowała natychmiast Temari, lepiej niż inni znająca swojego rodzonego brata. Krzywe spojrzenie które natenczas na mnie zatrzymała mogło oznaczać 2 rzeczy:
1) Nie jest zadowolona, że uwiodłam jej homoseksualnego krewniaka.
2) Wie że oboje dopuściliśmy się ciężkiego kłamstwa. Ja - z konieczności, Kankuro - w ramach bohaterstwa.
 Sasuke Uchiha obserwował sytuację z żywym zainteresowaniem, raz po raz marszcząc brwi, Naruto niemądrze rozdziabał usta, Kiba wyglądał jakby chciał kogoś pobić, a Shikamaru przysypiał; gdy jego głowa za bardzo pochylała się do przodu dostawał profilaktycznego strzała od Temci i wtedy na chwilę się rozbudzał. Tylko Tenten zaszywszy się w kącie z butelką sake miała w głębokim poszanowaniu kto komu robi cokolwiek.
 - Jak widać nie do końca - rzucił swobodnie Kankuro i bez skrępowania objął mnie ramieniem. - Taki eksperyment.
Dobre sobie! Przekonałam się że ród No Subaku niczego nie robi na pół gwizdka.
  - Jakie wynikły z niego obserwacje? - Damska przedstawicielka tejże rodziny zmrużyła podejrzliwie oczy.
 - W dalszym ciągu wolę facetów - pojednawczo uniósł do góry obie ręce - Zejdź już ze mnie, przecież do niczego jej nie zmuszałem.
 Po zaciętej minie wiedziałam, że nie ma teraz rzeczy która odwiodłaby Temari od tego tematu. Była jak rekin, który poczuwszy smak krwi wpada w ślepą furię i atakuje bez ostrzeżenia.
 - A czy w ramach doświadczenia, całowałeś się też kiedyś z kobietą, braciszku? - zapytała niewinnie
  - Nie podoba mi się kierunek w którym zmierza ta rozmowa - burknęłam bełkotliwie. Brunet uciszył mnie machnięciem ręki i posłał siostrze wyzywające spojrzenie.
Potężnie zakręciło mi się w głowie. Pierwszy sygnał do zaprzestania bądź podkręcenia tempa. A ponieważ postanowiłam się dzisiaj sponiewierać, śmiało przystawiłam butelkę do ust.
  - Nie - odpowiedział
Wzięłam potężny łyk, przeczuwając najgorsze.
A to najlepiej znosi się po alkoholu.
  - Więc czas najwyższy abyś spróbował i tego - odparła dobitnie, zakładając dłonie na piersi - Sakura nie będzie miała nic przeciwko, skoro i tak ją obmacujesz.
  - To tylko jedna malinka - wyjaśniłam cichutko, szybko kuląc się pod ostrym spojrzeniem przyjaciółki. - Albo w sumie nie ważne.
  - Że niby Kankuro miałby pocałować Sakurę? - wtrąciła Ino z charakterystycznym dla niej, wysokim piskiem - Ale jazda!
  - Nie zgadzam się! - zagrzmiał Kiba a ja z miejsca miałam ochotę wycałować Kankuro od góry do dołu. Taka ze mnie buntownicza, urąbana w trzy dupy pseudo nastolatka.
 Podstawiłam bratu Temari butelkę pod nos a następnie wyszeptałam cicho:
  - Pij, oboje wiemy jak to się skończy.
W odpowiedzi zaśmiał się głośno.
  - Cieszę się, że tak do tego podchodzisz.
Pokiwałam jedynie głową na boki. Gdzieś w tle Yamanaka wiwatowała radosne “Gorzko! Gorzko!”.
 - No więc jak? - wtrącił cztero-kitkowiec, namiętnie ignorując rozeźlonego Kibe. Z całego zgromadzenia tylko Hinata starała się go uspokoić i wplątać w jakąś nieznaczącą pogawędkę.. Wtedy z kolei rozeźlał się Uzumaki.
Gdyby ewentualnie to spotkanie skończyło się na jednej, wielkiej zadymie, myślę, że najpierw w mękach zabije Temari a później wypruję żyły z Nanami. Taka okazja może się drugi raz nie powtórzyć
 - Zgoda. Nie mam z tym żadnego problemu. Ale tylko pod jednym warunkiem, siostrzyczko.
Klamka zapadła. Muszę się napić.
  - No słucham.
  - Wcześniej ty pocałujesz się z Shikamaru. Namiętnie i z uczuciem.  
Osz kurde. Piaskowa Księżniczka kwaśno zmarszczyła nos i posłała krzywe spojrzenie utajonemu wybrankowi swojego serca. Rozbudził się, co najlepsze, niemal od razu przywołując na twarz leniwy uśmieszek.
   - Nigdy w życiu.
  - No nie! - Ino zajęczała głośno, wykrzywiając usta w przysłowiową podkówkę - Jeśli ty się nie zgodzisz Temciu to ja to zrobię! Nie patrz tak na mnie, jestem zbyt pijana żeby się wystraszyć. Karta albo niekarta, czy jakoś tak! Ja po prostu muszę zobaczyć jak ktokolwiek w końcu całuje Sakure!
  - Wóz albo przewóz - poprawiła dyskretnie Tenten
  - Mniejsza! - zbyła ja machnięciem ręki - To jak, Temciu ?
 Shikamaru chyba nigdy nie dostał tyle miłosnych propozycji co dzisiejszego popołudnia. Wydawał się trochę tym przytłoczony bo jeśli mnie pamięć nie myli, nigdy nie był zbyt dobry w relacjach z kobietami
  - Albo pójdźmy na kompromis! - wyparowałam niespodziewanie, unosząc do góry jednego palca. Genialna myśl która wpadła mi do głowy wręcz prosiła się o głośną prezentacje. - Ino użyje przeniesienia umysły na Temari i pocałuje tego biednego Shikamaru. Dwie pieczenie na jednym ogniu!
Na zakończenie czknęłam głośno, zadowolona, że podczas długiego monologu pijacka nuta ani razu nie wkradła się do mojego głosu.
 - Sugerujesz, że nie potrafię zrobić tego sama? - odcięła się Temari, gniewnie marszcząc brwi
  - A i owszem.
Nic nie działa tak dobrze na człowieka, jak otwarta prowokacja. Efekt jest wzmożony, kiedy obiekt wyzwania odczuwa silną zazdrość i jest z tego powodu sfrustrowany. Ewentualnie, jeśli próbuje upodlić i doigrać się na bliskich osobach za kłamstwo.
 Znałam tą kobietę dłużej niż reszta i miałam rozeznanie w pewnych typach jej zachowań. Wchodząc w durny zakład chciała ukarać nas za opowiedzianą bajeczkę. Sęk w tym, że tym razem oberwała rykoszetem i właśnie połykała zarzucony haczyk.
 - No to patrz.
I patrzyłam jak na czworaka dostaje się do chłopaka, bierze jego twarz w obie ręce a następnie mocno przyciska do niej usta. Na początku targały nią burzliwe emocje i tak też rozpoczął się ich pocałunek. Kobieta stopniała pod wpływem dotyku wybranka. Udelikatniała, kiedy chłopak czule objął ją w tali. Długo czekałam żeby w końcu zobaczyć ich razem i proszę. Udało się!
Trochę trwało zanim oderwali się od siebie. Po pokoju rozbrzmiały gromkie brawa
- Ty się rumienisz - spostrzegł ze zdziwieniem Shikamaru, w dalszym ciągu nie wypuszczając kobiety z ramion - Nie sądziłem że jesteś do tego zdolna.
 - Bo to zbyt ludzka reakcja?  - Naruto zaśmiał się głośno nie spodziewając się, że Temari ugodzi go tak szybko, w dodatku z taką mocą. Była wyraźnie podbuzowana.
   - Po ludzku to ja ci zaraz wpieprzę.
Temciu, już to zrobiłaś, pomyślałam ze zrezygnowaniem i przewróciłam oczami.
  - A co niby teraz zrobiłaś?! - wykrzyknął Uzumaki co do słowa kopiując moje przemyślenia. Uśmiechnęłam się szeroko.
Alkohol krążący w moich żyłach nieśmiało dawał o sobie znać. Było mi zadziwiająco obojętne czy pocałuje się z Kankuro czy nie; największym zmartwieniem chwili obecnej jest świadomość że właśnie pije swoją 3 a zarazem ostatnią butelkę trunku. Ino zaradnie zagospodarowała własną połową wobec czego reklamówka na stoliku okazała się zasmucająco pusta. Cel wieczoru został osiągnięty. Ona zapomniała o Sai’u a ja od dawna nie pamiętam o... o Sasuke. I właśnie sobie przypomniałam. Jasna cholera.
  - Teraz wasza kolej.
  Jasna cholera!
I parę sekund przed faktem zaczęłam się autentycznie denerwować! Coś nieznośnie skurczyło mi się w brzuchu kiedy Kankuro powoli odwrócił się ku mnie i bezbłędnie odczytując moje zaniepokojenie, posłał uspokajający uśmiech.
To deprymujące, że przyszło mi całować się z gejem na oczach upitego tłumu, w dodatku skandującego głośno.
Temari odchrząknęła ponaglająco.
Zabije ją, uduszę.
 Chłopak, po paru chwilach niepewnie nachylił się nade mną, w międzyczasie wplątując dłoń w różowe pukle włosów. Był przy tym tak delikatny, że ponaglana działaniem alkoholu ochoczo uniosłam ku niemu głowę szybko napotykając miękkie wargi. Całował ostrożnie, każdym muśnięciem śmielej napierając na moje usta. Nie ukrywając, robił to niezwykle umiejętnie. Dziewicze cmoknięcia Kiby i agresywne, pobudzające gesty Sasuke nie umywały się do zmysłowości jego pocałunku. Śmiało oparłam rękę na męskim udzie.
 - Z języczkiem - dotarł do mnie pretensjonalny głos księżniczki piaskui - Ja miałam z języczkiem.
 Kankuro uśmiechnął się zjadliwie kącikiem ust a następnie sprawnie wtargnął językiem do moich rozsuniętych warg. Pomimo namacalnej zmysłowości nie czułam tak silnego przyciągania, jak w przypadku bliskości z Sasuke. Wzięłam to za piekielnie zły znak.
Kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie powinnam była jak najszybciej zanurzyć głowę pod zimną wodą. Albo chociaż potrząsnąć nią trzeźwiąco. Zamiast tego wypaliłam:
  - Całujesz lepiej nawet od Sasuke!
No i wpadłam.
Cholerny alkohol! Cholerni mężczyźni!



  Wchodząc do windy miałem zamiar tylko z nią porozmawiać. Wyszło jak wyszło.
Obserwując, jak idzie w zaparte i upija się z gracja czołgu, miałem ochotę dokończyć to co zaczęło się w windzie.
Gdyby nie Nanami.. boże, jak ja jej nienawidzę.
  Ledwo zdołałem pozbyć się niesprawiedliwych uprzedzeń względem Sakury i Kankuro, a oni już zdołali dostarczyć mi nowych wrażeń. Jeśli Haruno do tej pory się z nim nie przespała to pod naciskiem Temari z pewnością zaraz to zrobi.
A mnie szlag jasny trafi.
I krew zaleje ich wszystkich.
 Mówiąc, że jest moja nie spodziewałem się jeszcze w ten sam dzień oglądać ją całującą się żarliwie z domniemanie homoseksualnym kumplem. Samo to, że wrobiła go w zamieszanie z malinką jest godne przyklasku.
Ale prawa autorskie należały niezaprzeczalnie do mnie. Nadal czuję w ustach gorzki posmak perfum jakimi pokryta była jej delikatna skóra.
 - Z języczkiem. Ja miałam z języczkiem - mimochodem dorzuciła Temari, wpatrując się w nich z niecodziennym chłodem.
Chętnie przyjąłem podstawioną zalotnie butelkę alkoholu. Mocny trunek rozlał się po przełyku powodując przyjemne pieczenie. Odetchnąłem głośno.
I wtedy nareszcie Sakura odsunęła się od lalkarza.
  - Całujesz lepiej nawet od Sasuke - powiedziała, zaraz szybko zasłaniając sobie usta dłonią. Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami, lśniącymi gorejącym przerażeniem.
   - COO ?!
W sekundę po boskim wystąpieniu Haruno poczułem, jak ktoś ściska mnie za kołnierz i podrywa do góry.
  - Kiba! - zapiszczał różowy prowokator, jak na swój stan dzielnie zrywając się do pozycji stojącej. - Puść go natychmiast!
  - Całował cię!
 - Kankuro przed chwilą też! Ty kiedyś również! Z czego robisz problem? - zamrugała i ciężko opadła na poduszki, dla utrzymania równowagi szeroko rozkładając nogi. Podparła łokieć o zgięte kolano i potarła twarz dłonią - Co ja ze sobą robię .. - dorzuciła smętniej.
Złapałem bruneta za nadgarstek i silnym uściskiem wydobyłem swoją koszule z jego łapsk.
  - Zjeżdżaj.
- … muszę się napić - wtrąciła mimochodem Sakura i dosłownie wyrwała mi butelkę z ręki. Łapczywie przyssała się do szyjki.  
 Kiba zaśmiał się gorzko i niespodziewanie namierzył do uderzenia, szybko odchylając rękę do tyłu. Rozległ się głośny kobiecy krzyk a zaraz po nim odgłos opadającego na podłogę ciała. Temari z Haruno wyrwały się do przodu w momencie, w którym zamierzałem zidentyfikować zaatakowany obiekt.
  - Ino, po co ty tam stałaś! - warknął Inuzuka, za co nim zdołał się obejrzeć dostał potężnie po głowie. Jęknął.
 - Hinata oszalałaś?! - zawył boleśnie, szybko usuwając się poza zasięg rozczłapionych dłoni trzech wyraźnie rozsierdzonych kobiet. Dwie z nich stały prosto, a trzecia- najbardziej narąbana, zdradziecko zachwiała się na bok, aby za chwilę podjąć się zadania doprowadzenia Yamanaki do stanu względnej przytomności. Kucnęła obok rannej i delikatnie obchodziła się z zaczerwienionym miejscem na policzku.
 - To ty oszalałeś! Przez swoje chore wymysły prawie wybiłeś Ino zęby. - o dziwo odkrzyknęła mu właśnie Hinata, wprawiając wszystkich w stan lekkiej dezorientacji.
  - Sama się podwinęła! - próbował się bronić - Nie zrobiłem tego specjalnie.
  - Mój Naruto ma więcej rozumu od Ciebie, ty idioto!
  - Hej! - wtrącił oburzony blondyn
- Zamilcz! - skontrowała natychmiast Hyuuga, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Całą frustracje hucznie przelewała na trzymającego gardę Kibę. - Zrobiłeś się wstrętny i wcale się nie dziwie, że Sakura woli spotykać się z Sasuke! W ogóle nad sobą nie panujesz! Jak prześladowca!
  - Chce ją tylko przed nim tylko ochronić!
  - Aktualnie to ty tu rozsiewasz krzywdy!  
Zamilkł z na wpół rozwartymi ustami, oczami zdjętymi trwogą wodząc po obliczu Hyuugi oraz leżącej na ziemi, wpółprzytomnej Ino.
  - .. Przebudziłeś bestię ... - mruknął kąśliwie Uzumaki, w ramach dyskrecji przysłaniając jeden kąt ust otwartą dłonią - .. nie zazdroszczę..
 Jako jedyny przerwał ciszę która nastała, ponieważ nikt o zdrowych zmysłach nie odważył się teraz odezwać. Hinata była wściekła, Temari była wściekła, Sakura była pijana i chyba nie pojmowała do końca sytuacji a Ino leżała nieruchomo. Najgorsza z możliwych kombinacji.
Strząsnąłem ze swoich ramion zaległe tam dłonie Nanami.
  - Jesteśmy z jednej drużyny. Myślałem, że popierasz moją stronę. - Kiba mocno zacisnął pięści i odsłonił zęby, niczym szczerzący się pies.
  - Owszem. Było tak dopóki sprawa nie zaczęła wymykać się spod kontroli. A teraz dochodzi do tego, że uderzyłeś Ino i nie raczysz nawet jej przeprosić. - Granatowłosa odzyskała utracony spokój i odpowiedziała swoim naturalnym, przyciszonym tonem głosu. Po chwili wolno odsunęła się i ukryła za plecami wyprostowanej jak struna Temari. Ta z kolei mrużyła groźnie oczy.
  - Tym razem dziewczyny mają racje, przesadziłeś stary
Shikamaru leniwie podniósł się z miejsca i stanął na równe nogi, zajmując miejsce u lewego boku swojej kobiety. Przy okazji zainteresował się stanem blondynki: - Co z nią, pani doktor?
 - Ciężko powiedzieć bo.. jestem nawalona jak szmata ale.. chyba żyje - wybełkotała Haruno, z roztargnieniem drapiąc się po policzku - Chyba - czknęła cicho
    - Musimy zanieść ją na łóżko. I pomóc Sakurze wstać, jak sądzę.
  - Jeśli mogę pors… prosić. O! Budzi się! - Gwałtownie pochyliła się nad leżącą Ino. Różowa kaskada włosów wdzięcznie opadła na dół i otoczyła ich twarze na kształt scenicznej kurtyny - Dzień dobry śpiąca króleeeewnoo!
  - Na litość boską Sakura! Przecież ona nie zasnęła tylko została podle otumaniona!  
Hinata postanowiła zareagować, unosząc Haruno do góry za ramiona. Nie obyło się bez zagniewanego fuknięcia i dramatycznego aktu pochwycenia równowagi.
  - A więc to ja mam być tym złym? Jeszcze mnie popamiętacie - warknął Kiba, szybko przemierzył cały pokój i z rozmachem nacisnął na klamkę - A z Tobą porozmawiam sobie jutro, Sakura. Zmieniłaś się.. na gorsze.
  - Raczej nie sądzę - odpowiedziała, siląc się na krzywy uśmiech - Nie sądzę jednego i nie sądzę drugiego - dodała niewyraźnie, czując się w obowiązku rozwinąć swoją wypowiedzi. Po chwili zachichotała pijacko.
  - Żegnamy Kiba. Wróć jeśli pójdziesz po rozum do głowy. - dorzuciła Hinata, dzielnie prostując plecy i nie uginając się pod ciężkim spojrzeniem Inuzuki.
Po chwili drzwi trzasnęły głośno, wprowadzając w drżenie postawioną w rogu szafę.
  - Ałaaaaaaaa - jęknęła nagle Yamanaka - Czuje się jakbym dostała obuchem w twarz..
  - Wiele się nie pomyliłaś, Ino-chan.
Kobieta skrzywiła się. Potem zamlaskała z niechęcią ustami, jakby ktoś umieścił jej tam cytrynę.
  - Co gorsza, od tego wszystkiego chyba wytrzeźwiałam. Ma ktoś alkohol?
  - Na pusty łeb nie ma mocnego. - skwitowała dobitnie Temari  
Pochłonięci rozmową szybko zapomnieli o tej nieprzyjemnej sytuacji.

  Od tego momentu nie upłynęło nawet 10 minut, kiedy coś niepewnie pociągnęło mnie za rękaw koszulki. Chcąc nie chcąc powłóczyłem tam wzrokiem, z niekrytym zdziwieniem napotykając rozczochrane różowe pasma a pomiędzy nimi duże, szmaragdowe tęczówki.
  - Musimy po..porozmawiać. Chodź - odparła zdawkowo właścicielka barwnych atutów i zachęcająco pociągnęła moje ramie w górę. Ignorując głośne zawodzenia Nanami wstałem, bez słowa pozwalając upitej kobiecie chwiejnie wyprowadzić się z pokoju i stanąć na korytarzu.
Wtedy też przebiegła zamglonymi od przepojenia oczami po przestrzeni wyraźnie czegoś oczekując.
  - No, to gdzie pomieszkujesz? - zapytała niewinnie, po krótkiej chwili wahania dając pokierować sobą do pierwszego lokum na prawo. W przypływie fali dobrego wychowania przepuściłem ją w progu.
  - Oczekuje przeprosin! - wybuchnęła, kiedy tylko zamknąłem za nami drzwi.
  - Co ? - rzuciłem sucho, nie dowierzając, że wyciągnęła mnie tutaj tylko po to, by od góry do dołu zbesztać i zrugać. Równie dobrze mogła to zrobić przy wszystkich oszczędzając sobie zachodu.
  - Przeproś mnie! - powtórzyła z pretensją
  - Konkretnie za coś czy bez powodu? - uniosłem do góry jedną brew - W obu przypadkach odmówię, więc nie kończ.
  - Przeproś!
  - Nie mam za co.
Zagniewana tupnęła nogą, wyrażając tym samym ogrom swojej złości. Upiększyła zarumienioną twarz w gorzkie wykrzywienie ust i zadarcie małego noska.
  - Za wszystko Sasuke!
Też mi powód.
  - Jesteś pijana - stwierdziłem ze spokojem i przeniosłem wzrok na starannie zaścielone łóżko, którego ja od czasu przebudzenia bynajmniej nie ruszałem. Lekko zmarszczyłem brwi.
  - A i owszem, jestem! Dlatego tu przyszłam i dlatego chce żebyś mnie przeprosił
  - Coś jeszcze?
 - A i owszem! Chce też wielu innych rzeczy o których bez alkoholu nie odważyłabym się wspomnieć. Ale teraz mogę, wiec spójrz na mnie ty dupku załajdaczony!
 Jej słowa zaintrygowały mnie do tego stopnia że posłusznie powiodłem na nią spojrzeniem. Stała w lekkim rozkroku od czasu do czasu machając rękami bez określonego sensu.
  - No więc słucham.
Czknęła głośno szybko zasłaniając usta rękami. Następnie w takiej pozycji burknęła coś na kształt “Najpiemmniejszość!”, ilustrując mnie z nieukrywaną wrogością. I kiedy tak na nią patrzyłem nagle uderzyła we mnie niespodziewana myśl. Potrzebowała ponad 3,5 butelek sake by doprowadzić się do stanu lekkiej nietrzeźwości, zakładając, że wciąż może stać o własnych siłach i mówić nawet z sensem. Nie licząc ostatniego wystąpienia. Jak wiele alkoholu potrzebuje by całkowicie się upodlić?
   - No przeproś mnie! - ryknęła zniecierpliwiona - Chyba na to zasługuje!
 - Za co dokładnie? - nie dałem po sobie poznać osłupienia w jakie wprawił mnie jej niezapowiedziany wybuch. Aczkolwiek miło było popatrzeć, jak ta mała istotka zmaga się z tak dużą ilością gniewu.
  - Za to, że podejrzewałeś mnie o przespanie się z Kankuro! Nie jestem dziwką! I za to jak mnie potraktowałeś w windzie! I w piaskowym ogrodzie! I za to jak na mnie patrzysz, przestań. Nie jestem twoim obiektem seksualnym. A skoro o nim mowa! Przeproś mnie też za Nanami, a ją przeproś za mnie. Wykorzystujesz nas obie! - zawahała się wyraźnie - Tylko że ona ci się daje a ja.. ja robię to tylko połowicznie.
  - Połowicznie?
 - Nie chcę tego ale to robię więc tak, połowicznie! - sapnęła z furią i wyrzuciła do góry obie ręce - To nie jest zdrowa relacja!  
 Uśmiechnąłem się lekko i nim opóźniona reakcja Haruno zarejestrowała mój ruch, bez namysłu wziąłem ją w ramiona zakleszczając szczelnie pomiędzy swoimi rękami. Fuknęła rozsierdzona i zaczęła się wyrywać.
 - A jeśli przyrzeknę zerwać kontakty z moim hmm… obiektem seksualnym, jak to nazwałaś. Czy wtedy bez wahania oddasz mi się w całości?
Dopiero po wypowiedzeniu zdałem sobie sprawę jak idiotyczne to zabrzmiało. Sakura, mimo upicia, także musiała dojść do tego wniosku ponieważ naraz zesztywniała a na jej twarz zaczęła wpełzać niewypowiedziana złość.
  - Chyba kpisz! Za to również musisz mnie teraz przeprosić! Nigdy, nigdy nie pozwolę żebyś zrobił ze mnie swoją łóżkową zabawkę, bez zobowiązań. Ty nic nie rozumiesz Sasuke! I nawet nie próbujesz tego robić.
W jednej chwili zaczęła sprawiać wrażenie trzeźwiejszej, niż jeszcze przed momentem.
 - Co mam rozumieć? - zapytałem szorstko i pod wpływem jej naporu niechętnie rozluźniłem uścisk ramion. Z szybkością, na jaką nie powinno stać nikogo po wypiciu 3 butelek sake Sakura wypadła z nich, oddaliła się i zatrzymała na bezpieczną odległość powyżej jednego metra.
  - Że nie jestem dla ciebie odpowiednia. Pod żadnym pozorem to, co się do tej pory między nami działo nie może się powtórzyć. - Jej głos załamał się nieoczekiwanie, kontynuowała mimo to:  - Koniec końców będzie nas to za dużo kosztować, a ja nie jestem na tyle wytrwała, by temu sprostać. Ty wręcz przeciwnie, ponieważ nie będzie to dla ciebie nic nowego.
 - Mianowicie?
Jej słowa były.. bolesne. Odczuwałem ich druzgoczącą wagę za każdym razem gdy wyobrażałem sobie dalsze konsekwencję. Sakura powoli, na około i nieco koślawo zmierza do obwieszczenia mi, o konieczności urwania kontaktu.
Czułem, że nie mogę na to pozwolić
Zbyt wiele było jej ostatnio w moim życiu by nagle zaprzestać tej dziwnej a zarazem ciekawej praktyki. Bez powodu. Platoniczny kaprys.
- Mianowicie znienawidzisz mnie, Sasuke! - oderwała się od dywanu i zaczęła wmaszerowywać krzywe kółka dookoła pokoju. Wewnętrznie rozdarty wodziłem za nią wzrokiem. - Tak to się właśnie skończy! Gdy tylko poznasz całą prawdę.
  - Jaką znowu prawdę? Powiesz w końcu coś konkretnego?! - nieustanne umizgi Nanami nie są w stanie wyprowadzić mnie z równowagi tak trafnie, jak kilka słówek upitej, nagle roztropnej Sakury. - Po prostu zrób to w tym momenciei pozwól samemu zadecydować, co poczuję.
Spojrzała na mnie smutno a następnie pokiwała głową na boki
  - To nie jest możliwe. Jeszcze nie teraz.
Co za piekielna kobieta
  - A jeśli obiecałbym, że mimo wszystko nie poczuję do Ciebie... nienawiści ? - Mimowolnie skrzywiłem się na to obłudne określenie. Przecież czułem ją przez cały czas względem wszystkiego co do tej pory mnie otaczało. Żywiłem ją do wioski, do mieszkańców, a co za tym idzie - również do samej Sakury.
  A w głębi duszy wiedziałem, że nie jest to prawdą. Im więcej czasu spędzam w towarzystwie dawnych znajomych tym bardziej się do nich przywiązuje. Durną Haruno zdołałem nawet zapragnąć.
   - Tego nie da się obiecać, dobrze o tym wiesz.
 - Więc to dlatego przez cały czas wzbraniałaś się przede mną? Z powodu odgórnego założenia, które może okazać się nieprawdziwe? - Miałem ochotę potrzeć uszy z niedowierzania i upewnić się, że to co słyszę na pewno jest prawdą - Tylko dlatego ciągle uciekasz, ty głupia istoto? Wiem jak na mnie reagujesz, więc po co te brednie?
 - Nie tylko! To prawda, pragnę cię ale nie powinnam, nie chcę. Mam zbyt dużo do stracenia, aby się wikłać w jakieś romanse z tobą.
Złapałem ją gwałtownie za ramiona i zatrzymałem w jednym miejscu.
  - Co takiego stracisz?
  - Samą siebie - odparła bezradnie ze łzami w oczach.
Zrozumiałem, że swoim zachowaniem sprawiłem jej ból. Nieoczekiwanie była to ostatnia rzecz na świecie, jakiej bym pragnął. Kiedy patrzyłem w jej smutne oczy, czułem, jak coś ściska mnie za gardło.
  - Wytłumacz mi bo nie rozumiem.  
Wierzchem dłoni otarła z policzka samotną łzę.
   - Nie chcę żywić do ciebie żadnych przejawów sympatii. Poznałam już jej destrukcyjną siłę działania i tylko głupiec po raz drugi wyciągałby po to rękę. A ja już dawno przestałam nim być.
   - Zauważyłem - stwierdziłem sucho
  - Po za tym - pociągnęła dalej, nieelegancko pocierając nos ręką - obiecałam już sobie że nie dam złamać się żadnemu mężczyźnie. A ty nieustannie próbujesz to ze mną zrobić. Dlatego proszę cię Sasuke żebyś od tej chwili trzymał się ode mnie z daleka.
  Minęła mnie ze spuszczoną głową i najdelikatniej jak mogła nacisnęła na klamkę, uchylając drzwi. Nie zatrzymałem jej ponieważ nie znalazłem ku temu odpowiedniego powodu. Co miałbym jej jeszcze powiedzieć? “Stój i przestań pieprzyć” ? Albo może “Skończ się wydurniać” ?  
  - Proszę. Po prostu się nie zbliżaj.
Wyszeptała ze ściśniętym gardłem i bezszelestnie opuściła pomieszczenie.
Milcząc, podszedłem do okna i spojrzałem na zmierzającego w stronę hotelu Kibe. Niósł w dłoni bukiet czerwonych róż.


 Następnego dnia, nim jeszcze słońce wzeszło wysoko nad horyzont pojawiłam się u bram Wioski Piasku ubrana w standardowy strój podróżny. Włosy spięłam dla wygody w koński ogon, a do uda przymocowałam poręczną saszetkę na broń. W czasach które nastały niczego nie można być pewnym.
 Wyruszenie bladym świtem było najrozsądniejsze ze względu na stosunkowo niską temperaturę. Ewentualność wielogodzinnej przeprawy przez pustynię w pełnym słońcu nie była ani kusząca ani bezpieczna. Nie wspominając, że Gaara w żadnym wypadku nie zgodziłby się wtedy na moją samodzielną podróż.
   - Jesteś tego pewna, Sakura? Pozostali wyruszają dopiero za 2 dni.
Kankuro za poleceniem brata miał odprowadzić mnie do bram i starym zwyczajem życzyć udanej drogi. Dlatego stał teraz przy mnie w wąskiej przełęczy między kamiennym murem i ostatkiem nadziei próbował odwieść od karkołomnego, jak stwierdził, pomysłu. Fakt faktem tylko on znał jego prawdziwy przebieg.
  - Muszę to zrobić - pokiwałam z dezaprobatą głową i schyliłam się, poprawiając wysokie oficerki poprzez naciągnięcie ich wyżej na nogi. - Inaczej chyba nigdy nie zaznam spokoju.
  - Przecież wyraźnie zabronił ci siebie szukać.
- Zabraniał mi wielu różnych rzeczy - mruknęłam, zatapiając głowę w plecaczku i raz jeszcze przeszukując jego niewielką zawartość. Nie chciałabym aby nagle okazało się że o czymś zapomniałam. - Nie przywiązywałabym do tego zbyt dużej wagi.  
  - A jeśli on na prawdę się przed kimś ukrywa? - O ile wcześniej tego nie pokazywał, to teraz Kankuro był już jawnie zniecierpliwiony.
  - Mimo wszystko mam nadzieję, że go znajdę.
Chłopak odetchnął głośno i mogłabym przysiąc że pod nosem dyskretnie odliczył do 3.
   - I co mu w takim razie powiesz?
Udałam głębokie zamyślenie a po kilku sekundach napiętej ciszy odrzekłam:
 - Hmm.. chyba zacznę od “cieszę się że żyjesz!”. A później może dodam “co tam ciekawego porabiałeś przez cały ten czas?”.
Kankuro ostentacyjnie przewrócił oczami ale po jego minie widziałam, że zaprzestał prób zatrzymania mnie w miejscu.
  - Więc jak mam wyjaśnić reszcie twoją długą nieobecność?
I to było właśnie cholernie dobre pytanie.
  - Nie wiem.
I cholernie zła odpowiedź
  - Może w takim razie powiem im prawdę? Że Sakura Haruno wyruszyła w pojedynkę na poszukiwanie zaginionego, teoretycznie martwego ale wciąż żyjącego niby przyjaciela. Podobno śmiertelnie niebezpieczny, ale kto by się tam przejmował.
  - To nie przejdzie - ucięłam natychmiast wykrzywiając usta w kąśliwy wyraz. Ni to uśmiech, ni to grymas - Sasuke uważa, że on nie żyje. Osobiście go w tym umocniłam.
  - A co ma do tego Sasuke?
Zapięłam zamek plecaczka z charakterystycznym odgłosem i jednym gestem zarzuciłam go sobie na plecy. Był ciężki, ale nie szczególnie uciążliwy.
  - Niestety bardzo wiele. Tak się jakoś zdarzyło, że rozmawiał z Taizo, a on przedstawił mu co nieco ze swoich informacji. Nie chciałam kłamać ale nie mogłam też temu zaprzeczyć. A później już tylko grałam.
   - Więc jaka jest jego wersja?
  - Oh banalna! - zaśmiałam się nieszczerze i wzniosłam wzrok ku niebu - Sądzi że mój wyjęty spod prawa kochanek - nałożyłam wyraźny nacisk na ostatnie słowo - za sprawą głupoty poniósł klęskę w walce. Myśli, że byłam w nim dozgonnie zakochana a jego strata rozbiła mi serce na troje. Albo dwoje, nie wiem. W każdym razie póki uważa że on nie żyje, tym mniej się tym interesuje...
  - A tobie to odpowiada - dokończył Kankuro z uśmiechem, na co ochoczo pokiwałam głową
 - W rzeczy samej! Uh, muszę już wyruszać. Jeśli zostanę tu chociaż chwilę dłużej to ulegnę pokusie przegadania z tobą całego dnia!
 Ufnie zatopiłam się w jego wystawionych ramionach i wyściskałam go mocno. Ze względu na przynależność do dwóch odmiennych wiosek nie mamy wielu okazji by się spotkać.
 - Jasne. Uważaj na siebie Sakura. - delikatne ucałował mnie w czubek głowy, jak zatroskany przyjaciel. Byłam mu wdzięczna, że na mój tygodniowy pobyt nie nakładał fioletowych tatuaży. W innym wypadku mogłabym parokrotnie skończyć z kolorowymi odbitkami na twarzy.. - A o Naruto i spółkę nic się nie martw. Powiem im to samo co jakimś cudem wkręciłaś Gaarze. Udanego pobytu w górach Chugoku, ty mały oszuście.
W odpowiedzi posłałam mu rozbrajający uśmiech a następnie odwróciłam się niechętnie, opuszczając zacieniony obszar przełęczy. Ruszyłam biegiem ku rozciągającej się krainie gorących piasków.


Autorka: Mam radę dla wszystkich autorów, którym zabrakło pomysłów na dalsze rozwinięcie treści swojego opowiadania. Mi osobiście pomogło całodzienne, 13 godzinne siedzenie na taśmie. Wyobraźcie sobie, macie ponad 5 tygodni na spokojne rozmyślenia, gdybania i planowania. Ja poświęciłam swój czas na sumienne kombinowanie nad przebiegiem.. nowego bloga! :D
Tematyka również SasuSaku (jakżeby inaczej! :D), miejsce akcji również w świecie ninja (przecież klasyk!). Szczegóły będę rozpowiadać na bieżąco. A póki co... Mam nadzieję że rozdział się spodobał! :)

7 komentarzy:

  1. Przeczytałam obydwa rozdziały od deski do deski. Gratuluję - mnie pieprzonej cnotce (a przynajmniej taką rżnę) zrobiło się dziwnie kiedy to czytałam. Pasjonują mnie rozbudowane portrety psychologiczne, a tutaj ich uświadczam, za co serdecznie Ci dziękuję. Uwielbiam Twój styl narracji, który jest całkowicie inny od mojego.
    Pozdrawiam.
    Ps dzięki za dodanie do zakładki "czytam". Jak tylko dorwę się do komputera to też coś takiego u siebie stworzę. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. O raaaany, co to za rozdział! I wybacz mi znowu, że po takim czasie, ale nie mogę zostawić go bez komcia, bo był chyba najbardziej wciągający ze wszystkich dotychczas. Pragnęłam ich w tej windzie, a w tym pokoju chyba bardziej, niż oni sami siebie </////////3 I huhu, coś czuję, że w przyszłości Kiba to się złapie za Ino, skoro tak się potoczyły jej losy z Sai'em.
    I czekam niecierpliwie na nowego blożka, okrutnie! Jestem ciekawa co tam zgotowałaś, skoro tu... tyle się dzieje cały czas. Aż się boję :o dawaj go szybkooooo
    Buziolki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No a ty to ja już nie wiem, w co ty lecisz! :D
      Dodałam już ze 3 rozdziały ( albo 2!), a u ciebie wciąż pustka i cisza, w dodatku taka piszcząca. 45%! Dopiero! Kto to widział! :D
      Zdecydowanie mi się to nie podoba! :D

      Usuń
  3. Scena w windzie to po prostu ARCYDZIEŁO!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa jestem o co chodzi z tym byłym "kochasiem" Sakury. .
    Moja nienawiść do Sasuke z rozdziału na rozdział coraz bardziej się pogłębia. Straciłam wszelką nadzieję co jakichkolwiek oznak jego normalności. Myślę, że będzie już tylko gorzej i za kilka rozdziałów po prostu znajdę go i zabiję.
    Kiba też mnie wnerwia. Kiedy już zabiję Uchihę on będzie kolejny.
    Temcia i Shikamaru są świetni, idealnie do siebie pasują :D
    Ino typowa głupia blondynka, ale lubię to w niej :)
    Jutro wezmę się za rozdział dziesiąty, po którym zapewne jeszcze bardziej znienawidzę dupka Sasuke - taki los Uchihów :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Shirana wraca! Po lekkiej przerwie, ale wraca i czyta XD Ogólnie chciałam czytać na Wattpadzie, ale znajoma mnie uprzedziła, że od któregoś rozdziału dodajesz tylko tutaj, więc no, siłą rzeczy, jednak kontynuuję tu.
    Ach, Sasuke, Ty gburze! Ranisz Sakure ciągle! A ona... kurna, co za kłamczucha! ciekawa jestem, czy znajdzie tego... kochanka :x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, jak miło znowu Cię słyszeć! Witamy znowu :D


      Tak, niezbyt polubiłam się z Wattpadem niestety :<

      Usuń