wtorek, 4 września 2018

33. Spory bałwan na środku przedpokoju.



    Im więcej czasu mijało od zniknięcia Sakury- tym gorzej prezentował się nastrój wszystkich bliskich jej osób. Jakby wraz z postępem ostrej tego roku zimy, każdy coraz bardziej zaszywał się w swoich ciepłych kątach.
Ino praktycznie w ogóle nie wyściubiała nosa ze swojej kwiaciarni, Choji ograniczył jedzenie, Kiba zmarkotniał i nawet jego wierny druh, Akamaru, jakby mniej ostatnio szczekał. Shino bardzo dużo czasu spędzał sam na sam ze swoimi robakami. Shikamaru prawie w ogóle opuszczał pracy. I myślał o wiele więcej, niż kiedyś.
  Przygnębiony Naruto, idąc z bardziej milczącą niż zwykle Hinatą pod rękę, zastanawiał się pokrótce od jak długiego czasu nie widział się z Sasuke. Po namyśle stwierdził, że był to okres około kilku tygodni. Trzech? Może więcej.
  - O czym tak myślisz?
Znajomy głosik wdarł się w jego sferę teoretycznie osobistą i starym zwyczajem rozjaśnił wszystkie chmury, które zdążyły się zrodzić w jego głowie. Mężczyzna posłał Hyudze uspokajający uśmiech i lekko ścisnął jej dłoń.  
  - O wielu rzeczach.
 - Związanych z jej zniknięciem?
  - Też - Przytaknął, prąc przed siebie w dziwnym, cichym skupieniu.
Dalszą drogę, która dzieliła ich od rodowego majątku Hinaty do niewielkiego mieszkanka Uzumakiego pokonywali w całkowitym milczeniu, wolno przedzierając się przez nieodśnieżone chodniki. Każdy oddany własnym myślom.
  W pewnym momencie Hinata zatrzymała się, zmuszając do tego także swojego partnera. Spoglądała na coś przed sobą z nieodgadnionym wyrazem twarzy, lekko marszcząc brwii.
 - Czy to nie Sasuke śpi pod drzwiami do swojej posiadłości? - zapytała spokojnie, tak, jak pyta się o dostępność chleba w lokalnej piekarni.
Naruto również już go zauważył. Od dłuższej chwili z pewnym politowaniem patrzył na ten doprawdy tragiczny obrazek. Nawalony w sztok Sasuke odpoczywał w najlepsze na progu swojego domu, pokryty tak grubą warstwą śniegu jakby leżał tam już od conajmniej kilku godzin.
W tym wydaniu wyglądał co prawda bardziej jak zaspa, aniżeli godny szacunku obywatel Konohy, w dodatku jeden z potężniejszych shinobich na świecie. Zdradzały go jednak nogi i kawałek nosa, wystające spod lodowej pierzyny.
  - Najwyraźniej tak. - rzucił sucho  
  - Nie pomożesz mu? - Hyuuga zerknęła pytająco na swojego narzeczonego, prezentując swoją mimiką tak urocze zestawienie zagubienia i bezradności, że Naruto z trudem powstrzymał się od wytarmoszenia jej za policzki. Czapka uroczo opadała jej na oczy.
Zamiast tego tylko westchnął.
 - Może jeśli prześpi się na betonie i przemarzną mu wszystkie kości, w końcu się uspokoi.
 - Albo będzie jeszcze gorzej - podsunęła rozważnie
W tej samej chwili niezgrabna postać Uchihy poruszyła się, jakby usiłując ułożyć wygodniej mimo wycieraczki zapewne bezwzględnie wbijającej w plecy i na powrót opadła, zastygając w komicznej pozycji. Chłopak wymamrotał coś bełkotliwie i zachrapał głośno, aż para uleciała z jego ust.
   Naruto czuł się ogromnie zażenowany, chodź zawsze sądził, że nie jest do tego zdolny.
  - Kochanie… - ponagliła go dziewczyna, lekko popychając do przodu.
Chłopak, czy chciał tego czy nie, musiał więc podejść do leżącego pijaka, chwycić go silnie pod pachy, dźwignąć z ziemi i ruszyć w mozolną, dalszą drogę do swojego mieszkania. Taszcząc za sobą bezwładne ciało przyjaciela, czuł się trochę niepewnie. Uchiha chrapał głośno, jakby to, że nieustannie szura piętami po zaśnieżonej ścieżce w ogóle w niczym mu nie przeszkadzało. Jego głowa zwisała bezwładnie, jedynie podrygując w powietrzu od tempa kroków blondyna.
 - Doprawdy Hinata. To wygląda jakbym go zabił.
 - Szybko, szybko! - ponagliła go bezlitośnie
 Teraz przeprawiał się z żywym truchłem przez schody. Dziwnym trafem, wydały mu się one liczniejsze i stromsze, niż zwykle. Uzumaki dziękował bogom, że nie pokrywał ich lód. Tego mu jeszcze było trzeba..
W końcu jakimś cudem udało mu się zatargać czarnowłosego do swojego mieszkania.
 A gdy już myślał, że nie może być gorzej...
Wtedy Sasuke obudził się, spoglądając ku niemu z zatrważającą trzeźwością.
  - Co ty, kurwa jego mać, wyprawiasz? - syknął z zawiścią, samemu podnosząc się na równe nogi. Zachwiał się zaledwie dwa razy, co było godne poklasku, zważywszy na to w jakim stanie go zastano. Przez pokrywający go śnieg, wyglądał jak spory bałwan stojący na środku przedpokoju. - Gdzie ja jestem?!
I jednocześnie cuchnęło od niego, jakby napadł na całą gorzelnie.
Hinacie dzielnie udało się nie zmarszczyć nosa.
  - Ratuje cię przed totalnym upodleniem. Właź - Naruto pchnął zgorzkniałego przyjaciela, na chama prowadząc go do salonu. - I siadaj
Po czym siłą posadził go na fotelu. Sasuke warczał jak oszalały, spoglądając na blondwłosego chłopaka niczym na najgorszego wroga. Ten tymczasem spokojnie zrzucał z ramion grubą kurtkę i odwijał z szyi szalik.
 Uchiha czuł się dosłownie wyrzuty z dobrego nastroju, bolała go głowa, całe ciało miał jakieś zmarznięte, zdrętwiałe i obite, a na domiar złego, musiał najwyraźniej kurwa tutaj zostać. Przed całkowitą ewakuacją powstrzymywała go teraz postać dziewczyny, przezornie chroniącej tyły i właśnie ryglującej drzwi na niemal 8 spustów.  
  - Czego się napijesz? - zapytał Naruto, kompletnie ignorując bucowate zachowanie rówieśnika. Stanął w progu kuchni, wyczekując.
   - Sake
  - Chyba żartujesz.
  - Daleki jestem od tego uczucia, zapewniam cię - cisnął przez zaciśnięte zęby, palcami nerwowo wystukując rytm na powierzchni blatu.
   
[Sasuke]
  - Daleki jestem od tego uczucia, zapewniam cię  
Zabębniłem o drewnianą powierzchnię tak mocno, że niemal połamałem tym sobie wszystkie palce. Nie ważne. I tak były tak przemarznięte, że niemal ich nie czułem.
  Co za diabelski niefart sprawił, że w chwilowej niedyspozycji trafiłem właśnie w to piekielne miejsce.
 Złapałem się wolną dłonią za niemiłosiernie pulsującą czaszkę, usiłując nie zwracać uwagi na tego barana, Naruto, który patrzył na mnie tak, jak patrzy się na porzuconego, zbitego szczeniaczka.
  - Musisz się opanować, Sasuke. Wziąć w garść.
Wyrecytowałem całą setkę przekleństw nim trochę niezgrabnie wstałem i ruszyłem w stronę barku, chcąc odnaleźć ulgę w poczuciu narastającego kaca. Zignorowałem blondyna, byleby nie wkurwić się dzisiaj jeszcze bardziej.
 Wystarczyło, że po wielogodzinnym przesiadywaniu w barach nie byłem w stanie nawet wejść do swojego domu.  
Klucze zostawiłem u kochanki, niby banał.
Problem polegał jednak na tym, że nie byłem pewny u której.
A wertowanie tych wszystkich lokali przed nastaniem świtu dalekie było od możliwości osoby będącej wtedy w moim wątpliwym stanie.
  Nie bacząc na protesty gospodarza, otworzyłem drzwiczki gabloty i chwyciłem to, co w moim mniemaniu było tam najmocniejsze.
Gdzieś z oddali doszedł do mnie odgłos jakiegoś poruszenia przy drzwiach wejściowych. Zignorowałem to, tak jak do tej pory ignorowałem całą resztę.
Wróciłem na swoje miejsce, odkorkowałem butelkę i pocignąłem jeden, spory łyk patrząc się Naruto prosto w oczy.
Zmrużył powieki i szepnął coś pod nosem. Mógłbym przysiąc, że było to jedno z tych słów, których nie pozwala się mówić dzieciom.
Ale to też nie było ważne.
Może mnie pocałować w dupę, on i ta jego cała pseudo troska.
Niech zajmie się lepiej sobą.
Z takimi myślami powtórnie uniosłem butelkę do ust, nie zważając na to, że gardło piekło jeszcze po poprzednim łyku. Niech piecze, było mi to miłym uczuciem. Przyziemnym.
A tego właśnie potrzebowałem.
Odskoczni od durnego głosu Naruto i jego idiotycznych pomysłów.
  - O Sasuke, co za niespodzianka. Przestałeś już płakać.
Zupełnie nowy ton przedarł się przez moje wzburzone myśli i otrzeźwił mnie niczym kubeł zimnej wody. Zadarłem głowę, spotykając się oko w oko z największą pustynną żmiją na tym świecie.
Temari stała nade mną ze skrzyżowanymi ramionami i spoglądała z góry, wyraźnie taksując wzrokiem każdą część mojej osoby.
 - Faktycznie niespodzianka - przytaknąłem zgryźliwym tonem, raczej bez entuzjazmu.
 - Też się cieszę, że Cię widzę. W końcu. Uroczy jak zwykle, ale chyba trochę niedomyty.
Z tym komentarzem, mając oczywiście ostatnie słowo oddaliła się, zaraz tocząc niezobowiązującą pogawędkę ze swoim chłopakiem, który najwyraźniej wkroczył do tego domu na równi z jej osobą.
Zilustrowałem ciemnowłosego mężczyznę, lekko marszcząc przy tym brwii.
Shikamaru uzyskał miano partnera tej kobiety już oficjalnie, gdy po jej boskim wystąpieniu w szpitalu, nie zostało jej nic innego jak świadomie przyznać się do statusu zajętej. Sam Nara był z tego tytułu zadowolony, co było dla mnie swoistą zagadką bo nie rozumiałem, jak można z własnej woli trwać w towarzystwie istoty tak kąśliwej i wrednej, tylko czyhającej by wbić się jadowymi kolcami w słabszy punkt rozmówcy.  
  Odwróciłem od nich wzrok, zaraz napotykając nim kolejną znajomą osobę.
Kankuro stał na uboczu, szeptem dyskutując o czymś z Naruto. Spoglądali ku mnie raz po raz, sprawiając, że znowu zaniosłem się gniewem.  
Co za bezmyślni idioci
Dźwignąłem się na rękach, chcąc powstać i równie naprędce wyjść z tego cholernego domu kiedy czyjaś ręka mocno zacisnęła się na moim ramieniu, na powrót przybijając do fotela. Obróciłem zamaszyście głowę chcąc odnaleźć napastnika.
 Była nim czerwononosa Hinata, która wciąż nie puszczając mojego barku jedynie pokiwała przecząco głową.
  Zajebiście.
Jeśli nie chciałem robić niegodnego siebie widowiska, nie pozostało mi nic innego jak pozostać w tym zapyziałym miejscu, w którym, najwyraźniej szykowała się jakaś posiadówka.
 Tymczasem do mieszkania wtłaczało się coraz więcej ludzi.
Ino, Kiba, Chouji, Shino, Tenten… Jasna cholera.
Co ja tutaj kurwa robię.
Mocno trzymając swoją butelkę, pociągnąłem dwa łyki naraz, wierząc, że pijanym łatwiej uda mi się przez to przebrnąć.
Spotkania towarzyskie nie były spełnieniem moich marzeń. Z resztą, po tych wymuszonych uśmiechach jakie wszyscy do siebie kierowali wywnioskowałem, że i oni dalecy są od zadowolenia.
 
[Ogólnie]
  - Gdzie się wybierasz, Sasuke?
Czarnowłosy zatrzymał się w połowie kroku, mieląc w ustach krótkie przekleństwo. Niechętnie obrócił się, spoglądając weń z kamiennym wyrazem twarzy
   - Nie twój interes.
  - Czyli jednak te pogłoski o Tobie to prawda.
Kankuro wyprostował się, wsuwając dłonie do kieszeni grubych, zimowych spodni
Nie zraziła go obojętność Uchihy, ponieważ najprościej w świecie był na nią przygotowany. Zdołał trochę o niego wypytać podczas swojej krótkiej obecności w Wiosce Liścia.
  No Subaku do tej pory nie pogodził się z tak nagłym odejściem Sakury, uznając je po prostu za irracjonalne. Podejrzewał najgorsze, dlatego też na własną rękę wypytywał wszystkich, którzy mogli wiedzieć cokolwiek w tej sprawie.
 Teraz przyszła pora na pomówienie z Uchihą, osobą, która była postacią najbliższą zaginionej kunoichi.  
Ten jednak nie był zbyt zadowolony koniecznością zabierania głosu. Kankuro zobaczył to w jego oczach, ziejących zarówno chłodem jak i pustką.
Ostatni raz widział taki wyraz jego twarzy, gdy spotkali się przed laty przy granicy Wioski Piasku. Sasuke był wtedy jeszcze shinobim wyjętym spod wszelkiego prawa, mścicielem.
Teraz natomiast na powrót usiłuje ukryć się za ścianą bezwzględności i lodu.
  Był taki moment, gdy Kankuro interesował się nieco psychologią i oto, nieoczekiwanie wiedza ta okazała mu się przydatna. Był z tego tytułu skrycie zadowolony.
  - I to również nie jest Twoja sprawa. - Uchiha zaszczycił go zaledwie przelotnym spojrzeniem pełnym pogardy nim odwrócił się, ponawiając wędrówkę w kierunku schodów - Zmywam się stąd. Nara
 - Czy na pewno nie zdołałeś niczego się dowiedzieć?
Bezbarwny ton mieszkańca Suny ponownie zatrzymał go w miejscu. Sasuke nie krył się z ciężkim westchnieniem, nim finalnie odpowiedział:
  - Jeśli już musisz wiedzieć, nie. I uprzedzając twoje następne słowa, Sakura nic mnie już nie obchodzi i nie zamierzam dłużej marnować na nią czasu. Mam lepsze rzeczy do roboty.   
Z tymi słowami oddalił się, nie bacząc ani przez moment na pytania które jeszcze przez jakiś czas wypływały z ust Kankuro.
  Tymczasem mieszkaniec Wioski Piasku spoglądał w ślad za nim, skrycie starając się nie pokazać swojej irytacji.
 Uchiha nie okazał się przydatnym informatorem, choć Kankuro liczył raczej na jakąś drobną wskazówkę. Tymczasem utknął w martwym punkcie. Brak mu już dowodów oraz przypadkowych świadków.
Jego śledztwo natrafiło na ścianę, której raczej nie będzie mógł przekroczyć.
 - Jasna cholera!



     [Sasuke. Środek wiosny]
Wszystkie kolejne dni ciągnęły się w nieskończoność. Przepełniała je dziwna do opisania pustka i mdłość, cierpkość każdej postępującej po sobie minuty.
I gorycz ta trwała i trwała. A ja usiłowałem tylko jej nie czuć.
 Tragiczny posmak zapijałem więc ostrym akcentem alkoholu.
Pomagało, pewnie, że pomagało - myślałem intensywnie, unosząc do ust niemal opróżnioną butelkę. Moc trunku chwilowo wykrzywiła moje usta.
  Szkoda tylko, że na tak krótko.
W chwili gdy alkohol zebrał już swoje żniwo na przepalonym gardle, ponure myśli powróciły ze wzmożoną siłą.
  To jest nie do wytrzymania. Nie zniosę tego, ani chwili dłużej.
Sięgnąłem po kolejną butelkę, odkorkowując ją z niebywałą, podejrzaną wprawą.
Pokręciłem głową, usiłując odgonić z głowy wszystkie nękające mnie rozterki.
Usiłowałem zacząć tą porcję z czystym sumieniem. Nie skupiać się na niczym, nie zwracać uwagi na ciszę, ziejącą złowieszczo z ogołoconego z ciepła mieszkania.
  Nie wiem nawet, jak długo czasu siedziałem tak w domu, wpatrzony w cztery ściany i tą cholerną, ziejącą dziurę w jednej z nich.
Kilka dni, kilka tygodni.. Nie ważne. Nie miało to żadnego znaczenia.
  Wtem usłyszałem, jak ktoś cicho puka do moich drzwi.
Zignorowałem to, czekając aż odgłos tępych uderzeń minie. Nie poruszyłem się, nie odezwałem. Nie uniosłem nawet wzroku, w dalszym ciągu wpatrując się w krystaliczny płyn uwięziony w naczyniu.
Po jakimś czasie wszystko ustało, a do moich uszu dotarł odgłos czyiś wolno oddalających się kroków. Wstałem, chwiejnie zbliżając się do okna i ukradkiem zerknąłem na podwórze, z wrogością obserwując jak granatowa czupryna odchodzi. Kobieta szurała nogami, brodząc w grubej warstwie zeszłorocznych liści pokrywającej cały teren mojej posiadłości. I raz po raz odwaracała się, jakby w nadziei, że jednak stanę na progu.
Niedoczekanie
Nie mniej jednak byłem nawet wdzięczny Hinacie.
Za każdym razem gdy przychodziła pod mój dom - a działo się to irytująco często - zawsze kończyło się na kilku stuknięciach.
Żadnych krzyków.
Żadnych prób wywarzania drzwi.
Pełna kultura. Godna poklasku.
  A jednak nie potrafiłem pojąć jej zaangażowania. Podobnie jak durnej upartości Naruto, który z gracją bawoła usiłował nie raz dostać się siłą do mojego majątku. Musiałem wtedy zakasywać rękawy i siłować się z idiotą, powstrzymując w sobie całą ochotę wyprucia mu wszystkich flaków.
 Dla paradoksu on chciał dla mnie dobrze, ja zaś życzyłem mu wszystkiego, co najgorsze.
Ogólnie ten gość wkurwiał mnie niemiłosiernie, i nieraz miałem....
 Nagle rozległ się kolejny, pusty odgłos energicznego pukania w szybę. Automatycznie powiodłem tam wzrokiem, szybko napotykając szerokie, pełne blasku oczy Akami.
Dziewczyna uśmiechnęła się i pomachała mi energicznie.
    - Sasuke-kuuuun!  
Niemo wskazałem jej ręką na drzwi, po czym do nich podszedłem, uchylając je szeroko i pozwalając kobiecie wtargnąć do środka. Natychmiast doszedł do mnie jej cichy chichot, gdy bez zastanowienia zapaliła lampę, rozjaśniając ciemności w których się znajdowałem.
  Nieco zmrużyłem oczy, naraz spoglądając na dziewczynę z irytacją.
Zgasiłem światło.
 - Dlaczego zawsze musimy robić to, gdy jest ciemno? Chcę cię widzieć!
Nie bacząc na słabe sprzeciwy, chwyciłem ją za łokieć i poprowadziłem w stronę kanapy.
 - Przyszłaś tu rozmawiać? Zamknij się i chodź.
 - Ale ja bym chciała….
  - Nic mnie to nie obchodzi. Jesteś tu, bo ja tego chcę. Przymknij się wreszcie.

     Jakiś czas później stanąłem w pełnej gotowości przed drzwiami swojej posiadłości, zamykając ją szczelnie na klucz. Odprawiłem naiwną dziewuchę gdy już przestała być mi potrzebna i właśnie szykowałem się do wyruszenia na kolejną misję.
  Wtedy właśnie przed bramą zobaczyłem coś pomarańczowego.
I miej mnie boże w swojej opiece ale już nawet ten kolor kojarzył mi się z niebotycznym wkurwieniem.
Tak było i w tym przypadku.
  Nie musiałem długo czekać, gdy dotarł do mnie twardy głos Naruto
 - Nigdzie nie idziesz.
Zignorowałem to, z cichym brzdękiem chowając klucze do kieszeni. Następnie ruszyłem, usiłując z mistrzowską precyzją wyminąć Uzumakiego.  
  - Sasuke wysłuchaj mnie w końcu.
 - Masz 4 sekundy - rzuciłem w przestrzeń, nawet się nie zatrzymując
  - Nie możesz się…
 - Właśnie minęły. Zmywaj się stąd.
Usiłowałem nie zwracać uwagi na to, że ten kretyn za mną idzie.
Nie. Gorzej. Idzie i pierdoli co mu ślina na język przyniesie.  
 - Musisz coś ze sobą zrobić, nie możesz dłużej tak żyć. Błagam Cię, opamiętaj się Sasuke. Ty nie jesteś taki!
 Przyspieszyłem
 - Daj mi spokój, Naruto. Odwal się wreszcie.
 - Jesteś moim najlepszym przyjacielem, głąbie! A ja nie zostawiam przyjaciół!
Zacisnąłem szczękę
  - Nie jesteśmy przyjaciółmi
 - Tak samo jak nie kochasz Sakury, ta? - Jego ton pobrzmiewał gniewną ironią.
Zatrzymałem się gwałtownie, po czym wykonałem kilka płytkich oddechów mocno zaciskając powieki.
 - Dokładnie.
 - Nie wierzę w ani jedno twoje słowo.
 - No to na co mam ci przyrzec?! Na co?! - huknąłem, wyrzucając w górę pięści - Co mi właściwie pozostało?! Na życie mojego ojca, mojej matki?! Może na honor mojego brata?! Czego ode mnie chcesz i co mam ci powiedzieć, żebyś w końcu dał mi spokój!?
 - Chcę, żebyś przestał się od nas izolować! Sakury nie ma już pół roku, a ty w dalszym ciągu otaczasz się dziwkami i chlejesz! To nie jest dobry sposób na zabicie bólu tęsknoty! Wykończysz się!
  - Prawie 7 miesięcy - poprawiłem go z goryczą której usiłowałem nie słyszeć we własnym głosie, po czym spiąłem wszystkie mięśnie. Ogarnął mnie ślepy gniew - Nic nie wiesz o moim bólu Naruto. Ani o mojej tęsknocie - Mimo zaciśniętych zębów mój ton zabrzmiał niemal lodowato. Zwróciłem się ku kompanowi z niebezpiecznym opanowaniem, choć wszystko we mnie burzyło się ze złości. Była ona spowodowana połowicznie przez upartość Uzumakiego oraz niesprawiedliwości losu. - Nie masz bladego pojęcia, co teraz czuje. I nie będziesz miał, nigdy. Więc nie wypowiadaj się na tematy, o których nie masz bladego pojęcia.
Z tymi słowami odwróciłem się i zamaszystym krokiem szybko pozostawiłem Uzumakiego za sobą.
Byłem zdruzgotany.
Nawet ów wszechobecna furia zaczęła robić się dla mnie męcząca i trudna w wyrazie. Miałem dość tej frustracji a jednak nie potrafiłem jej nie czuć.
 To było niczym lekarstwo na całe zło.


                                                                   ***

[Mieszkanie Naruto. Końcówka wiosny, początek lata]
 - Czy wy również od czasu zniknięcia Sakury, postrzegacie czas w miesiącach, nie dniach?
  - Tak… - Hinata niemal niezauważalnie skinęła głową, przyciskając się mocniej do boku swojego narzeczonego. Naruto siedząc rozparty na kanapie, z błogim westchnieniem objął ją ramieniem.
Ino smętnie podskubowywała kwiatka, bezlitośnie obdzierając go ze wszystkich płatków.
 - Ile to już czasu…?
Kiba posłał jej przygaszone spojrzenie, jednocześnie oddając się krótkiej zadumie.
 - 8 miesięcy?
 - Albo 9 - wtrąciła cicho Hinata - Już sama się w tym gubię.
Uzumaki zerknął z nostalgią za okno, na odbijający się weń krajobraz. Ulice wioski od stóp do głów pokryte były kwiatami oraz soczystą zielenią, dumne drzewa piętrzyły się wyniośle ponad dachy. Ludzie krążyli po ścieżkach, rozmawiając i ciesząc się urokami ciepłych dni.
 - Czy Innuki dowiedział się czegokolwiek? Odzywał się? - mruknął, spoglądając kolejno po wszystkich osobach będących w pomieszczeniu
  - Napisał tylko, że nie udało mu się natrafić na żaden ślad. Ale wciąż pozostaje czujny w czasie swoich podróży i dużo o nią wypytuje.
 - Ciekawi mnie, gdzie ona teraz jest.. I co robi. - Naruto wplótł swoje palce w drobne paluszki swojej wybranki.
 - O ile w ogóle żyje - palnął bezmyślnie Inuzuka, sekundę po tej wypowiedzi, całkiem z resztą roztropnie natychmiast zamykając usta, orzeźwiony przez samo ostre spojrzenie całej reszty. Zacisnął wargi, z twardym postanowieniem nie odzywania się już do końca dnia.
 - Żyje na pewno - zadeklarowała twardo Ino, krzyżując ramiona na piersi. - I jestem przekonana, że ma się świetnie. Ale mogłaby chociaż czasami wysłać Nam jakiś list!
  - Może nie chce się ujawniać? Trochę tego nie rozumiem, ale najwyraźniej tak właśnie musi być - Uzumaki zatrzymał spojrzenie na twarzy blondynki - Sasuke wspominał mi kiedyś, kupę czasu temu, z kim Sakura spotykała się w najwyższej tajemnicy, kiedy nie było jej w wiosce.
 - To ty wiesz takie rzeczy i nic nam nie wspomnisz?! - obruszyła się lazurowooka - Gadaj natychmiast!
 - Był to jakiś zbiegły, groźny ninja. Podobno stracił on życie, ale wszyscy się co do tego pomylili… Z listu który zostawiła Sakura wynika, iż ten mężczyzna przeżył i że uciekła właśnie z nim.
Yamanaka była tak wstrząśnięta tą nagłą informacją, że szczęka opadła jej na podłogę i toczyła się właśnie po panelach.
  - Wtedy wychodziło by na to, że Sakura nie kochała Sasuke - wtrąciła całkiem roztropnie Hinata, zasysając lekko dolną wargę. - A to gryzie mi się z jej zachowaniem, oraz tym, że sama przyznała mi się do swojego uczucia. Co prawda robiła to w żalu, ale jednak. Sakura kochała go na pewno. Musiała więc uciec z innego powodu, jak miłość.
  - Może Sasuke nie zachowywał się w porządku w stosunku do niej? - Inuzuka zabębnił palcami o oparcie fotela - Może miała go dość?
Ino, która zdążyła już wziąć się w garść, zawołała z oburzeniem:
  - Kiba, jak możesz tak mówić!
  - Normalnie! Przecież sami wiecie jaki on czasami potrafi być bezwzględny i egoistyczny! Daje sobie rękę uciąć, że odeszła bo nie chciała mieć z nim już nic wspólnego.
  - Ty go po prostu, kurna, nigdy nie lubiłeś! - Naruto wyszczerzył się szeroko - A tak naprawdę to w porządku facet. Fakt, czasami miewa swoje gorsze dni, owszem jest trochę niebezpieczny, czasami zastanawiam się nad jego poczytalnością no ale każdy ma przecież swoje wady.
  - Te są zdaje się dość duże - burknął jakby od niechcenia i przekręcił oczami - Mówię wam, że przyczyna musi leżeć po jego stronie.
  - Idź i mu to powiedz, jeśli jesteś taki mądry - Ino zdecydowała się po raz kolejny wbić mu szpileczkę. Założyła nogę na nogę i zerknęła na bruneta z politowaniem.
Owszem, kochała go i było jej z nim o wiele lepiej jak z Sai’em, ale zdarzało się, że czasami strasznie działał jej na nerwy. Jak teraz.
  - A żebyś wiedziała, że mu to powiem! - Inuzuka gniewnie zmarszczył nos, jakby wyczuł coś wyjątkowo cuchnącego. - Wyciągnę z niego wszystko co wie!
  - Gratuluję odwagi - przytaknął z ironią Uzumaki posyłając mu sztuczny uśmiech i już miał dodać coś jeszcze, kiedy w słowo wstrzeliła mu się Yamanaka.
  - A ja współczuję głupoty! Chyba oszalałeś, że Cię do niego puszczę, kiedy jest w takim koszmarnym nastroju. Zmiażdży cię jak robaka, tak jak nieraz niemal sponiewierał Naruto!
  - Sponiewierał to trochę za dużo powiedziane… - dodał markotnie blondyn, drapiąc się po głowie.
  - Nie mniej jednak wasze utarczki na pewno skończyłyby się czyjąś śmiercią, gdybyś w pore nie ustępował. - Hinata zerknęła na ukochanego z troską, opierając się ochocie pogładzenia go po twarzy. - Sasuke stał się na powrót mścicielem ogarniętym mrokiem, a to sprawia, że jego zachowanie jest nieobliczalne.
   - Przestańcie. Nie jest wcale taki zły. Po prostu ostatnio bardzo dużo pije i za dużo czasu spędza w barach.
  - Proszę cię, głąbie! - Kiba prychnął zjadliwie - Widziałeś jak wygląda jego posiadłość? Obrosła brudem i trawskiem! Czy on w ogóle tam mieszka?
  - Mieszka, chodź ze względu na częste misje bywa tam bardzo rzadko. Teraz również wykonuje jakieś zadanie poza murami wioski.   
  - A wiecie co ja tak właściwie uważam? Ja uważam, że Sakura odpłaciła mu pięknym za nadobne, ot co!  
   - Co masz przez to na myśli? - Hinata zerknęła na Kibe, unosząc lekko swoje pięknie wykrojone brwi.
  - On przecież postąpił w stosunku do niej identycznie tak samo. Opuścił ją, wiedząc jak bardzo go kochała. No to ma. Karma zawsze wraca.
  - Nie, nie, nie. To na pewno nie to - Uzumaki pokiwał z wolna głową, cierpliwie nie dając sie przekrzyczeć impulsywnemu Kibie - Coś musiało się wydarzyć, mówię Wam. Coś, o czym nikt nie chce nam powiedzieć.
  - To nie ma sensu, no co ty. Dlaczego mieliby nam o czymś nie mówić, he?
  - Bo to mogłoby się Nam na przykład nie spodobać.
  - Nie wierzę w to. Już prędzej jestem skłonny przyznać, że to ten chory porywacz dorwał ją w swoje brudne łapska!
  - Wtedy ktoś znalazłby jej ciało już dawno temu, chyba zgłupiałeś!
   - Dokładnie - Ino pokiwała głową, stając po stronie Naruto który ostatnimi czasy zaczął przejawiać bardzo racjonalne podejście do problemów. - Ten psychopata przecież tylko zabawiał się swoimi ofiarami po czym je zabijał. I tyle. Na pewno nie trzymałby Sakury przez tyle miesięcy! - Ino opanowała swoje wzburzenie, po czym dodała: -   Także to na pewno odpada!
  - Dobra, już dobra. Usiłuję to tylko zrozumieć - pokojowo orzekł Kiba, zagłębiając się swobodnie w fotelu  
  - Jak my wszyscy, dattebayooo….



    [Sasuke]
 Udało mi się powrócić do wioski i jednocześnie nie wzbudzić niczyjego zainteresowania, dzięki czemu znajdowałem się właśnie w swoim domu, mając cudowną świadomość swojej bezdennej, rozpaczliwej samotności.
Piękne uczucie!
Płynnie omijając porozrzucane do ziemi butelki, przedostałem się do równie zawalonej kuchni. Ale nie robiło to dla mnie żadnej różnicy, nauczyłem się żyć bez konieczności ogarniania wszystkiego dookoła siebie.
Strata czasu skoro za chwilę i tak znów będzie brudno.
Uchyliłem jedno okno, żeby nie było, że nic nie robię z tym, że w środku jebie niczym w winiarni.  
 Zasiadłem w fotelu, odkorkowałem butelkę i włączyłem telewizor.
Tak mijały mi kolejne dni…
Spokój nie mógł trwać jednak wiecznie. To byłoby zbyt, kurwa, bajeczne.
W końcu ktoś spostrzegł, że zapaliłem światło w salonie - z resztą, całkiem nieumyślnie.
No i stało się.
  Dość donośnie zapukano do moich drzwi.
Westchnąłem ciężko i z trudem podniosłem się z fotela, na twarz zakładając jedynie nic nie znaczącą obojętność.
  Bez pośpiechu, w akompaniamencie nerwowych postukiwań uchyliłem wrota, konfrontując się oko w oko z Twardogłowym Bezmózgiem.  
  - Zgubiłeś się? - warknąłem, z marszu zakładając ramiona na piersi i stając w pewnej pozycji. Wiedziałem, że teraz, gdy już otworzyłem te cholernie drzwi, za chuja sie go nie pozbędę.
  - Wręcz przeciwnie. Niemal przytłacza mnie świadomość celu, do którego dotarłem.
  - Urzekła mnie twoja historia.
  - W takim razie rad jestem, że chociaż tak mogłem urozmaicić Twoje godne pożałowania życie.
  - Ho ho ho - zakpiłem, spoglądając na Naruto spod przymrużonych powiek. Uniosłem jedną brew ku górze. - Porzuciłeś swoje filozoficzne morały na rzecz dogryzających odzywek. Nasz mały Uzumaki dorasta. Pojąłeś już, jak niesprawiedliwe jest życie?
  - Kupę lat temu, Sasuke. - W głosie blondyna odbijało się wyzwanie. - Dość dawno zrozumiałem też, że nasze życie zależy od nas samych. To my decydujemy, czy wolimy poddać się i opaść na dno, czy też płynąć wraz z prądem.
Wydęłem usta, robiąc sztucznie zawiedzioną minę
   - Ah nie, chyba pomyliłem się co do Ciebie. Jednak wciąż wygłaszasz herezję.  
  - Bynajmniej nie staram się unikać prawdy ani świadomości tego, co się dzieje. Żyje, Sasuke, mimo tego, że nieraz wszystko dawało mi ostro w kość. Ty też spróbuj.
Z tymi słowami odwrócił się i odszedł, zostawiając mnie z cokolwiek nie mądrą miną na progu.
A to mnie zaskoczył.
  - Więc według ciebie, gdzie ja znajduje się teraz? - rzuciłem w przestrzeń, mając na uwadzę jak daleko zaszedł już blondyn.
 Mężczyzna zaśmiał się i spojrzał na mnie przelotnie
   - Ty? - zakpił - Już dawno brodzisz w mule… Jak postanowisz się z niego wygrzebać, daj znać. Wiesz, gdzie mnie szukać.


      Od tego czasu minęło już kilka długich tygodni i ani on, ani Hinata ani nikt inny nie zapukał więcej do moich drzwi.
Gdybym tylko wiedział, że tak to się skończy…
… to doprowadziłbym do tego szybciej.
Nareszcie mam święty spokój i nikt nie wytyka mi tego, co robię. Ani nie wmawia, że sobie z czymś nie radzę.
 Bo radzę sobie świetnie.
A teraz w końcu mogę cieszyć się wolnością, nie ograniczany przez żadne koligacje małżeńskie i inne tym podobne więzi. Sakura zerwała swoje szmat czasu temu, w dodatku ze wszystkimi; Uzumaki jak się zdaje, również to zrobił, tyle, że tylko ze mną.
 Z najprawdziwszą satysfakcją odkręciłem butelkę Sake, bez wyrazu wpatrując się w przejrzysty płyn rozbijający o szklaną powierzchnię.
   Jestem zadowolony i szczęśliwy - orzekłem, dla pewności jeszcze kilka razy utrwalając tą formułkę w swojej głowie. Następnie nalałem sobie odrobinę trunku do kieliszka i wychyliłem go niemal w tej samej sekwencji ruchów.
Jestem zadowolony, powtórzyłem.
Kolejny kieliszek, i kolejny… bo chyba sam sobie kurwa nie chciałem w to uwierzyć.
   - No to Sasuke, za odwagę! - wybełkotałem, unosząc naczynie w górę jakbym wznosił ku temu toast. - Za to, że jesteś za…- czknełem -  zadowolony! I szczęśliwy!
Zdołałem wlać w siebie jeszcze kilka kolejek, po czym, będąc już mocno wstawionym zasnąłem na siedząco, z ręką bezwładnie leżącą na opróżnionej butelce.
   Następnego dnia obudziłem się będąc chyba wciąż pod wpływem Sake, bo nawet nie bolała mnie głowa.
Korzystając z tej niezwykłej boskiej opatrzności poszedłem prędko zmyć z siebie brudy poprzedniego dnia, a następnie powróciłem na swoje stałe miejsce na kanapie i równie beznamiętnie chwyciłem za pilota, chcąc włączyć telewizor.
    I wtedy nagle dotarł do mnie jakiś dziwny dżwięk.
 Nadstawiłem bacznie uszu, automatycznie marszcząc brwii.
Czyjś głośny, bolesny wrzask rozbrzmiewał z oddali. Zamarłem, przysłuchując się mu przez dłuższą chwilę. Miałem nieodparte wrażenie, że z każdą sekundą zyskuje on na intensywności. Jakby istota, która tak wniebogłosy krzyczała zbliżała się nieuchronnie, w dodatku z zawrotną prędkością.
  Poruszony tym niecodziennym zjawiskiem, prędko dopadłem do drzwi i wybiegłem na zewnątrz. Wtedy też dźwięk stał się jeszcze wyraźniejszy, dobiegał z bardzo bliska. Jego rozpaczliwy, błagalny wydźwięk wręcz chwytał za serce.
 Instynktownie zadarłem wzrok ku górze i wtedy powietrze nad moją głową przecięła średniej wielkości, owalna piaskowa plama, z której gdzieniegdzie spływała krew. Jej kolor był na tyle intensywny, że zdołałem ją dostrzec mimo ogromu bodźców. Od razu rzuciła mi się w oczy jej porażająca ilość..
  Nie byłem w stanie zobaczyć zbyt wiele innych szczegółów, ponieważ piaskowa tratwa oddalała się równie szybko, jak się pojawiła, a wraz z nią stopniowo ucichał też odgłos morderczych, niezaprzeczalnie kobiecych wrzasków.  
 Spoglądałem w ślad za tym zjawiskiem z niecodzienną gamą uczuć, na pokładzie wyszczególniając dwie stojące postaci. Jednym z nich był zapewne Gaara, Kazekage Wioski Piasku, drugiego zaś rozpoznałem jako postać odzianą w czarny strój - bardzo prawdopodobne, że był to Kankuro.
  A jednak krzyk niezaprzeczalnie pochodził od kobiety.
      I wtedy niespodziewanie stało się coś jeszcze.
  Na podwórze mojej posiadłości, niczym żółta strzała wpadł zaaferowany Naruto. Dyszał głośno i jednocześnie szybkim gestem nakazał mi zbliżenie się do siebie; wyglądał przy tym, jakby miał zamiar znowu gdzieś pobiec. Był cały czerwony na twarzy, na raz przejawiając zarówno zdenerwowanie jak i strach. Lazurowe oczy płonęły niecodziennym przerażeniem.
  - Sakura…! - wydyszał, nie mogąc zdecydować się czy powinien teraz mówić, czy też łapać oddech - Sakura.. To ona… Chodź szybko! Musisz! Ona… Ona Rodzi!
 




Aut:
I jak?! ♥
Bardzo chętnie sobie z Wami podebatuje!
Tak jak obiecywałam, konkretna, nienudna akcja już w następnym rozdziale (Tak się wkręciłam w to molestowanie klawiatury, że akcje rozpisaną mam już do 37 rozdziału) :)

15 komentarzy:

  1. Ja to chyba mam intuicję, bo normalnie zanim zasiadłam do czytania, jak zobaczyłam, że dodałaś rozdział, to naszła mnie taka myśl "kurde ale byłyby jaja jakby Sakura była w ciąży"! Ha! No niezły zwrot akcji! :D Czekam na next tak niecierpliwie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buuu, nie udała się moja niespodziaaankaaa! :<
      A tak długo ją szykowałam, haha.

      Usuń
  2. Rozpisałaś się do 37 rozdziału, a nas katujesz oczekiwaniem �� Nienawidzę Cię za to

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście rozdział super, tylko krotki. Wiecznie mi mało:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże jak mogłaś przerwać w takim momencie!
    Znęcasz się nad nami haha
    Super rozdział ❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. HALO POLICJA
    Co tu sie dzieję, jak to Sakura rodzi, wiadomo czyje dziecko ale czemu akurat teraz wraca, jak zareaguje na to Sasuke? Czy spotka sie z wybawicielem Sakury!? Ahh nie moge się doczekać następnego rozdziału!
    Co za emocje no nie wyrobie, kocham Cie bardzo za to, co ze mną robisz ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więcej informacji pojawi się w następnych odcinkach, prosimy o zachowanie cierpliwości i nie zbliżanie się do krawędzi obłędu! :) :) :)

      Usuń
  6. Rozdział przeczytałam już wczoraj, ale nie miałam jak skomentować :( I od wczoraj po głowie chodzi mi tyle pytań, a odpowiedzi do nich brak. Gdzieś tam cały czas miałam w głowie, że może jednak Sakury nie ma tak długo, bo właśnie jest w ciąży, ale jak już mówiłam, nigdy niczego nie można tutaj być pewnym i na równi z ciążą miałam jeszcze kilka innych opcji XD Co nie zmienia faktu, że byłam zaskoczona, bo już dosyć krwawo i tragicznie rozpoczęłaś akcje porodu. Mam nadzieję, że nie uśmiercisz Sakury i nie zostawisz dzieciątka na pastwę Sasuke...?
    I czy Sasuke w ogóle się ogarnie? Jak zareaguje na wieść o dziecku?
    Czy tajemniczy bohater z nią przybędzie i jak zareaguje na niego?
    Dlaczego Sakura nie wróciła na czas ciąży do kochającego narzeczonego?
    Czy dziecko przeżyje?
    Czy Sasuke uzna dziecko (bo ja je uznaje jako właśnie jego dziecko), a nie będzie wkręcał Sakurze, że ona zdradziła go ze swoim "ukochanym"?
    Czy ten "ukochany" przybędzie do wioski i tam zostanie?
    Dlaczego Kakashi nie ingerował w zachowanie Sasuke?
    Dlaczego Sasuke się tak upodlił i zniszczył? Mam jeszcze dużo pytań!
    Najbardziej nie podoba mi się to, że Sasuke właśnie zdradził Sakure z niezliczoną ilością kobiet. Już nawet ten alkohol przeboleje, ale nie te kochanki... No ja rozumiem, że jej szukał, że nie znalazł, był zraniony, ale no... Nie. Nie wierzył w Sakure, mimo iż dni dokładnie odliczał od jej zniknięcia, tylko pogrążył się w ciemności. Niby Sakura napisała mu, że ma sobie ułożyć życie bez niej, ale na pewno nie chciała, żeby spędzał noce z pierwszymi lepszymi napotkanymi kobietami.
    Ciekawa jestem co będzie po powrocie. Czy wrócą do siebie? Sakura wybaczy mu zdrady, mimo iż sama kazała mu się od siebie uwolnić? Czy może nie powie ani słowa gdzie była, przez co Sasuke nie wybaczy jej? A może sama powie, że to dziecko jest właśnie "ukochanego"? No i gdzie ona wróci, skoro jej dom był z Sasuke? A może zamieszkają we 4? I jak to się stało, że Sakura znalazła się u Gaary i Kankuro? Czy śledztwo Konakuro jednak się powiodło? A może miała w ogóle nie wracać, ale poród wyszedł im im spod kontroli i szukali pomocy z Piasku? Może to związane jest z przepowiednią staruszki? Miała trzymać się od nich z daleka a teraz kolejnego Uchihe przynosi na świat? Czy Uchiha ja wykończą, czy jednak przyniosą upragniony spokój i szczęście?
    Tyle pytań, tyle teorii! Ale nie chce Cię tutaj zanudzać moimi rozmyślaniami XD
    Ogólnie akcja na początku z Sasuke jak spał pod domem sprawiła, że sama byłam niesamowicie zażenowana. Nie ważne jak Sasuke lubię, nie jestem w stanie przeboleć tego co się z nim dzieje. Sama czuję się zdradzona przez niego 😂😂😂 Rozdział wcale nie był nudny, co prawda jak sama mówiłaś, nie było żadnej konkretnej akcji, ale ukazałaś stan wszystkich przyjaciół Sakury, to jak nisko upadł Sasuke i ogólnie zaznaczyłaś ten upływający czas. Dinrze to wszystko pokazałaś, taka cisza przed burzą. Już szczątki zaczęły na nas lecieć, ale jak zdetonujesz bombę to nas wszystkich na pewno rozsadzi z emocji. Ale cieszę się niesamowicie, że wena dopisuje i dobiłaś już do 37 rozdziału! :D
    Z niecierpliwością i głową pełną różnych teorii spiskowych czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam cieplutko ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jacie kręce! *_*
      Na prawdę bardzo bardzo chciałabym teraz odpowiedzieć ci na tą masę niezliczonych pytań, skrycie wiem jednak, że w życiu nie mogłabym zrobić czegoś podobnego!
      To by zabiło całą tą atmosferę tajemnicy, którą tak usilnie starałam się tutaj wytworzyć!
      Więcej o dziecku pojawi się w nastepnym rozdziale, choć i to będę Wam dawkowała w niewielkich porcjach, początkowo skupiając się na emocjach i uczuciach osób dorosłych (szczególnie Sasuke, bo uczepiłam się go niczym rzep psiego ogona - dręczenia tego gnojka chyba sprawia mi jakąś przyjemność, nie wiem xD )
      Mam taką przemożną ochotę wpieprzenia tu tych wszystkich rozdziałów na raz, żebyście mieli czytania a czytania! Ale tego również zrobić nie mogę, bo moja mała duma która tak łaknie komentarzy chyba by tego nie przetrawiła xD
      Coś o przepowiedni również się pojawi, że tak to powiem, albowiem zaczyna się ona powoli ziszczać. Powoluuutkuu spokooojnie.
      Ale i tak wszystkie sekreciki wyjdą na jaw dopiero w ostatnim czy też przedostatnim rozdziale. Tak na zakończenie :) :)
      Ale nie rozmawiajmy teraz o końcach broń boże! Bo rozdziałów mam już 37, i powoli ciupie sobie nawet 38.. Przeraża mnie to, ale z moją zdolnością "pierdolenia o szopenie* blog ten chyba nie skończy się nigdy xD Mam coraz to nowe pomysły i szalone teorie spiskowe.
      Masakra. Nie mogę tego opanować haha.

      Sytuacja u mnie jest o tyle napięta, że w sobotę wyjeżdżam do Holandii i obawiam się, że nie będę miała tam internetu! :((( Dlatego chce jak najwięcej historii przedstawić Wam teraz, byście przez te 2 miesiące nie usychali z nudów! Haha :)

      Dziękuję ci za ten OGROMNY komentarz ♥ Pozdrawiam gorrrrąco!

      Usuń
    2. Niezmiernie cieszę się jak słyszę, że blog nigdy się nie skończy XD jestem na tak, haha! Zazdroszczę weny, ale tak pozytywnie, niech ona Ci się nigdy nie kończy i pisz dla nas cały czas! Ale ta informacja o Holandii mnie przeraziła... Jak to 2 miesiące bez rozdziału?! Ja tu chyba uschnę z oczekiwania 😂 Ale z drugiej strony życzę Ci udanej podróży i dobrej zabawy :D Wróć do nas z kolejnymi pomysłami na dalsze milion rozdziałów 😁
      No widzę właśnie, że lubisz dręczyć Sasuke XD Przenieś sie może na kogoś innego, kogoś złego... Nie wiem 😂 Ale daj mu żyć w szczęściu, biedny już w życiu przecież tyle przeszedł 😂
      Ja to się zawsze obawiam właśnie, że te komentarze są za długie, ale co ja zrobię jak mogłabym o tym gadać i gadać XD

      Usuń
  7. No dobra, w końcu jestem. Przeczytałam wszystko od nowa do 20 rozdziału, bo dalszą część pamiętam.
    Postanowiłam od początku przeczytać opowiadanie przez to, co się stało pod koniec 30 odcinka. Taaaak, mówię o tym jakże wspaniałym wkroczeniu Itachiego na scenę. To było takie mocne, że wolałam się upewnić, bo coś mniej więcej z wcześniejszych rozdziałów pamiętałam, ale też nie do końca. No więc teraz pamiętam, że Sakura po wydarzeniach w Sunie wyruszyła na poszukiwania przyjaciela. Przyjaciela o czarnych, długich włosach. I tym sposobem znalazła się w starej kryjówce Akatsuki, gdzie znalazła Jugo, Suigetsu i Karin wprowadzonych w Tsukuyomi, genjutsu unikalne dla Itachiego. No i ta trójka była przekonana, że to właśnie Itachiego widzieli, a Sakura kazała im nie wspominać o tym Sasuke. A jeśli o Sasuke mowa, to Sakura była zdania, że jeśli dowie się on o tożsamości jej przyjaciela, to Sasuke ją znienawidzi. No i te kruki, które widział Shikamaru. no i ten Sharingan.
    Ale ja głupia jestem, jak ja mogłam o tym wszystkim zapomnieć? xd
    Nie było mnie tu z komentarzem tak długo, że nie dałabym rady skomentować wszystkiego, więc skomentuję tylko niektóre sytuacje.
    Relacje między Sakurą a Sasuke po tej akcji w więzieniu, kiedy stali się narzeczeństwem mogę skwitować tylko śmiechem. Krztusiłam się ze śmiechu, kiedy czytałam, jaki plan wymyślili Ino i Naruto. Ona karze Sakurze przespać się z Sasuke, a Naruto Sasuke tego zakazuje. Nawet teraz się z tego śmieję... xd
    Bardzo mnie zabolał fakt, że Sasuke nie ogarnął się, że Sakura nie napisała tego listu z własnej woli. No on chyba powinien wiedzieć, że go kocha. To nie jest w stylu Sakury, żeby przespać się z kimś, a potem uciekać. I w sumie szkoda mi też Sasuke. Pokochał ją i pomyślał, że zostawiła go specjalnie, chcąc się zemścić za to, że to on kiedyś ją porzucił.
    Sakura zachowała się, jak na shinobi przystało. Zamiast pojechać ze swoim ukochanym na tęczowym jednorożcu w stronę zachodzącego słońca, postanowiła uratować całą wioskę i poświęcić siebie. Fajnie to wymyśliłaś. Taizo chodziło cały czas o Sakurę, więc ukartował wszystko tak, by Sakura sama wskoczyła w jego ręce.
    No i wtedy wkracza Itachi. Robi rozpierduchę, zabiera Sakurę i przez 9 miesięcy ani widu ani słychu o nich. Dobrze, ze chociaż wysłali list do Kakashiego, co w sumie mnie mocno rozśmieszyło. Hokage dostaje list za pomocą półświatka. XD
    Ale dlaczego Sakura przez te miesiące się nie odzywała? Sasuke przez to stoczył się tak, że teraz tkwi w grubej warstwie mułu i wodorostów, a wyciągać go z niej trzeba będzie koparką.
    Ostatni rozdział to majstersztyk. Pokazałaś tu idealnie uczucia Sasuke i reszty bandy, to jak Uchiha odrzuca wszystko i wszystkich, poza alkoholem i dziewczynami do łóżka.
    Wjazd Sakury był jeszcze lepszy niż wjazd Itachiego. Pojawia się dziewczyna po 9 miesiącach, rodząc dziecko, wylewając z siebie krew i drąc się wniebogłosy. A jak się pojawia? Na piasku, wieziona przez Gaarę i Kankuro. Skąd oni się tam wzięli? I jak ona się tam znalazła? Ukrywała swój tyłek przez te miesiące, a pojawia się tak jakby nigdy nic. WTF.
    Jestem ciekawa reakcji Sasuke. Rozniesie cały szpital razem z Sakurą, czy da jej się normalnie wypowiedzieć? Czy uzna dziecko Sakury za swoje, czy ona będzie musiała mu to udowodnić.
    I tak w ogóle. Mam nadzieję, że ten facet, przyjaciel Sakury to rzeczywiście Itachi. Nawet nie chcę myśleć, że jest inaczej. xd
    Przepraszam, że komentarz taki bez ładu i składu, ale ciężko jest pisać o opowiadaniu, kiedy ma się tyle zaległości. xd Teraz będę na bieżąco komentować, obiecuję! :D
    Pozdrawiam ciepło. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że i mi przydała się niegdyś taka mała retrospekcja i sama czytałam wszystkie rozdziały, żeby sobie przypomnieć i broń boże czegoś nie pominąć w późniejszych wyjaśnieniach.. Bo kiedyś, niestety, trzeba będzie wszystko wyjaśnić zamiast w kółko Wam tu kłamać i trzymać w niewiedzy haha.
      Cieszę się, na wieść o tak długich komentarzach! ♥ Jesteście jak miodek na moje serduszko.
      Aż dodaj dzisiaj kolejny rozdział, a co! A czemu nie! :D :D
      Dzięki wielkie, że jesteś
      Pozdraaawiaaam ♥

      Usuń
  8. KURWA, E, CO? Co robi? WUT? Sorry, ale moje umiejętności kojarzenia faktów też wysiadły. :O

    Czy w dalszych notkach cokolwiek się wyjaśnia? :O

    OdpowiedzUsuń