środa, 21 marca 2018

26. Bufon ze złej farsy




    W nocy długo nie mogłem zasnąć.
 Przewracałem się z boku na bok, często wstawałem, chodziłem po pokoju... a gdy w końcu odnalazłem spokój i zamknąłem powieki, przed oczami jak żywa stanęła mi Sakura.
  Sakura i ta jej zaskoczona mina, nie mająca nic wspólnego z niezadowoleniem. Nagły błysk w szeroko otwartych oczach, grzywka lekko opadająca na mocno zaróżowione policzki. Kobieta długo nie mogła wyjść ze zdziwienia, później nie mówiąc niczego, co świadczyć miałoby o pokrzyżowaniu planów matrymonialnych tamtego mężczyzny.  
    Każdy szczegół jej twarzy wrył mi się w pamięć i nawiedzał przy każdej próbie zaśnięcia.
Nie tego się spodziewałem, jeśli właściwie można było w jakiś sposób przewidzieć przebieg poprzedniego wieczoru.
     Kiedy postanowiłem wyjść z domu i zaznać świeżego powietrza, był już wczesny ranek.
 Sakura spała w naszym łóżku, nie strwożona moją nieobecnością. Wymknąłem się bezszelestnie.
     Idąc przed siebie, raz jeszcze wróciłem myślami do wczorajszego wieczoru...
     Po gwiazdorskiej wypowiedzi Innukiego, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Mężczyzna nie doczekawszy się żadnej konkretnej, a w zasadzie werbalnej reakcji ze strony Haruno wstał, uśmiechnął się z pewną dozą ciepła i pożegnał, tłumacząc koniecznością udania na ważne posiedzenie.
Długi czas nikt nic nie mówił.
 A później Ino, podsumowując wszystko dość klarownie wydała z siebie przeciągłe westchnienie.
    - Przez tyle lat nikt a nikt się Tobą nie interesował Wielkoczoła, a teraz aż dwóch facetów prosi Cię jednocześnie o rękę. Niesamowite!
  Gdy przelotnie spojrzałem ku Sakurze, ona mieliła w palcach materiał bluzki, wcale nie wydając się zadowoloną z powodu tego niecodziennego zjawiska. Wtedy jeszcze odczułem to w dwojaki sposób, właściwie nie chcąc nawet myśleć o tym, jak mocno jestem wzburzony. Oddychałem, stopniowo wyrzucając ten zamęt ze swojej głowy.
   Trudno, pomyślałem w końcu. Nie będę przecież przejmował się czymś tak żenującym... a już tym bardziej nie zamierzam uczestniczyć w jakimś tanim love story.  Nie, to zdecydowanie nie są moje klimaty; Haruno zawsze odnajdywała się w tak pojebanych sytuacjach. Miłosne gierki były i są jej bieżącą praktyką od najmłodszych lat, jeśli się nie mylę.
    Rzucając krótkie spojrzenie na gębę Naruto stwierdziłem, że on jako chyba jeden z nielicznych zauważył - podobnie jak ja - pewną dawkę komedii w tej sytuacji. Chłopak siedział swobodnie i uśmiechał się kącikiem ust.
    - Nie wiem jak was, ale mnie Innuki wcale nie zaskoczył - stwierdził skupiając wzrok na pochmurnej twarzy różowowłosej - Przecież na sam widok Sasuke, zjeżył się jak jakiś niedźwiedź!
   - Wiedziałeś o jego zamiarach? - wtrąciła cicho Sakura, zachowując się przy tym dość nienaturalnie. Przez ani jedną chwilę od śmiałej deklaracji nie poświęciła mi chodźby kapki swojej uwagi.
     - Nie, skąd miałbym wiedzieć? Ale przecież sama na pewno wiedziałaś, że On miał na Ciebie chrapkę od dawna.
   - To nie wyjaśnia jego dziwnego zachowania - Sakura nie zaprzeczyła słowom Uzumakiego, co wyłapałem, chodź wcale mi na tym nie zależało. Tak jakby mój umysł działał na najwyższych obrotach, mimo pozornego wyłączenia. - I tej niespodziewanej propozycji. Przecież ja nie mogę jej przyjąć.
 Nie może. Nie może. Nie, że nie chce.
 Tylko nie może.
 Nie może.
 Nie może, bo obiecała swoją rękę w zamian za ocalenie życia jakiemuś nadętemu głupcowi.
   I wtedy właśnie zorientowałem się w swojej hipokryzji, a zarazem rażącej obłudzie.
   Doskonale widziałem jak On na nią patrzył, jak ją zagadywał, rozśmieszał, jak w na pozór prostych czynnościach szukał kontaktu z jej ciałem, nie ważne czy był to tylko krótki uścisk dłoni czy przelotne muśnięcie nagiego ramienia.
  Rozbawiał ją, intrygował. W jego towarzystwie optymizm Haruno był aż nadto zaraźliwy. Kobieta lgnęła do niego jak ćma do światła, nawet jeśli sama nie do końca była tego świadoma.
  Gdybyśmy przypadkiem pokłócili się tego wieczora, jeszcze tej samej nocy poszłaby do jego sypialni, byłem tego pewny.
Tylko kurwa nie rozumiałem, skąd we mnie naraz tyle sprzecznych odczuć.
    - Kurwa mać! - wydyszałem, przedzierając się przez niezliczone tabuny krzaków.
      Chodziłem po lesie, z początku bez celu maszerując pomiędzy drzewami. Musiałem to przemyśleć, przetrawić, zastanowić się po raz setny czym było to, co wtedy czułem i dlaczego uderzyło to we mnie tak mocno, niemal wbijając w kanapę.
  Pierwszy oddech, drugi, trzeci.
 Marsz przerodził się w bieg.
 Bieg w heroiczną walkę.
 Walkę z samym sobą.
 I kiedy ostrze mojej katany powaliło kolejne z olbrzymich dębów... wtedy to zrozumiałem.
Zazdrość to mdlące, cierpkie uczucie, gdzieś na dnie żołądka które nie ma nic wspólnego z rozumem. Nienawidziłem zazdrości i siebie za to, że ją odczuwałem. To było coś nowego w moim przypadku. A nowości nigdy nie były moją mocną stroną. 
 Zaś pojęcie przyczyny nie równało się zaakceptowaniu jej.
Im więcej zniszczeń siałem dookoła siebie, tym większy zamęt panował w mojej głowie
   Nie wiem ile czasu spędziłem na odludziu, tocząc zażartą batalię z własnymi słabościami. Gdy wracałem słońce figurowało wysoko na nieboskłonie zalewając jasną poświatą całą, tętniącą życiem wioskę.
 Wszedłem do naszej posiadłości, a wtedy powitała mnie cisza….

  
                                                                  ***


    - Jak to ściągnąłeś pieczęcie?!
    - Sasuke dlaczego krzyczysz?
    - O. Przepraszam, że uraziłem. - syknąłem diabolicznie - Dlaczego ściągnąłeś te pieczęcie!?
    - Stary, przecież nic się jej nie stanie.
    - Czy raczysz odpowiedzieć na moje pytanie? Gdzie ona jest, do diabła!
Naruto patrzył na mnie jak na raroga, jakbym mówił do niego po francusku. Myślałem że szlag mnie trafi.
 Sakury nie było ani w posiadłości, ani nigdzie indziej, tymczasem ten żółty baran jak gdyby nigdy nic stoi sobie w progu własnego domu i, trzymajcie mnie wszyscy, beztrosko sobie ziewa.
    - Wyluzuj. Jest z Innukim.
   W tamtym momencie chyba wolałbym, żeby przebywała oko w oko z krwiożerczym porywaczem.
    - Gdzie poszli? - warknąłem, starając się aby mój głos nie brzmiał tą furią, która targała mnie od środka. Musiałem zachować spokój, nawet jeśli ten denny Lordzik teraz próbuje przekonać moją narzeczoną do szybkiego i cichego zamążpójścia.
 Nerwowo rozprostowałem kości palców.  - Naruto kurwa. Gdzie oni poszli.
  Uzumaki patrzył na mnie dziwnie, jakby nie rozumiejąc powodów mojego zdenerwowania.
   - Z nim nic jej nie grozi. - odrzekł brawurowo i wyszczerzył tą paskudną gębę - Masz moje słowo!
 Nie no kurwa, nic a nic! Poza jakimś tam psychopatą. I ewentualnie Nim samym. Jest w pierdolonym kokonie bezpieczeństwa, uf, ale mi ulżyło.
 Posłałem Naruto krwiożercze spojrzenie.
    - Za bardzo mu zawierzasz. Z tego co wczoraj słyszałem, to nawet taki leser jak ty był w stanie go pokonać - Nie mogłem opanować tej wściekłości. Obdarzałem nią wszystko dookoła, włącznie z samym sobą
    - Wtedy to były tylko głupie żarty. - Skrzyżował ramiona na piersi - Słuchaj, znam Innukiego od dawna. Jak myślisz Sasuke, kto lepiej zadba o Sakure jeśli nie przyjaciel, który niegdyś pomógł jej dosłownie i w przenośni powrócić do normalnego życia? Daj im spędzić trochę czasu razem, tak jak kiedyś.
   - Wolałbym żeby się z nim nie spoufalała. - warknąłem, będąc już gotów do siłowego wydarcia z Naruto informacji o miejscu przebywania mojej narzeczonej.
 I niech się lepiej modli, żeby ona tam faktycznie była.
   - Bo co? Bo on ją kocha? Przecież Ty nie wierzysz w takie sprawy.
    - Ona w to wierzy. To powinno wystarczyć.
 Uzumaki machnął ręką i to zastąpiło odpowiedź.
    - Co to miało być - syknąłem
    - On kocha ją od dawna.
    - Zauważyłem, skoro wczoraj poinformował wszystkich że bardzo chętnie pojmie ją za żonę.
    - Może on jeden wykaże entuzjazm z powodu tego faktu - Naruto poczynił dość jasny w przesłaniu przytyk, aż mnie wcieło - Ufam Sakurze, że podejmie dobrą decyzję tak samo jak ufam Innukiemu, że nie pozwoli nikomu jej skrzywdzić.
 Uzumaki gadał tak, jakby odnalazł tą piątą klepkę którą zgubił już dawno temu. Szczęście w nieszczęściu, bo doprowadzało mnie to do białej gorączki.
   - Gdzie ona się w tym momencie znajduje?! - Nie wytrzymałem - Był układ. Miała nie opuszczać posiadłości nawet na pół sekundy! Tymczasem chodzi sobie po wiosce z jakimś pseudo lordem. Czy ty rozumiesz co ja do ciebie mówię?
 Chłopak odetchnął niczym męczennik, a następnie z nietęgą miną rozmasował kark.
   - Są w ulubionym miejscu Sakury. - wydusił
 Miałem wrażenie, że wpadłem z deszczu pod rynnę.
  - To znaczy gdzie?
  - Jak możesz tego nie wiedzieć?! - Naruto wydawał się wzburzony. - Przecież z nią mieszkasz!
   - Mieszkam, a nie odwiedzam jakieś sekretne bazy. Gdzie to się znajduje?
   - Jaki jest jej ulubiony kolor? - wypalił nagle
    - Nie wiem, różowy? Czy możesz się skupić i powiedzieć mi gdzie znajduje się to miejsce?
 Cierpliwość straciłem już cztery zdania temu. Teraz byłem już tylko o krok od eksplozji.
Tymczasem blondyn brnął dalej, ani myśląc kończyć.
   - Zielony, Sasuke, zielony! - Mało brakowało a złapałby się za głowę. - Ty nic o niej nie wiesz! - zadeklarował z trwogą
   - Nie mam potrzeby wiedzenia o niej czegokolwiek, czy ty to rozumiesz? Jestem z nią, bo gdyby nie to małżeństwo już dawno gryzłbym ziemie, wyegzekwowany przez tą Waszą kurwa politykę. Więc teraz, jeśli nie chcesz mieć na sumieniu dwóch trupów - jej i mnie, powiedz mi gdzie ona jest bo ja muszę, po prostu muszę się tam dostać!
Wyraz twarzy Uzumakiego gwałtownie sposępniał. Przestąpił z nogi na nogę.
   - Około 500 metrów od Twojej posiadłości, krótka plątanina wielu ścieżek.
    - Tych które prowadzą do 4 pozostałych krajów?
 W milczeniu skinął głową, będąc przy tym dziwnie przygaszonym i markotnym. Nie ważne, nie to teraz miało dla mnie znaczenie.

***

Przybiegłem do domu i od razu udałem się w drogę za wskazówkami Naruto.
     Z łatwością odnalazłem ich gdy wędrowali ścieżką. Zbyt dobrze razem wyglądali. Ona ubrana była na czerwono, rozpoznałabym wszędzie tą ponętną postać, wdzięczny chód, dumne pochylenie małej, kształtnej głowy. Żadna siła na tej ziemi nie może skryć przede mną tej pięknej twarzy, widziałem jej urodę odbijającą się w oczach każdego przechodzącego mężczyzny. A widok szczupłego, wysokiego towarzysza idącego u jej boku, całkowicie nią pochłoniętego, wrył mi się w pamięć jak nocny koszmar.
   - Chyba nie byłeś aż tak zmęczony, .
 Wzdrygnąłem się w duchu kiedy oboje wpatrzyli się we mnie, kiedy pojawiłem sie na ścieżce, naprzeciw nich. W momencie gdy wypowiedziałem te słowa już znienawidziłem ich brzmienie. Napuszone. Głupie. Pierwsze słowa rogacza.
Para przyjaciół patrzyła na mnie. Ale gdybym się nie odezwał, nie zauważyliby nawet mojej obecności. Ani niczyjej innej.
   Co do cholery może mężczyzna powiedzieć w takim momencie, zastanawiałem się. Jak nie wyjść na durnia? Co zrobić żeby zachować dumę i powagę i nie dopuścić by serce pękło a wszystko to w jednej chwili?  Cokolwiek powiem zabrzmię jak bufon ze złej farsy.  Nieprzyzwyczajony do takich sytuacji nie miałem w tej kwestii żadnego doświadczenia. Chciałem się odwrócić i odejść. Ale nie mogłem tego zrobić kiedy na mnie patrzyli.
Nabrałem oddechu i czekałem aż jedno z nich coś powie. Cokolwiek.
Zrobili coś znacznie gorszego
Chłopak zdjął rękę z ramienia Sakury a ona zamrugała i przygryzła wargi ze zdenerwowania.
Była to chwila gdy wszyscy troje zamilkliśmy.


[Sakura]
Popatrzyłam na obu mężczyzn. Oni spoglądali na siebie. Zauważyłam, jak bardzo się różnili. Jeden wysoki, elegancki, opanowany, aż groźny w swoim milczeniu. Wesoła rezerwa tego drugiego gdzieś przepadła, na przystojnej twarzy Innukiego malowała się wściekłość; ubranie podkreślało napięte mięśnie i gotowość do działania.
Sytuacja stała się tak groźna, że zabrakło mi oddechu.
   - Kurcze! - powiedziałam - Ja i Innuki wyglądamy na parę kochanków, którzy spotykają się ukradkiem co nie? To żart, oczywiście. Innuki chciał zatłuc mnie za to, że skalałam imię jego odwagi i męskości, poprzedniego wieczoru. Zjawiłeś się w odpowiednim momencie, Sasuke.
   - Zgodziłaś się? - Wyrzucił ten na bezdechu, chyba z zaskoczeniem nawet dla siebie samego, bo niemal natychmiast zrobił dziwnie zblazowaną minę.
 Zamrugałam parokrotnie
   - Na co?
 Nie doczekałam się odpowiedzi. Uchiha zamilkł i wtedy dostrzegłam ten nieznany mi dotychczas wyraz jego oczu. Przyglądałam się mu chwilę, próbując zinterpretować znaczenie, pojąć, może nawet pomóc. Nic nie przychodziło mi jednak do głowy, więc skupiłam się na samej odpowiedzi, nad którą czarnowłosy wyraźnie się zastanawiał.
 Wtedy nagle Innuki stojący obok mnie, niczym dobra opoka położył rękę na mojej głowie i roztrzepując grzywkę, włosami przysłonił mi całą twarz.
    - Niestety. Twoja narzeczona jest na tyle uparta i honorowa, by ciągle lekceważyć moją całkiem poważną propozycję - Mówiąc to, zastosował klasyczną przyganę mającą na celu przejęcie panowania nad daną sytuacją. Za dawnych lat było to jego częstą praktyką; Innuki jak nikt potrafił rozpoznawać na czym zależy innym ludziom - a później bezwstydnie to wykorzystywał. Był mistrzem w takich krzywych zagrywkach, i o ile ja byłam do tego przyzwyczajona, miażdżący wzrok Sasuke który był zaledwie o krok od uaktywnienia Sharingana upewnił mnie w tym, że on już niekoniecznie.
  A więc jednak to Innuki bardziej od Uchihy otwarcie dążył do jawnej konfrontacji, stwierdziłam, nie mogąc tego pojąć.
   Chłopak uśmiechnął się triumfalnie, spojrzał posiadaczowi Kekken Genkai prosto w zagniewaną twarz i powiedział, niemal cedząc słowa przez usta:
     - Poznałem już nieco kontrowersyjną wersję waszych zaręczyn i dlatego mam dla ciebie, Uchiha, komfortową propozycję.
Ostry wzrok Sasuke natychmiast spoczął na mnie
    - Powiedziałaś mu? - syknął, robiąc to z taką wrogością, że z miejsca miałam ochotę nakopać mu i uciec. W zamian za to, jedynie uniosłam dumnie głowę.
     - Tak. Nie widziałam potrzeby robić z tego aż taką tajemnicę.
    - Nie miej jej tego za złe - Innuki objął mnie w talii i chodź niegdyś robił to często, teraz owe zachowanie wydało mi się mocno przesadzone.
 Jasnym było, że chłopak chciał tym samym sprowokować Sasuke.
 Sęk w tym, że on, jak sam twierdził, nie jest zdolny do aż tak histerycznych odczuć. Równie dobrze mogłabym nawet spędzić z Innukim całą dobę, a dumny Uchiha i tak pozostałby niewzruszony. Dobitnie pokazało to jego zachowane sprzed wieczora, gdy stanął przed wizją stracenia mojej ręki.
 Co zrobił?
Ano nic.
 To było bardzo pouczające doświadczenie.
    Zerknęłam kątem oka na Innukiego, jednocześnie pewnym ruchem pozbywając się jego dłoni ze swojego ciała. Nie zamierzałam brać udziału w ich sporze, nawet jeśli jego podłoże znajdowało się gdzieś w okolicy mojej osoby.  
Uchiha stał bez ruchu oddalony od nas o zaledwie kilka metrów.
     - Jeżeli w tym momencie zerwiesz twoje zaręczyny z Sakurą, ja umożliwię ci oczyszczenie z wszelkich zarzutów, jakie tylko zostały Ci postawione. Będziesz wolnym człowiekiem - zadeklarował poważnie dziedzic funkcji Lorda Feudalnego… a mnie aż zamurowało. - Będzie więc tak, jak tego zapewne chcesz.
Spojrzałam na niego zadzierając co nieco głowę, otworzyłam nawet usta ale… żaden dźwięk nie wydobył się z mojego gardła.
 Zamiast tego usłyszałam dobrze mi znane, nieco aroganckie:
    - Nie.
   - Nie? - wydusiłam, będąc na sto procent przekonana, że Sasuke przymie takową propozycję z pocałowaniem ręki!


[Sasuke]
Nie? Dlaczego nie?! zarzekałem się w myślach, gdy twarda deklaracja wypadła już z moich ust, tym samym przesądzając o kuszącej propozycji.
 Przecież czyż nie o to chodziło mi przez cały ten czas?! Żeby pozbyć się zazdrości, najpierw muszę zlikwidować ze swojego życia Sakurę. Czy nie miało być to tak banalnie proste?
 Aż tu nagle ni stąd ni zowąd pojawia się jakiś wpływowy człowiek, który jak na dłoni podaje mi gotowe rozwiązanie wszystkich moich problemów. Dosłownie jak bilet na wyjście z emocjonalnego piekła.
 A ja co robię?
 No mówię nie.
 Jasna cholera, czym było to, co się właśnie ze mną działo? Dlaczego myśląc jedno, robię drugie i to w dodatku tak na prędko, że sam się sobie dziwię? I właściwie jak nazwać to, co czułem skoro było zupełnie innym przeżyciem od tej przeklętej zazdrości, atakującej mnie, oczywiście, tylko w towarzystwie tego Feudalnego Błazna.
 … I do kurwy cholernej mać, po jakiego grzyba przybiegłem tutaj jak gnany przez samego diabła, niemal siwiejąc ze strachu o Nią. Od kiedy ja się o kogokolwiek boje!
    - Nie zgadzasz się, bo masz za dużo dumy i nie lubisz przegrywać czy po prostu aż tak bardzo cenisz sobie obecność Sakury w swoim życiu? - zakpił Innuki, wykrzywiając twarz w niezadowoleniu. - Dlaczego po prostu nie odpuścisz, skoro każdy z nas widzi, że nie jesteś typem kochasia, a dla swojej kobiety zrobiłbyś mniej więcej tyle, co nic.
    - Innuki przesadzasz - wtrąciła Haruno, z przyganą ujmując chłopaka za materiał jego rękawa. - Nie znasz go na tyle, aby móc tak surowo oceniać. Sasuke się zmienił, więc proszę cię odpuść.
Stanąłem wyprostowany, z rękami opuszczonymi ku dołowi, mając na twarzy wymalowaną jedynie wszystko znaczącą pogardę.
    - Poznałem go wystarczająco, kiedy jeszcze za młodu snuliście o nim opowieści, a ty z rozpaczy gotowa byłaś zmienić styl życia, opuścić wioskę i stać się wędrującą pustelniczką. Nie wierzę w jego boską przemianę. To tylko pozory. - odpowiedział szorstko, poniewczasie orientując się w zastosowanym tonie. Jego rysy twarzy natychmiast złagodniały - Sakura przepraszam. Nie powinienem był się unosić.
 Po minie Sakury wywnioskowałem, że była to pierwsza sytuacja w której chłopak postąpił wobec niej tak niedelikatnie. Pobladła, spoglądając ku niemu z urazą.
   - Masz rację. Nie powinieneś. - odrzekła w końcu, a jej głos pobrzmiewał zawodem.
    - Zrozum mała - Całkowicie ignorując moją obecność, brunet obrócił się ku niej przodem i mocno chwycił za oba ramiona, nachylając się nieznacznie. - Nie pozwolę, abyś wyszła za kogoś, kto całe życie będzie tobą pomiatał. Przez tego faceta już nie raz doznałaś krzywdy i zawodu, jaką masz gwarancję, że gdy tylko pozbędzie się zarzutów, pozostanie przy tobie i zapewni dostatnie życie?
Sakura chwilę wahała się z odpowiedzią, wzrokiem błądząc po wielu płaszczyznach nim w końcu powoli odwróciła głowę i spojrzała prosto na mnie; w jej oczach lśniły łzy.
    - Bo ja… ja po prostu mu ufam. - wyszeptała w końcu - Nawet jeśli czasami nie jest tak, jak chciałabym, żeby było, to jestem w stanie się do tego przyzwyczaić.
    - I nigdy w niego nie wątpisz? - zapytał brunet, jakby z pewną ilością niezrozumienia a zarazem wrogości. Ciągle spoglądał na jej pobladłą twarz, szukając w niej chodź jednej oznaki słabości
   - Wiele razy. - przyznała z cichym śmiechem i otarła łezkę czającą się w kąciku oka. - Ale gdzieś tam to dobry człowiek.
   - Gdzieś tam?! - powtórzył ze zniecierpliwieniem i potrząsnął nią niczym szmacianą lalką.
 Kurewsko mi się to nie spodobało, więc spiąłem się natychmiast, w każdej chwili będąc gotowym do nagłego skoku.
By zabić, oczywiście.
Zmarszczyłem brwii aktywując Sharingana.
   - Sakura czy ty siebie słyszysz? - zawołał ze złością - Z jego strony nie spotka Cię nic dobrego! Odetnij się od rodu Uchiha raz na zawsze. Dlaczego wciąż tak Cię do nich ciągnie?


[Sakura]
  Odetnij się raz na zawsze. Z ich strony nie spotka cię nic dobrego. Strzeż się rodu zabarwionego czerwienią.
 Strzeż się Uchiha.
   Gdzieś to już kiedyś słyszałam.
 Staruszka, bardzo wiekowa, ze zmarszczkami pokrywającymi niemal każdą część surowej, ale niegdyś bardzo pięknej twarzy spoglądała prosto na mnie, a jej czarne jak heban oczy wydawały mi się za każdym razem tak samo wyjątkowe, wyraźne, z wyrazem przecinającym całą duszę na wskroś.
 Przygarbiona i niewielka ale przeto bardzo tajemnicza, wręcz groźna w swej pozornej bezbronności. Strzeż się rodu z oczami diabła, powiedziała złowrogo. Oni przyniosą Ci zgubę, dziewczyno. Uciekaj. Póki jeszcze nic nie jest stracone....
 On jest blisko...  Usłyszałam to tak wyraźnie jakby przytłumiony głos staruszki rozbrzmiewał tuż obok mojego ucha. Pobrzmiewał grozą, chodź w rzeczywistości był tylko cichym szeptem. Włos zjeżył się na całym moim ciele i niemal czułam jak moje wnętrze wypełnia się lodowatym strachem. Obawą przed czymś, czego nie mogłam jeszcze pojąć.
  Nagle gwałtownie potrząsnęłam głową, pozbywając się niespodziewanej wizji. Zupełnie jakby ktoś odciął mnie od rzeczywistości i przy pełnej świadomości, przeniósł do krainy snów.
 Chyba tylko wrodzona odporność na genjutsu pozwoliła mi tak łatwo się z tego wydostać.
 W momencie pierwszego, świadomego mrugnięcia wzięłam bardzo gwałtowny, głęboki wdech. Rozwarłam szeroko oczy, wpatrując się w wirującą zieleń trawy snującej się pod moimi stopami.
    - Sakura? Wszystko w porządku? - usłyszałam nad sobą troskliwy głos Innukiego. Podnosząc wzrok ulotnie przejechałam nim po nerwowo napiętej twarzy Sasuke.
   - Tak, tak. Przepraszam. Nie wiem co się stało.
Brunet delikatnie odgarnął mi włosy z czoła.
   - Zasłabłaś. Często Ci się to zdarza?
   - Nie. - odetchnęłam cichutko - To pierwszy raz.
Chciałam powiedzieć coś jeszcze… zanim jednak zdołałam choćby o tym pomyśleć, poczułam na ustach coś kojąco ciepłego i miękkiego zarazem. Było to tak niespodziewane, że szeroko otworzyłam oczy, czując w piersi mocne łomotanie własnego serca.
Spięłam się gwałtownie i w pierwszym, bezwarunkowym odruchu usiłowałam odskoczyć do tyłu, czyjeś silne ręce uniemożliwiły jednak mojej głowie jakikolwiek ruch.
Pisnęłam cichutko, prosto w gorące ale bardzo delikatne usta Innukiego, które całowały mnie czule ale żarliwie. Nie oddałam pocałunku, jedynie mocno łapiąc go za przegub ręki.
 Nie miałam żadnej możliwości wyrwać się spod jego objęć, stałam więc spięta jak struna, drugą rękę opierając o tors mężczyzny i usiłując po prostu go od siebie oddalić.
 Nagle coś mocno odepchnęło Innukiego, niemal zmiatając go w bok. Głośne huknięcie rozeszło się po okolicy.
  Cała ta sytuacja nie trwała nawet 4 sekund, ja jednak odczułam, jakby działa się w mocno zwolnionym tempie. Ciągle czułam na sobie jego usta; nie mogłam się uspokoić.
    - Zginiesz - Usłyszałam gdzieś w oddali, doskonale wiedząc który z mężczyzn posługuje się na co dzień tak nienawistnym, przepełnionym chęcią mordu tonem. Słowa Sasuke już nie rozbrzmiewały furią… one nią były. - Po prostu cię rozniosę...!
    Serce, do tej pory trzepoczące z nerwów, w jednej chwili zamarło ze strachu.
 Widziałam Sasuke, którego ciało w całości otaczało majestatyczne Susanoo oraz Innukiego, dumnie wymachującego ogromnym, ostrym jak brzytwa mieczem.
 Całość zwiastowała tragedię.
  - Nie! - zawołałam tak głośno, że niemal zdarłam sobie całe gardło. - Macie natychmiast przestać!!
Oboje byli zdeterminowani, wściekli, silni… a przy tym niezwykle niebezpieczni. Stojąc na ziemi byłam w stanie wyczuć gorejące prądy energii bijące z ciała Sasuke. Miał mroczną aurę, wręcz czarną, a jej obecność sama w sobie przyprawiała mnie o zimne dreszcze.
    Ciemnowłosy, wisząc w niebycie ogromnej, fioletowej poświaty miał mocno ściągnięte brwi, silnie zaciśnięte usta i oczy, spoglądające przed siebie z ogromnym połatem nienawiści. Czerwień Mangekyo Sharingana lśniła, nadając jego twarzy diabelskiego wyrazu.
   Istotnie, niemal jakby wdział na siebie oczy prawdziwego szatana, wspomniałam słowa staruszki, odnajdując w nich swoistą logikę. Szybko jednak zapomniałam o tej rozterce. Moje serce przebił ogromny sopel lodu. Bałam się. Cholernie się bałam o ich dwójkę..!
   Ogromna postać Susanoo mocarnie zamachnęła się ogromnym mieczem po czym zaatakowała, kierując ostrze wprost na gotowego do ataku Innukiego. Podmuch powietrza był przy tym tak ogromny, że niemal powaliło mnie na ziemię.
 Setki liści falowały wokół mojej postaci.
   - Przestańcie! - Wrzasnęłam raz jeszcze, znowu na nic. Oboje byli tak pochłonięci zawiścią, że żaden z nich w ogóle nie zauważał teraz mojej obecności.
 Innuki swoim ogromnym mieczem skontrował atak wielkiego ostrza przeciwnika, siła zamachu odrzuciła go w tył ale zdołał wylądować na prostych nogach. Widziałam na żywe oczy niebieskie fale chakry, rozchodzące się po stali jego broni. Z niewiadomego mi powodu przybrała ona czerwoną barwę.
  Pozabijają się, jeśli tak dalej pójdzie. A ja na pewno nie zamierzałam patrzeć na śmierć któregokolwiek z nich!
  W chwili, w której Innuki wyprowadził kolejny atak puszczając się biegiem na Susanoo mojego narzeczonego, ja również wystartowałam do przodu uprzednio w dłoniach kumulując odpowiednio dużo mocy.
  Nie byłam głupia, a już na pewno nie miałam w planach umierać przecięta naraz przez dwa różne miecze. Już raz popełniłam ten tragiczny w skutkach błąd i gdyby nie mistrz Kakashi, już dawno siedziałabym sobie na jednej z chmurek.
   Tak jak zakładałam, żaden z zazdrośników nie zarejestrował mojego ruchu. Przyśpieszyłam więc, mając na uwadze z jak diabelnie szybką prędkością biegnie Innuki, biorąc tym samym zamach rozżarzonym na czerwono mieczem. Sasuke nie był mu dłużny; fioletowa poświata poruszyła się, tylko po to aby nabrać większej mocy napędowej. Zrezygnował z miecza, tym razem zaatakował pięścią, jakby chciał zmiażdżyć przeciwnika niczym zwykłego robaka.
     Byłam już bardzo blisko, bez problemu mogłam dostrzec każdą zagniewaną rysę na twarzy przyszłego Lorda. Był skupiony na celu do tego stopnia, że nie zdołał dostrzec jak niepostrzeżenie wdzieram się między jego ostrze a rozpędzoną pięść Susanoo Sasuke. W ułamku sekundy rozpostarłam ręce i… jedną z dłoni zatrzymałam ogromną pięść fioletowego potwora, drugą zaś chwyciłam gorącą stal za ostrą krawędzią broni, tak by ostrze nie zdołało mnie zranić. W tym samym momencie jęknęłam wymownie, czując rozdzierający ból stawów swoich ramion. W dodatku niemiłosiernie piekła mnie lewa ręka - ta, którą do niedawno trzymałam za miecz. Jak się przekonałam, czerwony kolor ukazał się tam nieprzypadkowo. Stal miała może z 200 stopni celcjusza.
 Zagryzłam boleśnie wargi, szybko żałując, że nie dałam się im w spokoju pozabijać. Dwie pieczenie na jednym ogniu.. i spokój do końca życia.
    - Niech Was szlag! - Zawołałam upadając na kolana tuż przed ich stopami. Cała dłoń piekła żywym ogniem, skóra płatami odchodziła od mięśni.
   Nie zdołałam nawet zarejestrować jakim cudem Sasuke znalazł się tak blisko mnie. Kucał, lekko podpierając moje wątłe ramiona, a przy tym zadręczonym wzrokiem badał obszar moich ran.
Innuki stał jak sparaliżowany. Miecz wypadł mu z rąk.
   - Sakura, co ty kurwa zrobiłaś! Czy ty do reszty oszalałaś! - usłyszałam głos Sasuke, który poza złością miał w sobie coś z troski. Dalej mnie trzymał, drąc się przy tym prosto do mojego ucha - Chciałaś zginąć?! Durna!
 Skrzywiłam się mimowolnie na dźwięk tylu decybeli  
   - Boli.. - wyszeptałam
  - I będzie bolało, idiotko - warknął i na przekór ostrym słowom bardzo delikatnie ujął mnie za plecy i pod kolanami. Podniósł mnie z klęczek. Stojąc, posłał pobladłemu, dziwnie milczącemu Innukiemu surowe spojrzenie - Nie daruje Ci tego, śmieciu. - rzucił przez zęby.
Innuki wyprostował się, ale wyraz ogromnego szoku dalej nie schodził z jego twarzy. Spoglądał na mnie z żalem, raz po raz przenosząc wzrok na nadpaloną dłoń. Był zdruzgotany tym co się stało i nawet nie próbował tego ukrywać.
    - Zabierz ją do szpitala.
    - Zacznę od tego, że zabiorę ją od Ciebie. - Twarz Sasuke pałała irytującym spokojem i opanowaniem.
 Ale głos mroził krew w żyłach.
 Innuki gniewnie zmrużył brwii.
  - Jesteś hipokrytą - orzekł i mocno zacisnął pięści - Ktoś kto krzywdził ją przez całe życie dziś zgrywa wielkiego obrońcę.
   - Ja nigdy nie spaliłem jej ręki.
   - Za to poćwiartowałeś serce. I to nieraz.
   - Nie będę słuchał tych bredni. - Uchiha odwrócił się momentalnie, po czym gwałtownie przystanął. W tym czasie ja rozpoczęłam już powolny proces odzyskiwania tkanek.
   - Bo nie lubisz prawdy. Wolisz łgać jak pies i kotłować się w tym swoim uwikłanym kłębku złudzeń. Nie zrobiłeś dla niej nic dobrego. Nic! I to się nie zmieni. - Przyszły lord podniósł ręce - Oddaj mi ją, póki jeszcze nie jest za późno. Lepiej się nią zajmę
  Będąc tak blisko Sasuke, słyszałam jak ze świstem wypuszcza powietrze z ust. Spiął się, chwilę zastanowił po czym bez skrupułów syknął:
    - Nigdy więcej masz się do niej nie zbliżać.
   - No to mamy problem, bo chciałem powiedzieć Ci dokładnie to samo - Innuki nie przebierał w tonach, mało tego, był wyraźnie wzburzony.. a przy tym niezwykle uparty.
 Na poły schlebiało mi to i wprawiało w zadumę.
 Bo gdzieś tam w głębi siebie nie powiedziałam przecież, że nie chciałabym wyjść za Innukiego. Im dłużej z nim przebywam, tym lepiej czuje się w jego towarzystwie.
Z Sasuke bywa odwrotnie.
  - W takim razie najpierw musisz mnie zabić - oznajmił Uchiha, zaciskając palce na moim ciele. Był zły ale starał się hamować. Doskonale widziałam tą pulsującą żyłkę na jego szyi.  
  - Tak właśnie myślałem. - przyznał ten drugi bez wahania. Nie widziałam go, ale mogłabym przysiąc, że brunet się poruszył - Dlatego wyzywam cię na pojedynek. Bez żadnych technik, bez broni, tylko walka wręcz.
   Głośno wciągnęłam do płuc powietrze i już otwierałam usta żeby zaproponować, kiedy dosłownie w słowo wszedł mi Sasuke.
    - Zgoda. - zakomenderował
   - Jutro na placu treningowym. Godzina 14.
   - Sędzia?
    - Załatwię. Popamiętasz mnie, Uchiha.


                                                                 ***
[Jakiś czas później, hotel w którym przelotnie zatrzymał się Innuki wraz ze swoim wujem]
   - Gdzie byłeś tyle czasu, młodzieńcze? Zaraz rozpoczyna się kolejne posiedzenie, na które, przypominam, znowu się spóźnisz!
     Mężczyzna obszedł cały pokój nie mniej jak dziesięć razy, nim jego frywolny i nieokrzesany siostrzeniec postanowił łaskawie zjawić się w domu, w dodatku niosąc na sobie ślady walki. Niedopuszczalne, w pełni nieprofesjonalne, zarzekał się srogim tonem, mając przeto na uwadze, że ani słowa ani czyny nie przemówią gorącokrwistemu krewniakowi do rozumu.
Gdyby nie to, że jego poczciwą głowę pokrywały tylko krótkie, mocno przerzedzone włosy już dawno z nerwów powyrywałby sobie je wszystkie. A bardziej jak osiwiał, już osiwieć nie mógł. Daj bóg.  
   Powód przyspieszonych, starszych dolegliwości mężczyzny stał naprzeciwko, strzepując z rękawa zaschnięty połat błota.
 Starzec westchnął z udręczeniem, w głębi nie mogąc nadziwić się gdzie rodzony syn jego siostry spędził aż tyle czasu, i dlaczego przyszły Lord Feudalny wraca z obdrapaną twarzą, zupełnie jakby wdał się w bójkę za jakimś podrzędnym, wiejskim klubem.
 Nie mam już sił, powtarzał bez końca, kiedy nadejdzie łaskawa śmierć, którą tak obiecują we wszystkich księgach wieczystych. Miał tylko nadzieje, że ta dosięgnie go nim siostrzeniec przyniesie całemu rodowi hańbę i ześle nań krzywe spojrzenia całego świata.
     - Lord Feudalny nie wdaje się w bójki, mój drogi! Lord Feudalny nie wychodzi nigdzie bez ochrony! - grzmiał i grzmiał, mając wrażenie, jakby do stojącego słupa.
   - Dobrze, dobrze wujku. Nie denerwuj się tak, panuje nad sytuacją.
   - Dlaczego umknąłeś podczas gdy ja zażywałem popołudniowej drzemki? Miałeś studiować święte zwoje. - Meżczyzna nigdy nie podnosił głosu na siostrzeńca, ale bóg mu świadkiem, wielokrotnie miał ochotę wyć do księżyca w poczuciu własnej bezradności. Jak miał wbić temu chłopakowi trochę ogłady do głowy, kiedy ten zapierał się przed jakąkolwiek formą nauki, jednocześnie nieraz wykazując się przenikliwością i biegłością z prawem, obcą któremukolwiek z obecnych władców?
   Nie był to pierwszy z jego uczniów, ale z pewnością ostatni. Nie przeżyje następnego takiego hulajduszy.
 To nie na jego stare, zardzewiałe nerwy.
 Hozuuki wychował w swoim długim, 78-letnim życiu wielu Lordów Feudalnych, w tym dwóch obecnych ale nigdy przedtem nie miał do czynienia z tak opornym osobnikiem jak jego rodzony siostrzeniec Innuki.
    - I studiowałem wuju! Przyrzekam na wszystko co kocham.
     - A jak długo ? - mruknął poniekąd sceptycznie i opamiętał się przed zaborczym skrzyżowaniem ramion. Chodź był jego wujem, dzielił również rolę nauczyciela co niekoniecznie spotykało się z należytym przeto szacunkiem.
   - Całą minutę. Z ręką na zegarku.
    - Kpiny!
   - Święta prawda! - Młodzieniec zaśmiał się pokrótce i frywolnym gestem narzucił wujowi na głowę jego poszarzały beret. - Zbieraj się, bo jeszcze się spóźnimy.
Starzec westchnął po raz setny w ciągu ostatniej godziny, wychodząc zabierając jeszcze sprzed drzwi swoją stateczną laskę, wysłużoną długoletnią służbą.
    - Wuju - zagadnął poważnie Innuki, przepuszczając mężczyznę przez drzwi
   - Twoje “Wuju” nigdy nie wróży nic dobrego
    - Nie chciałbyś zostać moim jutrzejszym sekundantem?
 Starzec o mało się nie przeżegnał, mając wrażenie, jakby za chwilę miał sfrunąć po niego cały orszak niebiański .
   - Chłopcze, coś ty znowu wymyślił!
Drzwi zamknęły się z trzaskiem. 



Aut: 
Kiedy tak czytałam ten wątek... to stwierdziłam, że te kilka rozdziałów w tył naprawdę wiele mnie nauczyło. Mam nadzieję, że moje opowiadanie Wam się podoba bo nie mam zamiaru zbyt szybko go kończyć! Jeszcze nie weszłam w obmyślaną od samego początku fabułę, a przy tym główny motyw bloga! 
Kocham Was. 
Do następnego!
Ps. Czy mimo długiego czasu mojej nieobecności ktoś wciąż ze mną tutaj jest?! :D :D ;)







21 komentarzy:

  1. Jesteśmy
    😁 i czekamy na dalsze losy😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że jestesmy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Sasuke jak zwykle twardy i nie dający wyjść prawdziwym emocją i uczuciom! Mam nadzieję, że dzięki Innukiemu trochę więcej zrozumie i zacznie lepiej traktować Sakurę, która ciągle stoi za nim murem..
    Czekam na następny, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem! Ciągle, tylko chyba ostatnio zapomniałam się odezwać... Przepraszam. Ale czytam, zaglądam! Podoba mi się ten wątek, ale nie zabijesz chyba Sasuke, nie? Nie zabijaj... A tak BTW. Inuuki to faktycznie jakaś epizodyczna postać z Naruto, czy wymyśliłaś go na potrzeby opka? Bo nie mogę go wyguglać, a nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Innuki, rzecz jasna, całkowicie wymyślony! :D
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  5. Ja nic nie chce mówić. Zauważyłaś że twój styl się zmienił, poprawił? Bardzo mnie to cieszy ale po tym rozdziale mam taki mętlik w głowie ciągle chodzi mi po głowie scena uwaga! Sasuke w lesie. Wstrzelenie się w myśli Sasuke i jego uczucia to wyzwanie. Nie każdemu wychodzi. Tobie poszło idealnie . Oczywiście jest to moja opinia . Ciągle mam to przed oczami . Innuki też jest postacią która zapada w pamięć i nie ma w niej żadnej rzeczy która podkreślała by jego nie realność nie ma rezygnacji ,chłop ma zaprogramowana Haruno i nie odpuszcza do tego można odczuć jego mocny charakter . Się zaczyna akcja bo mamy teraz dwóch twardych bohaterów ja jestem mega ciekawa co Zrobi Haruno , która dodatkowo ma kolejną wizję starej wieszczki.
    Boże jestem tu wkrecona maksymalnie A ty jeszcze nie wstrzelilas nas na odpowiednie tory bloga i jeszcze jedziemy droga boczna .
    Boże co to będzie jak nas tam wyślesz ?! Czy Ty szykujesz konkret rozpierdziel? Będzie tak że szczęka mi opadnie pewnie 💖💖 weny kochana 💖💖

    OdpowiedzUsuń
  6. Szybko szybko następny rozdział już doczekać się nie mogę ❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteśmy i czekamy <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy next ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem i żyje Kochani.
    Przede mną najtrudniejszy moment do napisania. Powoli się zbieram! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej hej kiedy kolejny rozdzial🤔🤔juz nie moge sie doczekac

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepiękne opowiadanie. Przeczytalam cale w dwa dni, nie odchodziłam dosłownie od telefonu.! Tyle zawartych emocji. Poprostu kapitalnie ! Na dodatek sprzeczki sasusaku, najbardziej intrygujące !;) pozdrawiam I.życze dużo weny !

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow, duża zmiana jeśli chodzi o styl. Wcześniej też było dobrze, ale teraz jest mniej chaotycznie. Wszystko wydaje się przemyślane i pookładane.

    Eh, Innuki też nie jest rycerzem na białym koniu. Początkowo podobał mi się sposób, w jaki adorował Sakure, ale ten wybuch nie działał korzystnie na jego ocenę w moich oczach. Koniec-końców to Sasuke bardziej przejął się raną Sakury niż przyszły Lord. Ale z jednym muszę się zgodzić - Sasuke jest hipokrytą. Wydaję mi się, że jego charakter trochę się uspokoił, ale nadal traktuje Sakure przedmiotowo.
    Najsmutniejsze w tej walce o jej rękę jest to, że sama dziewczyna nie walczy o siebie, pozwala, żeby bili się o prawo do niej.

    OdpowiedzUsuń