środa, 21 lutego 2018

25. Dla ciebie tylko Uchiha.

Ostrzegam! Teraz będzie troszkę nudniej! 
I aporpo wcześniejszych podpunktów o których tak wymyślnie wam wspominałam! 
   Sakura miała takiego przyjaciela Innukiego, pamiętacie? ;) Już nie kojarzę ale bardzo prawdopodobne iż był to książe jakiejś tam krainy. Wpływowy facet. Przystojny. I potwornie w niej zakochany… 


   -  Znalazł Cię Sakura, nie możemy ryzykować! - Sasuke po raz pierwszy podniósł na mnie głos, ostentacyjnie waląc pięścią o stół. Nieszczęsny mebel zachybotał, grożąc roztrzaskaniem. 
Ja jednak byłam nieugięta.  
    - Nie zamkniesz mnie w tym domu, Sasuke! Chodźby nie wiem co! 
Chodził po pokoju niczym furiat, przesuwając wszystko co tylko mogło wkroczyć mu w drogę. Zaciskał szczękę, raz po raz mierzwił włosy i ogólnie sprawiał wrażenie lekko zdenerwowanego. 
  Ja tymczasem siedziałam jak pień na krześle, na poły zirytowana, na poły dumna ze swojego osiągnięcia połączenia w końcu Temari i Shikamaru. Trochę żałowałam, że wyszło to w tak paskudnych okolicznościach.. ale koniec końców wszystko się dobrze skończyło. Niezła ze mnie swatka..!
   Sasuke musiał chyba zobaczyć moją zadowoloną minę, bo w ułamku sekundy pojawił się obok i mocno ściskając za podbródek, uniósł ku sobie moją głowę. 
    - Czy ciebie to bawi, Sakura?!
    - Nie, skądże - Starałam się zachować spokój, co było trudne, zważywszy na to jak wielką miałam ochotę aby mu dokopać! Znalazł się, obrońca! 
W mig wyczuł moją ironię
    - Świetnie. W takim razie na pewno ucieszy cię również fakt, iż od tej pory nie pójdziesz nigdzie sama. 
   - Ale…!
   - Kakashi podziela moje obawy i już załatwił ci wolne od pracy. Do odwołania. 
   - Nie…!
   - Założę też barierę dookoła domu. 
   - No ty chyba…!
   - Zakupy będzie donosić Ci Hinata. 
   - Sasuke! - zagrzmiałam, lecz zabrzmiało to bardziej jak upiorne ryknięcie. Wydobyłam ze swojego gardła niebywałe jednostki decybelowe. Aż zabrakło mi tchu
A ten drań to wykorzystał.
    - Koniec i kropka, Sakura! Zagrożenie jest zbyt duże, a ja nie mogę Cię stracić! Po prostu nie mogę! 
Zamarłam z na wpół uchylonymi ustami, w których czaiła się zgryźliwa odpowiedź. Skrupulatnie wymyślałam ją przez cały okres trwania jego radosnej tyrady. 
    Stuknął mnie dwoma palcami w czoło, a wtedy, w  jego oczach dojrzałam coś dziwnego. 
    -  Co Ty powiedziałeś? - wyrzuciłam na bezdechu
    - Nic. 
    - Powtórz to.
    - Zdawało Ci się. A teraz idź się połóż, głupia. Jesteś na nogach całą dobę. Dobija godzina 16. 
I chyba byłam w tak wielkim amoku, że przystałam na jego propozycje.. A może to zmęczenie rzuciło się na moje postrzeganie sytuacji? W każdym razie posłusznie skinęłam głową, zwklekłam się z miejsca udając do łóżka. 
I gdzieś miałam już te wcześniej planowane amory. 

[Sasuke]
 Gdzieś miałem już te jej wieczne dąsy! 
Po burzliwej rozmowie udałem się pierwszym kursem do Naruto, czując się w dziwnym obowiązku poinformowania go o moim planie zamknięci Sakury na 148 spustów. Albo i więcej. 
    - Miałem zaproponować Ci dokładnie to samo - Przyznał ten debil z poważną miną, gdy tylko skończyłem mówić. 
Rozparty na fotelu nie tknąłem nawet swojej kawy, od razu wdając się w spędzającą mi sen z powiek rozmowę.
 Bo nie ukrywając na prawdę nie mogłem przez nią spać. 
Czuwałem, uważając na każdy szelest liści. 
Bo zagrożenie było wszędzie. 
    - Istotnym jest, iż porywacz porwał Nanami tylko dlatego, że była ona w gabinecie Sakury. - słusznie zauważył Naruto
 Zacisnąłem pięść.   
    - Innymi słowy, myślał, że to Sakura.
    - Pytanie, kiedy zorientuje się w popełnionej pomyłce.
Spojrzałem gdzieś ponad jasny łeb Uzumakiego, zatapiając się w myślach.  
    - Wróci tu po nią. - bardziej mruknąłem niż powiedziałem, nie do końca świadomy własnej nieobecności. 
Blondyn skinął głową, zachowując poważny wyraz twarzy
    - Najprawdopodobniej. Ale kiedy już tu wejdzie…- Ścisnął mocno pięść, powodując przeskok kilku kości, po czym uśmiechnął się z typową dla siebie brawurą-  Gwarantuje Ci Sasuke, że nie wyjdzie stąd żywy. 
    - Wiem.
Niewiele myśląc również sam się uśmiechnąłem.
I wtedy lazurowe oczy powiodły po mnie jak po idiocie. Uzumaki zrobił cokolwiek zblazowaną minę, a mnie ciśnienie wzrosło. Po prostu. 
   - Co? - warknąłem
   - Uśmiechasz się!
   - I? 
   - Nie chcesz przy tym nikogo skrzywdzić. - Mówiąc to, był autentycznie zdziwiony.
Po prostu odwróciłem od niego wzrok.
   Tymczasem Naruto zagrzmiał mocarnie:
    - Sasuke Uchiha, wielki mściciel i samotnik! Wojownik Złej Strony Mocy, mroczny Vader naszego pokolenia! On! Własnie On się uśmiecha!... I to szczerze! 
Byłem pełen zażenowania. Poważnie. 
    - Znowu oglądałeś tą beznadziejną trylogie? 
    - Ty ją naprawdę kochasz Sasuke! - O mały włos nie wyplułem kawy której w ogóle nie wypiłem! Zimny napój stał gdzieś na środku ławy, nie ruszony chodźby wzrokiem od momentu zaparzenia. - Nasza mała Sakura totalnie namieszała Ci w głowie! - Naruto z każdym słowem coraz bardziej rósł w piórka. Zastanawiałem się pokrótce którą ręką mam uciszyć tą jego durną ekscytacje.
   - Nie kocham jej. Zamknij ryj. 
   - Dobra dobra, już się nie wstydź. - Mało brakowało, a poklepał by mnie po głowie. W porę się uchyliłem, łapiąc jego przedramię w miażdżący uścisk. Ten jednak zachowywał się jak gdyby nigdy nic dalej szczerząc się jak powalony. Kretyn. - Nie bądź taki zimny stary. Maska już spadła.
    Powoli odsunął rękę, a ja bardzo chętnie zaszyłem się znowu w swojej przestrzeni, niezakłócanej przez żadne brudne łapska. Łypnąłem na Naruto groźnie, marszcząc brwii. 
   - A Gwiezdne Wojny to bardzo fajny film.- dodał - Możesz obejrzeć sobie z Sakurcią na wieczór. Przy świecach czy czymś takim- Spojrzał na mnie z diabelskim błyskiem w oczach, a wtedy wiedziałem już że mu kurwa przypieprzę - Tylko nie zmotajcie sobie żadnego małego Sasusia. 
  W sekundę wystartowałem do przodu…

***

   - Chcesz mi powiedzieć, że złamałeś sobie palca łamiąc Naruto żuchwę? 
Nie rozumiem dlaczego ton Sakury był tak pretensjonalny. 
Stałem obok tego jęczącego jełopa trzymającego się kurczowo za zwisającą gębę i spoglądałem na swojego nienaturalnie wygiętego kciuka. Zastanawiałem się pokrótce jaki obrałem kąt uderzenia skoro zdeformował się aż tak bardzo. 
     Haruno siedziała na kuchennym krześle i patrzyła na nas oniemiała, z ręką znieruchomiałą w połowie ruchu. Kubek herbaty w jej dłoni parował intensywnie. 
   - Pomuuusz mii Saurciaaa… 
Naruto wydawał z siebie jakieś dziwne dźwięki, więc nie zwracałem na niego zbytniej uwagi. Wystarczyło, że zirytował mnie do tego stopnia że chętnie złamałbym mu coś jeszcze. 
   - Nie zapominajmy proszę o mnie. - Hinata gniewnie splotła ręce na piersi, patrząc na nas z przytłaczającą ilością gniewu. Sprawiała wrażenie osoby, która chętnie sponiewierałaby wszystko, co tylko wejdzie jej teraz w drogę - Złamałam sobie aż dwa paznokcie. 
    - Złamała sobie na naszych kościach, co warto zaznaczyć. - dodałem, nie zabrzmiało to jednak tak pewnie jak sobie umyśliłem. Natychmiast zgniótł mnie do ziemi jej przeszywający wzrok.
  Co to za upiorne kobiety. 
Sakura chyba dalej była w zbyt wielkim szoku, bo nie zareagowała w żaden sposób, jedynie po kolei przeskakując spojrzeniem po naszych twarzach. 
   - Co? - wykrztusiła 
Hinata zgarneła kosmyk włosów za ucho.
   - Rzucili się na siebie, więc ich uspokoiłam. 
   - Aha. 
   - Płąwiee naaas zabiuuułaaa…
   - Zablokowałam pare punktów. - ruszyła z wyjaśnieniem. 
Kilka tych niewinnych słówek kryło w sobie zamiar uśmiercenia naszej dwójki na miejscu. Gdy tylko moja ręką wylądowała na twarzy Naruto i oboje przeturlaliśmy się na dywan, Hyuuga nas dopadła i bezlitośnie dobiła. Ciosem centyment od serca. Oboje padlismy w tym samym momencie, dusząc się, dławiąc i plując.
I niemal w takim stanie ta niepozorna dziewczyna zatargała nas do mojego domu i rzuciła pod nogi oszołomionej Sakurze, jak upolowaną zwierzyną..
    - I ja mam Was niby uleczyć? - Głos którego tak lubiłem słuchać teraz pobrzmiewał ziejącą pogardą - Zasuwać na SOR. Ja mam tutaj mnóstwo zajęć! - I perfidnie, z głośnym siorbnięciem upiła poteżny łyk herbaty. Podejrzewałem, że miała ze sto stopni ale Haruno nie skrzywiła się ani na moment. 
  - Wiedziałam, że coś wymyślisz. - Hinata zadowolona z przebiegu wydarzeń, lekko przycupnęła na stole. Widocznie specjalnie przytargała nas pod oblicze Królowej Chaosu, byleby tylko nakarmić nas jeszcze większą porcją wstydu.
Z tym, że ja byłem z siebie dumny. 
W życiu nie wyprowadziłem lepszego sierpowego. 
    - Saurciaaaaaa! - zaskowytał żałośnie Uzumaki. 
    - Jestem koszmarnie zajęta tym siedzeniem w domu! Gdyby ktoś nie pozakładał barier na drzwi i okna, żebym nie mogła wyjść to może i by się znalazła chwila na uleczenie Was, ale w tym wypadku! Przykro mi! - Prychnęła ostentacyjnie i wrzuciła do ust całe ciastko, o mało się nim nie zadławiając. 
  Mimo wszystko urocza była w tej swojej zawiści i złośliwości. Bo pewnym było przecież, że robiła to bo nie pozwoliłem jej wyjść samej z domu. 
Na wszelki wypadek przed pójściem do Naruto zabezpieczyłem wszystkie wyjścia z posiadłości. Prowizorka, ale i tak nie dała rady jej srofsować - a zważywszy na obite kłykcie, na pewno próbowała. 
    - Hinacia, chcesz herbaty? - Uśmiechnęły się do siebie tak milusio, jakby wcale nie były podłymi jędzami. Niebywałe jak to gad z gadem zawsze się dogada. 
Posłaliśmy sobie z Naruto porozumiewawcze spojrzenia, na znak, że myślimy podobnie. 
    Tak więc podczas gdy one zapijały wesoło herbatkę, nasza dwójka robiła przemarsz przez wioskę: ja machając bezwładnym kciukiem, Uzumaki z latającą na lewo i prawo żuchwą. 

***

    - Myślę, że musimy wprowadzić stan szczególnej ostrożności. 
      Stojąc przed obliczem Kakashiego nie drgnął mi ani jeden mięsień twarzy.
 Biorąc pod uwagę wrodzoną przenikliwość i niebywałą inteligencję byłego mistrza, każdy mój ruch mógłby zostać w oka mgnieniu zauważony i odpowiednio zinterpretowany. A do tego dopuścić nie mogłem. Bo w tej walce musiałem być zimny i rzeczowy, nie roztargniony, nie zmartwiony.. Po prostu konkretny.
W końcu chodziło o Sakurę.
    Hokage przywołał mnie do siebie gdy z Naruto wychodziliśmy już ze szpitala. Złamania zostały uleczone, rany zrośnięte, a po wcześniejszej sytuacji została już tylko głęboka szrama na honorze i męskiej dumie. Ale i to kiedyś się zrasta. 
Wyprostowałem plecy i skonfrontowałem z Hatake spojrzenia. 
    - Pozakładałeś te bariery, o których wcześniej mówiłeś? - spytał, splatając ręce na biurku. I jeśli kiedyś wydawało mi się, że obecna funkcja go przytłacza tak teraz zwodniczy błysk w prawym oku odwiódł mnie od tej opinii. Kakashi był śmiertelnie zmartwiony, a jednocześnie nie tracił głowy.
    - Można tak powiedzieć. Zostały mi ostatnie, najważniejsze pieczęcie.
    - Komu je powierzysz? 
    - Naruto
Powoli pokiwał głową, respektując ten wybór. 
   - Tak myślałem - przyznał, po chwili sięgając ręką do jednej z szuflad. Wyciągnął z niej cienki zwój - Oto najsilniejsza ze znanych nam barier w świecie ninja. Niełatwo było mi ją zdobyć. 
Wyciągnąłem rękę odbierając od niego cenny przedmiot i chwile obracałem go w palcach, finalnie rozsuwając. Uważnie przebiegłem wzrokiem po treści, kalibrując w głowie kolejność wykonywanych pieczęci. 
I kiedy ja zajęty byłem krótką lekturą, Hatake znów przemówił:
    - Jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie, tak jak zakładaliśmy, do Waszego domu będą mogły wejść tylko te osoby, które będą miały szczerze pokojowe intencje. Jeśli nie, jedyną opcją dostania się do środka będzie zabicie jednego z Was. Wtedy, i tylko wtedy założona bariera pęka. 
W milczeniu skinąłem głową
    - To wszystko Sasuke, możesz już odejść. - Zawahał się jednak, więc i ja zostałem na miejscu, pewien, że Hatake chciał powiedzieć coś jeszcze. On sam w milczeniu powiódł spojrzeniem za okno. Panorama wioski pałała spokojem  - Nie pozwól zrobić jej krzywdy. - dodał ponuro
   Rzuciłem gdzieś w przestrzeń przelotny uśmiech i odwróciłem się na pięcie, wychodząc. Cicho zamknąłem za sobą drzwi.
    - No przecież wiem. - mruknąłem, będąc pewny, iż mimo przeszkód Kakashi i tak mnie usłyszy. 

                  

  Otwierając drzwi do swojego domu, już od progu dobiegł do mnie dźwięk ożywionych rozmów, toczących się w salonie. Gdzieś tam zabrzęczał melodyjny śmiech Ino i gardłowy głos Kiby, opowiadającego akurat coś niebywale zabawnego. 
   Nie ujawniając swojej obecności, ruszyłem w stronę zbiorowiska ciekaw, czy Sakura wciąż będzie zła i tak uparcie niechętna by nawiązać ze mną jakikolwiek kontakt. 
  Właściwie to moja ciekawość była w tym przypadku naprawdę zbędna, bo znałem ją na tyle, by móc być pewien jak właściwie zareaguje. Na pewno złamie mi tego świeżo zrośniętego kciuka raz jeszcze.
      Wchodząc do salonu od razu zlokalizowałem jej drobną postać, siedzącą na samym skraju kanapy. Ona również od razu na mnie spojrzała, przez kilka długich sekund ilustrowała z zacięciem a następnie uparcie odwróciła wzrok, skupiając go na czymś innym. Gdzieś tam w środku poczułem lekkie ukłucie zawodu, chyba na przekór sobie myśląc, że zdążyła zmienić co do mnie zdanie. 
    Naraz wszyscy w pokoju dziwnie ucichli, chyba wyczuwając napięcie zrodzone między naszą dwójką. Było to dziwne, ale o dziwo, nie miałem ochoty się tego wypierać. Ani nawet udawać, że jest inaczej.
  Nagle Sakura spojrzała ku mnie znowu, a na jej usta wkradł się, jak gdyby nigdy nic, szeroki, promienny uśmiech. Bardzo szybko wstała, natychmiast ruszając w moją stronę. Kroczyła szybko, niemal biegła.
A ja stałem jak ten kołek, nie bardzo wiedząc co powinienem teraz zrobić. Wziąć ją w objęcia? Przytulić? Pocałować, teraz tutaj, bez względu na resztę? Rad byłem, że moja przyszła żona reaguje na mnie z takim entuzjazmem mimo wcześniejszych zwad.
   Gdy była już bardzo blisko, niemal zarażając swoim szczęściem, lekko wyciągnąłem w jej stronę dłoń a wtedy Ona….. Ona przebiegła obok, gwałtownie wyrzucając przed siebie ręce. 
    - Innuki! Mój boże, całe lata Cię nie widziałam! - zawołała. 
Rzuciła się na szyję komuś, kto stać musiał przez cały ten czas za moimi plecami. 
Odwróciłem się, patrząc jak moja kobieta ginie w ramionach wysokiego, barczystego bruneta, o ściągniętej, surowej twarzy i nieco zbyt zadartym podbródku. Mężczyzna objął ją żarliwie, unosząc w powietrzu i, do cholery, obdarzył równie żarliwym uśmiechem   
   - Cześć mała. Słyszałem, że trochę narozrabiałaś pod moją nieobecność.
   - Wciąż w granicach normy. - Potraktowała go swoim najpiękniejszym uśmiechem a on powoli odstawił ją na ziemię. Widziałem, że zrobił to bardzo niechętnie. Nieświadomie zacisnąłem zęby, czując wzbierający gniew. Gdzieś w sobie, w nie zlokalizowanym wnętrzu umysłu cały wrzałem ze złości.
 Sakura zgrabnie poprawiła podwinięty materiał tuniki i w swej dobroci, przypomniała sobie o mojej obecności. Zerknęła ku mnie przelotnie 
    - Sasuke, to Innuki, nasz przyjaciel z dawnych lat. Innuki poznaj proszę Sasuke Uchiha. - odchrząknęła cicho - Mojego narzeczonego
   Z początku lekko się uśmiechał, na dźwięk ostatnich słów spiął się jednak, prostując i zadzierając i tak zadarty łeb. Ściągnął twarz i spojrzał na mnie ostro, po czym bez słowa w geście przywitania wyciągnął rękę do przodu. Ująłem ją z równą zaciętością. 
    - Uchiha? Ten zdrajca? - syknął, mocno zaciskając dłoń. Nie byłem mu dłużny. 
    - Dla Ciebie tylko Uchiha 
Wszyscy siedzieli cichutko jak trusie i nawet to zaczęło mnie powoli irytować. 
    

[Sakura]
      Ściskali się za ręce tak mocno, że aż zbielały im kłykcie. 
Obserwowałam ich z trwogą. Banalnie prosty gest przywitania okazał się być - całkiem dla mnie niespodziewanie - prawdziwą batalią, natomiast zaciśnięte ręce: pierwszą linią frontu.
Oby ostatnią, pomyślałam, ponieważ czas wydłużał się, a sytuacja stawała troszkę za bardzo nerwowa. Ani jeden ani drugi nie zamierzał odpuścić i dopiero na moje dobitne kaszlnięcie pozabierali ręce, sycząc do siebie niczym jadowite węże. 
   W desperacji spojrzałam w tył, na strwożone twarze pozostałych. Naruto bezradnie wzruszył ramionami, Kiba tylko mrugał, Hinata siedziała z otwartymi ustami, Ino zaś… Ona wyczuła nadchodzącą intrygę. Jej niebieskie oczka świecił się żądzą sensacji. 
I tylko Sai wydawał się nie wiedzieć, co się właśnie wydarzyło. 
    - Będziecie tam tak stać jak te kołki? - zawołał Chouji, ochoczo poklepując wolne miejsce obok siebie - Chodźcie tu do nas! 
Boże, dziękowałam mu za to po stokroć.
   Innuki bez słowa puścił się przodem, a Sasuke niechętnie powłóczył nogami, kierując się, oczywiście, tam gdzie przedtem siedziałam ja. Sunęłam zaraz za nim, spoglądając nieufnie.. bo ja cholera czułam, co się za chwilę wydarzy. 
  Chłopak lekko opadł na miękkie poduszki i nim zdołałam się zorientować, chwycił mnie za biodra, bez dyskusyjnie sadzając na swoich kolanach.
   Było to o tyle śmiałe i zapyziałe posunięcie, że posłałam mu z miejsca najbardziej krwiożercze spojrzenie na świecie. A później kopnęłam w piszczel, doskonale wiedząc, czemu miał służyć ten krótki popis żenady. Przecież w normalnych okolicznościach Uchiha w życiu nie zrobiłby czegoś takiego! Wzbraniał się publicznych gestów rękami i nogami, często gęsto wśród ludzi nie odpowiadając nawet na moje pytania!
A tutaj nagle bierze mnie na kolana, a brzuch oplata swoimi rękami. Na dobitkę wbiłam mu paznokcie w skórę, nie chcąc jednak robić szopki. Na poły bałam się, że ową sytuację mógłby wykorzystać Innuki… a wtedy czekałaby nas Druga Wielka Wojna Shinobi. Nie dzięki. 
Zerknęłam ku pozostałym. 
      Naruto zamaszyście powstał i uśmiechając się szeroko, wymienił z Innukim prawdziwie niedźwiedzie uściski. Kiba uczynił podobne, Sai za to jedynie skinął głową, bez słowa. Hinata pozwoliła, by chłopak szarmancko ucałował jej dłoń, a Ino, gdyby mogła, to najchętnej włożyłaby mu ją do gardła. Książe zaśmiał się pokrótce, widząc jej gorliwie wyciągniętą przed siebie dłoń - gotową do równie uroczystego powitania. Z Choujim przybili sobie piątki.
   Wykorzystując to chwilowe zamieszanie, przyjrzałam się Innukiemu nieco dokładniej. 
    Zmężniał. Rysy twarzy chłopaka, którego niegdyś znałam.. przemieniły się w twarz mężczyzny. Bardzo przystojnego mężczyzny, o obliczu raczej surowym, pozbawionym dawnej dziecinności. Chłopak miał lekko zadarty podbródek i mocno zarysowaną linię szczęki a na niej - dwudniowy zarost. Zarys brwii mocna, ale perfekcyjnie skrojona. Teraz nosił krótko ścięte włosy, chodź niegdyś zaciekle bronił swoich długich kosmyków. I ten kolor, głęboki, jasny brąz z kilkoma naturalnie przejaśniałymi kosmykami.
 Miałam wrażenie, że tylko jego oczy, równie zielone jak moje, nie zmieniły się przez te wszystkie lata. Nadal spoglądały przed siebie z chęcią podbicia świata. 
   Powiodłam spojrzeniem ku jego sylwetce. 
Niebywale barczysty, postawny ale nie nadmiernie umięśniony. Na pewno nieco szczerszy od raczej “drobnego” Sasuke.. No i wyższy. Niczym prawdziwy syn Pana Feudalnego. Dumny, świadomy swojej pozycji. 
Tak też wyglądał. Jak ktoś ważny, nawet jeśli tylko siedział na kanapie, na wpół zgięty z łokciami luźno opartymi o kolana. 
Podniósł wzrok i wtedy nasze spojrzenia się spotkały. 
   I tam gdzieś pośród nieograniczonej ilości ciepła w stosunku do mojej osoby, znalazłam nutkę podejrzliwości.
    - To opowiesz mi jak to było z tą śpiączką? - zapytał, uciszając gwar toczonych rozmów.
    - Powiedz lepiej co u ciebie - zagaiłam, starając się nie zwracać uwagi na Sasuke, który nieustannie bębnił palcami o mój brzuch.
  Innuki chwilę spoglądał, analizował, długo milcząc. W końcu przemówił:
    - Masz mi za złe, że nie byłem przy Tobie kiedy leżałaś w tej obskurnej grocie? 
    - Nie. Dlaczego bym miała? W końcu trwała wojna. 
    - Bo kiedy cię zostawiałem, jeszcze żyłaś. A kilka tygodni później otrzymuję informacje, że reanimowali cię aż dwa razy. Możesz mi wyjaśnić, co się właściwie wydarzyło?  
   - Nie wiem, Innuki. Ja na prawdę nic z tego nie pamietam. 
   - Nie wierzę ci. 
Powstrzymałam odruch nerwowego gniecenia w palcach ubrania. To byłoby jak przyznanie się do winy.
    - Jak to, reanimowano Cię? - Twardy ton usłyszałam gdzieś zza swoich pleców. Pobrzmiewał tak dobrze znaną mi ironią. By go szlag.
    - Tak słyszałam - odpowiedziałam wymijająco, zerkając ku Sasuke przelotnie 
    - Tak słyszałaś? - zakpił 
    - Nawet my o tym nie wiedzieliśmy - przyznał po chwili Naruto, a jego głos był dziwnie przyciszony. Rozejrzałam się. Miny wszystkich były niemalże ponure
   - Ej co Wy. To było dawno. Z resztą, chyba nie będziemy teraz tego roztrząsać? Innuki! - powiodłam ku niemu spojrzeniem, uśmiechając się promiennie. Odwzajemnił oczywiście od razu. - Co tam u ciebie? Tyle czasu się nie widzieliśmy! 
Niemal czułam na karku lodowaty oddech Uchihy 
    - Prawie 2 lata - przyznał - I prawdę mówiąc, wiele się zmieniło. Wiecie.. niedługo mam przejąć obowiązki mojego ojca, podczas gdy on udać się na ma zasłużony odpoczynek. 
    - Staniesz się panem feudalnym w tak młodym wieku?! - Hinata zamrugała całą serią, chodź nieczęsto jej się to zdarza. 
Reszta podzielała jej zdziwienie. Ja za to byłam cholernie dumna. I chyba promieniowałam tą euforią, bo Sasuke poruszył się raz czy drugi. Jego przedziwną frustrację wyczuwałam nawet siedząc do niego plecami. To wprawiało mnie w lekki dyskomfort, chodź tak właściwie… Tak właściwie to nie Uchiha zawracał w tym momencie moją głowę. 


[Sasuke]
    Zabije go. Kurwa zabije. 
I bardziej od niego samego, irytowała mnie chyba ta chora ekscytacja, którą oni wszyscy przejawiali podczas rozmowy z tym facetem. 
    - Ja też byłem zdziwiony, uwierzcie mi - powiedział Innuki, przeczesując włosy - Ah, jak miło Was wszystkich znowu zobaczyć!
Ten napuszony bufon przyszedł kurwa znikąd i rozsiewa wszem i wobec ziarenka swojej niebotycznej obecności. I naprawdę by mi to kurwa nie przeszkadzała, gdyby nie sypał tymi drobinkami prosto w oczy mojej narzeczonej.   
     Nagle poczułem się jak rażony gromem. 
Co ja właściwie wyprawiam? Wściekam się, bo ktoś ma na oku Sakurę? Tą zwykłą, różową Sakurę? Irytującą, nieco żałosną? Na litość wszystkich moich krewnych. 
 Ja chyba oszalałem.
Zrobiłem parę krótkich wdechów, to jednak wystarczyło abym zapanował nad chaosem myśli które ukradkiem wymknęły mi się spod kontroli. Na szczęście na krótko. 
Teraz było mi już wszystko jedno. Przywdziałem twarz w obojętność i zabrałem ręce z jej brzucha, zastanawiając się czy zrzucenie jej teraz ze swoich kolan byłoby odpowiednim posunięciem.
    - A co porabiałeś przez te wszystkie lata stary, skoro nie dałeś ani jednego znaku życia! - Kiba był chyba spokrewniony w jakimś stopniu z Naruto, bo ciągle darł ryja.
    - To samo co Wy. Uczyłem się, wprawiałem, zdobywałem siłę.. - Po chwili milczenia dodał:  - Szukałem siebie.
    - Znalazłeś? - zagadnął Sai, będący chyba mistrzem takich filozoficznych zagadnień. Niemal widziałem jak Ino powstrzymuje się od kąśliwego ziewnięcia. 
    - Tak jak i wszyscy. Wszystko się zmieniło, spójrzcie sami. - Brunet wskazał dłonią ku Naruto i Hinacie   - Jesteście razem i tutaj muszę honorowo przyznać, przegrałem zakład. 
    - Jaki zakład? - zaśmiała się Hyuuga, wymieniając spojrzenia z ukochanym. Uzumaki wydawał się lekko zbity z tropu.
Innuki szeroko rozłożył ręce i pokornie skinął głową, wykrzywiając przy tym usta w lekki uśmiech.
    - Z Sakurą. Przyznaję, obstawiałem najgorszą wersję, ale wtedy wydawało mi się, że ta nieszczęsna Hinacia nigdy nie przyzna się do swojego uczucia. Kiba mi świadkiem, ile razy chciałem pójść i sam wbić ci tą informację do głowy, Naruto.
   - To już wtedy… Ty? - Naruto zerknął na Hinatę, która oczywiście, zaczerwieniła się ogniście i spuściła głowe - No nie! A ja o niczym nie wiedziałem?
    - Nigdy nie byłeś zbyt błyskotliwy - zauważyła ze śmiechem Haruno i jednym ruchem odrzuciła w tył gęste pukle włosów. - Tak czy siak, wygrałam. Innuki wisisz mi jeden spacer. 
Zamaszyście wyciągnęła w jego stronę dłoń, a on ujął ją jakby była najdelikatniejszym z klejnotów. Mimowolnie zmarszczyłem brwii, i natychmiast powiodłem spojrzeniem na skondensowaną twarz Choujego. Jego pyzate policzki wydymały się w zdumieniu.
    - Dlaczego akurat spacer? - odburknął w przerwie w nieustannym przeżuwaniu czipsów. 
Naruto rozłączył złączone dłonie tej dwójki, mamrocząc pod nosem “Zakład zakończony”. Sprawiał wrażenie rozbawionego, a ja pokrótce zastanawiałem się czemu miała służyć ta krótka demonstracja. 
    - Wygraną była, jeśli się nie myle.. - Innuki zastanowił się pobieżnie - Dowolna forma spędzenia wolnego czasu. Byle razem. 
    - Raaaaazem - podłapał Uzumaki, uśmiechając się szeroko. Wbiłem w niego krwiożercze spojrzenie, nie czując się w żadnym obowiązku by poruszyć się czy też odezwać w jakikolwiek sposób. Moją misją było przebrnięcie przez to spotkanie i wypieprzenie ich ze swojego domu. Wszystkich. Z nim na samym przodzie.
   - Dawniej strasznie dużo czasu spędzaliście tylko w swoim towarzystwie. - dodała swoje 5 groszy Hinata. Miałem ochotę zagryzać zęby i kurewsko nie wiedziałem, skąd we mnie tyle nienawiści. 
Było to o tyle niepokojące, że zawsze znałem jej źródło; teraz - pozostawało ono dla mnie tajemnicą. 
   Innuki wyprostował się, a następnie z westchnięciem rozmasował kark. 
    - Można powiedzieć, że zawsze urzekały mnie jej sekrety. - odrzekł, wprawiając w krótką kontemplację nawet samą Sakurę. Spięła się i wyraźnie zestresowała. Zaobserwowałem niewielki ruch jej dłoni, który jasno sygnalizował, że kobieta poczuła się chwilowo zagrożona. 
Zmarszczyłem brwii i korzystając z okazji, że siedzący obok Sai powstał, zepchnąłem Haruno na wolne miejsce. Żachnęła się, ale nie odezwała łupiąc na mnie przelotnie, po czym skupiła uwagę na brunecie siedzącym naprzeciwko. 
    - Jakie sekrety? - Warknąłem, lekko pochylając się do przodu. Oparłem łokcie o kolana i nie spuszczałem oka z Innukiego, który jawnie czynił mi wyzwanie, spoglądając do przodu z tak wyrafinowaną pewnością siebie. Jego brew zadrżała ironicznie.
     - Sam chciałbym wiedzieć - odrzekł srogo - Skoro jednak nic Ci nie powiedziała, to widocznie niebywale ceni twoją obecność jako swojego narzeczonego. Na pewno ci ufa. 
Jego sarkastyczny ton wybitnie działał mi na nerwy, ale nie dałem się łatwo sprowokować. Nie tym razem. 
     - Nie zależy mi na jej zaufaniu.
     - A jednak jej sprawy Cię interesują. Dziwny z ciebie osobnik, Uchiha. 
Mocno zacisnąłem zęby, najchętniej jednak zacisnąłbym rękę na jego gardle.
    - Nic o niej nie wiesz. - warknąłem
    - Wiem o niej więcej niż ty będziesz wiedział kiedykolwiek. - Uciął ostro i w milczeniu upił łyk wody ze szklanki.
      Pierwszy raz poczułem się osaczony, niemal pokonywany; dosłownie przygniatała mnie do ziemi przejrzystość jego spojrzenia. Mimo to nie odwróciłem głowy.
Tymczasem on dodał:
    - Nie wiem, co to za zbieg okoliczności sprawił, że przyjęła twoje oświadczyny. Nie wiem co ona właściwie w Tobie widzi. Nie łączy was Nic. Nic poza paroma epizodami przeszłości, które z resztą doprowadziły ją do emocjonalnej ruiny, niczego więcej. 
Już miałem otwierać usta, kiedy nagle rozległo się głośne:
    - Ojej! - To Sakura niefortunnie szturchnęła karton z napojem, sprawiając że sok rozlał się po całym stole, mocząc na swojej drodze wszystko co tylko było możliwe - Jaka ja jestem niezdarna! - zaśmiała się histerycznie i zaczęła na oślep wycierać marną chusteczką powódź pomarańczowego płynu - A pamiętacie jak raz Naruto upił się z Innukim? I….! 
    - Nawet się nie waż! - Wspomniany chłopak w tym samym momencie ruszył do przodu, chcąc najwyraźniej zatrzymać słowotok różowowłosej. Ta jednak ani myślała dać się złapać. Sprawnie uskoczyła w bok, stając na równych nogach 
    - I jak postanowili, że będą ze sobą przyjacielsko walczyć?
Mówiąc to, śmiała się w głos. W końcu do jej wesołej tyrady dołączył również Naruto, który zawtórował jej swoim głośnym barytonem.
    - To była najszybsza wygrana w moim życiu - skwitował siląc się na powagę
Wyprostowałem się i odsunąłem, tak by plecami opierać się o miękkie poduszki kanapy. Haruno sprawnie odwiodła nas od  mordobicia.. ale było to tylko oddalanie nieuniknionego.
Sam sposób w jaki na mnie patrzył, przyprawiał mnie o mordercze zamiary. Nawet teraz, kiedy tak swobodnie żartowali, zdarzyło mi się złapać jego surowe wręcz zaczepne spojrzenie.
    - O tak. Pamiętam tą “walkę” - przyłączyła się wesoło Hinata - Podglądałam wtedy Naruto z jednego z drzew  przypadkiem byłam świadkiem tej masakry. 
  Sakura zaśmiała się melodyjnie i raz jeszcze umknęła od Innukiego, który usiłował ją pochwycić. Ta jednak wymykała mu się jak prawdziwa nimfa. Szybko ale z gracją 
    - Szkoda, że się przed tym nie dogadaliście, że to nie walka na śmierć i życie.
    - Przestań mnie kompromitować, ty mała zarazo! - Zażartował, przystępując do jeszcze jednej nieudanej próby złapania jej.
     - Tym bardziej szkoda, że Naruto rozłożył cię na łopatki w pierwszych 4 sekundach! 
     - Skąd mogłem wiedzieć że podejdzie do sprawy tak poważnie? - Odparł, zziajany siadając na swoim miejscu. Haruno, uśmiechnięta od ucha do ucha przycupnęła na oparciu kanapy, podśmiewując się cichutko. - Gdyby mi powiedział, że po tej walce wyląduje na 3 tygodnie na OIOM-ie, to w życiu bym się na to nie zgodził. Mimo tego całego alkoholu który wypiliśmy. - zarzekał się brunet, łypiąc raz na jakiś czas na Uzumakiego - I nie ciesz się tak! - zagroził wesoło - Jakbym ja walczył z nowicjuszem, to na pewno nie wyskoczyłbym od razu z Rasenganem! 
    - Ja nie uznaje taryf ulgowych! - stwierdził dumnie blondyn i skrzyżował ramiona na piersi  
    - Mogłeś mi to powiedzieć, zanim zgodziłem się z tobą walczyć. A przypominam, to miał być tylko sparing
    - No i był! 
    - Ale bardzo krótki - dodała zaczepnie Sakura i wystawiła Innukiemu język. 
Była przy tym tak radosna i wesoła, że nie sposób było oderwać od niej spojrzenia. Gwałtownie pokiwałem głową, znowu łapiąc się aktach dekoncentracji.
   Kiba przeciągnął się leniwie i spojrzał za okno, na szarzejące powoli niebo. 
    -  Innuki, co robisz jutro? 
    - Najpewniej będę zmęczony po całonocnym posiedzeniu rady. 
    - Uczestniczysz w takich rzeczach? 
Chłopak uśmiechnął się lekko.
    - Jasne, od małego. 
    - A, powiedz mi, nie stresujesz się? No wiesz, przed sprawowaniem funkcji Pana Feudalnego? - zagaiła słodziutko Ino, chyba siląc się na lekki podryw. Nie wiem. Dla mnie było to po prostu beznadziejne - Taka poważna funkcja, dożywotnia z resztą. Powiedz, czy tego właśnie chcesz?
    - Po to się urodziłem - lekko wzruszył ramionami, jakoby sygnalizując własną niemoc chodź nie wydawał się z tego tytułu zasmucony - Mimo wszystko łączy się to jednak z paroma sprawami, które muszę przed tym zamknąć. 
     - Dlatego teraz tutaj jesteś? Przybyłeś tak nagle. Na pewno nie sprowadzają cię tu wyłącznie cele towarzyskie, czyż nie? - Usłyszałem głos Sakury, która jak zwykle, błyskotliwie wstrzeliła się w myśl przyszłego “władcy”. Ten pokornie skinął głową, aby po chwili spojrzeć na nią z niebezpiecznym błyskiem w oku. 
Długo milczał, wykrzywiając usta w tajemniczy uśmiech.
    - Przybyłem prosić Cię Sakuro o rękę. - Nagle spojrzał mi prosto w oczy -  I jeśli trzeba, będę o nią walczyć. 
 Tym samym rozsadził mnie od środka niczym największa z bomb. 

17 komentarzy:

  1. No ty sobie chyba żartujesz!
    Kończyć w takim momencie?! Oj grabisz sobie, grabisz... Ale pomysł świetny. Znając Uchihę to weźmie uczucia Sakury za pewnik, i mam nadzieję, że się jednak trochę zdziwi. Chce żeby byli razem, to jasne, ale chce też żeby się trochę postarał :D Przez Cb nie zasnę, tylko będę wymyślać kolejne wersje tego, co tam się może wydarzyć. :D

    Pozdrawiam,
    Arai

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział czekam na kolejny ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Końcówka miażdzy, a uśmiech od razu rozkwitł na mojej twarzy! Nie mogę się doczekać rozwinęcia akcji i konfrontacji Sasuke i Innukiego..

    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rodział! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. końcówka meeeeega!
    czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ze co ?! Jak zwrot akcji !!!😍 boze jak zwykle jednym rozdzialem powalasz mnie na kolana tak ze blagam o wiecej ale nie daruje zakonczenia . Bo chce juz wiedziej jaka byla pozniejsza reakcja Sakury !! Omg bedzie sie dzialo !!! 😍😍😍 beda sie tlukli, moze w koncu jakies love miedzy naszymi SS bedzie , moze sakura to jakos wykorzysta ... tyle mysli ze juz czekam niecierpliwie na nexta 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  6. Ze co ?! Jak zwrot akcji !!!😍 boze jak zwykle jednym rozdzialem powalasz mnie na kolana tak ze blagam o wiecej ale nie daruje zakonczenia . Bo chce juz wiedziej jaka byla pozniejsza reakcja Sakury !! Omg bedzie sie dzialo !!! 😍😍😍 beda sie tlukli, moze w koncu jakies love miedzy naszymi SS bedzie , moze sakura to jakos wykorzysta ... tyle mysli ze juz czekam niecierpliwie na nexta 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  7. Chryste jak mozna konczyć w takim momencie ! Czekam na kolejny!!!!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. O proszę! Jaki początek! Mam wrażenie, że to wszystko dzieje się tak szybko XDDD
    Oni są tacy narwani i kłótliwi - czasami to nie na moje nerwy, no serce mi siada od emocji XDD
    Gwiezdne wojny mnie ostatnio prześladują... jeny...

    AHAHAAHHAHAAHAHAHAHHAAHHAHAHAHAHAHAHA! O KURNA UCHIHA TY DURNIU! Ja nie wierzę! On z nadzieją stał i czekał, aż wpadnie mu w ramiona a ona taka! NO TO JEST TAKA BEKA XD

    Nie Uchiha nie oszalałeś, Ty się zakochałeś hehehe.

    No i te zakończenie mnie zgniotło, zaskoczyło. Jeny... ale! Mam jakieś małe wrażenie no i nadzieję, że to ostudzi trochę Saska i zacznie poważniej myśleć o Sakury. No ciekawa jestem...
    Weny Kobietko!
    Buzia!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy będzie rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział nowy zniknął. Nie ma go!:(

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekam z niecierpliwoscia na dalszy ciąg wydarzeń ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Co tu się? Przecież tak nie można? A może można, bo hajs się zgadza? Rzeczy się dziejo, pościgi, alkohol i kobiety. XD
    Czytam dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Po pierwsze, rykłam dosłownie śmiechem w momencie, kiedy Sasuke złamał żuchwę Naruto XD
    Po drugie, raczej PIĄTA Wielka Wojna, zważając na to, że w anime odbyła się czwarta ;)
    Po trzecie, Sasuke jest niewyobrażalnie niemożliwy XD Tak, chodzi mi o ten moment, kiedy Innuki wbija im na chatę.
    Po czwarte, nosz do jasnej cholery matki anielki. ZA JAKIE GRZECHY ON MUSI PROSIĆ JĄ O RĘKĘ, CO?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie te wojny musiały mi się trochę popierdolić xD Haha, soooory.

      A ŻEBY BYŁO ŚMIESZNIEJ, TO MUSI! :D :D :D A CO!
      Ale spoko, Innuki nie zabawi długo xD

      Usuń
  14. Uhuhuhu, co za niespodziewanie pojawienie się nowego bohatera. Po prostu kocham nie kanoniczne postacie, nadają świerzości historii. ♡

    OdpowiedzUsuń