wtorek, 2 października 2018

36. Usiłowałam Cię ostrzec, Sakuro...

   
- Moje przepowiednie zawsze przybywały nieoczekiwanie i były bez wątpienia związane z mocą, którą wraz z więzami krwii przekazał mi mój ojciec oraz dziadek, Mędrzec Sześciu Ścieżek. - Orzekła z wolna staruszka, sprawiając, że spojrzałam na nią raz jeszcze, zupełnie innym wzrokiem. 
   Byłam zaintrygowana, a zarazem stopniowo domyślałam się, jaką rolę odegrałam w tym ukartowanym z góry przedstawieniu.
   Siedziałam sztywno niczym struna, bez tchu przysłuchując się opowieści. 
 A przychodziła ona powoli, poprzedzana krótkimi domysłami; Starożytna Mikoto nie chciała bowiem ominąć żadnej ważnej części, roztropnie podchodząc do każdego wypowiadanego wyrazu. Jej powieki były przymknięte, postawa rozluźniona. Bez pośpiechu powracała myślami do wydarzeń sprzed wielu setek lat. 
   Pewien rodzaj melancholii rozegnał nerwową atmosferę tego spotkania, ja jednak nie potrafiłam w pełni się zrelaksować.
 Nikt z resztą na to nie baczył.
  Miałam wrażenie, że każdy przedstawiciel rodziny Uchiha nadstawia uszu i słucha, jakby i im ta historia była wcześniej obca. 
    - Jak się zaiste domyślacie, narodziłam się z niebezpieczną umiejętnością którą z natury żądni władzy oraz wpływów członkowie Klanu usiłowali wykorzystać na własną korzyść. Przewidywanie dziejów przyszłości uznali za kolejny ze swoich licznych talentów, nawet, jeśli był to dar powierzony tylko mnie, wówczas niespełna siedemnastoletniej pannie. Czułam ogromną presję. Ród Uchiha, na czele z mym apodyktycznym ojcem, stawał się coraz zachłanniejszy, szalony, wręcz chorobliwie łakomy wiedzy oraz tego, czego ta ze sobą niosła. Podejrzewałam, że to nie sprowadzi na nas niczego dobrego. - Kobieta przerwała na chwilę, tylko po to by nabrać głębszego wdechu i zastanowić się pobieżnie. Najpierw ukradkiem zacisnęła usta, później zaś rzekła: - Pewnego zimowego wieczoru zawyrokowałam, iż nadejdzie taki dzień, w którym jeden z Nas polegnie w starciu z rodem Senju. Na wieść o tym członkowie Klanu oszaleli z gniewu, a ich serca przepełniły się nieokiełznaną chęcią gromadzenia potęgi. Sądzili, że są w stanie sprzeniewierzyć się biegowi losu i odwrócić szalę na swoją stronę, poprzez znajomość przyszłości oraz tego, co miało nadejść. Karmili swoje umysły mrokiem oraz mściwością, trenowali do utraty tchu, bez litości dziesiątkowali siły wroga... Mylili się jednak, wierząc, że mogą cokolwiek zmienić. Stało się to, co stać się powinno. Madara przegrał pojedynek z Hashiramą. Tak dokonała się moja Wielka Przepowiednia. 
   - Co stało się dalej? - szepnęła brązowowłosa, około siedemnastoletnia kobieta gdzieś z rogu pomieszczenia. Stała w niedalekiej odległości od Itachiego, raz po raz zerkając ku niemu z przedziwną, nieznaną mi fascynacją.
    - Nic nadzwyczajnego, młoda damo. Uchiha, mimo porażek, w dalszym ciągu nie potrafili uczyć się na popełnianych błędach. Dlatego, po kilkudziesięciu latach fatum ponownie zwróciło się przeciwko Nam. 
   - Mówisz o Wielkiej Masakrze? - zapytał kolejny z obcych mi głosów
Ukradkiem dojrzałam, że zarówno Mikoto jak i Fugaku spojrzeli zgodnie na postać swojego najstarszego syna. Ich oczy nie ciskały jednak piorunów, ani nie okazywały zawodu. Po prostu patrzyły, wzrokiem spokojnym i ciepłym, pełnym niewyczerpalnej, rodzicielskiej miłości.
   - Przepowiedziałam upadek Klanu Uchiha na długo przed tym, nim dokonało się mroczne widmo bytu. Ostrzegłam również, że to właśnie dziedzic dzierżący tą samą krew przyczyni się do zakończenia dziejów naszego panowania. Proroctwo jednak zignorowano, uznając je za niewarte uwagi- bowiem wydawało się stosownie nierealne. Uchiha byli zbyt dumni i zapatrzeni w siebie, by dostrzec podstawowe mankamenty struktury, na której budowali przyszłe pokolenia. Ja natomiast coraz wyraźniej dostrzegałam ich wspólne wady, których nie sposób było przysłonić żadną inną, pozytywną cechą. Dlatego odeszłam. 
    - Odeszłaś? - wtrąciłam, lekko przekrzywiając głowę. 
    - Wiedziałam, że każda następna wypowiedziana przeze mnie przepowiednia tylko pogorszy sytuację. Uchiha balansowali na granicy obłędu usiłując zmienić bieg narzuconych wydarzeń, choć los pokazał przecie nieraz, jak potężną siłą dysponuje. Nieustannie lekceważono jego ostrzeżenia. Nie byłam w stanie patrzeć, jak moi krewni samoistnie kroczą ku własnej destrukcji.
   - Postąpiłaś słusznie - przyznała rozważnie młodsza Mikoto, lekko zadzierając głowę by kontrolnie spojrzeć na męża. Ten posłał jej krótkie zerknięcie, które ta odebrała jako zachęte do dalszego mówienia  - Gdzie jednak zdołałaś się ukryć? Nie pozostawia wątpliwości, że byłaś dla naszego Klanu cennym okazem. Ciężko mi uwierzyć, iż tak łatwo wypuścili Cię z rąk. 
   - Uciekłam pod osłoną nocy, szukając schronienia w odległych partiach lasu. Już wcześniej przygotowany miałam niewielki domek położony wśród gęstych drzew, na którego za sprawą mocy krwii przodków udało mi się rzucić ochronną barierę. Zaszyłam się tam na całą resztę swojego życia, nie będąc jednak na tyle nierozważną, by nie kontrolować tego, co działo się wśród murów mojej dawnej osady. Byłam wstrząśnięta a zarazem niezbyt zdziwiona. Klan Uchiha od samego początku nie był zbyt mocną materią, ulepiony ze zbyt słabej gliny... 
   - Skoro więc opuściłaś rodzinę, co stało się z dalszymi przepowiedniami? - Fugaku skrzyżował ręce na piersi i zdumiał się -  Zaiste, słyszałem tylko o dwóch z nich. Czy w takim razie było ich więcej? 
   - Dla Klanu Uchiha pojawiła się jeszcze jedna, ostatnia - wtrąciła Wyrocznia, z wolna zamykając powieki. Zapadła głęboka cisza. - Najgorsza ze wszystkich. 
  Gniotłam w palcach kawałek zakrwawionego prześcieradła, podświadomie czując, iż ta część opowieści może okazać się dla mnie najistotniejsza. 
   Nagle oczy kobiety otworzyły się szeroko, porażając nieoczekiwanym blaskiem.  Nierealnie rozświetlone tęczówki nabrały pustego wyrazu, a ja miałam wrażenie, że na tą krótką chwilę ich boskie spojrzenie nie należało już do naszego świata - było nieruchome, wpatrzone w jeden punkt przed sobą, niczym w cudownym transie.
   - Gdy kobieta o mocy ratowania tysięcy spotka mężczyznę w którego żyłach płynąć będzie krew rodu o oczach diabła, a który potęgę swą zbudował na tysiącach trupów wówczas dopełni się odwieczne przeznaczenie! - zagrzmiała majestatycznie, głosem zmienionym przez nieznaną mi siłę. Czułam, jak ciarki przechodzą mi po plecach. - Odkupione życiem matki narodzi się dziecko, potężniejsze od samych stwórców tego świata! Wielu zadrży, przed jego mocą. Potomek ten bowiem przyczynić się winien do odrodzenia lub upadku całej naszej ery!
   Gdy starożytna Mikoto zamilkła, spowijająca ją cisza wydawała się wręcz krzycząca.
Wszyscy, w tym ja, trwali z niewyobrażalnym szokiem uwidaczniającym się na każdej części ciała równie nieruchomo jak zatrzymane w miejscu postacie osób żywych. 
Dobrze, że byliśmy martwi bo i tak nikt z nas w tej chwili nie oddychał.
   - A więc to tak… - rzuciła cicho matka Sasuke, kierując wzrok ku zawiniątku na rękach pielęgniarki. Konsternacja na jej twarzy była widoczna tylko przez setną sekundy
   - Pod kres mego życia niespodziewanie natchnęło mnie jenakże jeszcze jedno, ostatnie objawienie. Tyczyło się losów Wybranej - orzekła Wyrocznia już swoim normalnym, nieco zachrypniętym głosem - Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by proroctwa dotyczyły tylko jeden persony. Wtedy pojęłam, że Ty, Sakuro będziesz dla Nas kimś wyjątkowym. 
   - Co mi więc przyrzeczono? - zapytałam cichutko, gdyż wargi miałam suche i spękane. Zwilżyłam je językiem 
   - Znasz już odpowiedź na swoje pytanie. Twój Obrońca rozgryzł tą zagadkę, zdobywając mój stary pamiętnik. Jednakże powtórzę zawiłość i tej wróżby, choć nie jest to już żadną tajemnicą. Brzmi ona: “Jeden z rodu dzierżącego oczy diabła będzie zagładą tej, na którą tak długo czekamy, drugi zaś, tą samą krew dzierżący, okazać się może ku niej aktem czystego odrodzenia. Gdy brat przeciwko bratu, serce przeciwko sercu, zło przeciwko dobru…”.
  Byłam na tyle skonsternowana, że słuchałam jej słów z zapartym tchem - mimo tego, że Itachi na wiele dni wcześniej faktycznie odczytał mi treść owego proroctwa. Udało mu się pojąć i przetłumaczyć ów skomplikowany, obcy język, choć zajęło mu to wiele nieprzespanych nocy. 
  Jak się okazało, opis pierwszej, najistotniejszej dla mnie przepowiedni został brutalną siłą wydarty ze starej księgi. Jedyne, co po nim pozostało to ślad w postaci cienkiego jak papirus skrawka papieru.. 
I nic nie mogło tego zmienić.
Lecz teraz już wiem. Teraz wiem już wszystko...
   - To oznacza, że wiedziałaś o tym jak skończę już w momencie mojego urodzenia? Obserwowałaś z góry wszystko, co robiłam? - rzekłam z wolna
  Ta jednak tylko pokiwała lekko głową
   - Niezupełnie. Jak mówiłam, moja potęga sięga tylko tam, gdzie znajduje się mój dziennik. To w nim zawarłam wszystkie swoje myśli oraz wszystkie swoje przepowiednie, w nadziei, że kiedyś zapiski te, w tym moja wola, trafią prosto w Twoje ręce. Los okazał się jednak przewrotny i w tym przypadku. Silna bariera otaczająca moją starą chatę miała, oprócz ochrony, drugie równie ważne zadanie - winna wpuścić do środka osobę związaną z wypowiedzianymi proroctwami, by tamta poznała całą prawdę i wystrzegała się zła, które czaiło się za rogiem. Jeśli tylko sięgniesz pamięcią wstecz, przypomnisz sobie, kto zauważył słomiany dach, gdy przedzieraliście się z kompanami przez gęste krzewy przy okropnej pogodzie. 
   - Ja to zrobiłam - wyznałam, wracając myślami do tamtego dnia, w którym tak dramatycznie usiłowałam skryć się przed Taizo i siłą jego wpływów. Przełknęłam ślinę.
   - Istotnie. Mój plan nie przewidział jednak, że towarzyszyć Ci będzie jeden z Nas. - Starożytna Mikoto zwróciła spojrzenie w stronę Sasuke, obserwując go z milczącym skupieniem - Członek Diabelskiego Rodu niefortunnie dostał się do skrywanej przez całe wieki chaty i odnalazł moje święte zapiski. Wtedy przekonałam się, że oto przepowiednia poczyna się ziszczać… Klanem Uchiha ponownie zawładnęła wola potęgi, tym mocniejsza, iż poprzedzona przez doznanie porażki. - Ponownie zwróciła głowę w moim kierunku. Na pomarszczonej twarzy dojrzałam żal - Usiłowałam Cię ostrzec Sakuro za każdym razem, gdy pamiętnik znajdował się blisko. Nie miałam ku temu dużej sposobności. On kręcił się wokół Ciebie nieprzerwanie, ograniczając siłę moich technik. Nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko patrzeć. Aczkolwiek mam nadzieję, że trochę namieszałam Ci w głowie. 
   - Nie mogę się z tym nie zgodzić - Uśmiechnęłam się lekko, pamiętając zamęt i zagubienie jakie towarzyszyło mi po każdej z owych, nielicznych wizji - Jednak nie mogłam tak po prostu odejść od Sasuke...to było…
   - Niemożliwe. Wiem, moja droga. Wybory serca są jedynymi godnymi przeciwnikami dla torów przeznaczenia. 
      Wtedy nagle, ni stąd ni zowąd małe zawiniątko na rękach pielęgniarki poruszyło się, kwiląc cicho. Drgnęłam gwałtownie. Coś we mnie nakazało mi podnieść głowę i spojrzeć z prawdziwą obawą na dziecko, które teraz.. wymachiwało wesoło małymi, pomarszcznymi rączkami. 
  Poderwałam się, chcąc szybko wstać z łóżka. Nawet nie żyjąc, nie byłam w stanie jednak ruszyć się choćby o milimetr. Zupełnie jakby coś mocno trzymało mnie na szpitalnej pryczy. Obejrzałam to zjawisko, zdekoncentrowana. 
   - W dalszym ciągu linia Twego życia łączy Cię z tamtym światem, Sakuro. Nie wolno ci jej zerwać. Wstając, pozbędziesz się kontaktu z własnym ciałem. - orzekła starsza Mikoto, po czym nie zważając na moją zdenerwowaną, pobladłą twarz ciężko dźwignęła się z miejsca i podeszła do nieruchomej kobiety w białym kitlu, zręcznie odbierając od niej zawinięte w biały materiał dziecko. Te zapiszczało nieporadnie, po czym dziwnie ucichło, zamierając w bezruchu. Kobieta przyglądała się maleństwu z nieodgadnioną miną. 
   - Czy ona… czy ona również nie żyje?! - wyszeptałam, czując, że to pytanie jest silniejsze od wszystkiego, co kiedykolwiek targało moim umysłem. Zacisnęłam drżące wargi - Dlaczego tutaj jest? Czemu?! 
  Nigdy bym nie sądziła, że spoglądając na tą małą istotę poczuję tak silną obawę. Nie znałam jej źródła, a jednak nie mogłam przestać o tym myśleć! 
  Całą ciąże uczucie te było mi tak obce, że wręcz wyrzekałam się życia tworzącego się w moim łonie. Tymczasem… bałam się o nie. I nie potrafiłam pojąć tego zjawiska. 
    - Czy umarło? - spytała staruszka, zerkając na mnie zaledwie kątem oka - Nie. Oczywiście, że nie. Aczkolwiek jego potęga jest większa, niż do tej pory sądziłam. Mała przekroczyła obszar życia, dostając się do naszego świata, położonego na krawędzi perypetii istnienia. To niesłychane dziecko. Niezrównane.
Do zgarbionej kobiety wolnym krokiem podeszła matka Sasuke, Mikoto, i z uzasadnionym lękiem zerknęła do śnieżnobiałego tobołka. Wtedy też głośno wciągnęła powietrze i… na tym skończyła się jej reakcja. Wkrótce do czarnowłosej dołączył również jej mąż. Przez jego surowo ściągniętą twarz przeszła fala szoku. 
   -  Naturą jej jest życie, które otrzymała, oraz cierpienie i śmierć dzięki której została zrodzona. - wyznała cicho Wyrocznia - Przedostanie się ponad granicę wszechświata będzie dla niej więc rzeczą naturalną, choć moc ta przerastać będzie zwykłego śmiertelnika. To wzbudzi wiele konfliktów. Nie będzie Wam łatwo, Wybrana, żyć wśród innych ludzi. Jednak zapamiętać musisz jedną rzecz, niezwykle ważną… - Wstrzymałam powietrze, nie mogąc napatrzeć się na tą małą, nieporadną rączkę która teraz złapała kurczowo za tkanine kimona swojej prapraprababki. - Nie możesz pozwolić, aby siła jej oczu dostała się w niepowołane ręce. To może zakończyć dzieje shinobi oraz całego Twojego świata. Zło nie śpi, Sakuro, musisz na to zważać. Czai się i knuje, jest bliżej niż myślisz. 
  Zawahałam się
   - Ale dlaczego mi to mówisz? - Byłam na pograniczu płaczu, jednak dzielnie utrzymywałam twardość głosu - Przecież nie żyję. Nie będę obecna przy jej wychowaniu, tak jak nie będę miała żadnego wpływu na to, jakim stanie się człowiekiem.. 
   - Mylisz się, skarbeńku - odpowiedziała pogodnie młodsza z kobiet, biorąc noworodka na ręce. Czarnowłosa ukołysała go leciutko, uśmiechając się z nostalgią - Wyczekują Cię tam bardziej, niż możesz sobie wyobrazić. Jesteś potrzebna naszym dwóm małym chłopcom oraz tej drobnej istotce…
   - Nie zapominaj, iż twoja przepowiednia jeszcze się nie zakończyła. - zapewnił twardo Fugaku, a ja mogłabym przysiąc, że w jego oczach dojrzałam cień sympatii - To, że Itachi wyczerpał limit wszystkich żywych Uchiha o dobrych sercach nie znaczy, że my, co prawda martwi, wciąż nie zaliczamy się do grona tej szanownej rodziny. A mogę cię zapewnić, że nasze intencję pozostają równie czyste i nieskalane jak honor mego syna. Jednego, co prawda, ponieważ drugi zagubił się i w istocie zrobił wiele okrutnych rzeczy. A jednak odmieniłaś go, tego jestem pewien. A taka zasługa nie może pozostać nie wynagrodzona. 
    Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu przywódca klanu Uchiha, poważny, majestatyczny i na ogół oschły mężczyzna podszedł ku mnie i z żywym uśmiechem na ustach, położył wielką dłoń na mojej głowie.
   - Ja Fugaku Uchiha…
   - Ja, Mikoto Uchiha.. - wtrąciła się pogodnie jego małżonka, kładąc swoją dłoń na jego rękę 
   - Ja, Wyrocznia Światów, Mikoto Uchiha.. - rzekła staruszka, dublując ich ruch..
   - Ja, Kagen Uchiha…
   - Ja, Inabi Uchiha…
   - Ja, Uruchi Uchiha…
   - Ja, Teyaki Uchiha...
   - Ja, Yakumi Uchiha...
   - Ja, Izumi Uchiha - Coś w głosie tej kobiety sprawiło, że niepewnie zadarłam wzrok i spojrzałam prosto w jej ciemne, lśniące oczy. Śmiały się i radowały, raz po raz bez kontroli zatrzymując na postaci nieruchomego Itachiego. Wręcz rozpierała ją duma! Po chwili mało dyskretnie wyszeptała, kierując słowa niewątpliwie w moją stronę: - Dziękuję ci, że go ocaliłaś Sakura-chan! I choć przez to muszę trochę dłużej na niego poczekać, nie szkodzi! Będę was obserwować! 
 Jej uśmiech sprawił, że sama również się uśmiechnęłam. 
Ta dziewczyna była tak czysta, tak niewinna.. Usta same unosiły się, patrząc na jej wesołą minę i radosne iskierki w głębiach czarnych oczu. 
   Moją uwagę przykuł ktoś jeszcze. Kolejna osoba, która z równym podziwem zerkała na postać starszego z braci. 
 Przysunął się i znajomym gestem, również położył dłoń na całej wieży innych rąk ułożonych na czubku mojej głowy. 
   - Ja, Shisui Uchiha… - rzekł pewnym głosem, po czym nie czekając wiele, dodał: - Sprawiłaś, że życie mojego przyjaciela mimo bólu, napełniło się ciepłem. Mam nadzieję, że z równą wprawą naprawisz nasz zepsuty do cna Klan, Wielka Sakuro. Pozdrów go proszę, gdy już staniesz z nim twarzą w twarz. Sasuke zaś powtórz, żeby się tak nie wygłupiał. To mądry chłopak. Ufam, że potrafisz go naprawić.
   Po czym skinął lekko głową i przymknął powieki. 
Spostrzegłam, że wszyscy zebrali w sali zmarli; nawet Ci, którzy nie ułożyli dotąd rąk zamknęli oczy, przyjmując wyraz najwyższego skupienia. 
   - I wszyscy inni! - zawołał donośnie Fugaku, nie przerywając dziwnej medytacji - My, cały Klan Uchiha w pełni przekazujemy ci, Sakuro Haruno dar życia którego siła przeciwstawi się kajdanom śmierci! Niechaj los ci służy i…  Niech będzie ci wynagrodzone wszystko to, co dla nas zrobiłaś! 
   - Do zobaczenia, Wybrana. - szepnęła Wyrocznia
   - Powiedz moim chłopcom, że ich kochamy. Najmocniej na świecie - zawtórowała cicho Mikoto
   - I że jesteśmy z nich bardzo dumni - przytaknął jej mąż, na moment przed tym jak cały świat zawirował mi przed oczami. Zamknęłam powieki, czując olbrzymi zawrót głowy i nagłą słabość, postępującą od stóp do reszty ciała. 
Nim się zorientowałam, położono mnie na wznak na łóżku i wtedy nagle…. 
     Naraz napięłam wszystkie mięśnie i z szeroko otwartymi oczami podniosłam się do siadu, łakomie łapiąc ustami głębokie hausty powietrza. 
   Raptownie zorientowałam się, że znowu byłam w szpitalnej sali; zimne światło jarzeniówki oświetlało pomieszczenie, rażąc mnie w oczy. Zmrużyłam powieki i pośpiesznie spuściłam wzrok, nieopatrznie zatrzymując go na swoim godnym pożałowania ciele. Moje chude nogi w całości pokryte były krwią, przez roztargane ubranie prześwitywały blade jak kreda partie skóry.
 Zdekoncentrowana uniosłam drżące dłonie przed oczy, z przerażeniem orientując się, że i one skąpane się w czerwieni.  
  Czułam ogromny ból. 
W dodatku ta krew, pomyślałam strwożona, pełna najgorszych obaw.. 
   Nikt, kto znajdowałby się w moim krytycznym stanie, nie mógłby przeżyć straciwszy taką jej ilość.. Była wszędzie, skąpała niemal całe łóżko.. 
Niemożliwe. Było jej zbyt dużo..
Czy ja...
A więc czy ja… 
    - Sakura!! Żyjesz!! - zawołał ktoś głośno. Nieprzytomnie uniosłam wzrok, zastanawiając się czemu cały świat tak raptownie utracił całą swoją ostrość. - Sakura! 
 Ten ktoś, kimkolwiek był, mógłby przestać tak głośno krzyczeć. Głowa pękała mi przy każdym mocniejszym ruchu i dźwięku. Skrzywiłam się mimowolnie. 
   - Tętno w porządku! Saturacja wzrosła! - zawołał ktoś 
Miałam ochotę uciszyć ich wszystkich raz na zawsze. W ułamku sekundy zrobił się nieoczekiwany harmider. Czułam, słyszałam, widziałam mnóstwo ludzi, stłoczonych przy moim łóżku. 
  Zamrugałam powiekami, powoli, bardzo powoli orientując się gdzie jestem, co się stało i… i dlaczego żyje. 
Wiadomość ta wstrząsnęła mną tak bardzo, że podniosłam głowę trochę zbyt naprędce. Syknęłam momentalnie.. 
    - Sakura - Ktoś czułym gestem odgarnął wszystkie włosy z mojej twarzy, uporzednio badając ją uważnie opuszkami palców. Zorientowałam się, że był to Itachi. Jego oczy wyrażały naraz czystą radość - Już myślałem… Boże… 
Usiadł obok i przygarnął całe moje obolałe ciało do siebie, otaczając mnie w swoich ramionach w wyrazie najgłębszej troski. Uśmiechnęłam się słabiutko i z ulgą oparłam czoło na jego ramieniu. 
   - Izumi, ona.. - wyszeptałam nieporadnie, usiłując wyrzucić z siebie wszystko nim do reszty wyleci mi to z głowy a obraz spotkania zatrze się, niczym po ulotnym śnie. Itachi wyczuwalnie tylko dla mnie zesztywniał, naraz chwytając mnie za ramiona i oddalając od siebie na niewielką odległość. 
   - Izumi? - wydusił, raptownie poważniejąc. 
   - Kazała przekazać, że cierpliwie na ciebie czeka. I, że cały czas cię obserwuje.    
  Nagle zmaterializował się przy nas Sasuke; poczułam to każdą najmniejszą komórką swojego organizmu. Nie miałam na tyle sił by zwrócić się ku niemu całym ciałem, a bóg mi świadkiem, pragnęłam tego bardziej, niż wszystkiego innego. W zamian jedynie lekko uniosłam wzrok. - Wasi rodzicie.. mówią, że bardzo was kochają. I, że są z was dumni. 
  Trudno było powiedzieć, którym z braci bardziej wstrząsnęło to wyznanie. 
   - Był też Shisui, chyba twój przyjaciel - zwróciłam się niepewnie do Itachiego - Tak przynajmniej zrozumiałam.. I.. I cała masa innych osób. Nie myliłeś się Itachi, choć twoje domysły okazały się błędne. To nie żywi Uchiha mieli zwrócić mi życie, tylko ci, którzy umarli wiele lat temu. To wspaniali ludzie, wszyscy…

 Każdy słuchał z zapartym tchem wzruszającej i do cna niemożliwej opowieści Sakury.
 I nikt nie dostrzegł, że noworodek spoczywający w ramionach pielęgniarki, leży w zupełnie inną stronę, niż jeszcze przed momentem... 




Aut: Matko boska. 
Z góry przepraszam Was wszystkich za popełnione błędy oraz źle dobrane zwroty! Znam ten rozdział już chyba na blaszkę, dlatego tym gorzej doszukiwało mi się wszelkich, cholernych nieprawidłowości. 
Może być ich masa, serio!
Aczkolwiek cieszę się, że rozdzialik wjechał już na salony i raduje Wasze oczęta! :) :)  
Trochę się wyjaśniło, trochę wciąż nie.. Aczkolwiek już na pewno więcej niż kiedyś, prawda? ♥ 

Przy okazji chciałabym też polecić Wam bardzo fajne opowiadania ItaSaku! (Tematycznie, że tak powiem, albowiem u mnie Itachiego też ostatnio jakoś więcej :P ) 
Podrzucam linki! 
1. http://krwawiace-ludzkie-serce.blogspot.com/
2. http://ogien-konohy.blogspot.com/
Wpadnijcie proszę do dziewczyn i zostawcie po sobie coś fajnego! Wspierajmy twórczość! ♥

25 komentarzy:

  1. Za każdym razem z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i jeszcze nigdy się nie zawiodłam😊 nic dodać nic ująć😎

    OdpowiedzUsuń
  2. TAAAAAK! Wiedziałam! Ty mały, perfidny kłamco, mówiłaś, że Sakura umarła na śmierć i dobrze, że ci nie uwierzyłam! XD
    Poryczałam się przy tym rozdziale. Chyba po raz pierwszy u ciebie. ^^
    Piłam sobie przy tym rozdziale kawę, aż w końcu przy słowach Mikoto o Sakurze jako tej, co ma moc ratowania tysięcy, zamarłam z kawą w ustach. Przypomniałam sobie o niej dopiero po przeczytaniu reszty. :P
    Wzruszyłam się od razu, kiedy przeczytałam wzmiankę o Izumi, ale jak napisałaś o Shisui'm, to łzy zaczęły mi lecieć ciurkiem. Cóż... Itachi i Shisui mają ogromną moc sprawczą... Uważam za ogromną niesprawiedliwość to, że Shisui umarł. Jedyny Uchiha, którego nigdy nie ogarnęła ta nienawiść,a musiał umrzeć... T_T
    Boże, co to będzie za dzieciak! Jestem ciekawa, czy nazwiesz ją Sarada, tak jak córka Sakury i Sasuke. A może... Mikoto? Po córce Indry i matce Sasuke.
    Dziękuję, że poleciłaś moje opowiadanie. ^^
    Dobra, lecę napisać przynajmniej parę słów rozdziału, korzystając z tego, że pierwszaki na uczelni mają immatrykulację, a ja mam wolne. :D
    Pozdrawiam ciepło. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie kłamco! Powiedziałabym raczej - skromny żartowniś xd

      Prawdę mówiąc, nie planowałam wciskać w to opowiadanie ani Izumi, ani Shisuiego. Ten pomysł pojawił się w trakcie tworzenia, zgodnie z przypowiedzeniem "To nie my piszemy historie. To historie piszą się same". Całkowicie zgadzam się z tym sformułowaniem.
      Co do małej - imię już wybrane i (tutaj zaspoileruje) nie będzie miało nic wspólnego z kanoniczną córką tychże bohaterów. Uznałam, ze to byłoby zbyt pokręcone.
      W końcu Sarada nie jest jakimś super wypasionym dzieckiem z ekstra Sharinganem. Cóż... :P

      Pozdrawiam również. Liczę, że Twój rozdział pojawi się już niebawem! :*

      Usuń
  3. Popłakałam się !
    Normalnie i legalnie się popłakałam!
    Jak zobaczyłam że jest nowy rozdział , to serce mi tak waliło!!! Zawału dostanę!
    A to co napisałaś, zwaliło mnie z nóg , poderwało z ziemi i znowu przywaliło o ziemię.
    Jestem poturbowana, zaryczana ...ale szczęśliwa!
    Piękne opowiadanie!
    CZekam , CZekam , CZekam na kolejny!!!
    Pozdrawiam,
    MK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy jeszcze moim rozdziałom nie towarzyszył płacz! Doprawdy, aż nie wiem co powiedzieć.
      Ogromnie mi miło, że mogłam nieco Cię emocjonalnie pokiereszować.
      Liczę, że przyszłe części wywołają w Czytelniku podobne, skrajne emocje.

      Pozdrawiam cieplutko! ♥
      Temira

      Usuń
  4. Ufff jakie szczęście że Sakura jednak żyje ��
    Bardzo wzruszjący rozdział!
    Czekam na więcej ❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Uhuhuhuhuh, dziękuję za polecenie i także polecam samą siebie xD
    I Eleine, normalnie kocham jej historię.

    A teraz a propos opowiadania.
    Udało mi się, przeczytał całość w dwa dni! Najpierw co do stylu, to muszę powiedzieć, że twój warsztat od pierwszej części znacznie się poprawił. Styl był nieco chaotyczny, a teraz nie mam żadnych zastrzeżeń.

    Fabuła. No kurcze nieźle namieszałaś z tym Itachim, proroczą przepowiednią, umarłymi Uchiha i listą adoratorów (lub adoratorów i jednocześnie wrogów xd) Sakury. Ale wszystko zgrabnie układa się w całość. Brakuje mi jeszcze wyjaśnienia relacji Itachiego i Sakury, jakiejś retrospekcji. Jak się poznali, czy Itachi po prostu wyliczył/przewidział, że to chodzi właśnie o nią? I w jaki sposób przekonał ją do siebie? Przecież był mordercą klanu, przez niego Sasuke postąpił tak, a nie inaczej. I serio przez ten cały czas Sakury nie korciło, żeby wyjawić Sasuke, że jego brat żyje? Wiedziała wcześniej, bo dostała od niego sowę (czy to nie był on i już mi się pokręciło)?

    Bohaterowie. No miodzio poza Sasuke, cholernie go nie znoszę xD Jest taki gburowaty, pieprzony sadysta sprawiało mu przyjemność gnębienie Sakury. No i jak brał byle co do łóżka, a później jak gdyby nigdy nic dalej uczepiał się Hanuro. No słowem egoista. Teraz widzę, że chyba coś sobie uświadomił. Nareszcie przejrzał na oczy, kiedy pomyślała, że naprawdę ją stracił. Może zacznie szanować jej uczucie bardziej. Mam tylko nadzieję, że nie pomyśli, że to dziecko Itachiego czy coś xD

    Teraz będę mogła śledzić historię na bieżąco.

    Buziaki ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezus, podziwiam Cię. Poważnie.
      Ja, gdy czytałam swoją historię od początku (co było konieczne, jeśli nie chciałam pominąć jakiegoś zagadnienia, których umieszczałam tu bezumyślnie i bezkontrolnie xD) robiłam to przez bodajże bity tydzień - a i tak nie doczytałam wszystkich rozdziałów, tylko te najodleglejsze!
      To było z resztą bardzo męczące doświadczenie. Samobiczowałam się za każdym razem, gdy trafiłąm na jakiś durnie opisany zwrot lub prześwit banalnego stylu >D

      Nie mniej jednak, dziękuje Ci za twą wytrwałość! 2 dni to na prawdę rekord. xD Na samym początku byłam szalona i pisałam niemal po 31 stron jednej części. Teraz się hamuje ale, o niebiosa, chwilami jest ciężko.

      Co do samego opowiadania i jego fabuły - spokojnie!
      O Sakurze i Itachim dowiemy się więcej w przyszłości :> Teraz, chcę owiać ich znajomość nutką tajemnicy i intrygi. Oni sami z resztą będą do tego dążyć.. Co będę wiele wyjaśniać, wszystko okaże się w następnym rozdziale :)
      Mam nadzieję, że nie pomotam tym wszystkim w głowach jeszcze bardziej. A nawet jeśli, cholera truuudno! :D :D Dacie rade :D
      Powiem za to tak: Sakura miała swoje powody, żeby nie mówić nikomu o życiu Itachiego. Z resztą sam Itachi również ją o to prosił - w liście, który wysłał.

      A co do Sasuke... Sama miałam z nim ogromny problem. Ciężko było mi odwzorować jego pokurwiały charakter, może troche mi to nie wyszło a chwilami istotnie przesadzałam... no ale cóż, poszło xD Niestety nie miałam nad głową jakiejś drugiej osoby, która przeczytałaby i powiedziała Kasuj, chujnia XD
      Jest co jest, niestety. Bo faktycznie zrobiłam z niego takiego pokurwieńca xD

      Ps. Sowa była od Kankuro z wezwaniem pilnego przybycia

      Dzięęęęęki za przybycie! ♥
      Pozdrawiam
      Temira

      Usuń
    2. Aaaaaa, Kankuro, widzisz nie zapamiętałam tego. A szczerze, to trudność miałam tylko w kilku pierwszych rozdziałach, ale początki historii są zwykle toporne xD Później to już była czysta przyjemność.

      Ej, sama mam bete, więc swoje błędy robię, ale jeśli chcesz, to mogę sprawdzać Twoje rozdziały. Nie wiem czy już kogoś takiego masz. Ale wiem jak to jest, czasami czyta się rozdział po raz dziesiąty i nie widzi nic złego, a ktoś inny wyłapie błąd stylistyczny lub językowy. Jeśli nie chcesz, to nie ma najmniejszego problemu. Tak tylko pytam :3

      Usuń
    3. Dziękuje ogromnie za propozycję, ale blog powoli będę chylić już ku końcowi więc nie ma póki co takiej potrzeby ♥♥
      Mam nadzieję, że zmieszczę się i do 40 rozdziału uda mi się zamknąć wszystkie wątki, tak, by pozostał tylko Epilog :) :)
      Ps. To smutne :<

      Usuń
    4. Przepraszam bardzo, pani Temiro, ale czy "your-life-our-cause" jest PORZUCONE?! Przeczytałam je i myślę o fajnie, tu dopiero będzie się działo, a później patrzę na datę i zaczynam płakać - długo i rzewnie :'(

      Usuń
    5. Póki co porzucone, ale mam zamiar wznowić pomysł gdy już skończę z tym tutaj. :D :D
      Więcej czasu, wiadomo.

      Usuń
  6. Nie mam pojęcia od czego zacząć! Jak zwykle z resztą, a później i tak się kończy na długim monologu XD
    Zastanawiam się, dlaczego starsza Mikoto nie wspomniała o teraźniejszym Madarze. A może serio Itachi go zabił, żeby zdobyć pamiętnik? Bo tak naprawdę wspomniała tylko o tym, że jeden z Diabelskimi Oczami wszedł do jej domu i go zgarnął - no i był to Sasuke. A może było tych pamiętników więcej? Ale cały czas jest mowa o jednej sztuce. A także skoro jej moc sięga tam, gdzie jest pamiętnik to powinna mieć pojęcie o tym co się z nim działo w późniejszym czasie. A może nie chciała nikomu o tym mówić? Nie wiem, ale mam nadzieję, że nam powiesz :)))
    Ej, kurde. To chyba jakieś przekleństwo, ale czy mam słabość do każdego Uchihy po kolei? Bo Fugaku też w opowiadaniu wydaje się być niczego sobie i mieć spoko charakter XD I tak jak mówiłam pod poprzednim rozdziałem - Mikoto jest taka kochana! Chciałabym, żeby była moją teściową XD W ogóle cała scena z rodziną Uchiha i jak oni przekazywali jej wiadomości, a potem podarowali jej życie... Przyznaje bez bicia, że zakręciła mi się w oku łezka! Bardzo ładna scena!
    Zastanawiają mnie uczucia Sakury co do dziecka. W poprzednim rozdziale mówiła, że go nienawidzi przez istny koszmar, który przeszła - wcale jej się w sumie nie dziwię, bo niczym nie zawiniła (chyba), a takie okrucieństwo było na nią zesłane. W tym rozdziale, jak mała zaczęła płakać to od razu chciała się zerwać i do niej iść, a także martwiła się o to czy żyje. Z jednej strony właśnie jej nienawidzi przez cierpienia, a z drugiej - jest owocem miłości z Sasuke, a także mogła zamienić to cierpienie w miłość. No ciekawa jestem bardzo ja kto wszystko się potoczy. I nadal mam nadzieję, że oni we czwórkę zamieszkają razem i będą szczęśliwą rodziną. Uważam, że Itachi byłby wspaniałym wujkiem i cały czas ubolewam nad jego śmiercią w anime, że mam nadzieję, że tutaj go uszczęśliwisz T^T
    STRASZNIE się cieszę, że Sakura przeżyła. Niespodziewane było to, że własnie cały ród Uchiha ją ocalił, a nie pojedyncze jednostki. Hehe, może teraz ziści się marzenie Naruto i jednak zrobią wspólne wesele? XD Zastanawiam się jak ułożą się teraz relacje Sasuke-Sakura. Czy będą sobie w stanie wybaczyć? Czy zrozumieją swoje postępowanie? W tej kryzysowej sytuacji jaką była śmierć Sakury widzimy, że oboje się kochają, ale jak emocje opadną i każdy pozna całą prawdę (bo poznają, prawda? głównie chodzi o Sasuke, bo Sakura mniej więcej wiedziała co się z chłopakiem dzieje) to będą w stanie normalnie funkcjonować? Mega mnie to zastanawia i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, ale serce zaczyna mi pękać na samą myśl, że blog zbliża się ku końcowi... Mam nadzieję, że nas nie zostawisz, nie znikniesz? :<
    Udało mi się wrócić i nadrobić komentarze. Skomentowałam przed chwilą także poprzedni rozdział, haha ^^' Żeby już nie przedłużać to życzę Ci dużo weny i ciepełka :D
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak, bardzo krótko: Jak ja Was wszystkich, kurwa, zaskoczę! XD

      A co do Madary, celowo ominełam wszystkie informacje o nim. A co! Więcej niedopowiedzeń, więcej zamętu, więceeeeeej! xDD

      Haha, Uwielbiam Cię za te kosmiczne komentarze! Poprzedni również przeczytałam, wiadomo. 8)

      Z ogromnym szacuneczkiem i pozdrowieniami.
      Temira ♥

      Usuń
    2. Aż się boję następnego rozdziału! Trzeba się do niego przygotować, ale jak?! Ewentualnie poniesiesz konsekwencje swoich czynów i jak już padnę to nie dam Ci spokoju 😂
      W sumie to nie zdziwę się jak nam walniesz jeszcze jakąś turbo zagadką, żebym już w ogóle nie zmrużyła oka tylko siedziała i kminiła co Ci się zrodziło w głowie XD

      Cieszę się bardzo, że podobają Ci się moje komentarze, bo ja tam mam wrażenie czasami, że nie da się ich czytać 😂

      Usuń
  7. No i miazga! Przyznam, że brak komentarza pod poprzednim postem to był wyraz buntu za przerwanie w takim momencie... A masz łajzo! ;p Ale akcja super, serio wszystko się pięknie zaczyna klarować, też umieram z ciekawości co tam będzie dalej między Sasuke i Sakurą no i znajomość z Itachim mnie zastanawia, no i jeszcze ten Madara wciąż z tyłu głowy... Czekam na kolejny :D Szkoda, że koniec tak szybko się zapowiada...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, zabolało! Nie powiem! ;)
      Aż pomyślałam, że już sobie dałaś ze mną spokój :P Bo tyle tu durnych wątków i w ogóle w ogóle haha.
      Cóóóóż! :P
      Co zrobisz, jak nic nie zrobisz.
      Kolejny wleci niedługo!
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Ech, zawsze musisz kończyć w takim momencie :P już myślałam, że sprawa z Sakurą i Sasuke się trochę rozjaśni w tym rozdziale, ale nic bardziej mylnego :D bardzo mi się podoba jak przedstawiłaś młodszą Mikoto i Fugaku, mają charakterki ;)) z niecierpliwością czekam na następny rozdział - mam nadzieję, że trochę się wyjaśni - jeszcze bardziej! ;) pozdrawiam cieplutko :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie rozjaśniiii! Nic a nic, wręcz przeciwnie! ;)

      Czekaj czekaj! Wstawię niedługo ♥

      Usuń
  9. 😵
    Koncowka za dluga, ona powinna sie obudzic ze slowani to nie zywi ale martwi Uchiha mieli mnie przywrocic do żywych.
    Jak dla mnie tyle by pasowalo do koncowki ewentualnie cos machcac o Sasuke.

    Wgl booooze jak mi go brakuje 😢 tych jego zlotych mysli i tego nie ogarniania calej sytuacji.
    Itachi trzeba cos mi tu rozjasnic.
    To kto porywal inne kobiety? Nie Madara,Itachi,Sasuke to kto?
    To byl Madara tak ? Pewnie sie sama zakrecilam w tym wszystkim .
    Co z dzieckiem ? To trzeba mi objasnic 😱📝
    Pisz pisz pisz bo jajko zniose 🐔🐣

    OdpowiedzUsuń
  10. Ty się chyba uwielbiasz nad nami znęcać!! :D Kiedy będzie kolejny rozdział!?
    Pozdrawiam i czekaaam,,,,,, czeeeekammmmmmmm............czeeeekkkkaaaammmmmm!!!!
    MK

    OdpowiedzUsuń
  11. Dwa dni czytałam od dechy do dechy całego bloga. I nosz kurcze- konczyc w takim momencie? Grrrr... czekam na następy rozdział ze zniecierpliwieniem !

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiedziałam!
    Dziękuję za uwagę.
    :D

    Czytam dalej!

    OdpowiedzUsuń