piątek, 3 marca 2017

20. Różowa specjalistka od efektów pirotechnicznych.

       Zmowa - pomyślałem bez entuzjazmu, kiedy stojąc za szczelnie zamkniętymi drzwiami swojego nowego domu, obserwowałem przez judasza toczący się na ganku ambaras. Karin w najlepsze okładała ścianę głową Suigetsu, robiąc przy tym niesamowity rumor. Woda rozchlapywała się po ziemi.
Ani drgnąłem, ciesząc się w duchu, że jakiś przebłysk zaradności nakazał mi pogasić w domu wszystkie światła.
      Niedawno Madara, dzisiaj oni. Kto będzie następny… Orochimaru?
Będę musiał przygotować Sakure na częste odwiedziny moich uroczych znajomych; ze szczególnym naciskiem na uroczych. Powtórnie zerknąłem na dramat rozgrywający się na podwórzu. Karin właśnie poślizgnęła się na jednej z wielu kałuż, które uleciały z Suigetsu, i wpadła plecami w utworzone, wodniste bajoro. Głośny śmiech przemieszany z wściekłym wrzaskiem rozległ się niecałą sekundę później.. Cokolwiek zażenowany zadarłem jedną brew ku górze. Rzeczywiście nie można było odmówić im wdzięku.
   Dla pewności naparłem na drzwi lewym barkiem, postanawiając za wszelką cenę nie wpuszczać tej hołoty do środka. Ich wizyta nie zmieni niczego w moim życiu, a dzień bez niej będzie na pewno przyjemniejszy. Zacisnąłem usta, nie odrywając głowy od judasza. Wolałem mieć pewność, że się oddalą, nim odbezpieczę wszystkie zamki.
   Wkrótce za interwencją Juugo napastnicy doszli między sobą do względnej ugody. Następnie cała drużyna podeszła do drzwi, pukając w nie miarowo acz donośnie. Zignorowałem ten fakt tak samo jak ignorowałem go kilka minut wcześniej, jeszcze zanim dwójka z nich zaczęła się szarpać. Zredukowałem oddech do niezbędnego minimum, nie ważąc się nawet mrugnąć.
    - Sasuke gdzie ty jesteś?! Nie słyszysz, że ktoś pu… Sasuke?
Gwałtownie odwróciłem się do Sakury i palcem przytknietym do ust nakazałem jej zachować całkowite milczenie. Zawahała się, a na jej pobladłą twarz wkradł się niepewny wyraz. Gestem ręki poleciłem kobiecie zbliżenie się po czym na nowo przytknąłem oko do judasza, tylko upewniając się, że trójka oponentów dalej tam stoi. Dźwięk pukania rozległ się na nowo.
    - Możesz mi wytłumaczyć co ty robisz? - syknęła przez zęby, mimo wszystko zatrzymując się zaraz obok mojego prawego ramienia. Skradała się za drzwiami, nie mając pojęcia dlaczego to robi.. To przywołało na moje usta leniwy uśmiech. Bezszelestnie otoczyłem ją ramieniem w talii i przesunąłem przed siebie, by również mogła spojrzeć na przyczynę tego zamieszania.
Ciekawsko zerknęła przez judasza, najpierw wspinając się lekko na palce i… parsknęła z oburzenia.
    - Czyś ty oszalał?! - huknęła, momentalnie zwracając się w moją stronę.
    - Ha! Słyszałem! Ktoś jest w środku, a nie mówiłem?!
    - Suigetsu przestań się wydzierać!
    - Aha. Bo ty teraz wcale nie drzesz tego durnego pyska?
   - Jak nas złapią, to będzie twoja wina! Tylko twoja!
   - Mnie nie złapią. Jak zorganizują za nami pościg, to kopnę cię w kolano. Ty i ta niewyparzona gęba im wystarczysz. O ile nie uciekną, gdy tylko cię zobaczą!
   Zza drzwi docierały coraz odważniejsze epitety i określenia, podczas gdy ja i moja przyszła żona bez słów patrzyliśmy sobie w oczy. Ja z zagniewaniem - bowiem z premedytacją zdemaskowała moją kryjówkę i zniszczyła genialny plan, Sakura zaś z potępieniem. Płynnym ruchem zapaliła światło w przedpokoju po czym zaparła się rękami pod boki.
   - Taki z ciebie gospodarz, Sasuke?!
    - Dokładnie. Zgaś to światło, może nie zauważyli!
   - O, spójrzcie! Pali się światło!
   - Kurwa - zakląłem szpetnie i spojrzałem z pretensją w stronę przełącznika, jakby ono samo w sobie było temu winne. Następnie przeniosłem wzrok na prawdziwą przyczynę tej tragedii.
   - Jesteś z siebie zadowolona? - palnąłem, ciężko przeczesując włosy. - Teraz będzie trzeba ich wpuścić.
    - Posłuchaj mnie - Sakura zaczęła ze spokojem, chodź jej oczy zdradzały pewien rodzaj zniecierpliwienia - Wiem, że dużo czas spędziłeś poza ludźmi, dlatego wyłożę ci jedną prostą zasadę: Gdy ktoś puka, to otwiera się drzwi. Czy to jasne?
   - Masz mnie za durnia?
   - Nie bardziej niż myślisz - zaszczerbiotała i uśmiechnęła się złośliwie. W kolejnym ciągu ruchów po kolei pozbyła się wszystkich zabezpieczeń aby po chwili szeroko otworzyć drzwi. - Cześć wam! Przepraszamy za tą zwłokę, Sasuke.. - Nie wiem czy dla innych było to widoczne, ale wyraźnie ugryzła się w język. Posłała mi krótkie spojrzenie - Sasuke ma problemy ze słuchem odkąd petarda wybuchła mu koło ucha.
    Skrzywiłem się dosadnie, bo o dziwo wcale nie było to kłamstwo, chodź bym nie wiem jak bardzo tego chciał. Wiąże się z tym pewna przezabawna historia.
    Otóż wczorajszego poranka Naruto wpadł na genialny pomysł by w ramach wspólnych zaręczyn zabrać grupę przyjaciół, wybrać się nad jezioro i tam miło spędzić czas. Gdzieś w tym napiętym grafiku znalazł jeszcze chwile na fajerwerki - owe miały zostać zwieńczeniem udanego wieczoru. Nic bardziej mylnego. Wszystko przebiegło by o wiele przyjemniej, gdyby tylko nie powierzono tych morderczych torped w nieudolne rączki Sakury. Różowa specjalistka od efektów pirotechnicznych wystrzeliła trzy z pięciu petard w stronę swoich jak to uważa “przyjaciół”, chodź jak na moje oko w tamtej chwili byliśmy dla niej nie więcej jak ofiarą do odstrzału, zwykłym celem. Jedna z błyskotek musiała podążyć oczywiście do mnie i był to chyba ładunek samonaprowadzający, bo mimo tego iż uskoczyłem jak najdalej, ten i tak zdetonował się zaraz obok mojej głowy. Efekty był bardzo proste w skutkach - straciłem słuch na dobre 12 godzin, nawet teraz odczuwając drobne niedogodności wczorajszej sytuacji.     
   Automatycznie skrzywiłem się, po chwili skupiając uwagę na Sakurze i tej hałaśliwej bandzie. Zdążyli już wejść do domu i rozsiąść w salonie. Kiedy tam wchodziłem, Sakura z wielkim uśmiechem podawała herbatę.
Prezentując niezmienny od lat wyraz twarzy, zająłem jedyne wolne krzesło u szczytu niedużego stołu, właściwie to ławy. W ciszy, z niewypowiedzianym głośno pytaniem obserwowałem nowo przybyłych. Nawet nie przyszło mi przez myśl, żeby jako pierwszy wypytywać o powód ich niezapowiedzianej wizyty. Zabębniłem palcami o blat.
    Zrobiło się nerwowo i wręcz za spokojnie, kiedy Karin w jednej chwili przestała burzliwie napominać białowłosego, żeby nie kopał jej pod stołem; chwile później zamilkł również jego gardłowy śmiech. Teraz cała była drużyna Taki utrzymywała poważne miny, siedząc w milczeniu i tylko wodząc wzrokiem od jednej ściany do drugiej. Ostry wyraz moich oczu dawał jasno i wyraźnie do zrozumienia, czego sobie więcej na przyszłość nie życzę.. a to sprawiło, że pewna napięta melancholia udzieliła się wszystkim.
   Sakura płynnym krokiem wkroczyła do pomieszczenia, chodź nie mogłem przypomnieć sobie momentu w którym go opuszczała. Zerknąłem ku niej dosłownie na sekundę, by stwierdzić że dosłownie promienieje szczęściem. Długie włosy opuściła kaskadą na ramiona. Falowały powabnie przy każdej jej ruchu. Na siebie założyła czerwoną tunikę, długą do kolan z symbolem klanu, wyraźnie wygrawerowanym na plecach.
    Mojego klanu.
Udało mi się ją do tego namówić jeszcze przed ślubem… Prawdę mówiąc, nie mogłem doczekać się widoku, który byłby namacalnym dowodem na to, że jednak nie jestem w tym wszystkim sam.
    - Przepraszam was za ten nieporządek ale niedawno się tutaj wprowadziliśmy i wciąż porządkujemy rzeczy. - powiedziała na wstępie Haruno i bez trudu znalazła dla siebie wolną przestrzeń pomiędzy Juugo a Suigetsu. Wcisnęła tam maleńki taborecik który widziałem po raz pierwszy w życiu i usiadła z gracją - Hej, coś się stało? Skąd ta pochmurna atmosfera?
   Mina Karin w ułamku sekundy ze skruszonej przeobraziła się w pełną pretensji; wszystko w niej podburzało się, co łatwo można było odczytać jako “To Sasuke nam kazał”. Przewróciłem oczami.
    - Co Wy tutaj robicie? - mruknąłem
    - Jak to wprowadziliście się? - palnął w tym samym momencie Suigetsu, po czym posłał mi rozbawione spojrzenie. Nie odwzajemniłem gestu bo miałem szczerą nadzieję, że im chłodniejszy będę tym szybciej sobie pójdą.
Sakura za to jedynie uśmiechnęła się niczym uliczny łobuziak i odwróciła nieznacznie, by znak na jej plecach stał się widoczny dla wszystkich. Dodatkowo na oślep wskazywała go także kciukiem.
    - Tak jakoś wyszło! - zadeklarowała wesoło i powróciła do dawnej pozycji.
Karin, Suigetsu a także Juugo, całą trójką wpatrywali się w nią z szeroko otworzonymi ustami, albo bardzo powoli kojarząc fakty, albo nie mogąc się do końca z nimi pogodzić. Obserwowałem ich z zainteresowaniem. Wygodnie rozpadłem się na krześle, wykrzesując z siebie dziwne poczucie satysfakcji. Czyżby moje obecne życie mi odpowiadało?
  Powiodłem spojrzeniem do Sakury i jej rozjaśnionej przez szeroki uśmiech, zarumienionej twarzyczki. Była taka radosna, szczera i pełna życia..
   I wtedy po raz kolejny tego tygodnia poczułem coś niezręcznego: dziwny ucisk w klatce piersiowej, niebywale niepokojący. Dla niepoznaki przeczesałem włosy i odwróciłem wzrok, lecz to i tak nie ocaliło mnie przed dosłownie chorobliwym wpływem tej kobiety. Melodyjny głos wkrótce dotarł do moich uszu:
    - Dobrze się czujecie? Powiedzcie coś!
    - Czekaj Sakura bo muszę wiedzieć, czy dobrze zrozumiałem - powiedział Suigetsu i przechylił się do przodu, opierając łokcie o krawędzie blatu. - Sasuke się z Tobą ożenił?!
   - Ho! - żachnęła się -  A dlaczego miałby się ze mną nie ożenić? Czegoś mi brakuje?
   - Nie, nie, nie! Nie o to mi chodziło!
   - Bardzo źle ujęte - wtrącił z nienagannym spokojem Juugu i zamilkł, nie poświęcając już temu większej uwagi. Tak mogłoby się wydawać, ale ja wiedziałem, że mimochodem wyczekuje dalszych słów Haruno.
    - Po prostu jestem tak zdziwiony, że nie wiem nawet co mam powiedzieć - Suigetsu zwrócił się bezpośrednio do Sakury, nie wiadomo czemu skrupulatnie omijając mnie wzrokiem. W reakcji na te ekscesy uniosłem jedną brew. - Naprawdę wyszłaś za Sasuke, mała?
    - Naprawdę za niego wyjdę - zaznaczyła, spoglądając ku mnie z ciepłym błyskiem w oczach. Odwzajemniłem gest posyłając jej lekki uśmiech, zaledwie uniesienie jednego kącika ust. - Póki co jesteśmy narzeczeństwem, spójrz.
Uniosła dłoń i po kolei zaprezentowała każdemu okaz biżuterii, od dnia “zaręczyn” nieprzerwanie tkwiący na jej palcu. Najbardziej zaintrygowana przedmiotem była Karin. Kobieta gładziła z rozmarzeniem powierzchnie pierścionka kilka dobrych chwil.
    - Piękny - westchnęła i zadarła głowę, by móc na nas spojrzeć - Gratuluje wam! Tak się cieszę, widząc wasze szczęście. Szczególnie twoje, Sasuke.
Zmrużyłem powieki, z rozmysłem nie dodając niczego od siebie.
   - Ale jak to się właściwie stało, co? - zagadnął Suigetsu i poufale objął Sakurę ramieniem. Ten drobny gest oczywiście nie uszedł mojej uwadze, ale dzielnie zmieliłem na ustach przekleństwo i jedyne co zrobiłem, to dosadnie zabębniłem palcami o ławę. Haruno tymczasem jedynie speszyła się, ale nie wyrwała. - Ty i Sasuke. W dodatku mieszkacie razem. Jak go do tego zmusiłaś? Bo chyba nie powiesz mi, że zrobił to z własnej woli. Kiedy współpracował z nami, a nie było to przecież aż tak dawno, stronił od kobiet chcących zobowiązań i wszystkiego, co się z nimi wiąże… Co ty w sobie masz, dziewczyno?
    - Nooo… - Sakura niepewnie powiodła spojrzeniem w moją stronę, najprawdopodobniej szukając we mnie ratunku. Niestety jedyne co byłem w stanie zrobić to lekko wzruszyć ramionami, bo nijak mogłem jej teraz pomóc. Gestem palców widocznym tylko dla niej dałem znak, by mówiła cokolwiek. Prawdziwa wersja wydarzeń już na zawsze miała pozostać tylko między nami, Korzeniem, Naruto, Hinatą i Kakashim. - Więc zacznę od tego, że zrobił to z własnej woli! ….
   I zaczęła mówić, w dodatku tak płynnie i bez zawahania jakby cały plan naszego domniemanego romansu miała w głowie już od dawna. Ten stan rzeczy był zastanawiający bo nikt, nawet prężny umysł Haruno, z marszu nie jest w stanie wymyślić takiej poplątanej, pełnej zwrotów akcji historii. Słuchałem w skupieniu jak opowiadała o momencie, w którym klękam na jedno kolano i proszę o jej rękę.
   Reszta również pogrążyła się w opowieści, co jakiś czas uśmiechając nawet z rozczuleniem. Juugo raz po raz zerkał ku mnie ze zmrużonymi oczami, jakby nie mogąc pogodzić dawnej wersji Sasuke z tą aktualną, barwnie przedstawianą im przez Sakurę. Ignorowałem to udając, że nie dostrzegam niczego poza kolorem włosów swojej narzeczonej.
    - Kurcze, Sasuke! - zawołał ktoś, gdy tylko historia Haruno wreszcie dobiegła końca. Szybko odnalazłem oponentkę wzrokiem - Nie spodziewałabym się, że jesteś taki romantyczny! Ty! Taki poważny i silny!
    - Karin daj spokój. To nic kontrowersyjnego. Sakura zostanie moją żoną, normalna sprawa.
    - Byłaby, gdybyś nie zarzekał się przy naszej ostatniej wizycie, że nie cierpisz Sakury, denerwuje cię i masz jej powyżej dziurek w nosie! - odparowała, a ja z miejsca miałem ochotę przywalić w coś głową. Jej głową, dla ścisłości.
    - Tak mówiłeś?! - Haruno natychmiast podłapała temat i właśnie spoglądała na mnie z żywą pretensją
    - Patrz co żeś narobiła! - rzuciłem ściszonym szeptem do Karin, po czym niechętnie zwróciłem się do różowej prowokatorki konfliktów. Odetchnąłem ciężko - Faktycznie, mogłem wtedy wspomnieć coś podobnego.
    - Ale spokojnie Sakurcia! - zapewnił gorliwie Suigetsu i wyszczerzył się na wszystkie zębiska - To jest już dawno nieaktualne. Widzę, jak na nas patrzy kiedy cię tak przytulam. Najchętniej obdarłby mnie teraz ze skóry, zapewniam! Prawda Juugo?
   - Nie mogę się nie zgodzić - przytaknął z niemrawym uśmiechem.
Wyrżnę wszystkich w pień. Nie bez powodu wiedziałem, żeby ich nie wpuszczać. Barwnowłosa hołota!
    - Po co tu przyszliście? - warknąłem, bliski wybuchu.
    - Zobaczyć co u Ciebie. - Juugo zerknął kontrolnie na Sakurę, która pogrążona była w niezobowiązującej rozmowie z Suigetsu. - I czy ona dalej ci towarzyszy.
    - Jak widać tak i jest gorzej niż było.
    - Nie nazwałbym tego w ten sposób. Nie mniej jednak dobrze się stało, że masz ją teraz na oku. Oboje możecie sobie wzajemnie pomóc.
   - Mi nie trzeba w niczym pomagać - odparłem z zacięciem - Co jednak miałeś przez to na myśli?
Mężczyzna zawahał się, jakby rozważając czy powinien teraz przejść do wyjaśnień, po chwili jednak jedynie pokręcił głową i nie powiedział już nic więcej. Skupił się na obserwowaniu, ręce krzyżując na piersi.
Musiałem uzbroić się w cierpliwość. Najwyraźniej powód ich odwiedzin wcale nie był taki błahy, jak mi się na początku wydawało. Stało za tym coś poważnego; coś, co nawet na niewzruszoną twarz Juugo ściągało nerwowy wyraz. Zmarszczyłem brwi, a potem zmarszczyłem je jeszcze bardziej. W skupieniu zaciągnąłem się pełnym haustem powietrza
   - Też czujecie ten zapach? Spalenizny?
Jak na zawołanie cała reszta również pociągnęła nosami… Sakura za to zamilkła i drastycznie pobladła. Dopadłem ją wzrokiem akurat w momencie, w którym zrywała się z taboretu i nagle popędziła w stronę kuchni. Poderwałem się i ruszyłem zaraz za nią, a cała drużyna Taki dreptała mi po piętach.
    - Coraz bardziej śmierdzi! - zawołała Karin, stwierdzając fakt oczywisty. Zasłoniłem usta i nos ręką, nie zwalniając.
    - Coraz bardziej mi się to nie podoba! - warknąłem, pełen słusznych obaw wpadając do pomieszczenia, z którego wylatywały tabuny czarnego, gęstego dymu. Haruno zniknęła w odmętach gazu kilka sekund wcześniej - Sakura! Ja cię chyba zamorduje! Wracaj!


On mnie zabije. Ino mnie zabije. Ja siebie zabije.
Jeśli serce waliło mi jak oszalałe w momencie biegu do najpewniej spalonej potrawy którą robiłam, tak przy zobaczeniu jak z kuchni wydobywają się szare, ogromne i gęste jak budyń kłęby dymów, chyba przestało bić. Wpadłam do pomieszczenia całkowicie bezmyślnie, wzrokiem starając się ogarnąć ogrom tego, co się dzieje. Ogień. Całe kuchenne wyposażenie płonęło żywym ogniem, którego płomienie były tak ogromne, że żar niemal muskał mnie po policzkach, mimo tego, że nawet nie stałam blisko.
   I szlag trafił mój obiad, moją kuchnię… i zaraz trafi też cały mój dom, jeśli czegoś nie zrobię! Wyrwana z bezczynności hardo ruszyłam w stronę palących się mebli, w chwili odpływu myśli nie mając pojęcia jak mogłabym to ugasić, mając do dyspozycji tylko własne dłonie.
   Nagle zobaczyłam przed sobą czyjeś silne ręce. Ktoś znienacka, mocno objął mnie w pasie i pociągnął do tyłu, w stronę wyjścia z tego piekła. Szarpnęłam się w desperacji, z nie wiadomych sobie powodów chcąc zostać na miejscu, mimo tego, że ostry dym boleśnie drapał w gardło, a oczy łzawiły z zatrważającą intensywnością.
    Sasuke jednak nie ustępował i bez problemów wytargał mnie do drugiego pokoju, gdzie trzymał jeszcze chwile odczekując, aż się uspokoję. To było trudne, zważywszy na to, że czułam za sobą jego gorące, twarde mięśnie… co dodatkowo przypominało mi o katastrofie, którą spowodowałam.  
   Uparcie milcząc, spięłam się gdy ciężko oparł czoło o tył mojej głowy. Już nie okalał nas dym i byłam w stanie dostrzec jego ręce, ciągle mocno zakleszczone wokół mojego ciała. Zakaszlałam głośno. Nie byłam nawet świadoma jak brakowało mi świeżego oddechu.
    - Idiotko - warknął, ściskając mnie boleśnie i bez umiaru. - Co ty chciałaś zrobić?!
    - Ugasić.. ja.. - zająkałam się. W przypływie słabości silnie zadrżała mi dolna warga, a pod powiekami zebrały się druzgocące łzy, tym razem nie spowodowane dymem. Dlaczego wszystko czego się dotknę, nie wychodzi tak jak powinno? - To ja spowodowałam pożar i…
    - Sasuke musisz mi pomóc! - Rozległ się nagle czyjś krzyk. Na osiemdziesiąt procent należał do Juugo, ale nie byłam pewna bo nigdy nie słyszałam jak on krzyczy. - Sam nie dam rady tego ugasić!
  Silne ramiona puściły mnie, a ich właściciel popędził do przodu, uprzednio nakazując mi pod żadnym warunkiem nie ruszać się z miejsca. Poczułam dojmujący chłód i pustkę, gdy jego ciało już nie ogrzewało mnie w tak przyjemny sposób.
    - Gdzie jest Suigetsu?! - zawołał w złości i pewnie wtargnął do źródła szalejącego żywiołu.
Spojrzałam tęsknie za jego szerokimi plecami które kilka sekund wcześniej zniknęły w gęstym dymie i nagle uderzył we mnie strach. Przez moją głupotę Sasuke może przecież zginąć! Wystarczy jeden zły ruch. W środku sytuacja rozwinęła się już do tego stopnia, że w każdej chwili jego ubranie może zająć się ogniem, a wtedy… nawet nie chce o tym myśleć.
   - Idę już idę! Ładowałem zapasy wody! - odkrzyknął Suigetsu, nagle pojawiwszy się w pomieszczeniu.
Ruszyłam do przodu targana paniką, której nie mogłam pohamować i niczym w amoku przebiegłam obok skonfundowanego Juugo, przez cały czas utrzymującego pozycję przy do niedawna palących się drzwiach; stał na tyle blisko by widzieć co Uchiha robi w środku i na tyle daleko, by nie mógł się udusić nagromadzonym tam dwutlenkiem węgla.
    Znowu wykazałam się zaszczytną cechą braku rozumu, po raz wtóry wkraczając w pole rażenia pożaru z którym Sasuke, wraz z Suigetsu usiłowali się uporać. Widziałam zaledwie ich mętne sylwetki przebijające się przez szarą poświatę. Smród był niemiłosierny, ledwo byłam w stanie ustać, nie mówiąc już o jakimkolwiek ratowaniu kogokolwiek. Co ja sobie, znowu, myślałam?!
    - Sakura to niebezpieczne, wracaj! - Ktoś szarpnął mnie za ramię i siłą wyprowadził z powrotem do pokoju obok. Zakaszlałam, nie wysuwając żadnej formy sprzeciwu. Zaledwie trzy wdechy wystarczyły, by do końca pozbawić mnie złudzeń. Mimo tego strach pozostał. Blada jak kreda spojrzałam w stronę przejścia prowadzącego do kuchni, obawiając się, co mogę tam dostrzec. - Nic im nie będzie, spokojnie.
Zerknęłam ufnie na Juugo, bardziej niż kiedykolwiek potrzebując realnego zapewnienia o dobrym stanie przebywającej przy ogniu dwójki.
    - Skąd możesz to wiedzieć? Przecież oni tam...
   - Świetnie dadzą sobie radę. Suigetsu ma naturę wody, nie zapominaj. Za niedługo powinno być po wszystkim, nie ma co się denerwować.
    - Jak ty to robisz. - parsknęłam głośno i otarłam ręką nieistniejące kropelki potu z czoła
    - Co takiego? - zdziwił się i puścił w końcu moje ramię. Dyskretnie je rozmasowałam, bo trzymał mnie naprawdę mocno.
   - Wiecznie jesteś spokojny. Co by się nie działo, nigdy nie panikujesz, myślisz rozważnie. Ile ja bym dała za taką umiejętność!
W odpowiedzi mężczyzna jedynie uśmiechnął się z melancholią i powiódł wzrokiem w stronę kuchni, skąd wydobył się krótki okrzyk, będący chyba poleceniem.
    - Znam umiejętności zarówno Suigetsu jak i Sasuke, dlatego nie odczuwam strachu. - odparł z wolna - To silni wojownicy i z pewnością byłoby im wstyd, gdyby przyszło im zginąć z powodu zwykłego pożaru. Trochę wiary Sakura.
  I oddalił się, zostawiając mnie całkowicie otumanioną na środku pokoju. Zachwiałam się lecz w porę odzyskałam równowagę.. W pomieszczeniu zdecydowanie brakowało świeżego powietrza. Na szczęście miałam jeszcze na tyle rozsądku by nie otwierać okna.
      Mogłam nie zdawać sobie z tego sprawy, ale w samej kuchni sytuacja musiała być bardzo gorączkowa, żeby nie powiedzieć nerwowa. Suigetsu wyciskał z siebie ostatnie krople wody, byleby tylko ugasić to, co nieświadomie zapoczątkowałam próbując - zgodnie z radą Ino, ugotować Sasuke coś pysznego na obiad.
No i wyszło.
Pyszna kompromitacja posypana szczyptą goryczy, z dołu zaś naznaczona spalenizną. Porcja na szczęście jednoosobowa. Zjadłam ze smakiem, a teraz czuje się jak najgorsze ścierwo tego świata. I jeszcze ta nieszczęsna petarda! Sasuke nigdy nie spojrzy na mnie jak na kobietę, jeśli w kółko będę nastawała na jego życie! Miałam ochotę zwinąć się w kłębek i zaszyć w najciemniejszym kącie tego domu.
    - Kuźwa, ale to boli! Poparzyłem się! Ogniste przekleństwo!
    Raptownie zadarłam głowę do góry, szybko nakierowując wzrok na dwójkę wyłaniających się z dymu mężczyzn. Oboje pokryci byli sadzą, ale tylko ubranie Suigetsu z jednej strony nosiło ślady po delikatnym zapaleniu. Poza tym Hozuki kurczowo trzymał się za prawą rękę. Sasuke za to kroczył u jego boku pozornie niewzruszony całą sytuacją, ale jedno spojrzenie w miotające błyskawice, ciemne oczy pozwoliło mi zrozumieć jak błędny jest to osąd. Cichutko przełknęłam ślinę i ukradkiem zerknęłam poza nich, na wrota prowadzące do spalonych zgliszczy kuchni. Musiałam zobaczyć, jak wielkich strat narobiła moja potrawa! Łudziłam się durna, że być może ogień wcale nie zaprószył się przeze mnie. Może to tylko feralny zbieg okoliczności, kolejny kopniak od losu?
     Zaparłam się w nogach i podążyłam w stronę mężczyzn, aby następnie przyspieszyć i wykorzystać moment zaskoczenia, by ich wyminąć. Pognałam czym prędzej w stronę kuchenki. Otworzyłam jej zwęglone resztki, przy czym drzwiczki niemal od razu odpadły i wsadziłam do środka głowę, uważnie ilustrując wnętrze od wewnątrz.
No pięknie, tak jak myślałam! Z mojego obiadu nie pozostał nawet talerz.
  Coś gwałtownie pociągnęło mnie w tył. Nawet nie musiałam zgadywać, żeby wiedzieć kto z takim zawzięciem usiłuje znowu mnie z czegoś wyciągnąć.
    - Upadłaś na głowę?! Co ty robisz? - dotarło do mnie stłumione warknięcie, poprzedzające tylko o krótka chwile moment gwałtownego lądowania na podłodze.
Jęknęłam głucho, w pierwszym odruchu chcąc pomasować obolały tyłek. W połowie czynności zorientowałam się jednak, że ruchy rąk mam ograniczone przez inne ręce, trzymające moje mocno i bez umiaru. Cichutko wypuściłam powietrze przez nos.
    - Zanim na mnie nakrzyczysz mam coś na swoją obronę! - rzuciłam i powoli odwróciłam głowę by móc na niego spojrzeć. Sasuke siedział na ubrudzonej sadzą podłodze, kurczowo trzymając mnie pomiędzy swoimi nogami.
Chłód jego spojrzenia skutecznie zmroził we mnie zrodzone nadzieje na ułaskawienie.
    - Nie sądzę, aby cokolwiek było w stanie ci pomóc, ale śmiało! - warknął, po czym jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie.
    - Zrobiłam to dla ciebie! - obwieściłam i zakasałam rękawy byleby nie ubrudzić ich czarną substancją. Starałam się unikać patrzenia na twarz Sasuke, bo wiedziałam jak bardzo jest teraz wściekły i zły.
    - Dla mnie?! - buchnął niczym wulkan- To czego mam się spodziewać na drugi raz, powodzi? Tornada?!
    - Sasuke nie krzycz na nią. - odezwał się jakiś pogodny głos zza progu. Powiodłam dziękczynnym spojrzeniem w stronę Suigetsu i uśmiechnęłam się delikatnie - Chciała dobrze.
   - To nie wasza sprawa. Zostawcie nas samych - Mój ciemiężca nakazał to tonem nieznoszącym sprzeciwu i zamarł w bezruchu, czekając w złowrogim milczeniu aż nieproszeni komentatorzy znikną z pola widzenia. Nie przepadałam za sytuacjami, gdy gniew Uchihy skupiał się tylko na mnie, więc patrzyłam z żalem jak białowłosy cicho zamyka za sobą drzwi sąsiadującego pokoju.
   - Wyjaśnisz mi po co wsadzałaś tam głowę? - zapytał ze stoickim spokojem
   - Musiałam coś sprawdzić. Słuchaj bo…
   - Nie. To ty posłuchaj. Czy do reszty postradałaś rozum? Chciałaś żeby zapaliły Ci się włosy? Ja widziałem już raz człowieka z płonącą głową i nie polecam nikomu tego widoku. - Poczułam, jak mocniej objął mnie rękami i przycisnąć do swojej klatki piersiowej - Nie mogę znieść myśli, że coś podobnego mogło ci się stać. Czy ty to rozumiesz.
Zdumiałam się.
Dopiero teraz zrozumiałam, że tak naprawdę przemawiała przez niego nie złość, tylko strach. Lekko obróciłam głowę by móc na niego spojrzeć, lecz cała jego twarz ukryta była w moich włosach. Ciepłe oddechy rozbijały się o mój kark.
   - Przepraszam… Ale to nie zmienia faktu, że chciałam dobrze!
   - Niech ci będzie.
   - I to tylko przypadek, że nasz obiad zapalił się! Dam sobie rękę uciąć, że położyłam go na środkowym ruszcie. - Wyrwałam się do przodu, na czworakach podpełzając do nieszczęsnej kuchenki. Musiałam sprawdzić czy na pewno było tak, jak myślałam! - Mogę się nawet założyć.
  Nim zdążyłam dostać się do spalonego urządzenia, Sasuke szybko mnie pochwycił. Jakbym ważyła piórko, posadził mnie znów między swoimi nogami. Parsknęłam cicho.
    - Sakura! - zagrzmiał - Ostrzegam cię!
    - Puść mnie, muszę to sprawdzić!
    - Nic nie będziesz sprawdzała! Zostaw!
    - Kiedy ja muszę.
    - Boże dopomóż mi - jęknął - Boże dopomóż!
    - Hm! - mruknęłam z wyraźną naganą - Bóg z pewnością ci tutaj nie pomoże!
    - Wydaje mi się że mówiłaś mi kiedyś, że nie dbasz przesadnie o rzeczy związane z wiarą.
Skrzyżowałam ręce
    - Tak było, zanim zostałam twoją narzeczoną. Teraz muszę o to dbać, bo inaczej chyba szlag mnie trafi!
    - Boże, chroń mnie od żon! - jęknął Sasuke
    - W ogóle nie powinieneś się żenić! - stwierdziłam mrużąc powieki
    - Sakura, jeśli teraz nie zamkniesz buzi to bóg mi świadkiem, urwę ci głowę!
Uznałam, że wyraziłam już swoją opinię co do liczenia na boską pomoc i tym razem zadowoliłam się milczeniem
    - Cóż, tak właściwie to nie powiedziałam nic złego!
Nie byłam pewna, ale wydawało mi się że Sasuke uniósł oczy ku górze i szepnął:
    - Weź mnie do siebie.
Tego było już za wiele.
    - Do jasnej cholery! - wykrzyknęłam ze zgrozą - Nie jestem aż taka zła, żeby śmierć była lepsza od małżeństwa ze mną!
Sasuke posłał mi spojrzenie mówiące, że nie jest wcale taki pewien.
    - To małżeństwo wcale nie musi trwać wiecznie! - wybuchnęłam, a wstrzymywany gniew sprawił że mój głos zabrzmiał niezwykle przenikliwie - Mogę w tej sekundzie wyjść przez te drzwi i postarać się o anulowanie zaręczyn!
    - Przez jakie drzwi ? - zapytał drwiąco - Widzę tylko zwęglone resztki drewna.
    - Twoje poczucie humoru pozostawia wiele do życzenia
    - Moje poczucie humoru.. dokąd ty, do diabła, idziesz?!
Nie odpowiedziałam, tylko dalej zmierzałam w stronę zwęglonego kawałku drewna, o którym wolałam myśleć, jako o drzwiach
    - Wracaj.
Szłam, a właściwie szłabym dalej, gdyby ręka Sasuke nie chwyciła mnie za nogawkę i nie przyciągnęła do siebie.  Trzeci raz tego dnia poczułam całe ciało Sasuke przy sobie. Nie widziałam go, lecz czułam jego bliskość, a także zapach. Tak, byłam gotowa przysiąc że czuje jego zapach nawet wśród dymu.
    - Nie będziesz starać się o anulowanie! - rozkazał, z ustami tuż przy moim uchu
    - Dziwie się, że cie to obchodzi - odparłam, starając się ignorować sposób, w jaki moja skóra reagowała na ciepło jego oddechu
    - Och, obchodzi mnie i to bardzo.
    - Obchodzi cię to twoje nędzne życie! Gdyby nie to małżeństwo już dawno by cię ukrzyżowali!
    - Tak, dokładnie tak. A ty zgodziłaś się mi pomóc. Postarajmy się więc, żeby wszystko wyszło jak najlepiej.  


   - Ta dziewczyna to kara za moje przewinienia sprzed lat.
Suigetsu zaśmiał się głośno, gdy bez sił, od stóp do głów umorusany sadzą opadłem na kanapę w salonie. Przejechałem ręką po twarzy, nieświadomie brudząc się jeszcze bardziej.
    - Ja tam dalej ją lubię - odparł prostolinijnie i bez skrępowania zarzucił nogi na stolik. Po chwili zastanowienia zrobiłem dokładnie to samo. - Jest niesamowita. I chyba nie ma osoby, której by sobie nie zrównała. - wymownie zerknął w bok - Prawda Juugo?
   - Prawda Sasuke? - pociągnął ten z rozleniwieniem i uśmiechnął się kącikiem ust.
Nie bardzo wiedziałem co to wszystko znaczy więc zrobiłem groźną minę i nie kontynuowałem tego tematu, uważając go za niegodnego siebie.
Zdanie całkowicie odmienne miała Karin, która z rozmarzoną miną natychmiast podłapała wątek.
   - Wydaje mi się, że Sasuke miał się ku niej już od dawna! Tylko nie dawał nic po sobie poznać!
   - Jeśli zawołam tu Sakure, skończycie ten temat? - mruknąłem niechętnie, nie wiedząc jak się teraz zachować. Nie chodziło o to, że czułem się skrępowany, nie… prędzej zażenowany. Na dodatek odkryłem że ignorowanie ich nic nie daje, bo jeśli nie rozmawiają ze mną - to i tak robią to między sobą.
   - Czy przypadkiem nie wybrała się z pilną sprawą do przyjaciółki? - zaoponował twardo Suigetsu i skrzyżował ręce na piersi, patrząc na mnie z niewyjaśnionym wyrzutem.
Wytrzymałem jego spojrzenie, nie reagując na niego w żaden sposób. To tylko jeszcze bardziej go rozsierdziło
    - Czy ty w ogóle miałeś zamiar powiedzieć nam, że się z nią zaręczyłeś?! - rzucił w końcu
    - Miałem zamiar w ogóle was tu nie wpuszczać.
    - Popełniłbyś duży błąd - wtrącił ze spokojem Juugo, po czym zamilkł na moment.. - Odwiedził nas Madara. - wyznał z powagą. Zadarł głowę i spojrzał mi głęboko w oczy. -  Nie mamy dla ciebie dobrych wieści.
    - Co to ma znaczyć? - Z rozmachem zmarszczyłem brwi, niemal je ze sobą łącząc. - Przecież on zawsze przychodził ze wszystkim do mnie.
    - I to jest właśnie problem. Nie ufa ci tak jak kiedyś. Poza tym chciał wiedzieć czy ma jeszcze nasze poparcie, bo słusznie podejrzewał, że twoje już stracił.
    - Zgodnie powiedzieliśmy, że nie - dorzuciła Karin z dumą
    - Nie był tym zdziwiony. Mało tego. Dodał, że spodziewał się takiego obrotu spraw po twoim powrocie do Konohy. Stwierdził iż słusznie uważał, że wioska szybko przejmie nad tobą kontrolę.
   - Bzdury - mruknąłem, spuszczając nogi na ziemię i pochylając się nieznacznie do przodu. Oparłem łokcie o kolana. - Co jeszcze wam powiedział?
Cała trójka wymieniła między sobą spojrzenia.
By zająć czymś ręce, pochwyciłem leżący na stole ołówek.
    - Pytał o Sakure. - wyznała po dłuższej chwili Karin, wahając się przy tym i co jakiś czas zerkając nerwowo na moją reakcję. Siedziałem w bezruchu, jedynie w myślach ważąc jej słowa.
    - W jakim kontekście?
    - Cóż, myślę, że szczególnie zainteresowany był jej umiejętnościami, jako uczennicy i zastępczyni Tsunade.
Ołówek który obracałem w palcach, pękł z przeraźliwym trzaskiem.
    - Kiedy to było? - rzuciłem nerwowo, odrzucając odłamki drewna i rysika na stół. Zatoczyły się z charakterystycznym dźwiękiem.
    - Krótko przed naszym wyruszeniem tutaj. 3 dni temu.
 Zakląłem szpetnie po czym pośpiesznie, nie siląc się na szczegóły opowiedziałem im o odwiedzinach, jakie niedawno zrobił mi Madara. Starając się odtworzyć tok konwersacji, uparcie nie zwracałem uwagi na ich przerażone miny.
    - Był tutaj przedwczoraj?! - zawołał z trwogą Suigetsu i zamknął do tej pory niemądrze rozchylone usta. - Ten paskudny dziad coś knuje, mówię wam!
    - W dodatku pytał się ciebie kim jest uczennica Tsunade, mając świadomość, że jest nią Sakura? - Juugo oddał się chwilowej refleksji - Widocznie musiał cię sprawdzać, Sasuke.
    - To samo przyszło mi do głowy. Obawiam się, że moja odpowiedź musiała go zaskoczyć.
    - Myślę, że był przygotowany, że odmówisz dalszej współpracy z nim. Ale na pewno nie podejrzewał, że gotów będziesz skłamać by ocalić jakąś kobietę.
    - Zapewne dlatego opowiedział mi o Itachim.  
    - Nie sądzę by to polepszało sytuacje - dodał ukradkiem Suigetsu. Wykrzywił się kwaśno - Sakura jest w ogromnym niebezpieczeństwie.
   - Jest równo od 3 dni. Nie powinna teraz wychodzić nigdzie sama. - odpowiedział Juugo. Jego twarz była niecodziennie ściągnięta a wyraz oczu zdradzał obawę. Starałem się - chodź na marne, nie podzielać jego uczuć ale nawet przez moją niewzruszoną minę przebijały się oznaki zdenerwowania.  
   - Będę miał na nią oko bardziej niż dotychczas. Do diabła, w ogóle nie będę wypuszczał jej z tego domu.
Suigetsu uśmiechnął się szeroko po czym zaniósł nagle głośnym kaszlem, w połowie wykrztuszając z siebie coś, co zabrzmiało jak:
    - Albo z sypialni.
Karin też się zakrztusiła, ale dla odmiany ona zrobiła to na prawdę. Posłałem obojgu miażdżące spojrzenie. Nawet przez chwile nie przeszło mi przez myśl, żeby podzielić się z nimi swoimi problemami w tej materii. Odchrząknąłem, po czym zarzucając płachtę ignorancji, zwróciłem się bezpośrednio do Juugo, najracjonalniejszej persony w tej drużynie. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się że i jego usta uniesione są lekko, w reakcji na jednoznaczne stwierdzenie Hozukiego.
    - Zostańmy przy tym, że po prostu jej z czegoś nie wypuszczę. Nie wiem, zamknę w piwnicy.. cokolwiek. - rzuciłem pojednawczo i zerknąłem na wiszący na ścianie zegar. Sakury nie było dopiero od 20 minut… Czułem ogromną potrzebę by w tym momencie wyciągnąć ją od Ino i przyprowadzić do domu. Skoro Madara już wdarł się do wioski, drugi raz nie będzie dla niego żadnym wyzwaniem. Miarowo zaciskałem i rozluźniałem pięść.
    - Po co właściwie Madarze informacje na temat Sakury? - zapytała Karin, unosząc na mnie swoje rubinowe oczy.
    - Chciał wiedzieć kto jest najlepszym medykiem, wojownikiem i strategiem Konohy. Do tej pory tylko medyk był dla niego zagadką, chodź nie na długo jak się okazuje. Psiakrew!
    - Nie było mu to przypadkiem potrzebne na czas wojny z Konohą?
    - Suigetsu ma rację - wtrącił przytomnie Juugo - Po co Madara miałby zdobywać informacje o Sakurze, skoro plan wojny od dawna nie jest już aktualny? Nie wydaje mi się, aby chodziło tylko o to. Zbyt wiele zachodu kosztowało go dowiedzenie się rzeczy, która w praktyce w ogóle nie będzie mu potrzebna. W dodatku odwiedzenie i wypytywanie Ciebie Sasuke, kompletnie bez większego powodu. Sama idea “sprawdzenia” jest dobra, ale jak dla mnie niewystarczająca by trudził się tutaj osobiście.
Hozuki poruszył się nerwowo na zajmowanym miejscu, wypowiadając zdanie które od jakiegoś czasu nękało także mnie. Ze świstem wciągnąłem powietrze przez usta.
   - Więc jaki jest jego prawdziwy cel?
   - A kto to wie? - Juugo bezradnie wzruszył ramionami i delikatnie pogłaskał po łbie wróbla, który przed momentem wleciał tu przez otwarte okno. Obserwowałem energiczne ruchy zwierzęcia, myśląc i z każdą chwilą czując coraz większą dezorientację.
  Jeśli coś stanie się Sakurze, nigdy sobie tego nie wybaczę. Dlatego postanowiłem sobie, że od tej pory nie odstąpię jej na krok - bo jeśli ktokolwiek może ocalić ją przed Madarą, to tylko ja.
    - Może ma to związek z tym facetem, którego on ciągle śledzi? Jak myślicie? - zastanowił się na głos Suigetsu. Mimowolnie nadstawiłem uszu, za to Karin zrobiła głupią minę i wyraźnie zamyśliła, o czym świadczyła podłużna bruzda przecinająca jej czoło.
   - Jakim facetem? - zapytała w końcu, przekrzywiając głowę jak nierozumne szczenię.
Juugo westchnął głośno i z politowaniem przejechał dłonią po twarzy. Następnie niechętnie zabrał głos. Z początku przemawiało przez niego zniecierpliwienie, jakby Suigetsu przez wrodzone roztargnienie tudzież ułomność, powiedział coś, czego nie powinien.
   - Pamiętasz Sasuke jak przed paroma tygodniami dałeś nam polecenie obserwowania Madary? - Milcząco skinąłem głową -  Jeszcze zanim się zorientował, udało nam się odkryć coś dziwnego.
  Zmarszczyłem brwi.  
    - Zamieniam się w słuch.
    - On kogoś śledził. I doprawdy nie wiem jak to możliwe, ale obiekt jego zainteresowania nie dał mu ani jednej okazji do bezpośredniej konfrontacji i ciągle znikał bez śladu. Na pewno był świadomy że ktoś go obserwuje.. Ale wielokrotnie miałem wrażenie, że wiedział, iż to Madara próbuje go schwytać.
   - Nie wiemy jaką grę prowadzi ta dwójka.- wtrącił Suigetsu - I nie udało nam się ustalić kim jest ten dziwny człowiek. Ale sprawa jest bardzo podejrzana, sam powiedz!
    - Jak wyglądał ten mężczyzna? - Zaintrygowany sytuacją, wyprostowałem się po czym oparłem wygodnie o oparcie kanapy.
    - Niech się zastanowię. Hmm… Wysoki i szczupły.
    - Super - zironizowałem natychmiast - Już wiem kto to może być, twój opis nie pozostawił mi złudzeń.
   - Tylko tyle mogę ci powiedzieć, bo miał na sobie płaszcz.- wyjaśnił skwapliwie białowłosy po czym skrzyżował ręce na piesi -  Poza tym widzieliśmy go zaledwie trzy razy, przez krótką chwilę.
    - A później?
    - Zniknął. Dosłownie rozpłynął się w powietrzu.
   Zastanawiające. Oparłem łokcie o kolana, po czym położyłem podbródek na splecionych ze sobą dłoniach. Ostatnimi czasy działo się wokół mnie mnóstwo zawiłych sytuacji, których przyczyn nie znałem, i mało tego - żadna nie wpadała mi do głowy. To rodziło swojego rodzaju frustrację, ponieważ nigdy nie należałem do osób, którym odpowiadało niedoinformowanie. Mnie ona raziła, z każdą myślą coraz mocniej i dotkliwiej. Nic nie łączyło się, ani w żaden sposób do siebie nie pasowało. Głównym celem Madary jest dorwanie tajemniczego mężczyzny, ale w wolnych chwilach poszukuje informacji o Sakurze i Bóg wie kim jeszcze - albo na odwrót. W dodatku zjawia się tutaj by poprowadzić bezsensowną konwersację, a następnie bez wyjaśnienia znika. Kilka dni później jak gdyby nigdy nic na progu mojego domu staje Taka i przestrzega przed moim grasującym po świecie, chorym krewniakiem, podkreślając tym samym, że Sakurze grozi ogromne niebezpieczeństwo. Już sam nie wiem co mam o tym myśleć, ani nawet jak się zachować,  
    - Sasuke - poważny głos Suigetsu gwałtownie sprowadził mnie na ziemię. Spojrzałem po wszystkich w milczeniu. - Mimo, że nie jesteśmy już drużyną dalej możesz liczyć na nasze wsparcie. Gdyby potrzebna była nasza pomoc, wyślij orła. Przybędziemy tak szybko, jak tylko będziemy mogli.
   Pokiwałem głową, skrycie, w głębi siebie chyląc im czoła. Ciężko było mi się do tego przyznać, ale wraz z tamtą chwilą każdego z osobna- nawet Karin, zacząłem darzyć, ogromnym uznaniem i szacunkiem. Co prawda już dawno temu przyłapałem się na tym, że, mój sposób postrzegania dawnej Taki, ulega raptownym zmianą… Kiedy właściwie zaczęli być mi tak bliscy?


Autorka: Przepraszam Was za ten ogromny poślizg! Wiem, że wielu z Was - moi drodzy czytelnicy, niecierpliwie wyczekiwało dalszego rozwoju historii. Jestem Wam za to, razem i z osobna, bardzo wdzięczna. Nigdy nie pomyślałabym, że to opowiadanie przyciągnie aż taką rzeszę osób.
Cenię ogromnie każdego z Was i dlatego staram się, by każdy rozdział był dopięty na ostatni guzik!
Notki będą pojawiały się teraz raz w miesiącu - ponieważ akcja zagęszcza się i potrzebuje więcej czasu, na jej obmyślenie. Niewątpliwie również zbliżamy się do rzeczy, która jest dla mnie głównym wątkiem tej historii. Ale jeszcze troszkę...
Widzimy się w następnej części. (Którą wyjątkowo dodam za niedługo - ponieważ długość tego rozdziału nie jest dla mnie zbyt satysfakcjonująca :* )
Do usłyszenia!

16 komentarzy:

  1. Połknęłam 19 rozdziałów w jeden dzień także jestem kozak i może trochę maniak xDDDDD 20 równie gładko mi weszła. Podoba mi się narracja Sasuke, przypomina go a jednocześnie widać pewną zmianę jaka w nim zachodzi.
    Do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój boże najdroższy!
      Podziwiam Cie ogromnie! I dziękuje za poświęcenie mojej historii aż tyle czasu! :)
      Jestem zaszczycona :)

      Usuń
  2. Wiiincyj.
    Co ja mam Ci tu pisać? Za kazdym razem jest "za mało" notki.

    Sakura spalająca obiad. Pasuje jak cholera :D
    I nawet polubiłam Sasuke, a normalnie go nie lubię.

    Betuj! Oczekuje. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałaś dodać "Czuj presję", więc dopowiedziałam to sobie w myślach.
      Cholera! :D

      Usuń
  3. Jestem bardzo ciekawa co takiego zrobi Madara, czy dowie sie o Sakurze i w ogóle jak dalej potoczy się ta historia! Czekam z ogromną niecierpliwością na ciąg dalszy..!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy cos nowego ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej 😀 tu panikara spod rozdziału 17 xd
    Uwielbiam Cię i uwielbiam tą opowieść!!
    Mam tyle odczuć względem tej historii (pozytywnych oczywiście;P), że nie wiem właśnie co mam napisać, więc wspomnę skromnie, że jestem fanką tego opowiadania i życzę Ci weny i czasu, bo tego zawsze brakuje :)*
    Pozdrawiam,
    Kida :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam cieplutko!
      Melduje, że bloga nie porzuciłam! Tylko mam baaardzo duży spadek motywacji..
      Cóż, czekam aż wróci! :D

      Pozdrawiam! :) :)
      I dziękuje za obecność!

      Usuń
  6. kiedy coś następnego ? :(

    OdpowiedzUsuń
  7. https://www.wattpad.com/story/73700582-please-just-stay-with-me-ss to również Twoje konto ? Dlaczego jest tak rozbudowany wątek ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to również moje :)
      Jest tak dużo części, ponieważ tam dziele moje rozdziały na dwa a czasami nawet trzy oddzielne partie! :)

      Usuń
  8. hej koleżąko, nie komciam, ale jestem! Muszę się ino nauczyć komentować od razu po przeczytaniu, bo potem jest ciężej, zupełnie tak jak mówiłaś XD
    jeja, a ja zawsze widziałam w Sakurze dobrą kucharę :-/ serio, zawiodłam się tym spalonym żarciem, ale PRZEZ TO BYŁO SŁODKO, PRZYNAJMNIEJ DLA MUA. z kolei zdanie Karin daj spokój. To nic kontrowersyjnego. Sakura zostanie moją żoną, normalna sprawa. to kontrowersja sama w sobie XD no i ten Madara, brrr, na coś ty go tu wkręciła? nie pamiętam opka, w którym nie był chodzącym złem, więc CZUJĘ PORZĄDNĄ INTRYGĘ I PODSTĘP.
    ziomuś, życzę ci przypływu weny, motywacji, chęci i wszystkiego innego co ci potrzebne, bo zoba, jak ludzie tęsknią i wyczekują. krzywdzisz innych, Pani Prawie Weterynarz, obrończyni zwierząt i właścicielka dwóch, słodkich psiaczków :-(

    OdpowiedzUsuń
  9. Ahh ta Sakura. Beznadziejna z niej pani domu. Dopiero co wybudowali sobie dom, a ona już go podpaliła. Chciał dobrze, w wyszło jak zawsze...
    Madara ostatnio lubi niezapowiedzianie wpadać w odwiedziny do starych znajomych. Strasznie miło z jego strony :) To jego wypytywanie o Haruno faktycznie jest podejrzane. I kim jest ten facet, którego śledzi? Robi się coraz ciekawiej.
    Czekam na kolejny rozdział (dużo dłuższy mam nadzieję) z niecierpliwością.
    Pozdrawiam i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. no kiedy coś nowego :( chyba jajo zniosę hahaha <3

    OdpowiedzUsuń
  11. No nie, tego motywu z rodzicami Sakury nie potrafię pojąć. Jakim cudem mogą jej rozkazywać?! Tzn jest dorosła, pracuje w szpitalu, więc zarabia na siebie. Ma Hokage po swojej stronie, przecież Kakashi mógłby spokojnie załatwić jej mieszkanie, o ile tamto pochodziło z funduszy rodziców. W tej kwestii zachowuje się jak nastolatka.

    Rozumiem zależność między Sakurą i Sasuke - oboje działają na siebie jak płachta na byka. Zabawne i urocze są ich kłótnie. Sasuke potrafi czasem okazać nieco uczucia. Chwilami jednak... no Jezu, Sakura! Momentami wraca ta głupiutka dwunastoletnia dziewczynka, która latała bezmyślnie za Sasuke.

    Dalej irytuje mnie Uchiha. Co to ma znaczyć, co to za plany z Madarą. Dalej działa przeciwko wiosce? >:(

    OdpowiedzUsuń